Sensacja na zapleczu La Liga. Są blisko pierwszego awansu w historii. Kapitanem były gracz Wisły Kraków

W poprzednim sezonie ledwo obronili się przed spadkiem z drugiej ligi hiszpańskiej, a teraz mają spore szanse, by pierwszy raz w historii awansować do elity. Piłkarze CD Mirandes idą jak po swoje, choć według wartości kadry są dopiero… 16. zespołem w stawce Segunda Division.
Miranda de Ebro. Hiszpańskie miasteczko w prowincji Burgos. Żyje tam niecałe 40 tysięcy osób, a zatem nic dziwnego, że frekwencja na meczach lokalnego klubu piłkarskiego raczej nie powala. Gdy w pierwszej kolejce obecnego sezonu na Anduva Municipal Stadium przyjechała Cordoba, z perspektywy trybun rywalizację obejrzało… 3005 kibiców.
Nikt by nie przewidział
Klub, który za dwa lata będzie obchodził stulecie swojego istnienia, jeszcze nigdy nie grał w Primera Division. Ba, już sam awans na zaplecze najwyższej klasy rozgrywkowej, pierwszy raz wywalczony w sezonie 2011/12, wydawał się dużym wyczynem. Przez kolejne lata “Rojillos” walczyli głównie o to, by pozostać na powierzchni La Liga 2. Zazwyczaj kończyli rozgrywki gdzieś w drugiej połowie tabeli, ale musieli też na dwa sezony ewakuować się szczebel niżej. Wyglądało to tak:
- 2012/13 - 15. miejsce w drugiej lidze,
- 2013/14 - 19. miejsce w drugiej lidze,
- 2014/15 - 8. miejsce w drugiej lidze,
- 2015/16 - 15. miejsce w drugiej lidze,
- 2016/17 - 22. miejsce w drugiej lidze,
- 2017/18 - trzecia liga,
- 2018/19 - trzecia liga,
- 2019/20 - 11. miejsce w drugiej lidze,
- 2020/21 - 10. miejsce w drugiej lidze,
- 2021/22 - 14. miejsce w drugiej lidze,
- 2022/23 - 16. miejsce w drugiej lidze,
- 2023/24 - 18. miejsce w drugiej lidze.
Jeden całkiem pozytywny wyskok w sezonie 2014/15, gdy do udziału w barażach o awans zabrakło dwóch punktów, a poza tym raczej walka o przetrwanie, która nasiliła się w ostatnich kilku sezonach. Jeszcze latem 2024 roku nic nie wskazywało więc na to, że Mirandes nagle z pretendenta do degradacji przepoczwarzy się w topowy zespół ligi.
U siebie zyskują
To jednak fakt. Na trzy kolejki przed końcem “Rojillos” zajmują w tabeli trzecie miejsce i są już praktycznie pewni tego, że zagrają przynajmniej w barażach, do których przystąpią ekipy z lokat 3-6. Kto jednak wie, czy odpowiednie punktowanie na finiszu sezonu nie da podopiecznym Alessio Lisciego nawet awansu bezpośredniego. Przewodzące stawce Elche i Levante mają kolejno trzy oraz dwa oczka więcej.
Optymizmem napawa fakt, że to właśnie Mirandes punktuje ostatnio najlepiej. Po kilku trudniejszych tygodniach przyszła seria trzech zwycięstw z rzędu. Gdy niemal wszyscy bezpośredni rywale w walce o awans tracili punkty, “Rojillos” złapali serię. Będą chcieli przedłużyć ją nawet do końca sezonu, choć łatwo nie będzie. Pozostały rozkład jazdy nie wygląda może na najtrudniejszy z możliwych, ale jest wymagający. To dwa wyjazdy i tylko jedno starcie u siebie.
- vs Cordoba (9. miejsce) - wyjazd
- vs Almeria (6.) - dom
- vs Cartagena (22.) - wyjazd
O podziale na spotkania domowe i te do rozegrania w delegacji wspominamy tu nie bez powodu. Mirandes ze swojego niewielkiego stadionu zrobiło bowiem niemal twierdzę. Przegrało tylko raz, odnosząc zwycięstwa w 15 z 20 takich meczów. Nikt w tej lidze nie punktuje lepiej na własnym terenie. Dla odmiany jednak w tabeli wyjazdowej “Rojillos” zajmują dopiero 15. miejsce.
No dobra, ale skąd właściwie tak diametralna przemiana? Jak kandydat do spadku stał się pretendentem do awansu? Trudno doszukać się tu jednej konkretnej przyczyny. Zmiana trenera? No nie. Lisci pracuje drugi sezon z rzędu. Warto docenić klubowych włodarzy, bo wiele razy, nawet gdy zespół był niemal nad przepaścią, wytrzymywali oni ciśnienie i nie szukali nowej miotły. Teraz to procentuje.
Przed sezonem Mirandes nie szastało też kasą na rynku transferowym, bo nie ma tego w zwyczaju. Jeśli wierzyć portalowi Transfermarkt, tylko trzy razy w całej historii “Rojillos” wydali na sprowadzenie nowego piłkarza jakiekolwiek pieniądze. Tak czy siak nie były to natomiast duże kwoty. Najwięcej, 130 tysięcy euro, kosztował w 2020 roku Victor Meseguer, potem sprzedany z nadwyżką - za 1,5 mln euro - do Granady.
Polskie akcenty i multum wypożyczeń
Latem postawiono na transfery bezgotówkowe i przede wszystkim wypożyczenia. Kadra zmieniła się dość wyraźnie. Przyszło kilkunastu nowych piłkarzy, ale było też sporo pożegnań. Co ciekawe, za 450 tysięcy euro do Legii Warszawa odszedł Sergio Barcia. Walizki spakował też inny gracz znany w naszym kraju, Diogo Verdasca, w latach 2021-2023 zawodnik Śląska Wrocław.
Na tym polskie akcenty w Mirandes się natomiast nie kończą, bo ważną postacią nie tylko na boisku, ale też w szatni, jest dziś Tachi. Zawodnik, który rundę wiosenną kampanii 2022/23 spędził w Wiśle Kraków, po rozstaniu z “Białą Gwiazdą” powędrował właśnie na Anduva Municipal Stadium. Grał tam zatem już w poprzednim sezonie, ale to w tym obecnym doczekał się opaski kapitańskiej. Ostatnio występuje już rzadziej, natomiast przez wiele miesięcy był podstawowym ogniwem zespołu, grając zazwyczaj na pozycji środkowego obrońcy, nie zaś jak w Krakowie - w środku pomocy.
Tachi dołożył w tym sezonie swoją cegiełkę do zaskakująco dobrych wyników drużyny, jednak nie jest jej największą gwiazdą. Za takową trzeba uznać drugiego najlepszego strzelca całych rozgrywek, Joaquina Panichelliego. 22-letni napastnik rodem z Argentyny zdobył w bieżącej kampanii Segunda Division już 20 bramek. Należy natomiast wspomnieć, że jest on jedynie wypożyczony z Deportivo Alaves, a chrapkę ma na niego nawet… Chelsea.
To faktycznie w perspektywie kilku miesięcy może być spory problem “Rojillos”, bo wypożyczeni piłkarze stanowią dziś w dużej mierze o sile zespołu. Poza Panichellim to choćby drugi najlepszy strzelec, Urko Izeta, który po 30 czerwca najprawdopodobniej znów będzie piłkarzem Athletiku Bilbao. Wspomniana dwójka zdobyła łącznie 31 z 54 ligowych bramek Mirandes.
Co szokujące, jak zauważył jeden z użytkowników X, Mirandes po tym sezonie może mieć… jednego piłkarza z ważnym kontraktem. 14 graczy z kadry jest bowiem do klubu jedynie wypożyczonych, zaś kilku kolejnym umowa wygasa już 30 czerwca 2025 roku. Wyjątek to Julian Gutierrez z kontraktem do 2026 roku.
Kadra jak u… Górnika Zabrze
“Rojillos” grają zaskakująco udany sezon, choć na papierze faktycznie nie straszą kadrą. Przez portal Transfermarkt jest ona wyceniana na… 14 mln euro. Pod tym względem można ją porównać choćby do Górnika Zabrze. Nawet w skali Segunda Division jest to zresztą kwota z dolnej półki. Dopiero 16. w stawce. Szczebel wyżej, w La Liga, teoretycznie najmniej warta kadra Leganes oszacowana jest na 41 mln euro.
Awans Mirandes do hiszpańskiej elity byłby więc pod wieloma względami po prostu sensacyjny. Dziś nie brzmi to jednak jak science fiction. Jeśli nie uda się wywalczyć bezpośredniej promocji, pozostaną jeszcze baraże.