Kiedyś twierdza, dziś magia zgasła. Problem ze Stadionem Narodowym nie tylko sportowy. "Możemy ubolewać"

Kiedyś twierdza, dziś magia zgasła. Problem ze Stadionem Narodowym nie tylko sportowy. "Możemy ubolewać"
Rafał Oleksiewicz
Od tygodnia na dobre żyjemy reprezentacją Polski, a jeszcze chwila i będziemy żyć nią dzień w dzień, godzina w godzinę. Ostatni mecz przed mundialem zagramy towarzysko na Stadionie Narodowym, najpewniej z reprezentacją Chile. Narodowym, z którym z dwóch względów coś ostatnio jest nie tak.
Ale dziś nie o nas, nie o Holandii, Walii czy Chile, tylko o samym Stadionie Narodowym trochę wam napiszemy. Wielokrotnie nazywany domem polskiej reprezentacji. Wcześniej wręcz twierdzą. A jest z nim coś nie tak - pod dwoma względami. Najpierw zajmiemy się sportem i ostatnimi wynikami, później atmosferą na i wokół tego obiektu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Na Narodowym gramy od 2012 roku. Szmat czasu, a aż do listopada 2021 roku kadra przegrała na nim dwa razy. Uwaga - przegraliśmy w Warszawie dwa razy na 28 spotkań. Wygrać nie potrafiła tu Portugalia, z którą zainaugurowano mecze reprezentacji na tym stadionie, a potem Anglia, Dania, Urugwaj czy przede wszystkim ówcześni mistrzowie świata Niemcy. To była twierdza przez 2812 dni.
Za to na zakończenie 2021 roku Polska przegrała z Węgrami 1:2. To było fatalne wydarzenie, a co najgorsze z Paulo Sousą - nadeszło dopiero potem. Wtedy nie zagrali Robert Lewandowski i Kamil Glik, porażka wywołała burzę w narodzie. I minął już prawie rok, a nie jest lepiej. Łącznie z Węgrami - ostatnie trzy spotkania na Narodowym to trzy porażki. Czesław Michniewicz przegrał na Narodowym tu mecze - 0:2 z Holandią, a w czerwcu 0:1 z Belgią.
Magia zgasła. Bo wcześniej - cokolwiek się w meczu nie działo, jak z Czarnogórą - dawaliśmy radę. Oczywiście to żadna piłkarska, fachowa analiza. To po prostu temat poboczny, a zaraz rozwiniemy go bardziej.

Klimat, czyli coś, czego nie ma

Tyle stricte o piłce. Co mecz na Narodowym sprawą poboczną, która przewija się tuż po spotkaniu, jest klimat na trybunach, przyśpiewki, decybele notowane przy okrzykach kibiców. Nie jest to temat dyskusji, a narzekań, bo ani zorganizowany ani po prostu donośny, fajny doping w domu polskiej reprezentacji - nie istnieje.
Temat - przynajmniej w twitterowym świecie - odgrzał na nowo Maciej Iwański, który pochwalił klimat na Stadionie Narodowym, zwłaszcza na początku meczu z Holendrami. W komentarzach wszyscy poszli w kontrę i jesteśmy przekonani, że gdyby wszystkich tych komentujących posadzić na trybunach i wywołać tę dyskusję na żywo - byłoby głośniej niż podczas wielu fragmentów meczu Polska - Holandia na Stadionie Narodowym.
Mamy wielki szacunek do kibiców jeżdżących nawet kilkaset kilometrów, z całego kraju, byleby tylko dotrzeć na mecze reprezentacji. To poświęcenie wzięte z pasji do piłki albo z miłości do orzełka na piersiach piłkarzy. Zorganizowanie się, wydanie pieniędzy na wyjazd i bilety, wspieranie piłkarzy - to wszystko jest super, nie zapominamy.
Jednak po takich zdaniach musimy napisać: ALE. Klimat na reprezentacji jest, no niestety, nijaki. Nie ma żadnego problemu, by nawet podczas akcji ofensywnych dyskutować z kolegą siedzącym obok. I nie trzeba wtedy krzyczeć sobie do ucha.
Mecz Polska - Holandia. Stadion Narodowy zaczyna ’’meksykańską falę” i nie dojeżdża z nią nawet do połowy okrążenia stadionu. Świetny doping ogranicza się do ładnego zaśpiewania hymnu przed meczem. Potem jest misz-masz, z jednej trybuny kilkudziesięcioosobowa grupa coś zaintonuje, ktoś inny podchwyci i tak na dobre 30 sekund mamy prowadzony doping. I znów cisza.
Nie są to pretensje. Bo do kogo? To po prostu przedstawienie rzeczywistości. Żadnego sensu nie ma porównywanie dopingu ligowego na polskich stadionach do tego, co dzieje się na meczach reprezentacji - nawet tych prestiżowych, ważnych, z wielkimi rywalami.
Wielu ludzi mediów lub marketingowców pracujących wokół meczów kadry lubi używać hasła ’’święto piłki nożnej”. Szczerze możemy ubolewać, że to stwierdzenie słychać tylko przed meczami, bo po nich nie przechodzi ono ani przez gardło ani przez głowę.

Przeczytaj również