Świetny ruch Arsenalu. Po niedoszłym transferze nikt nie płacze, plan "B" wypalił. "Szczęście w nieszczęściu"

Świetny ruch Arsenalu. Po niedoszłym transferze nikt nie płacze, plan "B" wypalił. "Szczęście w nieszczęściu"
Craig Thomas/News Images/SIPA USA/PressFocus
Leandro Trossard trafił do Arsenalu dlatego, że londyńczykom nie udało się pozyskać Mychajło Mudryka. Można się jednak pokusić o stwierdzenie, że na tę chwilę “Kanonierzy” wyszli na tym transferze lepiej, niż gdyby ściągnęli Ukraińca. Plan “B” okazał się wartościowym wzmocnieniem.
Jeszcze przed startem zimowego okienka główny cel transferowy Arsenalu na styczeń był oczywisty. “The Gunners” zarzucili sieci na Mychajło Mudryka. I gdy już wydawało się, że ukraiński skrzydłowy trafi na Emirates Stadium, sprzed nosa sprzątnęła go Chelsea. Mikel Arteta i spółka postawili więc na opcję rezerwową. Ściągnęli z Brighton Leandro Trossarda. Ruch ten, jak na razie, wygląda na zaskakująco dobry. Reprezentant Belgii okazał się przydatną opcją pod nieobecność Gabriela Jesusa, dorzucił udział przy kilku bramkach i prezentuje się naprawdę dobrze. W obecnej sytuacji “Kanonierzy” mogą mówić o pomyślnym zrządzeniu losu. W realiach walki o tytuł mistrza Anglii 28-latek jest bardziej przydatny niż prawdopodobnie byłby Mudryk.
Dalsza część tekstu pod wideo

Niepowodzenie

Arsenal, szukający zimą wzmocnień ofensywy, od dawna był wymieniany jako główny faworyt do pozyskania ukraińskiej gwiazdy Szachtara. Klub ten nie zamierzał jednak schodzić z zaporowej ceny, która wzrastała z każdym dobrym występem skrzydłowego w Lidze Mistrzów. W końcu miał wreszcie przystać na ofertę wynoszącą ponad 85 milionów euro. Zanosiło się, że sprawa jest przesądzona, ale wtedy do gry weszła Chelsea. “The Blues” “podkradli” cel transferowy lokalnych rywali i w rezultacie utalentowany zawodnik trafił na Stamford Bridge. Dyrektor generalny Szachtara, Siergiej Pałkin, tłumaczył, że o takim obrocie spraw zadecydowało m.in. mało eleganckie podejście liderów Premier League. Ich przedstawiciele kontaktowali się z zawodnikiem już w październiku, bez konsultacji z klubem. Chelsea podeszła do sprawy inaczej, co sprawiło, że rozmowy były prowadzone w zdecydowanie bardziej przyjaznych nastrojach.
- “Kanonierzy” skontaktowali się z zawodnikiem prawie półtora miesiąca przed kontaktem z nami - tłumaczył Pałkin. - Wyobrażasz sobie przykładowo, że Mikel Arteta, Ołeksandr Zinczenko i dyrektor sportowy dzwonią do ciebie prawie codziennie, co dwa, trzy dni? Możesz chcieć lub nie chcieć transferu, ale takie rozmowy wpływają na piłkarza. (...) Jeśli mowa o Chelsea, to zadzwonili do mnie pod koniec grudnia i zapytali, czy mogą skontaktować się z Mudrykiem, ponieważ są nim zainteresowani i chcą z nim porozmawiać - wyjaśniał.
“The Gunners” musieli więc obejść się smakiem i postawić na plan “B”. Zwrócili się w stronę kręcącego nosem w Brighton Leandro Trossarda. 28-latek, będący w tym sezonie w świetnej dyspozycji, trafił na Emirates za około 25 milionów euro.

Nie musi się uczyć

Zamiast Mudryka na Emirates trafił gracz ukształtowany, a w obecnych realiach można uznać to za plus. Arsenal walczy o mistrzostwo i aby dowieźć przewagę nad Manchesterem City do mety, musi unikać potknięć. Jeśli chce sięgnąć po trofeum, nie ma już miejsca na spokojną, harmonijną naukę. Każdy punkt się liczy.
Dlatego też przybycie do klubu dobrze znającego Premier League Trossarda, choć będące rozwiązaniem awaryjnym, okazało się bardzo cenne. Belg, który w bieżących rozgrywkach strzelił w barwach Brighton siedem ligowych goli i dorzucił trzy asysty, mógł od razu udźwignąć ciężar wejścia do kadry “Kanonierów”. Nie musiał uczyć się realiów gry w nowych rozgrywkach. Wystarczyło tylko dostosować się do innego zespołu, a że do niego pasuje, to proces ten przebiega naprawdę szybko.
Z kolei początki Mudryka w niebieskiej części Londynu należałoby nazwać wymagającym testem. Mimo że ściągnięty za duże pieniądze Ukrainiec posiada niezaprzeczalny talent, dotychczas ma trudności z pokazaniem go w pełni na angielskich murawach. Momentami wydaje się, jakby intensywność, szybkość i umiejętności rywali sprawiały mu poważne problemy. Jeśli ma wejść na najwyższe obroty, będzie to wymagało czasu. Pogrążona w kryzysie Chelsea jest w stanie to zaakceptować. Arsenal pewnie też by mógł, ale dziś ma szansę na wielki, niespodziewany sukces.
Trossard zaś sprawdza się znakomicie. Od chwili transferu zaliczył już udział w siedmiu trafieniach drużyny Mikela Artety. Pod tym względem lepiej wypada tylko Bukayo Saka. Dla porównania - Mudryk na ostatniej prostej uratował się przed mianem agenta “007” (zero bramek, zero asyst w siedmiu meczach), asystując Mateo Kovaciciowi w spotkaniu z Leicester. Na razie nie może się on odnaleźć w realiach Premier League.

Wartość dodana

Skoro Trossard nie musiał się wiele uczyć, to oczywistym jest, że Arteta mógł mu szybko zaufać. To okazało się bardzo ważne, bo Belg trafiał do Londynu, gdy z powodu problemów zdrowotnych pauzował podstawowy napastnik, Gabriel Jesus. Brazylijczyka zastępował wówczas Eddie Nketiah, który, choć w pojedynczych meczach potrafił udźwignąć ciężar wejścia w jego buty, to na dłuższą metę nie jest chyba na to gotowy.
Wszechstronność wychowanka Genku sprawiła zaś, że hiszpański menedżer miał wartościową alternatywę na szpicy - tam Trossard, nominalny skrzydłowy, również czuje się dobrze. 28-latek trzykrotnie wychodził w podstawowym składzie w roli “dziewiątki” i ani razu nie zawiódł. Z Leicester zagrał świetne zawody, zanotował asystę, a nawet samemu trafił do siatki, choć jego bramki nie uznano z powodu faulu jednego z partnerów. Z Evertonem wraz z całą ofensywą zaliczył owocne 90 minut i skończyło się 4:0. Przeciwko Fulham Belg popisał się hattrickiem asyst, mając udział przy wszystkich trafieniach “Kanonierów”.
Leandro Trossard szybko udowodnił, że może stanowić wartość dodaną nawet w tak mocnym zespole jak Arsenal. Natychmiast stał się on graczem z pogranicza podstawowej jedenastki, a sytuacja ta raczej nie zmieni się nawet po powrocie Jesusa do optymalnej formy. Reprezentant Belgii może obsadzić kilka pozycji, wejść w mecz “z kopyta”, błyskawicznie ożywić poczynania zespołu. Na Emirates mają więc podstawy, by mówić o szczęściu w nieszczęściu, bo oglądając poczynania Mudryka, trudno uwierzyć, że tak szybko mógłby dać podobną jakość drużynie.
Trossard już w trzecim występie w nowych barwach, po wejściu z ławki, strzelił gola z Brentford. Potem dorzucił jeszcze sześć asyst, w tym te kluczowe dla zwycięstw - z Leicester i Fulham. Mudryk z pewnością ma wyższy sufit. Jeśli rozwinie się na miarę pokładanych w nim nadziei, prawdopodobnie będzie lepszym piłkarzem niż Trossard kiedykolwiek był. Nie zmienia to jednak faktu, że 28-latek to naprawdę dobry zawodnik, a przyszłości przecież nie da się przewidzieć. Patrząc zaś z perspektywy dostępnej tu i teraz - plan “B” Arsenalu okazał się lepszy od wymarzonego nabytku. W walce o tytuł londyńczycy nie potrzebowali potencjału, a opcji dającej jakość i konkrety natychmiast. A że pozyskali ją za zdecydowanie mniejsze pieniądze, co pozwoliło przeprowadzić także transfery Jorginho i Jakuba Kiwiora, pojawiają się kolejne plusy pozyskania Trossarda kosztem Mudryka.
Anglicy lubią określenie “blessing in disguise”. I ono chyba tutaj bardzo dobrze pasuje. Po zawodzie spowodowanym niepowodzeniem w walce o Mudryka nie ma już śladu. Trossard pozwolił o nim zapomnieć i, co najważniejsze, zrobił to, przemawiając na boisku.

Przeczytaj również