Słynny trener znów szaleje. Nowa misja: odmienienie wyblakłej reprezentacji. Urugwaj chce się odrodzić

Słynny trener znów szaleje. Nowa misja: odmienienie wyblakłej reprezentacji. Urugwaj chce się odrodzić
Pool Pelaez Burga/SPP/SIPA USA/PressFocus !
Ma swoich wyznawców, do których należy choćby sam Pep Guardiola. Marcelo Bielsa w ostatnich latach przywrócił piłkarskie szaleństwo do Leeds, a teraz od kilku miesięcy jako selekcjoner reprezentacji Urugwaju uzdrawia tamtejszy futbol. I jak na razie wygląda to wszystko bardzo obiecująco.
Może w CV nie ma zbyt wielu trofeów, a te, po które sięgnął, nie są tymi najcenniejszymi w futbolu. Nie ma chyba jednak drugiego takiego trenera, który zbudowałby wokół siebie własny “kościół” mimo braku tych sukcesów. Inni szkoleniowcy cenią go bowiem za podejście do zawodu, styl prezentowany przez jego drużyny oraz pasję, którą wkłada do swojej pracy. Marcelo Bielsa przez niektórych może być uznawany za kosmitę, ale w trenerskim świecie jest bez wątpienia wyjątkowo cenioną postacią. Swój pomnik wybudował już w Bilbao czy Leeds. Teraz zaczyna kłaść pierwsze fundamenty w Urugwaju.
Dalsza część tekstu pod wideo

Misja śladem legendy

Kiedy w maju tego roku na profilu urugwajskiej federacji pojawiła się grafika przedstawiająca lodówkę stosowaną przez fizjoterapeutów, fani Bielsy się ożywili. 68-latek jest bowiem doskonale znany z siedzenia na niej w czasie spotkań, co zresztą kiedyś w czasie jego pracy w Marsylii mogło się dla niego fatalnie skończyć, kiedy to usiadł na… kubku kawy stojącym na takiej lodówce. W momencie opublikowania wspomnianego tweeta stało się jednak jasne, że doniesienia od dłuższego czasu krążące w urugwajskim środowisku okażą się prawdziwe. Oto bowiem Marcelo Bielsa wraca na ławkę trenerską i to jako selekcjoner “Celestes”.
Dla doświadczonego Argentyńczyka objęcie schedy po Diego Alonso oznaczało trzecią misję selekcjonera w karierze. Wcześniej pracował w takiej roli w ojczyźnie oraz w Chile. Przez ponad dekadę pozostawał jednak poza futbolem reprezentacyjnym. W tym czasie doprowadził Athletic Bilbao do finału Ligi Europy, a z Leeds powrócił do Premier League. Praca w Anglii pozwoliła mu przypomnieć o sobie światu i pokazała, że Bielsę wciąż jest stać na pracę na najwyższym poziomie. Na ten ma się zresztą wznieść teraz właśnie z Urugwajem, dla którego ostatnie lata nie były zbyt udane.
- Bielsa trafił do Urugwaju, by kontynuować pracę Oscara Tabareza z lat 2006-2021. Ma nadać drużynie swój własny styl i rozwinąć młodych oraz obiecujących zawodników. Przed pierwszym zgrupowaniem podjął wiele ciężkich decyzji. Nie powołał wtedy przede wszystkim Luisa Suareza i Edinsona Cavaniego. Teraz obaj weterani wrócili jednak do kadry (choć Cavani ostatecznie wypadł ze względu na kontuzję - przyp. red.). Do tego wszystkiego zaufał skrzydłowemu, który nigdy wcześniej nie był powołany - mowa to u Maximiliano Araujo (Toluca). Z kolei w środku defensywy, wobec absencji Jose Marii Gimeneza i Ronalda Araujo, gra inny gracz z ligi meksykańskiej, Sebastian Caceres (America) - mówi nam dziennikarz Pablo Benitez, wicenaczelny urugwajskiego “Referi”.

Nowy generał

Brak powołań dla Suareza i Cavaniego to nie jedyna kontrowersyjna decyzja podjęta przez Bielsę już na początku kadencji. Argentyńczyk z miejsca zabrał się za porządkowanie zespołu i zmiany nie ominęły również innego weterana. W bramce Fernando Muslerę zastąpił bowiem Sergio Rochet z Internacionalu. Choć pod względem czysto piłkarskim to bramkarz Galatasaray wciąż prezentuje wyższą klasę od młodszego kolegi, w kuluarach mówi się, że miał on negatywny wpływ na resztę zespołu. Bielsa na przestrzeni całej kariery potrafił jednak mocno zaskakiwać decyzjami personalnymi. Nie inaczej jest teraz.
- W pierwszej chwili takim zaskoczeniem mógł też być Sebastian Caceres z America Mexico. Bielsa postawił na niego trochę z konieczności, ale choć 24-latek nie jest może wysoki, to za to twardy jak skała, wybiegany i agresywny w odbiorze, a ostatnio znów potwierdził gotowość do wyjazdu do Europy, w której chętnych do angażu jego osoby nie brakuje. To nie był oczywisty wybór, ale Bielsa widzi w nim dużą przyszłość - wymienia Michał Borowy, entuzjasta południowoamerykańskiego futbolu.
- Selekcjonerowi udał się też trochę nieoczywisty eksperyment z Nahitanem Nandezem na prawej obronie, nominalnie typowym prawym lub środkowym pomocnikiem. Tutaj wybrał mu rolę piłkarza grającego mocno defensywnie, chcąc wykorzystać bardziej jego cechy motoryczne, wydolnościowe i grę w destrukcji. Zyskuje też młody Facundo Pellistri, któremu jako skrzydłowemu głośno wypomina się brak bramek, ale trener ceni jego błyskotliwość na tej pozycji - dodaje Borowy.
Bielsa eksperymentuje, ale nie ukrywa, że personalia nie są dla niego aż tak ważne. Kluczowa jest jakość, którą drużyna prezentuje na boisku. Piłka ma chodzić, a Urugwaj chce zapraszać swoich przeciwników na własną połowę, by wykorzystać odpowiedni moment na przetransportowanie futbolówki pod ich bramkę. Do tego wszystkiego szalenie istotny jest pressing - możliwie jak najwyższy, by skutecznie odcinać rywalom opcje do gry. Przy takich założeniach bez wątpienia istotną rolę pełnić musi środek pola, który w przypadku “Celestes” wygląda co najmniej przyzwoicie.
- U Bielsy w pierwszej kolejności najbardziej powinien zyskać duet Federico Valverde i Manuel Ugarte. Ten pierwszy jako metronom całej gry, a Ugarte jako załącznik destrukcyjny. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze Nicolas de la Cruz z River Plate, który w zależności od systemu 1-4-3-3 lub 1-4-2-3-1 pełni rolę tego najbardziej ofensywnego w tej trójce. To właśnie na środek pola spada największy ciężar gry “Celestes”, nieco odsuwając się od czasów, gdy w pewnym momencie niemal wszystko spoczywało na barkach dwóch strzelb - Suareza i Cavaniego. W tym systemie najważniejszy będzie jednak Valverde. Pomocnik Realu Madryt to nowy kapitan, któremu Bielsa wrzuca na plecy wrzuca cały bagaż odpowiedzialności - podkreśla nasz rozmówca.

“Garra charrua”

Bielsa na razie miesza wspomnianymi wyżej dwoma systemami, ale w tym szaleństwie jest metoda. Urugwaj rozegrał pod jego wodzą dotąd sześć spotkań. W czerwcu w dwóch meczach towarzyskich “Celestes” pokonali 4:1 Nikaraguę i 2:0 Kubę. To był jednak tylko test przed pojedynkami w ramach eliminacji do mundialu 2026, które rozpoczęły się jesienią. Reprezentacja Urugwaju na inaugurację pokonała 3:1 Chile, które Bielsa prowadził w latach 2007-2011. Później przyszła dość zaskakująca porażka 1:2 z Ekwadorem i remis 2:2 z Kolumbią. Aż wreszcie 18 października na Estadio Centenario ekipa argentyńskiego selekcjonera pokonała w kontynentalnym klasyku 2:0 Brazylię.
- Na jednej z konferencji prasowych Bielsa powiedział, że podoba mu się styl urugwajskich zawodników, ale model gry całego zespołu jest narzucany właśnie przez piłkarzy, nie trenera. Oczywiście styl Bielsy ma się nijak do stylu Tabareza. Oglądamy Urugwaj, który gra dużo bardziej agresywnie w pressingu, chce czerpać z meczów więcej radości i pragnie samemu coś zaproponować. Drużyna okazuje dużo więcej szacunku dla posiadania piłki, ale zarazem nie zapomina o tej pasji i czymś zwanym “garra charrua” (chodzi o charruańską wytrwałość, która charakteryzuje urugwajski futbol - przyp. red.) - mówi Benitez.
Ta radosna piłka ma swoje dobre, jak i złe skutki. Urugwaj pod wodzą Bielsy nie rozegrał jeszcze meczu, w którym nie strzelił choćby gola. Z drugiej jednak strony, nie było też spotkania z czystym kontem. Te dwie skrajności trochę charakteryzują szalony styl drużyn Bielsy, który nie bez powodu zyskał sobie pseudonim “El Loco” (z hiszpańskiego właśnie “szalony”). Urugwaj po czterech kolejkach południowoamerykańskich eliminacji ma najwięcej strzelonych goli, ale gorszą defensywą pod względem straconych bramek dysponują tylko zajmujące dwa ostatnie miejsca w tabeli Peru i Boliwia.
- Aktualnie Urugwaj strzela dużo, ale też traci dużo goli. Posiadanie piłki, które Bielsa kocha na zabój, nie ma aż takiego zastosowania. Wbrew pozorom wszystko jest bardziej 50 na 50. Tak naprawdę Urugwaj jeszcze przechodzi proces przebudowy swojej gry z czasów Tabareza i przejściowego Alonso. Szczególnie przy tym pierwszym, który pracował tak długo, że aż... za długo, w związku z czym trochę tej kadrze brakowało realnie świeżego powietrza. Czas niektórych piłkarzy już mijał, a schorowany trener tracił nad swoimi uczniami kontrolę taktyczną. Alonso był oddechem, ale dziwnie było patrzeć na fakt, że mógłby popracować z nimi dłużej - szczególnie po nieudanym mundialu w Katarze - zaznacza Borowy.

Podwójny American Dream

W XXI wieku Urugwaju zabrakło tylko na jednym mundialu - w 2006 roku w Niemczech. Biorąc pod uwagę, że na turniej do Kanady, Meksyku i USA zakwalifikować może się aż siedem z dziesięciu drużyn grających w eliminacjach strefy CONMEBOL, nikt nie wyobraża sobie, by piłkarzy Bielsy miało zabraknąć w tym gronie. Doświadczony trener na razie ma więc dość sporą swobodę działania i może pozwolić sobie na trochę eksperymentów. Jednocześnie Argentyńczyk ma też czas, by rozeznać się bardziej po reprezentacjach młodzieżowych, w tym tej najważniejszej, olimpijskiej, która powalczy o udział w IO w Paryżu.
- Urugwaj rzeczywiście nie powinien mieć problemów z zakwalifikowaniem się na kolejne mistrzostwa świata. Na tym turnieju reprezentacja powinna mieć prawo marzyć, o czym wspomniał Bielsa w czasie swojego pierwszego spotkania z dziennikarzami. Bardziej realnym celem dla tej kadry pozostaje jednak oczywiście Copa America. Bez wątpienia rywalizacja z Argentyną i Brazylią jest ogromnym wyzwaniem. Niemniej jednak, Urugwaj to obok “Albicelestes” zespół z największą liczbą zwycięstw w tym czempionacie. Choćby z tego powodu zawsze stawia sobie on za cel triumf w tym turnieju - mówi Benitez.
“Celestes” po triumf w Copa America sięgali piętnastokrotnie, ale po raz ostatni w 2011 roku. Ostatnie cztery turnieje kończyli poza najlepszą czwórką. Tak jak powoli do końca kariery zmierzają w minionych latach Cavani i Suarez, tak również coraz mocniej bladła gwiazda ekipy, która na mundialu w RPA rozkochała w sobie wielu neutralnych kibiców. Bielsa ma teraz tchnąć w tę kadrę nowe życie i na razie mu się to jak najbardziej udaje. Najbliższe Copa America zostanie rozegrane już za rok w Stanach Zjednoczonych i z pewnością Urugwaj będzie tam celować co najmniej w półfinał. Na razie jednak musi skupić się na najbliższych meczach eliminacyjnych do MŚ 2026, gdzie zaraz zmierzy się w prestiżowym starciu z Argentyną.
- Póki co celami Bielsy będą po prostu dobre wyniki i mocne punktowanie w eliminacjach, poprzedzone efektywną i produktywną grą. To połączyć należy z podtrzymaniem miana kontynentalnej trzeciej siły za plecami Argentyny czy Brazylii, jednocześnie czując oddech tych, którzy chętnie by im to miano odebrali, a aktualny układ sił chętnie rozbił. Bielsa ma w czym wybierać, a jednocześnie zawsze myśli, że każdego może pod względem piłkarskim na nowo zbudować. Pierwsze realne podsumowanie jego pracy przyjdzie na Copa America, które będzie początkowym przystankiem do większej analizy, czy obrana argentyńska droga innego wielkiego mistrza jest tą, którą podążą raz jeszcze - ale na mundialu 2026. Nawet w tak małym kraju piłkarskie złoża nadal są bogate w tak dobry materiał - podsumowuje Borowy.

Przeczytaj również