Sekta, depresja i dieta owocowa. Jeden z najbardziej niezrozumianych piłkarzy na świecie. Dziwne losy talentu

Sekta, depresja i dieta owocowa. Jeden z najbardziej niezrozumianych piłkarzy na świecie. Dziwne losy talentu
Brais Seara / Shutterstock.com
Bardzo krucha psychika, nieumiejętna obsługa Instagrama i podatność na wpływy otoczenia sprawiły, że Pione Sisto nie gra dziś w Premier League, a "jest" w FC Midtjylland. Co się z nim dzieje?
O takich piłkarzach mówi się: mógł osiągnąć więcej. Bywało, że w Celcie Vigo brylował, osiągając prime w sezonie 2017/18. Dlaczego tylko "jest", a nie gra w FC Midtjylland? To pozostaje tajemnicą, ale pewne poszlaki się łączą.
Dalsza część tekstu pod wideo

Król Vigo

Przenieśmy się pamięcią do sezonu 2017/18. Drugiego, jaki Pione Sisto spędził w Celcie Vigo. Był powiewem świeżości. Może nie zaliczał się do czołówki światowych talentów, ale to nazwisko sporo znaczyło w Europie. Zwłaszcza, że już przed transferem do Hiszpanii obserwowały go dużo silniejsze kluby. W rundzie jesiennej wyrósł na gwiazdę ligi. Ciągle strzelał lub asystował. Holował piłkę, napędzał akcje lewym skrzydłem, dryblował, wyprzedzał rywali. Czasami wciskał guzik z napisem joga bonito i zapominał, że nie gra na podwórku. Chciał za wszelką cenę okiwać zawodnika przed nim. Bawił się.
W liczbie udanych dryblingów (75) zajął piąte miejsce w lidze. Najlepszy moment w karierze Sisto zbiegł się z naszym laniem od Duńczyków (0:4 kadry Adama Nawałki). Na lewym skrzydle uprzykrzał życie Łukaszowi Piszczkowi. To wtedy selekcjoner rywali przyznał, że Polska jest bardzo łatwa do rozczytania, a Nawałka się przeraził i zaczął kombinować. Sisto skończył tamten sezon ligowy z pięcioma golami i dziewięcioma asystami, ale przegapił kluczowy moment na transfer i pójście do lepszego klubu. Przegapił, bo totalnie posypał się psychicznie po mundialu w 2018 roku.

Depresja pomundialowa

Duńczycy odpadli w 1/8 finału po rzutach karnych z Chorwacją. Zawiedli oczekiwania. Zawodnik zaczął publikować nietypowe treści w mediach społecznościowych:
- Pione Sisto. Najbardziej znienawidzona osoba w Danii podczas mistrzostw świata. Jestem bardzo wdzięczny. Nie pomijaj hejterów. Zaufaj mi. Oni są twoimi "najlepszymi przyjaciółmi" - napisał tajemniczo na Instagramie. Nikt nie za bardzo rozumiał o co mu chodzi, więc postanowił rozwinąć myśl:
- Najbardziej znienawidzona osoba lub nie. Ja lub Nicolai Jorgensen. Nicolai Jorgensen lub ja. Wciąż szukasz wrogów. Oni nie istnieją. Przepraszam. Wciąż szukasz hejterów. Oni nie istnieją. Przepraszam. Jesteś tylko ty. TY JESTEŚ swoim największym hejterem i wrogiem. Sam się powstrzymujesz i ograniczasz. Teraz sobie zdałem z tego sprawę. W najwyższym stopniu. To była największa lekcja, jaką wyciągnąłem podczas MŚ. Musiałem zmienić sposób patrzenia na siebie, by nie zniszczyć się psychicznie, fizycznie i emocjonalnie. Musiałem sobie zaufać. Bezwarunkowo. Dlatego jestem dziś tak wdzięczny. Nienawiść do samego siebie jest największym wrogiem. Nienawidzisz siebie. Presji, którą czujesz. TY SAM się pod tym podpisałeś. Wróćmy do kochania siebie. Jesteś wyjątkowy. Przestań się torturować.
Sisto po cichu... krzyczał, obwiniał się. Z jednej strony szukał pomocy, a z drugiej bał się ją otrzymać. Zasugerował wyraźnie, że coś nie gra. Celta nie miała w sezonie 2018/19 z niego pożytku. Grał trzy razy mniej. Klub walczył o utrzymanie, a on wrzucał sobie do głowy, że robi za mało. Stracił miejsce w reprezentacji Danii. W kraju zaczęli się o niego martwić. Celta blokowała wywiady, by media nie dociskały śruby. Trener reprezentacji Age Hareide też się głowił. Zaprosił go na trening reprezentacji w Broendby przed meczami eliminacyjnymi do ME. Sisto odmówił. Powód? Potrzeba odpoczynku. A raczej... wymówka, bo bał się konfrontacji z selekcjonerem i tego, żeby otwarcie o wszystkim opowiadać. Jak to wyjaśnić?
Dwa lata później (w 2020 roku) w wywiadzie dla duńskiego dziennika "Politiken" przyznał, że mundial był koszmarem: - W ogóle nie cieszył mnie mundial. Chciałem tylko wrócić do domu. To nie kłamstwo. To trochę mówi, w jakim byłem wtedy stanie. Nie obchodziło mnie, jak nam idzie. Zostaniemy wyeliminowani? Dla mnie nawet lepiej, nie przeszkadza mi to. Nie podobało mi się kompletnie nic z takiego doświadczenia, które w teorii powinno być czymś wspaniałym.

Wyznanie problemów

- Mam nadzieję, że nie ma nikogo, kto nienawidzi Pione'a, bo to najwspanialszy facet na świecie. Sam nie korzystam z mediów społecznościowych, więc nie wiem, czy coś tam było i dlaczego on mówi coś takiego. Mam nadzieję, że nie czuje się znienawidzony, bo tak nie jest - podkreślał Hareide, gdy piłkarz odmówił przyjazdu w maju 2019 roku.
Przez dwa lata Sisto codziennie toczył walkę, żeby po prostu być szczęśliwym. To jego słowa z jednego z wywiadów. Szukał rozwiązań na własną rękę. Doszło do kuriozalnej sytuacji, gdy przyznał się publicznie, że jadł tylko owoce przez 21 dni. To całkowicie wymknęło się spod kontroli, bo nie dojeżdżał fizycznie. Miał coraz mniej siły, a trenerzy Celty zastanawiali się, co jest grane, że ledwo zipie. Był osłabiony. Zrezygnował z diety owocowej. Później zaczął racjonalniej podchodzić do żywienia. Postawił na dietę roślinną w 80%. Tłumaczył, żeby nie wiązać z tym klubu, bo dieta jest wyłącznie jego sprawą. To on opłaca prywatnego dietetyka i bierze to na klatę.
Nie wstydził się mówić, gdy przetrawił to już w Danii. Udzielał wywiadów. Mógł odetchnąć. Na przykład tak wyznał "Eurosportowi": - Szczerze mówiąc, wtedy nie trzeba było wiele, żeby wpłynąć na mnie opinią z zewnątrz. To było łatwe nawet dla kibica za ekranem, który nie uprawiał sportu, i pisał, co mam zrobić. Wokół mnie było tyle uwagi, że nie mogłem sobie poradzić ze stresem. To mnie złamało, zamiast budować. Nie byłem ze sobą szczery, co do tego, jak bardzo ta presja mnie zżera i jak na to reaguje ciało. Bardzo łatwo się męczyłem. Nie mogłem spać. Zszedłem naprawdę na najgłębsze dno. Stamtąd trzeba było mnie podnieść i aż strach o tym myśleć. Wszystko było puste, wszystko było czarne, ledwie mogłem funkcjonować.

Ucieczka

Pione Sisto czuł się jak w więzieniu podczas pandemii COVID-19. To nie tak, że bał się panicznie zakażenia, co czasami sugerowano. Po prostu zbiegło się to z jego kryzysem. Cały czas ze sobą walczył. Świat stanął w miejscu, futbol też. Pione nie chciał siedzieć w klubowym więzieniu i się zadręczać. Na własną odpowiedzialność uciekł do Danii. Wsiadł w samochód. Miał dosyć męczarni. "Marca" pisała, że autem pokonał ponad trzy tysiące kilometrów. Dopiero, gdy dotarł do celu, to klub poinformował o tym publicznie. Otrzymał karę ponad 60 tysięcy euro.
- Mam nadzieję, że wróci do nas tak szybko, jak to możliwe, żeby cieszyć się piłką nożną. Ma wiele zalet. Naprawdę nie wiem, co się stało. Gdybym wiedział, mógłbym go zganić i pomóc. Nie zna zbyt dobrze języka. Próbujemy mu pomóc - komentował sprawę Iago Aspas, największa gwiazda Celty Vigo.
Wtórował mu Brais Mendez, który mówił z kolei, że Pione ma bardzo dobry kontakt ze wszystkimi w zespole. Trudno w to uwierzyć, bo ten skryty chłopak dzień w dzień zakładał na treningach maskę. Udawał. Zaczęło go bardziej zżerać podczas COVID-19. Wrócił do klubu, by dokończyć ten mocno kopnięty sezon, ale dużo nie pograł. Najczęściej siedział na ławce, tylko raz wyszedł w podstawowym składzie w ostatnim spotkaniu z Espanyolem. Potem odszedł do FC Midtjylland, choć i temu towarzyszyły zgrzyty, gdy romansował też z Kopenhagą.
- To było moje serce. Moje serce nagle wybrało FC Midtjylland. Odkryłem, że zawsze było to moim pragnieniem, ale czasami zostajesz poddany próbie. Czasami o tym zapominałem, a innym razem pamiętałem. Oczywiście musiałem przejść przez wszystko, żeby dowiedzieć się, że zawsze chciałem grać dla FC Midtjylland - mówił znów naprawdę w dziwny sposób w rozmowie z dziennikiem "Tipsbladet".

Tajemnica sekty

Od listopada 2022 roku nie rozegrał ani jednego meczu. Jest o nim głośno z pozapiłkarskich powodów. Okazał się twarzą... sekty - tak ujawnił portugalski dziennik "Visao". Wyszło przypadkiem. Władze portugalskie stwierdziły naruszenie przepisów planowania przestrzennego i budownictwa w związku z nielegalnymi budowami i obozami. Dopiero te grzywny powiązały sektę z Pione Sisto, bo wyszło na jaw, że to on jest właścicielem działki.
To mroczna historia. Sisto sfinansował budowę sekty i odwiedził ją w 2019 roku, dokupił potem jeszcze 4,7 hektara ziemi w portugalskiej Coimbrze. Uległ idei. Osiedliły się tam w 2020 roku 44 osoby. Najświeższe raporty "Visao" mówią, że liczba członków wzrosła niemal do 100. Szefem jest niejaki Martin Junior Kenny, który kilka lat temu przeszedł duchową przemianę i zmienił się w Aguę Akbala Pinheiro. Azyl nazywa się Królestwem Pineal. Pinheiro głosi, że w 2033 roku nastąpi “wielki reset”. Oczywiście tylko jego ludzie przeżyją, dlatego ważne jest pozyskiwanie członków. Nie wierzy w lądowanie na Księżycu, za to wierzy w płaską Ziemię. Opowiadał o tym w telewizji, gdy mieszkał w Wielkiej Brytanii (czyli gdy nazywał się Martin).
Jak niebezpieczne potrafią być takie sekty, pokazuje przykład Jima Jonesa i jego Jonestown w Gujanie. Gdy w latach 70. kongresmen Leo Ryan, za namową wielu członków rodzin, pojechał sprawdzić, co tam się dzieje, to skończyło się tragicznie. Najpierw uległ manipulacji starannie przygotowanej zabawy, żeby za jakiś czas zauważyć, że niektórzy wydają się być zastraszeni, jakby chcieli uciec lub coś wyznać, a nie mogli. Tuż przed odlotem Ryan został zastrzelony, a Jim Jones, w obawie przed władzami USA, zarządził... zbiorowe samobójstwo przez zażycie cyjanku. Nie wszyscy chcieli to zrobić, ale musieli w imię przygotowywanej od jakiegoś czasu idei. Zginęło ponad 900 osób, a zdjęcia z tej masakry są przerażające. Gdy przyleciała pomoc, to zastała leżące trupy. W większości przypadków po przybyciu na miejsce przekazali większość lub całość swojego majątku.
I... tak samo robią członkowie Królestwa Pineal. Gdy chcą odejść, to zostają bez środków do życia, zaczynając od zera. Jak Ana Sofia, wypowiadająca się dla "Zetland". To takie dziennikarstwo na zasadzie subskrypcji z ekskluzywnymi artykułami: - Wszystko kwestionowali. Nie potrafię tego wytłumaczyć słowami, ale sprawiali, że czułaś się, jakbyś była przyczyną wszelkiego zła i nie mogłaś samodzielnie podejmować decyzji ani myśleć.
Twierdzi wprost, że Martin Junior pierze mózgi. Odeszła z sekty w 2021 roku.
Sektę Sisto można ją uznać za dziwaczną, zabawną, niepojętą, freakową lub jak tam chcecie, gdyby nie jeden przerażający fakt... zniknięcie 13-miesięcznego dziecka. Według "Correio da Manha" narodziny chłopca nie zostały zarejestrowane. Był synem przywódcy sekty i (podobno) Polki o imieniu Shakti. Bo oczywiście zasady są takie, że facet może mieć wiele żon. Ciało dziecka skremowano, a prochy trafiły do rzeki. Ślad zaginął. Zajęła się tym nawet prokuratura. Tamtejsze dzieci nie chodzą do szkół, nie są badane. Policja, wydział dochodzeń i kar Coimbry, GNR (narodowa żandarmeria) oraz specjaliści ds. zabezpieczenia społecznego i zdrowia zrobili nalot na farmę i zabrali stamtąd między innymi córkę głównego wodza. To w obawie, że po raz kolejny dojdzie do śmierci przez zaniedbania medyczne. Pinheiro skarżył się na nadużycie władzy.
Nie jest jasne, jak połączyli się ze sobą Kenny/Pinheiro z Pione Sisto, ale poszlaką jest depresja lidera, po której "narodził się na nowo", doznając oświecenia. Może sam to gdzieś znalazł w czeluściach Internetu? Sisto kupił mu grunty i wspierał misję. Być może nawet z czasem olał tę sprawę i się jej nie przyglądał. Tak bronił swojej idei: - Fundacja Pineal to jeden z wielu projektów duchowych, środowiskowych i ekologicznych, której poświęciłem czas i energię. Wspieram ją, ponieważ inspiruje mnie jej filozofia, idee, zasady i styl życia, jaki prowadzą jej członkowie. Myślę, że świat potrzebuje więcej organizacji, które przedkładają przyrodę, środowisko, zdrowie i dobre samopoczucie ponad zysk.

Z Legią nie zagra, a… mógłby

Nie ma nawet co patrzeć, że jest członkiem zespołu Midtjylland. Nie jest też kontuzjowany, by miał spektakularnie wrócić. Dla tej samej redakcji "Zetland" wypowiedział się też anonimowo jeden z kolegów z drużyny, zaznaczając jak bardzo zmieniła się osobowość Sisto: - Kiedyś był naprawdę zabawnym i szczęśliwym facetem, ale gdy wrócił do domu z zagranicy, to stał się energiczny, agresywny i żądny odwetu. Wrócił z nieufnością do wszystkich. Miał brak zaufania do społeczeństwa, kolegów z drużyny i klubu...
Smutne są losy Pione Sisto, który mógł być dziś w zupełnie innym miejscu kariery. Depresja, sekta, niezrozumienie przez świat, udawanie kogoś innego, presja złotego dziecka duńskiego w głowie i przedziwny sposób wypowiadania się o sobie w trzeciej osobie. Ma dopiero 28 lat i trudno przypuszczać, jaki będzie jego los. Co jeszcze wymyśli? W FC Midtjylland zdaje się być skreślony za "całokształt" działalności, choć klub wyciągnął do niego rękę w momencie największego kryzysu. Psychika Sisto jest nieodgadniona.

Przeczytaj również