Sensacja reprezentacji Polski. Tego nikt by nie przewidział. "Był wylew frustracji"

Sensacja reprezentacji Polski. Tego nikt by nie przewidział. "Był wylew frustracji"
PressFocus / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot16 cze 2024 · 05:59
Kilka miesięcy temu nikt nie przewidziałby takiego scenariusza. Ale reprezentacja Polska już sporo ugrała jeszcze przed pierwszym meczem na EURO. To już nie jest niechciany i smutny zespół. Biało-czerwoni znów potrafią sprawić frajdę. Do turnieju podchodzimy z uśmiechem na twarzy.

Przygotuj się na kibicowanie z Pilotem WP! Oglądaj mecz Polska - Holandia TUTAJ na swoich zasadach.

Dalsza część tekstu pod wideo
Byłem na stadionie PGE Narodowym, gdy kadra w listopadzie remisowała z Czechami. Tamto spotkanie doskonale podsumowało katastrofalne eliminacje. Najgorsze od lat, kompromitujące, naznaczone jednym punktem w dwumeczach z Mołdawią i właśnie Czechami. Michał Probierz w krótkim czasie nie dokonał cudów, przejmując zespół po mającym wszystko w nosie Fernando Santosu, który przejdzie do historii jako jeden z najgorszych selekcjonerów. Reprezentacja była nijaka, męcząca. Za Jerzego Brzęczka “niekochana”, a na koniec 2023 r. niechciana, bo sprawiła, że nikt nie miał ochoty jej oglądać. Piłkarsko i pozaboiskowo ta ekipa przestała budzić sympatię. W komentarzu na gorąco Narodowego pisałem:
- Te eliminacje, przerżnięte w katastrofalny sposób, idealnie oddają to, czym dziś jest reprezentacja Polski. To zespół przykry, niepoukładany, słaby. Smutny. Bezjajeczny. Szkoda poszczególnych, świeżych jednostek dopiero wchodzących do tej drużyny, bo one dostają niejako rykoszetem. Są częścią marazmu, biedy i nędzy, wszystkiego, co magicznie owładnęło tę kadrę i od dawna nie chce puścić.
Z perspektywy czasu wygląda to jak wylew frustracji, może bardziej bezsilności. Ale wrzucam ten cytat, by pokazać, gdzie kadra była jeszcze siedem miesięcy temu. I jak to kontrastuje z tym, gdzie jest dziś.

Selekcjoner zaskoczył

Po pierwsze - piłkarsko. Oczywiście, obecny selekcjoner nie jest cudotwórcą, “oryginalny” Pep Guardiola też nie zrobiłby z Polski nie wiadomo jakiego zespołu. Błędy w defensywie nie uciekną w cztery zgrupowania, nie wymienimy stoperów na Van Dijka, Salibę i Hummelsa. Natomiast poprawę widać gołym okiem. Widać jakikolwiek pomysł na grę, realizowany i korygowany w razie konieczności. Probierz wpuścił do szatni i na boisko sporo świeżej krwi, “odkrył” dla kadry paru piłkarzy, następnych kilku zbudował lub odbudował. Nie ma zamkniętej głowy - rzutem na taśmę odważnie wkomponował Kacpra Urbańskiego. Potrafi uczyć się na błędach, doraźnie reaguje, gdy trzeba. Zdjął z biało-czerwonych blokadę, a wielu zawodników wreszcie wygląda adekwatnie do własnych umiejętności. Ta reprezentacja wreszcie jest “jakaś”. Tylko tyle i aż tyle.
Zobaczcie przy tym, jak rzeczywistość rozminęła się z narracją obecną przy zatrudnieniu doświadczonego trenera. Wtedy latały docinki o “Dośrodkovii”, brzydkim stylu gry, oblężonej twierdzy, niechęci do zmian. Sam byłem mocno sceptyczny, wątpiłem, że ten pomysł Cezarego Kuleszy się obroni. Tymczasem Michał Probierz pokazał zupełnie inną twarz. Stworzył zespół, a przy okazji diametralnie odmienił własny wizerunek i postrzeganie w oczach opinii publicznej. Świetnie to ujął mój redakcyjny kolega Dawid Dobrasz, który TUTAJ pisał:
- Zaczynał ostro krytykowany, a dzisiaj jest twarzą PZPN i... jest to dobry ruch, który wszystkim pasuje. Z golfa zbudował swój znak rozpoznawczy. Pokazuje mocny charakter oraz plan na reprezentację, co widać na vlogach Łączy Nas Piłka, czym kupił sobie takich zwykłych kibiców. (...) W piłce jest dość niski próg odzyskania zaufania, bo wystarczy wygrywać. Choć to oczywiście nie takie proste, a nawet jak nie ma zwycięstw - czyli na samym początku pracy Probierza - trzeba sprawić wrażenie celu i pojęcia wykonywanej pracy. Probierz to zrobił i teraz nadszedł czas, aby jego wybrańcy mu to oddali.

Włącz piłkarskie emocje z Pilotem WP i oglądaj TUTAJ mecze Polski na EURO 2024!

A jednak da się lubić

Wizerunek selekcjonera to jedno, a całej reprezentacji to drugie. Pierwsze jest zresztą składową drugiego. Znów można się poczuć trochę jak w 2016 r., gdy kadra Adama Nawałki rozkochała w sobie kibiców. Oczywiście, sportowo te mistrzostwa są na zupełnie innym poziomie, tutaj awans z grupy byłby sensacją, ale drużyna wysyła też jasny sygnał, że nie przyjechała do Niemiec zebrać oklep. Piłkarski balonik nie został przesadnie napompowany. Zupełnie słusznie. Atmosferę wielkiego turnieju czuć jednak bez dwóch zdań. Trochę w ostatniej chwili. Pewnie na bazie zwycięstw w sparingach na Narodowym i dzięki doskonałym vlogom Łączy Nas Piłka. Ale jest. Reprezentacja Polski da się lubić.
Piłkarze otworzyli się na świat zewnętrzny. Na media, na kibiców, na otoczenie. Było to cholernie potrzebne po duszącej aferze premiowej i tym, co działo się po mundialu w Katarze. Nawet po kapitanie widać, że wyluzował. Dzieciaki mają kolejnych idoli - furorę robi Nicola Zalewski, aktywny na boisku i poza nim. Świetne wrażenie sprawia Tymoteusz Puchacz, wcześniej mocno krytykowany - często na wyrost, bo tatuaże, luz i polski rap - obecnie bardziej ceniony za doskonałą robotę w szatni. Wrócił Jakub Moder, jest pozytywnie “głośny” Marcin Bułka, ważną rolę w zespole odgrywa weteran, Kamil Grosicki.
Kadra przeszła lifting na wielu płaszczyznach. Na nowo zyskała sympatię i zaufanie narodu. Widać, że rośnie z każdym meczem, z każdym tygodniem, z każdym miesiącem. To mocny kapitał na przyszłość. Dobrze byłoby tego nie zaprzepaścić, niezależnie od rozstrzygnięć na EURO. Selekcjoner i jego ekipa zapracowali na to, by dalej iść w tym kierunku. Nawet jeśli 26 czerwca wrócą do domu.
Tymczasem na razie mogą czerpać pełnymi garściami z tego, że w bólach, ale awansowali na mistrzostwa. Są tam, zaraz dostaną naprzeciwko siebie Depaya, Van Dijka i Mbappe. Wszystko zależy od nich. Frazes: “nic nie muszą, tylko mogą” może jest przesadzony, bo mamy prawo wymagać, by drużyna szła za słowami trenera, który mówi wprost, że bez gry piłką nie ma w tej grupie czego szukać. Ale u progu meczu otwarcia nic nie wskazuje na to, by było inaczej.
Mimo że dopiero wyjdą na boisko, to biało-czerwoni już sporo ugrali. Znów potrafią sprawić frajdę. Choć wydawało się to nieprawdopodobne, do turnieju my, kibice, Polacy, podchodzimy z uśmiechem na twarzy. Pozostaje iść za ciosem. Jesteśmy z Wami.

Przeczytaj również