Sezon do zapomnienia. Gwiazda Realu Madryt nie może wyjść z tunelu
Czwarty sezon w Realu Madryt miał być tym, w którym Eduardo Camavinga stanie się bezdyskusyjnym filarem drużyny. Francuz przeżywa jednak najgorszy okres od momentu transferu.
- Camavinga i Alaba mają kontuzje mięśniowe. Poczekamy na badania, ale trudno im będzie wystąpić w finale Pucharu Króla z Barceloną - powiedział Carlo Ancelotti na gorąco po środowym meczu z Getafe.
Czwartkowe badania wykazały u Eduardo Camavingi zerwanie ścięgna mięśnia przywodziciela w lewej nodze. Hiszpańskie media błyskawicznie podały, że sezon dla Francuza dobiegł końca. Ma on pauzować przez dwa-trzy miesiące i celować w powrót przed startem kolejnych rozgrywek. Z jego perspektywy w smutny sposób kończy się kampania, w której próżno szukać większych pozytywów. Czwarty rok na Santiago Bernabeu zdecydowanie może nazwać tym najmniej udanym. A wydawało się, że to właśnie teraz zdoła na dobre zakotwiczyć w pierwszym składzie.
Fenomenalny na każdej pozycji
Początki Camavingi w Realu były wręcz bajkowe. Błyskawicznie okazało się, że kwota 31 mln euro zainwestowana w wychowanka Rennes to inwestycja z gatunku tych szczególnie udanych. W debiucie strzelił ładnego gola, w kolejnych miesiącach notował jeden udany występ za drugim. Obecność Casemiro, Toniego Kroosa i Luki Modricia utrudniała oczywiście regularną grę w pierwszym składzie. Francuz rewelacyjnie spisywał się jednak jako as z ławki. Swoimi wejściami potrafił odmieniać losy spotkań i to nawet tych najbardziej prestiżowych. Wystarczy przypomnieć półfinał Ligi Mistrzów z 2022 roku, kiedy rozegrał, jak to mówią Hiszpanie, partidazo na tle Manchesteru City. W walny sposób przyczynił się do historycznej remontady, która później zaowocowała 14. Pucharem Europy dla “Los Blancos”.
W dwóch kolejnych latach Camavinga utrzymywał stały i przede wszystkim wysoki poziom. W sezonie 2022/23 wygrywał średnio prawie dziesięć pojedynków na 90 rozegranych minut, co stanowiło najlepszy wynik w lidze hiszpańskiej. Był maszyną do odbierania piłek i przerywania ataków. Jego znakiem firmowym stały się skuteczne wślizgi na jednym kolanie, które umożliwiały przechwyt i natychmiastowe ruszenie z kontrą. W poprzednich rozgrywkach portal Whoscored wyliczył zresztą, że “Cama” ma najwyższy wskaźnik udanych wślizgów (85%) w całej Europie.
- Eduardo jest nietykalny, podobnie jak Kroos i Modrić. Nie pozwolimy Camavindze odejść - podkreślił Ancelotti w styczniu 2023 roku.
Słowa te stanowiły potwierdzenie tego, jak ważny stał się Francuz w klubowej hierarchii. Może nie zawsze grał w pierwszym składzie, ale jego wkład w kolejne sukcesy był niepodważalny. Nie przez przypadek w wieku 20 lat praktycznie skompletował futbol, zdobywając z “Los Blancos” wszystkie możliwe trofea. Dokładanie kolejnych medali nie miało naturalnie wpłynąć na zmniejszenie poziomu głodu i ambicji. Wręcz przeciwnie, oczekiwano, że z biegiem czasu będzie odgrywał w Madrycie jeszcze większą rolę. W poprzednich latach dał się poznać jako niezwykle wszechstronny zawodnik, który w razie potrzeby załata każdą lukę. Sam zainteresowany podkreślał jednak, że jego cel to regularna gra w środku pola. Odejście Toniego Kroosa i brak transferu pomocnika doprowadziły do wakatu na “szóstce”. “Cama” miał chwycić za ster i przejąć dowodzenie.
- To nie jest żadna tajemnica, że nie lubię grać na pozycji lewego obrońcy. Ale będę tam występował, ponieważ najważniejsza jest drużyna. Jestem graczem zespołowym, jeśli trener mnie o coś prosi, to wykonuję jego polecenia. Widzę, że w drużynie są inni podstawowi pomocnicy, ale chcę pokazać, że zasługuję na to, aby grać tam trochę więcej. Na koniec to trener podejmuje decyzje i ja je szanuję - zaznaczał, cytowany przez RMC Sport.
Jak pech, to pech
Camavinga rozpoczął sezon w najgorszy możliwy sposób. Tuż przed pierwszym meczem Realu doznał kontuzji kolana, która wyeliminowała go z gry na dwa miesiące. Całe zajście miało miejsce w Warszawie przy okazji Superpucharu Europy. Podczas przygotowań do starcia z Atalantą Aurelien Tchouameni pechowo sfaulował rodaka.
22-latek wrócił na murawę w przegranym 0:1 starciu z Lille w Lidze Mistrzów. Maczał wówczas palce przy decydującej bramce, prokurując rzut karny, który zakończył się golem. I niestety, ale nie była to jedyna taka sytuacja w ostatnich miesiącach. Już w tym roku faule Francuza doprowadziły do jedenastek przeciwko Barcelonie oraz Osasunie. Szczególnie niepotrzebne, żeby nie powiedzieć bezmyślne, było zachowanie w finale Superpucharu Hiszpanii. Camavinga w pozornie niegroźnej sytuacji po prostu kopnął Gaviego, jakby zapominając, że znajduje się na murawie, a nie w oktagonie. Co ważne, zrobił to przy remisie 1:1, kiedy wcale nie było takie jasne, że “Blaugrana” zdemoluje rywala, wygrywając 5:2.
- Dziecinny i niepotrzebny rzut karny. To była katastrofa. Jego nieuwaga okazała się bardzo kosztowna dla zespołu, gol Barcelony na 2:1 okazał się punktem zwrotnym całego meczu. Mógł zostać wyrzucony z boiska za faul na Yamalu. Zmieniony w przerwie - opisała wtedy Marca, wystawiając “czwórkę” w 10-stopniowej skali.
Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę przy tamtym El Clasico. Takie mecze zawsze służą jako papierek lakmusowy do oceny piłkarza w danym okresie. Zawodnik, który potencjalnie miał próbować wypełnić lukę po legendarnym Kroosie, po prostu nie może schodzić poniżej pewnego poziomu. A Camavinga zagrał wówczas poniżej krytyki. Poza spowodowaniem karnego wygrał tylko trzy pojedynki z 12, pięć razy dał się przedryblować, popełnił cztery faule, które całościowo mogły skończyć się czerwoną kartką. Nie wyszedł na drugą połowę, ponieważ dalsze trzymanie go na boisku byłoby zbyt dużym ryzykiem.
W tunelu
Trzeba podkreślić, że wpływ na formę 22-latka muszą mieć ciągłe problemy ze zdrowiem. Poza kontuzją kolana z początku sezonu doznał jeszcze trzech urazów mięśniowych. W tym sezonie rozegrał 34 mecze, z czego zaledwie dziewięć od pierwszej do ostatniej minuty. Przegapił 23 spotkania i liczba ta wzrośnie do ponad 30 z powodu dolegliwości po ostatnim starciu z Getafe. Pod względem liczby minut w bieżących rozgrywkach zajmuje dopiero 15. miejsce wśród graczy Realu. Wyprzedza go nawet Luka Modrić, któremu zaraz stuknie 40-tka. To wszystko nie wygląda tak, jak powinno.
Największy problem Camavingi polega na tym, że kiedy już był do dyspozycji Ancelottiego, to mecze dobre przeplatał mizernymi. Niedawno potrafił strzelić pięknego gola z dystansu przeciwko Alaves, ale cztery dni wcześniej wyleciał z boiska z Arsenalem. Na Emirates od pierwszego gwizdka grał na granicy przepisów. Nie ustawiał się najlepiej, więc w większości akcji musiał ryzykować, co finalnie zakończyło się dwoma faulami na kartkę. W poprzedniej fazie Ligi Mistrzów też nie było najlepiej. W pierwszych derbach z Atletico jako pierwszy został zdjęty z boiska. Rewanż na Metropolitano rozpoczął w gronie rezerwowych. Były znaki i więcej niż pogłoski, że “szóstka” Realu nie gra na “szóstkę”. Chyba, że w skali kickera.
- Camavinga nie może wyjść z tunelu. Francuz chciał ugruntować swoją pozycję w drużynie przy odejściu Kroosa i zbliżającym się końcu kariery Modricia, ale w ostatnich miesiącach zrobił kilka kroków wstecz. Czerwona kartka z Arsenalem była potwierdzeniem tendencji spadkowej, którą obserwujemy przez większość sezonu - opisał Pablo Polo z dziennika Marca. - Camavinga ma kredyt zaufania, jednak ryzykuje jego utratą. Sytuacja Francuza niepokoi Real. Czwarty sezon w Madrycie miał być dla niego czasem konsolidacji, a jest okresem naznaczonym sportowym regresem. Postawa Tchouameniego otworzyła rodakowi drogę do pierwszego składu na pozycji numer 6, ale Eduardo sam ją sobie zamyka - wtórował madrycki AS.
- Camavinga już wcześniej był ważnym elementem Realu, ale nigdy nie wykonał decydującego kroku w kierunku regularnej gry w wyjściowej XI. Nikt w klubie nie kwestionuje jego poziomu czy przygotowania fizycznego. Pojawiają się znaki zapytania dotyczące decyzyjności, koncentracji i momentów roztargnienia. Nie poprawił tego przez wszystkie sezony spędzone na Bernabeu. Pojawiają się głosy, że trener nie pomógł mu się rozwinąć, chociaż inni twierdzą, że wina leży po stronie zawodnika - dodało Relevo.
W poszukiwaniu straconej pozycji
Podsumowując sezon, dokonania Camavingi nie prezentują się okazale. Z Arsenalem dostał czerwoną kartkę, sprokurował karne z Lille, Barceloną i Osasuną. Przeciwko “Kanonierom”, Manchesterowi City oraz Realowi Sociedad jego faule doprowadziły do rzutów wolnych zamienionych na gole. Idąc dalej, można między bajki włożyć założenia, że w jakimkolwiek stopniu zdoła on przejąć część obowiązków Kroosa. Jeśli “Los Blancos” chcą znów mieć nominalnego rozgrywającego w środku pola, będą musieli poszukać innej kandydatury.
Liczby potwierdzają, że Francuz po prostu znajduje się w gorszym momencie kariery. Względem poprzedniego sezonu notuje w przeliczeniu na 90 minut mniej podań (55 w obecnym do 58 w poprzednim), wykreowanych okazji (0,86 do 1,01), progresywnych podań (4,94 do 5,16), wygranych pojedynków (5,7 do 6,4). Jego skuteczność zagrań zjechała z 91% do 89%. Wszystkie te spadki pozornie są niewielkie. Trend należy jednak uznać za niepokojący, ponieważ rok temu można było się spodziewać, że wszystkie liczby pójdą w górę.
- Występ Camavingi to katastrofa. On nie umie grać jako środkowy pomocnik - grzmiał Raul Varela, dziennikarz Radio Marca, w trakcie ostatniego meczu z Getafe.
Hiszpańskie media mają tendencję do przesady, więc sami stronilibymy od tak mocnych stwierdzeń. Warto jednak zastanowić się nad tym, czy faktycznie Camavinga w perspektywie długoterminowej powinien być podstawowym pomocnikiem Realu. I nie chodzi tu o snucie planów na temat całkowitego odsunięcia od gry. Całościowo mówimy o zbyt jakościowym graczu, aby trzymać go na ławce, czy tym bardziej myśleć o jakiejkolwiek sprzedaży.
Należy jedynie określić, gdzie Francuz dotychczas prezentował się najlepiej na Bernabeu. I była to pozycja lewego obrońcy. Choćby gdy w sezonie 2022/23 potrafił całkowicie wyłączyć Raphinhę w Klasyku rozgrywanym na Camp Nou. Zaliczył wówczas 19 skutecznych interwencji w defensywie, a Real gładko wygrał 4:0. Rok później nominalny pomocnik schował do kieszeni Bernardo Silvę. W prestiżowym meczu z Manchesterem City miał najwięcej kontaktów z piłką (75), wygranych pojedynków (9), wejść w ofensywną tercję (11), wykreowanych szans (3) i udanych wślizgów (5). To były występy kompletne, ocierające się o perfekcję. Ile razy zagrał tak samo dobrze w środku pola? Być może wcale.
W paru wywiadach Francuz zaznaczał, że jego celem pozostaje bycie klasowym pomocnikiem. Chciałby pójść w ślady swojego wielkiego idola, czyli Claude’a Makelele. Ostatnie lata mogą jednak sugerować, że przeznaczona jest mu inna funkcja. Real cierpi bowiem na brak topowego lewego obrońcy. Ferland Mendy nie potrafi grać w ataku. Fran Garcia ma zbyt nisko zawieszony sufit, aby stać się titularem w ekipie mistrzów Hiszpanii. Z kolei długo monitorowany Alphonso Davies przedłużył kontrakt z Bayernem. To wychowanek Rennes może stać się odpowiedzią na potrzeby “Królewskich”.
Kontuzje, błędy, słabe występy, kolejne problemy zdrowotne. Ostatnie miesiące są dla Camavingi prawdziwą drogą przez ciernie. Nie ulega jednak wątpliwości, że mówimy o zawodniku, który dysponuje zbyt wielkim talentem, aby popaść w przeciętność. Kiedy upora się z urazami, powinien być prawdziwym wzmocnieniem Realu przed startem następnego sezonu. Ale niekoniecznie w linii pomocy może najbardziej pomóc drużynie.