Tak Puszcza dokonała niemożliwego. Temat stadionu rozpala fanów Wisły Kraków. "Nie mogę niczego zagwarantować"

Tak Puszcza dokonała niemożliwego. Temat stadionu rozpala fanów Wisły. "Nie mogę niczego zagwarantować"
Krzysztof Porebski / PressFocus
To nie miało prawa się wydarzyć. Ale “kopciuszek” wykorzystał szansę jedną na sto lat i uczcił, a jakże, stulecie klubu sensacyjnym awansem do Ekstraklasy. Gdzie tkwi sekret sukcesu Puszczy? Jak świętowano w Niepołomicach? Co “Żubry” wniosą na salony? I co z gra na stadionie przy Reymonta w Krakowie?
Szalone rozgrywki 2022/23 Fortuna I Ligi nie mogły się zakończyć w oczywisty sposób. Mimo że awans Puszczy Niepołomice po barażach trzeba uznać za niespodziankę, a patrząc z perspektywy oczekiwań sprzed roku - wielką sensację, to najwyraźniej byłoby “za łatwe”, gdyby do Ekstraklasy weszła Wisła Kraków lub Bruk-Bet Termalica. Najbardziej emocjonujący sezon na zapleczu od lat po prostu musiał mieć takie zakończenie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nie pamiętam

- To chyba pierwszy mecz Puszczy w życiu, którego nie pamiętam. Jakbyście mnie zapytali, w jaki sposób strzeliliśmy bramki, to… nie wiem. Takie były emocje - komentował na gorąco po finale baraży prezes klubu z Niepołomic, Marek Bartoszek, który TUTAJ był gościem programu pierwszoligowego na kanale Meczyki (Youtube). - Nadal nie mogę w to uwierzyć - dodał.
Trudno mu się dziwić. Mówimy w końcu o drużynie dysponującej jednym z najmniejszych budżetów w stawce. O drużynie płacącej niewielkie jak na realia Fortuna I Ligi pieniądze. O drużynie, w której grają piłkarze z pensją poniżej 10 tys. zł - dla porównania Luis Fernandez w Wiśle Kraków kasuje sześciocyfrową kwotę. O drużynie, która rok i dwa lata wcześniej zajmowała kolejno 14. i 13. miejsce w tabeli, a od czasu awansu w 2017 r. najwyżej była na ósmej pozycji. Teraz miała bić się o utrzymanie.
- Przed sezonem nikt na nas nie stawiał, a my po prostu nie chcieliśmy spaść z tej ligi. A i tak się z nią żegnamy, tylko w trochę lepszy sposób - trafnie zauważył Bartoszek.
Pożegnali się w najlepszy możliwy sposób, ale warto zwrócić uwagę, jak to zrobili - ograniem faworyzowanej Termaliki na jej terenie. Terenie, na którym gospodarz w całym sezonie przegrał dokładnie jeden mecz. W trzeciej kolejce, przeciwko GKS-owi Tychy. Co więcej, w połowie kwietnia Bruk-Bet pokonał u siebie Puszczę w bezpośrednim starciu. Gdy tuż po rozpoczęciu drugiej połowy finału baraży miejscowi wyszli na prowadzenie, zanosiło się na powtórkę z rozrywki. Goście wypunktowali jednak ekipę Radoslava Latala. Zwycięskiego gola w dogrywce wykreowali rezerwowi. Hubert Tomalski dośrodkował, a Konrad Stępień uderzeniem głową dał “Żubrom” trzecią bramkę i, jak się okazało, Ekstraklasę.
- Radość była niesamowita, było to widać. A przecież mieliśmy w tym meczu trudne momenty - podkreślał Bartoszek. - Bałem się, ze ten finał to będzie mecz-pułapka. Że byłoby w Niepołomicach rozczarowanie, gdybyśmy nie awansowali. Ja uwierzyłem w awans po zwycięstwie z Wisłą w półfinale. Jeśli tam, przy 24 tysiącach, ludzi udało się wygrać, to czułem, że tutaj też możemy dać radę. Że mimo porażek w dwóch ostatnich meczach w Niecieczy, możemy to pchnąć w trudnym momencie charakterem, wolą walki, cechami wolicjonalnymi - opowiadał.
Po ostatnim gwizdku rozpoczęła się feta. Najpierw na boisku i w szatni, gdzie panowała dzika radość, a z pucharem tańczył nawet kierowca drużyny, co zobaczycie TUTAJ. Następnie impreza przeniosła się do Niepołomic. Kilkuset kibiców natychmiastowo odwiedziło stadion Puszczy. Wracających z niedalekiej Niecieczy bohaterów powitano śpiewami, okrzykami i efektownymi racami. Były kiełbaski, piwo, szampan, wspólne zdjęcia i zabawa do wczesnych godzin porannych. Cóż, nie zawsze wchodzi się do Ekstraklasy. W przypadku “Żubrów” był to oczywiście pierwszy awans w historii. Lepiej stulecia klubu nie dało się uczcić.

Legenda, Napoleon

- Legenda. Człowiek o ogromnej charyzmie, umiejętnościach, ale przede wszystkim uczciwości. Tym wygrał. Tym ujął prezesów, gdy tu przychodził. Mamy do siebie bezgraniczne zaufanie, myślę, że to jest kluczem do tego, że jest tu tak długo i te relacje są tak dobre - tak Marek Bartoszek mówił o trenerze Tomaszu Tułaczu, który wprowadził Puszczę do elity.
Legenda - trudno z tym polemizować. Nie da się ukryć, że to właśnie 53-letni szkoleniowiec jest głównym architektem tego sukcesu. W Niepołomicach to już człowiek-instytucja. Zaraz stuknie mu osiem lat pracy w klubie. Najpierw awansował z Puszczą na drugi szczebel rozgrywkowy, następnie, mimo skromnych możliwości, twardo trzymał ją na tym poziomie, a teraz dokonał, wydawałoby się, niemożliwego. Otrzymał nagrodę za ciężką, wytrwałą pracę. Promocja do Ekstraklasy to ukoronowanie długiej drogi, jaką przeszedł Tułacz z tym zespołem. Przy, rzecz jasna, pełnym wsparciu władz klubu.
- [Te 8 lat] to ciekawa sprawa, ale ta ciekawość wywodzi się z tego, że według mnie to nie powinno być nic nadzwyczajnego, że daje się trenerowi zaufanie i korzysta z tego zaufania. Oczywiście, najważniejsze są wyniki, (...) ale osoby zarządzające klubami powinny mieć poczucie wspólnej odpowiedzialności za te wyniki. A im większe wsparcie dla trenera, tym lepiej poukładany zespół, zespół z niewielkimi problemami. Zaś przestrzeganie ustalonych zasad powoduje porządek i daje optymizm, na którym można opierać realizację zakładanych celów - mówił nam TUTAJ opiekun Puszczy kilkanaście godzin po wyeliminowaniu w półfinale Wisły.
Słowa o “lepiej poukładanym zespole” doskonale oddają klimat tego, jaką drużynę stworzono w Niepołomicach. Puszcza wygrywa tym, że jest autentyczna, zjednoczona, a przy tym piekielnie dobrze zorganizowana na boisku. Ci zawodnicy świetnie wiedzą, co i jak mają grać. To piłka prosta, jasne, ale nieprawdą byłoby charakteryzowanie jej jako “autobus”, laga i stałe fragmenty gry, mimo że to nie jest i nie będzie piękny futbol. Trener Tułacz ma jednak swój plan, a zespół idzie za nim w ogień. Orkiestra gra jak należy.
- Nie zgadzam się ze stwierdzeniem o topornej piłce. Mamy uproszczone pewne zasady funkcjonowania, ale też swój pomysł. Wiemy, dlaczego wygrywamy, dlaczego dochodzimy do sytuacji bramkowych i realizujemy swój plan taktyczny. Myślę też, że naszą siła jest to, że wszyscy skupiają się na oczywistych rzeczach, a nie dostrzegają innych atrybutów. Chcę podkreślić pracę sztabu. My dobieramy zasady do funkcjonowania, ich się trzymamy, wpajamy zespołowi. Ale też uciekamy od schematów - tłumaczył szkoleniowiec, który na fecie z okazji awansu paradował w czapce Napoleona, a nie zdziwimy się, jeśli rondo w tym 16-tysięcznym mieście zostanie nazwane na jego cześć.

Łączy ich jedno

Warto też zwrócić uwagę, jakim materiałem ludzkim dysponuje 53-latek. Z całym szacunkiem dla piłkarzy, którzy właśnie weszli do Ekstraklasy, ale na papierze byli ekipą maksymalnie na środek tabeli. W Puszczy pełno jest zawodników nieoczywistych, po przejściach, bez jakiegoś wybitnego CV. Najważniejsze, jak mówił prezes, że łączy ich jedno: wszyscy chcą grać w tym klubie. Nie dla pieniędzy, nie dla prestiżu. Tak stworzyła się drużyna bijąca bardziej możnych po drodze na szczyt. Symbolem może być sprint blisko 35-letniego środkowego obrońcy, Łukasza Sołowieja, który w końcówce dogrywki w Niecieczy najpierw ochoczo ruszył, by strzelić gola, a po chwili znów stał we własnym polu karnym. Tam najwyraźniej nie ma limitów.
Wspomniany Sołowiej to pierwszoligowy “wyjadacz” (blisko 200 gier), lecz Ekstraklasy jeszcze nie posmakował. Po latach wróci do niej kolejny z filarów zespołu, Piotr Mroziński (30 lat, osiem goli w tym sezonie). W Puszczy gra też stacjonujący większość kariery w niższych ligach Tomasz Wojcinowicz. Bramki strzeże bohater spotkania z Wisłą, nieopierzony, 19-letni Kewin Komar. Wiele ważnych goli zanotował Lucjan Klisiewicz, niedawno występujący w czwartej lidze. Na 1:1 w Niecieczy trafił Artur Siemaszko, znany wcześniej z tego, że na ogół jest nieskuteczny, oddany bez żalu przez Arkę Gdynia. Opaskę kapitańską nosi na ramieniu Jakub Serafin, który nie przebił się specjalnie ani w Lechu, ani Cracovii. Są jeszcze m.in. Wojciech Hajda, najlepszy asystent Marcel Pięczek czy Jakub Bartosz, a najbardziej znane twarze w kadrze to 39-letni Rafał Boguski i zaprawiony w ekstraklasowych bojach Michał Koj. I ta ekipa wywalczyła, podkreślmy to wyraźnie, zasłużony awans. Sensacyjny, ale zasłużony.
Szczytem finansowej ofensywy Puszczy były zimowe wzmocnienia. Z Cracovii wypożyczono Thiago (który po kilku tygodniach wypadł z powodu poważnej kontuzji), przyszedł też Kamil Zapolnik, z łotewskiej Valmiery zameldował się 22-letni ukraiński obrońca Roman Yakuba. Inwestycja się opłaciła.
- Zrobiliśmy dwa-trzy “dodatkowe” transfery zimą lekko ponad budżet, by dać sobie szansę. Przedłużyliśmy też kontrakty z kluczowymi zawodnikami. Chcieliśmy tymi ruchami dać sygnał reszcie drużyny, że nie będzie tak jak część osób wieszczyła, że na pewno odpuścimy w drugiej rundzie, bo nas nie stać. Chcieliśmy spróbować, bo dla takiego klubu jak nasz taka szansa jest raz na sto lat. Zaryzykowaliśmy i się udało. Będziemy teraz zarządzać klubem w innych realiach. A jako beniaminek - sorry, w ogóle jak to brzmi?! - mamy krótszy ten odpoczynek przed nowym sezonem ligowym. Ale oczywiście będziemy chcieli zbudować odpowiednią kadrę na Ekstraklasę - wyjaśniał prezes “Żubrów”.

Ekstraklasa na Wiśle

No właśnie. Na Ekstraklasę. Nie ma wątpliwości, że Puszcza musi wzmocnić skład, jeśli chce liczyć na bycie kimś więcej niż jednosezonową ciekawostką w elicie. Ale inni beniaminkowie - ŁKS oraz Ruch Chorzów - także potrzebują posiłków, by szybko nie dostać w najwyższej lidze zimnego prysznica. Różnica poziomów jest bowiem wyraźna, umiejętności i wymagania na innym pułapie. Dorzucenie czegoś ekstra do ekipy, która wywalczyła awans, to konieczność.
Na razie jednak bardziej gorący temat niż transfery to kwestia stadionu, na którym niepołomicki zespół będzie rozgrywał mecze w najbliższych 12 miesiącach. We wniosku licencyjnym zgłoszono bowiem obiekt im. Henryka Reymana przy Reymonta w Krakowie. Czyli Stadion Miejski, na co dzień użytkowany przez… Wisłę. Gdy pod Wawelem zgadzali się na tę opcję, pewnie nie sądzili, że Puszcza zanotuje awans m.in. kosztem “Białej Gwiazdy”.
Skąd konieczność szukania stadionu zastępczego? Otóż ten w Niepołomicach nie spełnia warunków regulaminu Ekstraklasy. Sporo trzeba poprawić, by “Żubry” mogły przyjmować ekstraklasowych rywali na własnej ziemi. W obecnych warunkach byłby choćby problem z realizacją meczów od strony technicznej. Jasne, widok dwóch czy trzech tysięcy kibiców na 32-tysięczniku w Krakowie będzie kuriozalny. Lepiej wyglądałoby to na kameralnym obiekcie Puszczy. Ale nie o liczbę fanów tu chodzi.
- Jest szansa, by dostosować stadion w Niepołomicach do warunków ekstraklasowych. Ale przed nami rozmowy z PZPN-em, Live Parkiem, o tym co musimy poprawić, zmienić. Wierzę, że to [powrót “do siebie”] się wydarzy jeszcze w nowym sezonie, ale nie mogę niczego zagwarantować - tłumaczył Marek Bartoszek.
Dlaczego klub wybrał stadion przy Reymonta? Był to naturalny ruch ze strony logistycznej, ale też ukłon w stronę sympatyków drużyny Tomasza Tułacza.
- Dla nas było kluczowe, by cała sytuacja okazała się jak najmniej uciążliwa dla kibiców, by stadion [zastępczy] był jak najbliżej Niepołomic - wyjaśniał prezes, zwracając uwagę na łatwy dojazd z Niepołomic do Krakowa, czy to komunikacją, czy autokarami, czy samochodami.
Przed Puszczą zatem gorący czas, pełen spraw, które trzeba dopiąć, by wszystko było na tip top przed historycznym sezonem na poziomie Ekstraklasy, zarówno od strony sportowej, jak i organizacyjnej. Piłkarze po świętowaniu udali się na zasłużone urlopy, a w klubie praca wre. Nic dziwnego. W końcu taki awans zdarza się raz na sto lat.

Przeczytaj również