Syn legendy w wielkim gazie! Przebije ojca? "Wart 100 mln euro"
Przyszedł na świat w piłkarskiej rodzinie, praktycznie wychował się na stadionie. Zaczynał, będąc chłopcem od podawania piłek, dziś wywiązuje się z tej samej roli, serwując kolegom kolejne asysty. Giuliano Simeone teoretycznie musiał zostać profesjonalnym zawodnikiem. Ale mało kto przypuszczał, że będzie tak dobry.
Kiedy ojciec-trener prowadzi syna-piłkarza, w opinii publicznej samoistnie mogą pojawić się pewne negatywne głosy. Nepotyzm, układ, faworyzacja, swój zawsze postawi na swego. Czasami nie warto jednak wyciągać pochopnych wniosków. Diego Simeone nie ufa Giuliano Simeone wyłącznie ze względu na powiązania rodzinne. Robi to, ponieważ 22-latek stał się jednym z najlepszych zawodników Atletico Madryt.
Jabłko przy jabłoni
Giuliano Simeone praktycznie całe życie spędził u boku ojca. Kiedy w grudniu 2004 roku “Cholo” żegnał się jako piłkarz z kibicami Atletico, trzymał na rękach dwuletniego synka. Kilka lat później Diego wrócił do Madrytu już jako trener, a kolejne sukcesy w tej roli zdobywał z potomkiem u boku. Mały Giuliano stawiał pierwsze kroki na Vicente Calderon, gdzie pod czujnym okiem nestora rodziny ćwiczył podstawowe aspekty piłkarskiego rzemiosła, w tym strzały z rzutów wolnych. Później wspólnie z ojcem celebrował gole “Rojiblancos”, będąc chłopcem od podawania piłek. Rósł “Cholito”, jednocześnie rosła trenerska legenda jego taty.
- Ojciec zawsze powtarzał, że Giuliano jest z nas wszystkich najlepszy. Był mniejszy, ale przychodził grać ze starszymi i dawał sobie radę. My go przewracaliśmy, a on zawsze się podnosił. Bardzo trudno było go minąć z piłką. Już wtedy wiedzieliśmy, że ma przed sobą świetlaną przyszłość - zdradził Gianluca Simeone, drugi z synów Diego, w rozmowie z El Larguero.
Przykład 27-latka doskonale pokazuje, że więzy i tradycje rodzinne nie są jeszcze gwarancją sukcesu w piłce. W trakcie kariery Gianluca występował jedynie w klubach pokroju Ibizy, Rayo Majadahonda czy Xerez. Kilka miesięcy temu zawiesił buty na kołku, ponieważ nie widział sensu dalszej gry na peryferiach poważnej piłki. Tymczasem młodszy z braci staje się absolutną rewelacją hiszpańskiej ekstraklasy. Każdym kolejnym występem ucisza głosy sugerujące, że miejsce w Atletico zawdzięcza konotacji z trenerem.
- Kiedy miałem 12 lat, mówiono mi, że gram, bo jestem synem trenera. Na początku coś takiego może zaboleć, ale potem się przyzwyczajasz, bo w głębi duszy wiesz, że grasz, ponieważ to kochasz i zawsze dajesz z siebie wszystko. Starałem się izolować od negatywnych opinii. Jeśli chodzi o moją relację z Diego, to kiedy tylko przekraczamy próg klubu, on staje się trenerem, a ja zawodnikiem. Po treningach oczywiście znów traktujemy się jak rodzina, chociaż i tak rozmawiamy głównie o piłce. Wraz z braćmi i ojcem mamy grupę na WhatsAppie, gdzie ciągle przesyłamy sobie różne akcje, zagrania, gole. Po prostu jesteśmy ogromnymi fanami futbolu - przyznał w wywiadzie dla Cadena Ser.
Nie do zatrzymania
Giuliano już w poprzednim sezonie przebił się na stałe do pierwszej drużyny “Atleti”. Rozegrał wówczas 50 meczów, notując pięć bramek i dziewięć asyst. Od pierwszego występu widać było, że jest idealnym odzwierciedleniem filozofii swojego ojca. “Cholo” kocha zawodników, którzy są waleczni, dynamiczni, walczą o każdą piłkę tak, jakby była ostatnią w ich karierze. Możemy tylko domyślać się, jak wielką dumę odczuwa trener, widząc popisy 22-latka. Chociaż sam często podkreśla, że w trakcie spotkań stara się zapomnieć o tym, że szalejący na prawym skrzydle Argentyńczyk jest jego synem.
- Staram się oddzielać relacje ojciec - syn i trener - zawodnik. Giuliano gra, ponieważ na to zasłużył. Nie celebruję jego goli bardziej niż trafień Koke czy Griezmanna. Po prostu cieszę się, że Atletico strzeliło. Wprowadzenie go do drużyny nie było łatwe, ale powiedziałem wprost: "Jeśli sobie nie poradzi, w styczniu odejdzie". A on dał z siebie nawet więcej niż oczekiwałem - podkreślał "Cholo" w rozmowie z Cope.
W bieżących rozgrywkach Giuliano wspiął się na jeszcze wyższy poziom. Potrafił na przestrzeni ośmiu dni zostać wybrany najlepszym zawodnikiem w meczach z Betisem, Sevillą i Unionem Saint-Gilloise. W międzyczasie rozegrał koncertowe zawody w derbach Madrytu. Zaliczył wówczas asystę, cztery odbiory, sześć wywalczonych fauli i aż dziesięć wygranych pojedynków na 11 prób. Rywalizacja z nim była prawdziwą męką pańską dla Alvaro Carrerasa.
- Na obecnym rynku transferowym Giuliano Simeone jest zawodnikiem wartym 100 mln euro. Wciąż ma tylko 22 lata. Biorąc pod uwagę jakość i potencjał, Atletico musi w pierwszej kolejności przedłużyć z nim kontrakt - pisał Pascual Ruiz Arnal, madrycki dziennikarz, który wspiera "Rojiblancos". - Brakuje mi słów, żeby opisać eksplozję formy Giuliano. To sprinter z duszą i umiejętnościami topowego piłkarza. Cóż to jest za zawodnik - wtórował Eduardo Burgos z dziennika AS.
Nazwanie 22-latka filarem czy nawet liderem Atletico nie będzie żadną przesadą. Ze świecą szukać zawodnika, który tak mocno wyróżniałby się w niemal każdym sektorze boiska. Od startu poprzednich rozgrywek zanotował 12 asyst, najwięcej wśród graczy “Los Colchoneros”. W tym sezonie ligowym brał udział przy 35 akcjach, które zakończyły się strzałem. To drugi najwyższy wynik w klubie po rezultacie Juliana Alvareza. Jednocześnie Giuliano wraz z Marcosem Llorente jest współliderem w liczbie wślizgów i przechwytów (obaj po 30). Wygrywa ponadto prawie 60% pojedynków powietrznych. A przy tym króluje w liczbie sprintów i skoków pressingowych. Jose Mourinho powiedział kiedyś, że zmęczył się od samego patrzenia na Andrew Robertsona, który biegał na pełnej intensywności od pierwszej do ostatniej minuty. Giuliano to ten sam tym piłkarza.
Raul Varela z Radio Marca opisał go jako zawodnika, który sam nie zagwarantuje pucharów, ale nie pozwoli, aby zespół stracił szansę na tytuły. Zdaje się, że jest to idealne podkreślenie roli Argentyńczyka. On nigdy nie będzie strzelał tyle, co Alvarez, pod względem techniki naprawdę daleko mu do Griezmanna. Jednocześnie trudno znaleźć piłkarza, który wkładałby tak ogromny wysiłek w dosłownie każde spotkanie.
- Dużo pracuję nad szybkością i techniką biegu. Od dziecka uwielbiałem biegać, teraz skupiam się na bardziej technicznych aspektach, jak wymachy ramion, dynamika nóg. Dzięki temu mogę stwarzać większą przewagę na boisku. Moim celem jest to, aby codziennie stawać się lepszym zawodnikiem. Topowi piłkarze to ci, którzy maksymalizują swoje mocne strony. Oczywiście, że mam wiele rzeczy do poprawy, w tym wykończenie akcji i technikę uderzenia piłki - analizował na łamach dziennika Marca.
W tym sezonie Simeone brał udział przy dziewięciu bramkach Atletico. Jego obecna umowa obowiązuje do 2028 roku, ale w hiszpańskich mediach słychać już głosy nt. prawdopodobnego przedłużenia o kolejne dwa lata. Dopięcie prolongaty ma być jednym z priorytetów Mateu Alemany’ego, który niedawno wzmocnił grono dyrektorskie. Dziś wszyscy na Metropolitano są zgodni - przyszłość Giuliano musi być związana z barwami “Rojiblancos”. Przynajmniej w piłce klubowej.
W pogoni za czwartą gwiazdką
Kariera “Cholito” nie ogranicza się jednak wyłącznie do świetnych występów w Madrycie. W listopadzie ubiegłego roku zadebiutował w seniorskiej reprezentacji i przy okazji dołożył cegiełkę do spokojnie wywalczonego awansu na przyszłoroczny mundial. W marcu znakomitym strzałem pod poprzeczkę przypieczętował prestiżowe zwycięstwo 4:1 nad Brazylią. “Albicelestes” roznieśli wówczas odwiecznego rywala, radząc sobie bez Leo Messiego, chociaż “La Pulga” pozostaje najważniejszą postacią w całej układance.
- Messi mówi mi, żebym zachowywał spokój, chłodną głowę, zwłaszcza w polu karnym, bo kiedy to zrobię, zawsze będę miał opcję do podania. Staram się nad tym pracować - zdradził Simeone w rozmowie z Nahuelem Lanzillottą.
- Giuliano jest wierną kopią ojca. Może grać na obu skrzydłach, jest wartością dodaną w ofensywie, ale też bardzo mocno pracuje w obronie. Dobrze jest mieć takiego piłkarza - pochwalił Lionel Scaloni na antenie TNT Sports.
“Albicelestes” są mistrzami świata i naprawdę mogą marzyć o kolejnym tytule. Poza Angelem Di Marią trzon zwycięskiej drużyny z Kataru pozostał niemal niezmieniony. “Dibu” Martinez, Leo Messi, Julian Alvarez, Alexis Mac Allister czy Enzo Fernandez wciąż stanowią o sile kadry. Do tego zespół został wzmocniony gwiazdami młodego pokolenia w osobach Nico Paza, Franco Mastantuono czy właśnie Giuliano Simeone. Od 1986 roku Argentyna czekała 36 lat na wygranie mundialu. Tym razem przerwa między kolejnymi tytułami może być znacznie krótsza. Idąc za słowami słynnej przyśpiewki: Muchachos, ahora nos volvimos a ilusionar.