Świetna seria musi się skończyć. Wielki dylemat trenera Legii Warszawa. "A po finale może dodatkowa nagroda"

Świetna seria musi się skończyć. Wielki dylemat trenera Legii. "A po finale może dodatkowa nagroda"
Paweł Dobrzyński
Po pięciu latach Legia Warszawa wraca na Stadion Narodowy, gdzie we wtorek zmierzy z Rakowem Częstochowa w finale Fortuna Pucharu Polski. Stawką będzie nie tylko samo trofeum, ale również to żeby nie tylko kibice kierujący się rozumiem, ale także ci, dla których liczą się emocje, mogli ten sezon uznać za udany.
To będzie ciekawe starcie nie tylko dlatego, że na Narodowym zagrają dwie najlepsze drużyny ligowego sezonu, ale także dlatego, że w obu przypadkach mamy do czynienia z pozytywną historią i prawem serii. Legia wygrała wszystkie trzy dotychczasowe finały na tym obiekcie, dwa razy pokonała Lecha Poznań, a raz Arkę Gdynia. Natomiast Raków w finałach krajowego pucharu w XXI wieku jest niepokonany. Rok temu wygrał z Lechem, a dwa sezony temu pokonał Arkę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Finały Legii Warszawa na Stadionie Narodowym:
2015 - Lech Poznań 2:1
2016 - Lech Poznań 1:0
2018 - Arka Gdynia 2:1
Gdyby przed sezonem powiedzieć kibicom Legii, że na koniec rozgrywek ich zespół będzie wicemistrzem Polski i zajdzie do finału Pucharu Polski, to pewnie większość wzięłaby ten scenariusz w ciemno. Szczególnie po problemach z poprzedniego roku, grze o utrzymanie, klopotach finansowych i niewielkim budżecie na transfery. Kosta Runjaić wykonał jednak na tyle dobrą pracę, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. W Ekstraklasie Raków był w tym sezonie za mocny, w zasadzie ani przez moment pierwsze miejsce nie było zagrożone. Co prawda po wygranej wiosną z liderem przy Łazienkowskiej Legia na moment nieco się zbliżyła, ale później zabrakło serii kolejnych zwycięstw, a zespół Marka Papszuna tak wysoko zawiesił poprzeczkę, że Legia w zasadzie musiała być bezbłędna. Natomiast wynik punktowy i tak w lidze należy docenić, bo w bywały w ostatnich latach sezony, w których średnia punktów drużyny Runjaicia (2.0) dałaby tytuł.

Trofeum potrzebne na wczoraj

Runjaicia można chwalić, ale nie ma też co ukrywać, że w klubach pokroju Legii liczy się jedno: trofea. Ich niemiecki trener dotąd nie zdobył. I to nie tylko w Warszawie, tu jeszcze nie miał na to za wielu okazji, ale generalnie, w karierze. Prowadził kilka zespołów z 2. Bundesligi, gdzie oczywiście o to trudno, ale brak tytułów zarzucano mu również w Pogoni Szczecin. Żeby nadal nie być postrzeganym jako szkoleniowiec z "zero tituli" dobrze byłoby we wtorek wieczorem móc coś wreszcie do gabloty włożyć.
Przed Niemcem kilka dylematów. Najpoważniejszym jest prawdopodobnie to, na kogo postawić w bramce. Przypomnijmy, w Pucharze Polski na boisku musi przebywać minimum jeden młodzieżowiec. W Legii, spośród zawodników, których realnie można rozważać do podstawowego składu to kryterium spełniają: Kacper Tobiasz, Cezary Miszta, Maik Nawrocki, Maciej Rosołek i Igor Strzałek, choć tego ostatniego umieszczamy jednak trochę na kredyt, bo jest przede wszystkim piłkarzem wchodzącym z ławki.

Jeden dylemat

Żeby wypełnić limit najprościej będzie postawić w bramce na Tobiasza bądź Misztę. To w gorszej sytuacji stawia Dominika Hładuna, który przecież wiosną w kilku meczach bronił swietnie, ale argument młodzieżowca prawdopodobnie zamyka nam dyskusje do dwóch nazwisk. Na kogo zatem postawić Runjaić? Miszta bronił w półfinale przeciwko KKS Kalisz i spisał się naprawdę dobrze, w kilku sytuacjach uratował zespół i wydatnie pomógł w awansie do finału. To jednak Tobiasz ostatnio wrócił na pozycję "jedynki", to Tobiasz ma zostać latem sprzedany do bogatszego klubu, a taki finał to świetna okazja, żeby jeszcze podbić cenę.
Wśród zawodników z pola dylematów jest już znacznie mniej, bo Legia w tym sezonie ma dość stabilne ustawienie. Paweł Gołaszewski z "Piłki Nożnej", stały gość programu Poznań vs. Warszawa, przewiduje następujące zestawienie:
Tobiasz - Jędrzejczyk, Augustyniak, Ribeiro - Wszolek, Slisz, Kapustka, Mladenovic - Josue, Muci - Pekhart.
Jeśli faktycznie okaże się on prawdziwy, to jedyna zmiana w porównaniu do wygranego meczu ligowego będzie w bramce, gdzie Hładuna zastąpi Tobiasz.
- Nawrockiego nie widzę w składzie, bo po niezłym początku rundy obniżył loty. Kamyczkiem do ogródka było spotkanie w Legnicy, a doświadczenie Artura Jędrzejczyka jest nieocenione. Na wahadłach i w środku nie ma wielkiej dyskusji i pola manewru. Muci miał problemy mięśniowe, ale z Wisłą Płock wniósł sporo ożywienia więc pozycje ofensywnego tercetu są raczej niepodważalne - powiedział Gołaszewski w naszym "Futbol Raporcie".

Inny mecz niż w Łazienkowskiej

- Spodziewam się mniej otwartego meczu niż w lidze. Stawka jest zupełnie inna, każdy minimalny błąd będzie wykorzystana. Legia w Ekstraklasie nie musiała, a tu sytuacja się odwraca. Wszyscy liczą, że uda się wstawić coś do gabloty. Przed sezonem mówiło się o dwóch celach: powrocie do europejskich pucharów poprzez Ekstraklasę i krajowym pucharze - dodał.
Na razie wszyscy w Legii skupiają się na wtorkowym spotkaniu, ale bardzo ważne informacje mogą się pojawić już po jego zakończeniu. Kilka tygodni temu w "Canal+" Josue poinformował, że o swojej przyszłości zdecyduje właśnie po rozegraniu finału z Rakowem Częstochowa. Jeśli więc udałoby się zdobyć trofeum, a dodatkowo przedłużyć umowę z największą gwiazdą zespołu, to nawet ci najbardziej wymagający kibice Legii będą musieli być zachwyceni.

Przeczytaj również