Oto cichy architekt sukcesu Barcelony. Te słowa Yamala mówią wszystko
Hansi Flick jest głównym architektem sukcesów FC Barcelony w tym sezonie. Nie można jednak zapominać o wkladzie Xaviego Hernandeza. Poprzednik położył fundamenty pod mistrzowski projekt.
- Xavi to bardzo ważna postać w historii klubu. Z Hansim znaleźliśmy nowe sposoby zarządzania drużyną. Ale jesteśmy bardzo wdzięczni Xaviemu, Mateu Alemany’emu i Jordiemu Cruyffowi - stwierdził Deco przed meczem z Espanyolem. - Chciałbym podziękować Xaviemu, bez niego by się to nie udało. Dał nam, wielu młodym zawodnikom, możliwość debiutu i dziękuję mu za to - dodał Lamine Yamal już po przypieczętowaniu mistrzostwa.
Kiedy w 2023 roku Barcelona wygrała ligę, hasłem przewodnim było: “La Liga jest nasza, przyszłość również”. Wraz z upływem czasu słowa te tylko zyskały na znaczeniu. Tegoroczny tytuł także jest sukcesem samym w sobie, a jednocześnie zapowiedzią dalszej konkwisty. Trudno nie patrzeć z optymizmem na najmłodszą drużynę w hiszpańskiej ekstraklasie, która w tak przekonującym stylu udowodniła wyższość nad konkurencją. Kolejne wysokie zwycięstwa, epickie remontady i emocjonalny rollercoaster to bez wątpienia zasługa Hansiego Flicka. Dzięki niemu “Barca” znów stała się zespołem, który wzbudza strach w oczach rywali. Nie należy jednak zapominać o tym, że poprzedni trener również przyłożył rękę do odrodzenia klubu.
Budowa od zera
Na tę chwilę nie ma żadnych wątpliwości, że Flick to lepszy trener od Xaviego. Wystarczył mu jeden sezon, aby zdobył więcej trofeów niż przez trzy poprzednie lata. Miejmy jednak na uwadze, w jakich okolicznościach obaj zaczynali pracę. Pod koniec 2021 roku Barcelona była martwą drużyną bez perspektyw na rychły renesans. W krótkim odstępie czasu straciła Suareza, Messiego i Griezmanna, nie mając środków na pozyskanie jakichkolwiek godnych następców. W debiucie Hernandez musiał postawić na takie "gwiazdy", jak m.in. Ilias Akhomach, Yusuf Demir, Ez Abde, Riqui Puig czy schyłkowy Philippe Coutinho. W amerykańskich sportach topowe drużyny płacą podatek od luksusu. Tamtej “Blaugranie” pod żadnym pozorem by to nie groziło.
Xavi zakasał jednak rękawy i w bólach wyprowadził drużynę na względną prostą. Sekretem był powrót do korzeni i wykorzystanie największego dobra klubu, jakim pozostaje szkółka. Za jego kadencji zadebiutowało aż 15 wychowanków La Masii. Niektórzy przepadli, jak np. Alvaro Sanz i Aleix Garrido. W tym gronie znajdują się jednocześnie Yamal, Cubarsi, Casado czy Fermin, którzy nadal regularnie występują. Oczywiście, znając skalę talentu Lamine’a, ktoś mógłby powiedzieć, że przecież każdy by na niego postawił. Pamiętajmy jednak okoliczności. Latem 2023 roku “Barca” straciła Ousmane’a Dembele, który przez wiele miesięcy stanowił o sile Xavinety. Zastąpienie kluczowej postaci nieopierzonym 16-latkiem było gigantycznym ryzykiem. Ktoś musiał je podjąć.
- Yamal notuje spektakularne wejście do futbolu. Xaviemu należy się uznanie za danie szansy tak młodemu zawodnikowi. Z pewnością to jeden z najbardziej przełomowych debiutów w ostatnich latach - chwalił Lionel Scaloni dla dziennika Marca.
Za podobny wyraz odwagi można uznać błyskawiczne wkomponowanie Cubarsiego do pierwszego składu w środku poprzedniego sezonu. Dodajmy do tego przykład Fermina, który nawet nie miał łatki wielkiego talentu. Dwa lata temu błąkał się na wypożyczeniu w trzecioligowym Linares. Był o krok od definitywnego opuszczenia “Barcy”. Xavi dostrzegł w nim jednak coś podczas pretemporady, później zaczął regularnie wystawiać w meczach o stawkę. W efekcie Flick ma do dyspozycji rewelacyjnego gracza na pozycji numer 10, który tylko w tym sezonie brał udział przy zdobyciu 16 bramek.
- Xavi dał mi szansę spełnienia marzenia o grze dla Barcelony. Ja i moja rodzina zawsze będziemy mu za to wdzięczni - powiedział rok temu Fermin po ostatniej kolejce ligowej.
Kontynuacja myśli
Były pomocnik nie budował naturalnie zespołu wyłącznie wokół wychowanków. Latem 2022 roku dostał na transfery sporą gotówkę, którą też trzeba było odpowiednio spożytkować. Z perspektywy czasu transfery Julesa Kounde, Raphinhi i Roberta Lewandowskiego okazały się doskonałymi ruchami. Do dziś pozostają oni przecież bezdyskusyjnymi filarami, z których Flick regularnie skorzysta. A każdy z nich miał możliwość dołączenia do innego klubu. Kluczowe miały okazać się rozmowy z Xavim, który w odpowiedni sposób przedstawił wizję swojego projektu.
- Gdyby Xavi nie był trenerem Barcelony, nie trafiłbym do klubu. On przekonał mnie, że mogę być ważną częścią zespołu - mówił Raphinha dla L'Equipe. - Xavi odegrał wielką rolę w moim przybyciu tutaj. Odbyliśmy wiele rozmów, jego słowa na temat projektu wywołały we mnie dodatkową ekscytację - wtórował Jules Kounde. - Po pierwszych minutach rozmowy z Xavim poczułem, że to właściwy ruch, aby przejść do klubu. Wcześniej dwa razy byłem bliski Barcelony, ale dopiero teraz uznałem, że nadszedł właściwy moment. Xavi jasno przedstawił pomysł na to, jak chce, żeby jego zespół grał. To podobna szkoła do Pepa. Był bardzo szczery, nie chodziło tylko o to, co powiedział, ale też sposób. Myślę, że mamy podobne charaktery - to już słowa Ilkaya Guendogana z 2023 roku.
Nie chcemy niepotrzebnie gloryfikować Xaviego i przypisywać mu cudzych zasług. Bez wątpienia to za kadencji Flicka Lewandowski czy Raphinha zanotowali najlepszy okres w Barcelonie. Nowy trener miał do dyspozycji niemal identyczną grupę zawodników, którą wykorzystał w znacznie lepszy sposób. Mimo wszystko warto jeszcze raz podkreślić moment i okoliczności przejęcia zespołu. To poprzedni trener podjął się zadania odbudowania kompletnie zdezelowanej drużyny, która w połowie sezonu 2021/22 nie miała szans na bycie konkurencyjną. On wprowadził do seniorskiej piłki młodziutkich zawodników, którzy najpewniej przez co najmniej dekadę będą brylować na Camp Nou. Wreszcie udało mu się też przekonać do transferu piłkarzy, mających na stole inne ciekawe oferty. Lewandowski mógł zostać w Bayernie, Kounde z Raphinhą pójść do Chelsea. Gdzie wówczas znajdowałaby się “Barca”? Na pewno w gorszym położeniu.
- Nie uważam, żeby Hansi Flick rozpoczął nową erę w Barcelonie. Xavi to zrobił - podkreślił Thierry Henry na antenie CBS Sports. - Flick kontynuuje pracę poprzednika. Xavi pozwolił zadebiutować Cubarsiemu czy Yamalowi. Często mówimy, że 20-letni gracze są młodzi, a przecież występowali, mając już 16 lat. Pracował z większością zawodników, która nadal jest w drużynie. Pomógł zawodnikom rozwinąć umiejętności i charakter, szczególnie tyczy się to młodszych piłkarzy - dodał legendarny Francuz.
Rozstanie było potrzebne
Posłodziliśmy Xaviemu, więc teraz trzeba też powiedzieć kilka gorzkich słów. Jego koniec w Barcelonie był brzydki, wręcz niegodny tak pomnikowej postaci. Myśląc o poprzednim sezonie, wciąż można mieć przed oczami skandaliczne zachowania trenera podczas przegranej 1:4 rywalizacji z PSG w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. To była furia, wściekłość, a przede wszystkim oznaka słabości emocjonalnej. Brak umiejętności pogodzenia się z porażką jest rysą na wizerunku każdego szkoleniowca.
Xavi niejeden raz oglądał czerwone kartki za swoje wybryki przy linii. Potrafił też “gotować się” na konferencjach prasowych. I nietrudno wskazać potencjalne przyczyny takich zachowań. Przebodźcowanie emocjonalne. Jako niewątpliwa legenda utożsamiał się z klubem, żył nim 24 godziny na dobę, znał wszystkie opinie hiszpańskich periodyków. W niedawnej rozmowie z France Football przyznał nawet, że dla niego “Barca” nie jest zespołem piłkarskim, a religią. Można docenić takie oddanie, jednak w pewnym stopniu to ono zaprowadziło go na manowce. Nie da się bowiem łączyć analitycznego chłodu z kibicowskim żarem, który rozsadza cię od środka. Flick nie miał takiego problemu. Sam żartobliwie przyznał, że nie czyta lokalnej prasy, bo nie zna hiszpańskiego. Poprzednikowi zabrakło tego dystansu.
- Moja rodzina kocha Barcelonę. Wszyscy cieszymy się, widząc taką grę. Wiele osób myśli, że nie jestem szczęśliwy, bo już nie ma mnie w klubie, ale to nieprawda. Cieszy mnie każdy sukces Barcelony i to, że Hansi radzi sobie tak fantastycznie. Mamy bardzo dobry i młody zespół, który wciąż będzie się rozwijał. Pamiętam, że na początku sezonu Hansi przyszedł do mnie i powiedział: "Dziękuję ci, pomogłeś to stworzyć" - zdradził Hernandez w wywiadzie dla The Athletic.
- Myślę, że nie do końca uczciwe byłoby porównywanie moją pracę z pracą Xaviego - stwierdził Flick w listopadzie ubiegłego roku. - To dwie różne sytuacje. Mam ogromny szacunek do Xaviego, który był świetnym zawodnikiem i świetnie poradził sobie jako trener. To też jego zasługa, ponieważ dał szansę wielu młodym zawodnikom. Można powiedzieć, że w pewnym sensie kontynuujemy pracę w tym samym kierunku - kontynuował, przywoływany przez Mundo Deportivo.
Patrząc jednym okiem, można dojść do mylnego wniosku, że Xavi to nieudacznik, a Flick cudotwórca. W końcu w poprzednim roku nie było żadnych trofeów, a teraz są trzy. Poszczególne sezony nie są jednak osobnym tworem oderwanym od historii. Budowa mistrzowskich drużyn to proces. Nie zaczyna się w pierwszej kolejce i nie kończy wraz z ostatnim gwizdkiem pieczętującym tytuł. Wszystko jest wypadkową działań, które podjęto w przeszłości.
Barcelona może być zadowolona z tego, w jak sprawny sposób przebiegła jej odbudowa. Od momentu zwolnienia Ronalda Koemana dokonano dwóch znakomitych wyborów na stanowisku trenera. Xavi zbudował podwaliny, stawiając odważnie na wychowanków i przekonując gwiazdy do wybrania tego projektu. W pewnym momencie pogubił kroki, jego plan przestał działać, wyniki się nie zgadzały. Wtedy na scenie pojawił się człowiek, który perfekcyjnie wykorzystał powierzone mu narzędzia. Rozwinął praktycznie każdego piłkarza, pod względem wynikowym przerósł najśmielsze oczekiwania.
Jeden trener pomógł ściągnąć Lewandowskiego, Kounde, Raphinhę, Christensena czy Inigo Martineza. Pozwolił też zadebiutować Yamalowi, Cubarsiemu i Ferminowi. Drugi stworzył z tej grupy kolektyw, przed którym drży cała Hiszpania. A za rok, kto wie, być może także Europa.