Iga Świątek może mieć problemy podczas Australian Open. "To nie było dla niej korzystne"

Iga Świątek może mieć problemy podczas Australian Open. "To nie było dla niej korzystne"
Susan Mullane-USA TODAY Sports/SIPA USA/PressFocus
Po triumfie na koniec sezonu w WTA Finals Iga Świątek znów przystąpi do turnieju Wielkiego Szlema z pozycji liderki światowego rankingu. W Melbourne jeszcze nigdy nie wygrała, ale początek roku każe na najbliższe dni spoglądać optymistycznie. Mimo że losowanie nie było korzystne.
W pierwszym w tym sezonie Wielkim Szlemie nie będzie sytuacji, w którym rywalizacja rozstrzygać będzie o pozycji liderki rankingu. Świątek w tym momencie ma niecałe tysiąc punktów przewagi nad Aryną Sabalenką, ale najważniejsze jest to, iż Białorusinka będzie bronić 2000 punktów za zwycięstwo z poprzedniego roku. To oznacza, że nic "na górkę" nie dołoży, w najlepszym przypadku wyjdzie z Melbourne na zero.
Dalsza część tekstu pod wideo
To wcale jednak nie oznacza, że turniej na Antypodach traci na atrakcyjności. Może rankingowo nie będzie kluczowy, ale wśród pań mocnych kandydatek do tytułu jest przynajmniej kilka. Oczywiście z polskiej perspektywy zawsze najpierw będziemy spoglądać na Świątek. Za nią bardzo udany początek roku. W United Cup wygrała wszystkie pięć meczów, straciła tylko jednego seta - w meczu z Caroline Garcią.

Druga najlepsza passa w karierze

Pięć zwycięstw w turnieju reprezentacyjnym przedłużyło zarazem serię wygranych do szesnastu. Trwa ona od 02.10 i wygranej w 1. rundzie w Pekinie z Sarą Sorribes Tormo. W tym czasie straciła tylko dwa sety - w obu przypadkach z Garcią. Ostatnia porażka miała miejsce pod koniec września w Tokio z Weroniką Kudermietową. Zarazem szesnaście, na ten moment, wygranych pojedynków, to druga najdłuższa passa zwycięstw w karierze. Dłuższa była jedynie ta wybitna, spektakularna - 37 spotkań od turnieju w Dosze do Wimbledonu w 2022 roku.
Losowanie Australian Open stawia jednak przed Świątek bardzo ciekawe wyzwania. Nie powtórzy się raczej scenariusz, w którym pierwsze rundy oznaczają spacerek, mecze trwają poniżej godziny, a najważniejsza wiadomością jest to, czy i ile setów udało się wygrać do zera.
Już w 1. rundzie zagra z Sofią Kenin, którą trzeba przedstawić jako byłą triumfatorkę z Melbourne. Oczywiście, miało to miejsce cztery lata temu, od tego momentu Kenin znacznie zjechała w światowym rankingu, obecnie zajmuje 38. miejsce. Ma za sobą dużo problemów zdrowotnych, prywatnych, niewiele jest argumentów za tym, że mogłaby Polkę pokonać, ale na pewno nie jest to najbardziej komfortowe otwarcie.

Medialne rywalki

Niewykluczone jest to, iż w 2. rundzie Świątek też zagra z byłą zwyciężczynią Australian Open - Angelique Kerber, która wróciła do rywalizacji po urodzeniu dziecka. Polka na spokojnie poradziła sobie z nią w United Cup, ale Wielki Szlem to Wielki Szlem, pojedynczej niespodzianki z udziałem kogoś takiego jak Kerber nigdy wykluczyć nie można. A jeśli nie Kerber, to w 2. rundzie czekać będzie Danielle Collins, która Świątek pokonała dwa lata temu w półfinale. Amerykanka też jest daleka od formy z tamtego czasu, ale gra szybko, płasko, w przypadku dobrego dnia zawsze z takimi przeciwniczkami gra się nieprzyjemnie.
Z części drabinki, która wyłoni jedną z finalistek u Światek znalazły się także wszystkie tenisistki, z którymi przegrała w poprzednim sezonie Wielkiego Szlema - Jelena Rybakina (Australian Open), Elina Switolina (Wimbledon) i Jelena Ostapenko (US Open). To wszystko oczywiście oznacza, że łatwo nie będzie, ale można na to spojrzeć też w inny sposób: kiedy Polka jest w topowej formie, to tak naprawdę najbardziej bać się powinny przeciwniczki. Grająca na wysokim poziomie Świątek będzie faworytką z każdą z wymienionych tenisistek. Za to dopiero w potencjalnym finale, do którego trzeba wygrać aż sześć meczów może się spotkać z Sabalenką (to było oczywiste ze względu na rozstawienie), a także Coco Gauff.
W turnieju pań zagrają także dwie inne polskie reprezentantki - Magda Linette i Magdalena Fręch. Obie nie miały szczęścia w losowaniu. Pierwsza zagra z Caroline Wozniacki, a druga z Darią Saville. To będzie szczególnie ważny turniej dla Linette, która rok temu była w półfinale, co znacznie poprawiło jej sytuację rankingową - w ostatnich Szlemach za każdym razem była rozstawiona. Turniej w Melbourne może być na jakiś czas ostatnim, bo szybkie odpadniecie najprawdopodobniej będzie skutkowało znacznym spadkiem - o około 20-30 pozycji (obecnie Linette jest 24.).
Wśród panów, z polskiej perspektywy, najważniejsze będzie to, jak poradzi sobie Hubert Hurkacz. A z tym tenisista to zawsze jest ogromna zagadka. Jego bilans w Australian Open jest słaby - tylko raz zaszedł dalej niż 2. runda i miało to miejsce dwanaście miesięcy temu. W United Cup niczego nowego o Hurkaczu się nie dowiedzieliśmy. Z jednej strony pokazał momenty dobrej gry, a z drugiej przegrał aż dwa mecze, szczególnie przykra była porażka z Alexandrem Zverevem. Polak miał dwie piłki meczowe, zarazem piłki mistrzowskie dla całej kadry, a skończyło się porażką w trzech setach. Wcześniej pokonał go też Alejandro Davidovich Fokina.

Otwarta droga dla Hurkacza

Hurkacz jest w dolnej części drabinki i przynajmniej teoretycznie dość szeroko otwartą drogę do drugiego tygodnia. W pierwszej rundzie zagra z zawodnikiem z eliminacji, w drugiej prawdopodobnie z Denisem Shapovalovem, ale znając problemy z wielu wcześniejszych Wielkich Szlemów, to nie przeciwnicy, a Hurkacz sam dla siebie może okazać się największym kłopotem. Natomiast patrząc w nazwiska i hierarchię przeciwników, to pierwsze bardzo duże wyzwanie to potencjalna 4. runda i pojedynek z Holgerem Rune.
Hubert Hurkacz w Australian Open:
2023: 4. runda (Sebastian Korda)
2022: 2. runda (Adrian Mannarino)
2021: 1. runda (Mikael Ymer)
2020: 2. runda (John Millman)
2019: 1. runda (Ivo Karlović)
Faworytem będzie Novak Djoković, który z Australian Open uczynił "swojego" Szlema. Ostatni raz w Melbourne przegrał w 2018 roku. W ostatnich latach nie wygrał jedynie wtedy, kiedy nie wpuszczono go do kraju z powodu braku szczepienia na Covid-19. W United Cup ograł go Alex De Minaur, co być może jest zapowiedzią, że i Australian Open da się to zrobić, ale nie raz już miał już problemy przed turniejem docelowym, tak jak i ostatnio narzekał na kontuzje, a ostatecznie i tak wznosił puchar za zwycięstwo.

Przeczytaj również