Ryzykowna gra Artety. Niedawny bohater Arsenalu wyrasta na postać tragiczną. "Nie ma sensu wiązać mu rąk"

Ryzykowna gra Artety. Niedawny bohater Arsenalu wyrasta na postać tragiczną. "Nie ma sensu wiązać mu rąk"
Lev Radin/Pressfocus
Mikel Arteta w tym sezonie częściej niż w poprzednim podejmuje dziwne decyzje, ale fakt, że jest liderem Premier League, każe patrzeć na niego jak na gościa, który zawsze ma rację. Wybór Davida Rayi kosztem Aarona Ramsdale’a też się obronił. Mecz z Brentford (1:0) pokazał, że ta napięta rywalizacja w bramce na dłuższą metę będzie nie do utrzymania. W interesie wszystkich leży to, by już w styczniu znaleźć odpowiednie rozwiązanie.
Jest w tym sezonie Arsenal drużyną paradoksów. Niby przygaszony w ofensywie, ciągle szukający odpowiedniego rytmu, ale na końcu wyprzedza City i Liverpool, a dzieje się to dzięki golowi Kaia Havertza, z którego drwiono, że być może nie strzeli już nigdy. Mają też “The Gunners” najlepszą obronę w lidze, chociaż to tutaj rozgrywa się opera mydlana z udziałem bramkarzy. Rzadko który trener stwarza tak specyficzną i ryzykowną sytuację, ale trzeba oczywiście wziąć poprawkę, że to jest Arteta i że to on na początku sezonu wypalił, iż w przyszłości chciałby dokonywać zmian między słupkami nawet w trakcie meczu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Między nami mur

Sytuacja Ramsdale’a jest gorsza niż była tydzień temu, bo mecz z Brentford przedstawił go jako kłębek nerwów, bramkarza z galopadą myśli pod kopułą, który gdyby nie interwencje Declana Rice’a i Ołeksandra Zinczenki, byłby teraz fruwającym memem.
Owszem, zachował czyste konto, ale nie dał żadnego argumentu Artecie, a przecież o to apelował Bask, mówiąc o cierpliwości i zrobieniu czegoś extra przez aktualnego bramkarza nr 2. Ramsdale aż 83 dni czekał, żeby ponownie wskoczyć do bramki w meczu Premier League. Widział jaką presję wywierają media, a realizatorzy transmisji nieprzypadkowo rozpoczęli mecz od zbliżeń na dwóch rywalizujących kolegów. Siedzący tego dnia na trybunach David Raya (nie mógł grać, bo jest wypożyczony z Brentfordu) aż cztery razy mignął w oku kamery. W tym czasie jego konkurent walczył z całym światem, bo trybuny w zachodnim Londynie też szybko wzięły go na celownik.
Być może Ramsdale nie dostanie już więcej meczów w tym roku kalendarzowym. Arsenal ma ich jeszcze dziewięć, ale odpadł w Carabao Cup, a w Lidze Mistrzów ostatnio też grywał Raya i nawet zdążył popełnić błąd w meczu z Lens. Listę spotkań ze znakiem zapytania można rozszerzyć do Chelsea, Newcastle i City. Na tym właśnie polega złożoność sytuacji, ponieważ nie jest tak, że Hiszpan nagle wjechał do bramki i zrobił z Ramsdale’a marmoladę. Arsenal ma dziś dwóch świetnych bramkarzy i żadnemu z nich nie jest na rękę to, że dziennikarze co tydzień kopią między nimi dół. Arteta wiedział, że tak będzie, a mimo stawia na swoim, bo to dyktuje mu gigantyczna rywalizacja w Premier League. Skoro konkurencja stawia na bramkarza świetnie grającego nogami, to Arsenal nie może być gorszy. Raya w poprzednim sezonie wykonał 1475 podań, czyli o 521 więcej niż Ramsdale.

Twarda wizja

Anglik w tym momencie wyrasta na postać tragiczną. Niedawno minęło dopiero pół roku odkąd podpisał nową umowę, która była przecież nagrodą za dotychczasową drogę i zapowiedzią jeszcze lepszej. Ramsdale, odkąd przyszedł z Bournemouth, jest czwartym bramkarzem Premier League pod względem czystych kont. W ciągu dwóch lat jego wartość rosła równomiernie z wartością Arsenalu, który z ekipy spoza czołówki nagle stał się pretendentem do tytułu. To ciągle jest młody, 24-letni bramkarz ze świetną trajektorią kariery - tym bardziej źle ogląda się cały ten jazgot wokół niego. Nie pomagają mu też komentarze ojca, który stwierdził, że będzie walczył za niego. Tłumaczenie, iż pisał to na dużym rozluźnieniu, bo akurat wyjechał na wycieczkę golfową z kumplami, sprawy nie poprawia.
Raya stoi dziś ewidentnie na pole position, bo Arsenal już od czterech lat miał go na oku. Hiszpan jest mocno związany z Inakim Caną, obecnie trenerem bramkarzy “The Gunners”, który wcześniej pracował w Brentford. Arteta każdego roku pukał do drzwi i za każdym razem słyszał to samo, więc teraz, gdy w końcu go ma, chce zrobić z niego kluczowy element drużyny po upgradzie. Raya fantastycznie potrafi szukać przewag w środku pola, nie tylko kierując piłkę na boki. Ramsdale kilka razy próbował zagrań mijających linię w meczu z Brentford, ale za każdym razem czuć było w jego ruchach panikę. Nie dziwi to, że końcu machnął ręką i postawił na święty spokój. Pięknie wyglądały obrazki po zwycięstwie, gdy zespół gratulował mu czystego konta. Cały czas słyszy się jak fantastycznym jest człowiekiem i jak bardzo lubią go trybuny, ale na końcu liczy się wizja trenera. Arteta nie wygląda na takiego, który nagle krzyknie: zawracamy.

Szansa z Lens?

Arsenal jest dziś liderem Premier League. Stracił tylko dziesięć goli w 13 meczach. Widać, że hierarchia w bramce już się wykształciła, a biorąc pod uwagę, że Ramsdale ma 24 lata i dużą wartość sprzedażową, nie ma sensu dłużej wiązać mu rąk. Arteta niedawno apelował do niego o cierpliwość, przestrzegając przed pochopnymi decyzjami. Z drugiej strony: im dłużej Ramsdale będzie czekał, tym gorzej dla niego. Wartość transferowa latem też może spaść, bo inaczej patrzy się na gościa przyspawanego od roku do ławki, a inaczej na takiego, który jeszcze całkiem niedawno potrafił wybraniać istotne punkty. W tle też toczy się dyskusja o EURO 2024, gdzie Gareth Southgate już miesiąc temu powiedział: “Gdy przyjdzie wiosna, nie będę miał żadnych gwarancji”.
W tym momencie aż czterech Anglików broni pierwszych drużynach Premier League (Pickford, Pope, Johnstone, Trafford). Piąty Jason Steele wymienia się w Brightonie z Bartem Verbruggenem. Southgate naprawdę ma w kim wybierać, co jeszcze bardziej dołuje mającego tkwiącego w martwym punkcie Ramsdale’a. Pozytywnym sygnałem byłoby to, gdyby w środę Arteta dał mu zagrać z Lens, choćby z tego względu, że mecz rozgrywany jest na Emirates - już bez buczenia jak na Brentford i z ogromnym wsparciem “swoich”, którego Anglik właśnie teraz potrzebuje.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również