Serce rośnie, kiedy patrzę na tego nastolatka. Czas powołać go do reprezentacji
O wielkim potencjale Oskara Pietuszewskiego, szalejącym - niekoniecznie w pozytywnym sensie - właścicielu Pogoni Szczecin, a także polowaniu na Dariusza Mioduskiego - pisze Janusz Basałaj w kolejnym odcinku swojego cyklu na Meczyki.pl.
Kroniki Piłkarskie Janusza Basałaja to zbiór felietonów, w których doświadczony dziennikarz Meczyki.pl komentuje bieżące wydarzenia ze świata futbolu.
Junior rusza w dorosły świat
Nazywa się Pietuszewski… Oskar Pietuszewski. Może jestem za stary, by ekscytować się kolejnym wielkim talentem, jaki biega po polskich boiskach, ale serce rośnie, kiedy widzisz nastolatka tak odważnie poczynającego sobie w Ekstraklasie. Szybki, zadziorny, potrafiący dryblować, z wielką łatwością i odwagą strzelający zza pola karnego. Bryluje w Jagiellonii, błyszczy w reprezentacji młodzieżowej. Jeśli Jan Urban ma być selekcjonerem w hiszpańskim stylu (na to liczy piłkarski naród…), wkrótce zaprosi go do reprezentacji narodowej. Bo tacy młodzi ludzie z takim potencjałem i dobrze rozumianą boiskową bezczelnością nie mogą czekać latami na debiut w ekipie biało-czerwonych. 20 maja skończył 17 lat… W jego wieku Kacper Kozłowski był już uczestnikiem finałów mistrzostw Europy w 2020 roku. Nie ciągnąłbym na siłę porównań z byłą nadzieją Pogoni Szczecin, bo Oskar powinien napisać tak jak Kozłowski książkę, a na zgrupowanie drużyny U-21 dolecieć helikopterem…
"Taki mamy świat, takich mamy młodych piłkarzy" – ktoś może westchnąć, ale dziś Kozłowski grający całkiem regularnie i przyzwoicie, w tureckim klubie Gaziantep FK może rodzić poczucie pewnego niedosytu. Wszak z Pogoni trafił na Wyspy do Brighton. Jaka była nadzieja, że Kacper podbije Anglię! Nie podbił, bo później był raczej mały zjazd wielkiego talentu. Belgijski Royale Union, Vitesse i od roku Turcja. Może komuś marzyła się Barcelona? Może Inter? A trzeba zasuwać w Turcji. Nie czepiam się bo nie można już postawić krzyżyka na wychowanku Pogoni. Ma tylko (i aż) 22 lata. Może przez następne 10 lat rządzić nawet w pierwszej reprezentacji. Jednak owe rządy, jak się wydaje, mogły już trwać od kilku ładnych lat. Tym bardziej, że portal Football Talent Scout umieścił "Kozła" na liście 50 największych talentów światowej piłki urodzonych po 2001 roku! Może głowa zaboleć od takiego startu w zawodowej piłce! Nie miał szesnastu lat, kiedy zadebiutował w rozgrywkach ekstraklasy.
Sam Kacper, którego dobre samopoczucie raczej nie opuszcza, na pewno jest zadowolony z siebie i kariery, a nam pozostanie czekać, by został wreszcie liderem reprezentacji A. Jaką drogą pójdzie więc Pietuszewski? Jego menedżer Mariusz Piekarski (30 lat temu był wielką nadzieją polskiego futbolu) tonuje nastroje i sceptycznie podchodzi do pierwszych wieści, kto i ile może zapłacić za nastolatka z Białegostoku. Trener Jagi Adrian Siemienic prowadzi go tak jak trzeba, to znaczy… inaczej. Nie marudzi, nie asekuruje się powtarzając dziennikarzom, że "Oskar ma czas, że trzeba go oszczędzać, bo młody. Bo talent". Otóż nie. U Siemieńca zasuwa całe mecze dobrze rozumiejąc pomysł na futbol swojego trenera.
Scena po meczu Wisła Płock - Jagiellonia, kiedy mającego łzy w oczach Oskara pocieszają starsi koledzy z Jagi jest znamienna. W Białymstoku lubią tego dzieciaka i szanują jego talent. A dlaczego Pietuszewski się rozmazał po meczu? Bo nie wykorzystał znakomitej sytuacji na 2:0. Trudno w to uwierzyć, ale jest coś w tym pocieszającego. Chce chyba coś więcej Oskar niż rychłego transferu do zachodniego klubu, chce grać coraz lepiej i zwyciężać. Apetyt na wielką piłkę ma wielki. I tak tylko grać, trenować i słuchać mądrych ludzi. Nawet w wieku 17 lat trzeba zachować spokój oldboja.
Przygody sir Alexa
Alex Haditaghi - właściciel Pogoni Szczecin zwolnił trenera Roberta Kolendowicza. Zdarza się. Żal trenera Roberta. Szkoleniowca z otwartą głową i pomysłem na nowoczesny futbol.
Alex Haditaghi sprowadził do Szczecina Benjamina Mendy’ego, Francuza i mistrza świata z 2018 roku. Człowieka po przejściach i z piękna kartą zawodniczą.
Alex Haditaghi brylujący w mediach społecznościowych ostatnio obraził najstarszy (a może tylko kibiców) polski klub Cracovię. "Cuchniecie brudem i hańbą" – takie słowa mógłby sobie darować. Co chciał przez to uzyskać? Poklask u swoich hoolsów? Zapunktować w sieci? Nuworysz na salonach i stadionach ekstraklasy, to nic nie napisać. Niech dalej zarządza klubem wpisami w internecie. Dawno nie mieliśmy w Ekstraklasie takiego kibola-właściciela.
Podziwiać? Nie. Siąść i płakać. Komu sprzedaliście tę Pogoń?
Polowanie na właściciela
Przegrani w ostatnich wyborach do władz PZPN podnoszą głowę i nie dają się. Polują na głowę Dariusza Mioduskiego, właściciela Legii. Według nich Mioduski jako właściciel klubu nie może zasiadać we władzach PZPN. Dyskutują prawnicy, zarząd federacji jeszcze nie ,,klepnięty” przez odpowiednie organy państwowe, a dyskusja trwa i to taka jak powiedział kiedyś Churchill: "Trwa walka buldogów pod dywanem". Przy okazji nie brakuje oskarżeń i insynuacji w formie anonimów. Takie klasyczne polskie, piłkarskie piekiełko.
Przemeblowanie i przewietrzenie władz PZPN, jakie odbyło się w czerwcu tego roku, idzie ponoć na konto prezesa Mioduskiego, który szeroką ławą wprowadził przedstawicieli klubów do zarządu. W tej sytuacji baronowie nie darują takiej zniewagi, że kilku z nich wycięto w tamtych wyborach. Prezes federacji jak zwykle nie zabiera głosu, tylko uważnie patrzy, kto wychodzi w tym konflikcie na prostą.
I nie pytajcie Henryka Kuli, Mieczysława Golby, czy to ich sprawka. Bo powiedzą, że nie…