Szukasz kozaka? Idź łowić na Północ. Wyjątkowa fabryka talentów kusi gigantów

Szukasz kozaka? Idź łowić na Północ. Wyjątkowa fabryka talentów kusi gigantów
screen youtube
Wojciech - Klimczyszyn
Wojciech KlimczyszynDzisiaj · 17:22
Na obrzeżach Sztokholmu mieści się jedna z największych akademii piłkarskich na Starym Kontynencie, która wychowała gorące nazwiska w europejskiej piłce. Na czym polega fenomen Brommapojkarny? Jak się finansują? Czy mogą zaistnieć w dorosłych rozgrywkach?
Skandynawia, a Szwecja w szczególności, od lat produkuje od zatrzęsienia piłkarskich talentów. Wystarczy tylko wspomnieć, że dwóch czołowych snajperów z Europy, Erling Haaland i Viktor Gyokeres, którzy od następnego sezonu będą ze sobą rywalizować na liczbę strzelonych goli, pochodzi z północy kontynentu. Co więcej, Szwed swoje pierwsze kroki stawiał w Brommapojkarnie, klubie, którego nazwę trudno wymówić, a który pojawił się na piłkarskiej mapie dziesięć lat temu, dostając cięgi w eliminacjach Ligi Europy od Torino.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dziś zespół z zielonej i wyjątkowo spokojnej dzielnicy Sztokholmu uważa się za kolebkę szwedzkiej piłki młodzieżowej, zdolną zastąpić historycznie zasłużone dla tego kraju ośrodki jak AIK, Malmoe czy IFK Goteborg. W przeciwieństwie jednak do drużyn, które osiągały całkiem niezłe wyniki w starciach z europejskimi potęgami, działacze z Brommy nie zamierzają podejmować rękawicy i walczyć z Realem, Bayernem czy Arsenalem. Wolą od nich pozyskiwać duże sumy. W liczeniu pieniędzy nie mają sobie bowiem równych.

Absolwenci z wyróżnieniem

Lista jakościowych zawodników, którzy przeszli przez ich akademię, przyprawia o ból głowy. Albin Ekdal, Ludwig Augustinsson, John Guidetti, Lucas Bergvall, Dejan Kulusevski i wspomniany Gyokeres. W kadrze “Trzech Koron” na wiosenne spotkania eliminacji do mistrzostw świata aż ośmiu zawodników nosiło w przeszłości czerwono-czarne koszulki. A liczbę tę moglibyśmy podwoić, a nawet potroić, szukając wychowanków z Brommy w młodzieżowych reprezentacjach Szwecji.
Do skromnego stadionu Grimsta IP z trybunami na niewiele prawie osiem tysięcy widzów, wiedzie mały park od strony centrum stolicy Szwecji. To tutaj ćwiczy ponad dwieście różnych grup “Chłopców z Bromma” (tak powinno się tłumaczyć ze szwedzkiego Brommapojkarna) na różnych poziomach, od pięciolatków po dwie seniorskie drużyny. Mimo że “Chłopcy” widnieją w nazwie klubu, na kilku boiskach przylegających do głównej “areny” trenują również drużyny dziewcząt, kobiet, a nawet oldboje. Anglik Shaun Constable, który trenował seniorską drużynę w sezonie 2019/20, mówił dziennikarzom BBC:
- Kiedy jeździsz po tych okolicach, dzielnicach najbardziej oddalonych od Sztokholmu, nigdy nie zauważysz pustego boiska. Zazwyczaj dostrzeżesz na nich chłopców w czerwono-czarnych barwach na sobie. Masz tak wiele dzieci, że boiska są potrzebne dosłownie wszędzie. I władze miasta to zapewniają.
Posiadanie tak wielu zawodników to oczywiście duża zaleta, jednak przydatni są również wykwalifikowani trenerzy, analitycy, eksperci od szkolenia młodzieży. Działacze Brommy i tu mają się czym, kim pochwalić. Ekipy juniorów starszych koordynuje wielokrotny reprezentant Szwecji Olof Mellberg, a jednym rocznikiem opiekuje się były selekcjoner Tomas Soderberg. Fabryka funkcjonuje cały rok. Kiedy przychodzi zima, rozstawiane są balony, boiska są podgrzewane. Czysty biznes, tu każda strata dnia treningowego odbija się na stracie ekonomicznej.

Rodzic płaci, klub żyje

O metodach szkolenia i finansowania rozpisywał się niedawno szwedzki dziennik Sportbladet. Narzędziem do osiągania celu, czyli wychowania jak największej liczby reprezentantów, a przy okazji zarobienia dobrych pieniędzy, jest model piramidy. Dzieci od ósmego roku życia są sortowane według umiejętności. Od najlepszych do najgorszych. Jednak w tej piramidzie istnieje również nieformalna warstwa. Większość młodych piłkarzy gra w amatorskich drużynach BP, najzdolniejsi trafiają do grup A, B lub C, a to dlatego, że w rozgrywkach ligowych każda akademia może wystawić maksymalnie trzy swoje zespoły. Chłopcy i dziewczęta, którzy są słabsi od elitarnych, wyselekcjonowanych rówieśników, jeśli wiążą swoje nadzieje z zawodowym futbolem, potrzebują “korków” z piłki. Nie chodzi o buty, a o zajęcia korekcyjne. Indywidualne lekcje.
- To coś, co powstało w odpowiedzi na prośby rodzin i stowarzyszeń. Chcemy podnosić poziom edukacji - tłumaczy dyrektor klubu Henrik Nilsson.
Oczywiście takie lekcje są dodatkowo płatne. 9 procent najbardziej uzdolnionych młodych piłkarzy z Brommy dostaje stypendia, nie pobiera się od nich opłat za treningi. Za pozostałych rodzice muszą płacić. Czasem niemałe kwoty. Za cały rok szkolenia od 1000 szwedzkich koron do nawet 10 tys. (równowartość od 200 do 2000 złotych). Sesje indywidualne kosztują 300 złotych za półtorej godziny treningu.
- Chcemy oferować jakość, a zapotrzebowanie na nią jest ogromne, tak duże, że do tej pory nie udało nam się spełnić wszystkich próśb. Każdy rodzic widzi w swoim dziecku drugiego Zlatana. Niektórzy są gotowi zrobić wszystko, żeby grali w naszej akademii. Zupełnie zapominają, że przede wszystkim ma to być dobra zabawa - mówi Nilsson.

Przepaść nie do zasypania

Drużyny BP odnoszą spore sukcesy w rywalizacji z młodzieżówkami największych klubów w Europie, regularnie potrafiły wygrywać z juniorami Ajaxu, Milanu czy PSG, ale to nie jest tak, że mogłyby sobie swobodnie radzić np. w Młodzieżowej Lidze Mistrzów. Przepaść pomiędzy małym szwedzkim ośrodkiem, a cenionymi zachodnimi markami, pogłębia się już od zawodników powyżej 15. roku życia. Dlaczego tak jest?
- Rzadko się zdarza, że sprowadzamy chłopców z różnych miast w Szwecji. Ostatnią dużą inwestycją personalną było zlecenie kierowcy, by pojechał po zawodnika, który mieszkał 15 minut od centrum treningowego. Tymczasem taka Barcelona czy Ajax wysyła czartery po 13-, 14-latków z Azji czy Afryki - wyjaśniał w BBC Nathorst Windahl, kierownik Brommapojkarny.
Naturalnym jest też, że duży talent nie utrzyma się długo na obrzeżach Sztokholmu. Dejan Kulusevski opuścił swoje rodzinne strony w wieku 15 lat, aby dołączyć do juniorów Atalanty. Naturalny ruch. We Włoszech dostał jeszcze lepsze warunki do treningu, gdzie cała machina skierowana jest na stworzenie z nastolatka zawodowego piłkarza. Bromma jedynie wylewa fundament, konstrukcję budują już silniejsze akademie.
Zdarzają się też wyjątki. Lucas Bergvall, świetny środkowy pomocnik, został w macierzystym klubie do 18. roku życia, pomagając w awansie do szwedzkiej ekstraklasy. Dopiero potem za prawie milion euro przeszedł do silniejszego Djurgarden, dając sobie możliwość gry w europejskich pucharach i wypromowania się. Tam i tak wytrzymał tylko sezon, bo zaraz wykupił go Tottenham, ale już za 20 milionów euro. Spory odsetek z tego transferu zasilił budżet zespołu, w którym się wychował.
Dla BP, który przyciąga kibiców stanowiących jedynie 10 procent średniej frekwencji AIK, historie takie jak Gyokeres czy Bergvall są kluczowe, biorąc pod uwagę, że klub praktycznie nie korzysta z zewnętrznego finansowania. Nie znajdziemy tu ani bogatego szejka, ani dużego sponsora strategicznego. Budżet składa się ze składek rodziców, dotacji z ministerstwa sportu oraz wpływów z dnia meczowego. Taki model funkjonowania narodził się w Szwecji niedawno, ale całkiem możliwe, że wywoła większe zmiany w hierarchii skandynawskiego futbolu. Czy z korzyścią, przekonamy się pewnie niedługo.

Przeczytaj również