Tej kompromitacji w Barcelonie się nie spodziewali. Pomóc ma klubowa legenda

Tej kompromitacji w Barcelonie się nie spodziewali. Pomóc ma klubowa legenda
Javier Borrego / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek PrzyborowskiDzisiaj · 13:30
Miniony sezon był całkiem udany dla FC Barcelony. Seniorzy i seniorki sięgnęli po mistrzostwo kraju, a zespół Juvenil A triumfował w Lidze Młodzieżowej UEFA. Na drugim biegunie znalazły się tylko rezerwy, które spadły z ligi. Czas w nich na nowe otwarcie - jego wizytówką ma być jedna z klubowych legend.
Z pewnością nie tak miały wyglądać minione rozgrywki w wykonaniu Barcelony B. Zespół, który w dwóch poprzednich sezonach rywalizował w barażach o Segunda Division, w tym zakończonym może nie miał bić się o awans, ale nikt w klubie nie zakładał aż tak złego scenariusza jak spadek. Drużyna nie potrafiła zdobywać regularnie punktów, a do tego nie prezentowała stylu, do którego przyzwyczaiła wcześniej pod wodzą Rafy Marqueza. A skoro zabrakło i jednego, i drugiego, spadek mógł czy wręcz musiał się jej przydarzyć. Teraz pytanie brzmi, co dalej. Szczególnie że w przypadku takiego klubu jak Barcelona, rezerwy w przeszłości często stanowiły istotne zaplecze dla pierwszego zespołu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Efekt domina

Miniony sezon Primera Federacion, czyli hiszpańskiego trzeciego poziomu rozgrywkowego, miał najpierw zaskakujący przebieg, a potem iście dramatyczny finisz. Choć Barcelona B notowała fatalny rok, wydawało się, że koniec końców ucieknie spod topora. Nawet jej ostatni ligowy mecz z Unionistas de Salamanca miał podobny scenariusz. Katalończycy przez długi czas przegrywali, by ostatecznie wygrać 2:1 po golu strzelonym na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry. Tyle tylko, że chwilę później, w 96. minucie swojego meczu z Ourense, bramkę na 1:1 zdobyła Osasuna B. Ten wynik bezpośrednio zepchnął “Barcę” B do niższej ligi, ale oczywiście powodów tego spadku jest znacznie więcej.
- Dwa dni przed startem przygotowań do tamtego sezonu Rafa Marquez, ówczesny trener Barcelony B, zakomunikował, że odchodzi, aby pracować w sztabie reprezentacji Meksyku. To był dla wszystkich szok, a klub nie miał odpowiednio dużo czasu na znalezienie następcy. Ostatecznie drużynę powierzono dotychczasowemu asystentowi, Albertowi Sanchezowi. To trener z wieloletnim doświadczeniem, ale został rzucony na głęboką wodę i musiał czasem wręcz improwizować. Wielu z zawodników, którzy mieli stanowić o sile tego zespołu, w błyskawicznym tempie awansowali do drużyny Hansiego Flicka. Zastąpili ich chłopcy bez wystarczającego doświadczenia. Zawiodło też przygotowanie fizyczne, przez co w drużynie odnotowano rekordową liczbę kontuzji - mówi Alberto Martinez, dziennikarz La Vanguardia.
Barcelona B traciła na przestrzeni sezonu straciła mnóstwo zawodników ze względu na problemy zdrowotne. Tacy gracze jak Aleix Garrido czy Victor Barbera mieli stanowić o sile zespołu, a stracili dużą część rozgrywek ze względu właśnie na urazy. Do tego - jak to często bywa w przypadku rezerw - wpływ na ich los miała też sytuacja w pierwszym zespole i ogólnie w całym klubie. Barcelona nie narzeka na nadmiar funduszy, dlatego Flick wszelkie braki kadrowe musiał uzupełniać zawodnikami, którzy w normalnych okolicznościach raczej wspieraliby “Barcę” B.
- Powodów, przez które rezerwy spadły z ligi, było kilka, ale rzeczywiście sytuacja kadrowa zespołu nie była zbyt dobra. Oprócz kontuzji i wypadnięcia kluczowych zawodników jak właśnie Garrido czy Barbera, doszła kwestia wyciągania talentów przez pierwszy zespół. Ze względów finansowych Flick musiał w znacznie większym stopniu oprzeć swoją drużynę na piłkarzach z akademii, w tym przedstawicieli rezerw. Tacy Gerard Martin czy Hector Fort przecież pierwotnie również mieli występować głównie w drużynie B. Dlatego w tym przypadku mieliśmy do czynienia z takim efektem domina - zauważa Jordi Cardero, kataloński dziennikarz związany z Diari ARA.

Bez licencji, ale z pomysłem

Kontuzje i podbieranie zawodników przez Flicka to jedno, ale chaos organizacyjny w drugim zespole to już zupełnie inna kwestia. Sanchez pożegnał się ze stanowiskiem w lutym, kiedy zastąpił go Sergi Mila. Pod jego wodzą wyniki zespołu uległy poprawie, a być może byłoby jeszcze lepiej, gdyby ten mógł skorzystać z kolejnych dwóch znaczących graczy. Unai Hernandez, prawdziwy lider drużyny, zdecydował się zimą na zaskakujący krok i transfer do saudyjskiego Al-Ittihad. Natomiast Pau Prim w podobnym czasie odmówił przedłużenia kontraktu z “Blaugraną” i chciał wymusić sprzedaż do katarskiego Al-Sadd. Transferu nie udało się wtedy dopiąć, a klub postanowił zawiesić piłkarza, tym samym osłabiając całą drużynę. Teraz, już po spadku, ubytków będzie jeszcze więcej, jednak nie oznacza to, że w kadrze zespołu na przyszły sezon na pewno zabraknie jakości.
- Zobaczymy, jak zostanie skonstruowana kadra i którzy zawodnicy w niej pozostaną. Tacy piłkarze jak Guille czy Toni Fernandezowie powinni być twarzami tej drużyny, jeśli oczywiście wciąż będą w niej grać. To gracze o wysokim potencjale, więc by go nie hamować, klub może zdecydować się ich wypożyczyć. Segunda Federacion to dość skomplikowana liga, ale w takiej drużynie jak rezerwy Barcelony zawsze znajdziemy jakieś talenty. Pamiętajmy, że ich nowym trenerem został Juliano Belletti, który był chwalony za swoją pracę w zespołem Juvenil A. I to właśnie w jego dotychczasowej drużynie możemy odnaleźć mnóstwo utalentowanych graczy. Czuję, że teraz kilku z nich wzmocni “Barcę” B - uważa Cardero.
Belletti został namaszczony na nowego trenera Barcelony Atletic już po zakończeniu sezonu. Brazylijczyk jako piłkarz zasłynął strzeleniem zwycięskiego gola w barwach “Barcy” w finale Ligi Mistrzów w 2006 roku. Jako trener pierwsze kroki stawiał w ojczyźnie, a przez ostatni rok zbierał pochwały za swoją pracę w zespole Juvenil A Katalończyków. Doprowadził go do triumfów w młodzieżowym Pucharze Króla oraz w Lidze Młodzieżowej UEFA.
- Belletti dopiero niedawno rozpoczął kurs UEFA Pro, więc gdyby Barcelona B wciąż grała w Primera Federacion, ten nie mógłby być jej trenerem. Teraz takiego problemu rzecz jasna nie ma, a 49-latek może prowadzić zespół, ponieważ jest w trakcie zdobywania tej licencji. To dobry trener, ale przed nim stoi teraz nie lada nie lada wyzwanie. Oczywiście klub musi przebudować całą kadrę, niektórzy zawodnicy z większym potencjałem będą chcieli odejść, więc trzeba znaleźć za nich odpowiednie zastępstwo. Do tego ważnym aspektem będzie poprawa wspomnianego już przygotowania fizycznego - uważa Martinez.

Być jak Pedro i Busquets

W Katalonii czują, że to właśnie Brazylijczyk będzie odpowiednią osobą do wprowadzenia tych zmian. Oczywiście klub pokroju “Barcy” nie chce mieć rezerw jedynie na czwartym poziomie rozgrywkowym. Choć w grupie, w której będzie występować ekipa Bellettiego, znajdziemy też ich odpowiedników z Espanyolu czy Valencii, władze “Blaugrany” celują wyżej. Chociaż wszyscy zdają sobie doskonale też sprawę z roli, jaką powinny pełnić rezerwy. W ich przypadku to niekoniecznie wynik ma być najważniejszy. Bardziej chodzi o liczbę graczy, którzy trafią potem do pierwszego zespołu.
- W klubie wiedzą, że poziom rozgrywkowy jest ważny, ale jeśli piłkarz dysponuje dobrą jakością, będzie w stanie się rozwinąć bez względu na ligę, w której będzie występować. Koniec końców nie ma znaczenia, czy Barcelona B będzie grała w Primera, czy w Segunda Federacion. Przecież kiedy rezerwy prowadził Pep Guardiola, też występowały na czwartym poziomie, a w drużynie znajdowali się tacy gracze jak Pedro i Sergio Busquets, którzy chwilę później grali już w pierwszym zespole. I mamy też wreszcie przykłady Lamine’a Yamala czy Marca Bernala, które pokazują, że jeśli jesteś kozakiem, w rezerwach możesz zagrać tylko kilka spotkań, bo zaraz zgłosi się po ciebie pierwszy zespół - mówi Martinez.
Rzeczywiście, nawet w takiej Barcelonie wychowanek nie zawsze musi przechodzić przez wszystkie szczeble klubowego “łańcucha pokarmowego”. Ścieżka rozwoju piłkarza to sprawa indywidualna praktycznie dla każdego zawodnika i często wpływ na nią ma nie tylko jego postawa na boisku, ale również sprzyjające (lub nie) okoliczności. Rezerwy “Barcy” wciąż mogą i zapewne będą stanowić ważne wsparcie dla Flicka i jego ludzi. W ostatecznym rozrachunku to przecież właśnie przede wszystkim zespół prowadzony przez Niemca ma czerpać z pracy wykonywanej przez Brazylijczyka. Choć oczywiście ten stawia przed sobą równie ambitne cele.
- Tym głównym będzie oczywiście jak najszybszy awans. Musimy trochę też zdefiniować, kogo może chcieć u siebie pierwszy zespół. Dopiero wtedy będziemy w stanie ocenić, o co są w stanie grać rezerwy. Pamiętajmy, że w ich przypadku najważniejsze zawsze będzie odpowiednie wyszkolenie piłkarzy, aby ci trafiali potem do drużyny seniorów. W ostatnim czasie kilku tego dokonało, teraz pewnie taki “awans” może zaliczyć więcej piłkarzy grających dotąd w Juvenilu. Pierwsza drużyna zawsze może znów wywołać efekt domina, ale wierzę, że ten nowy sezon będzie dla Barcelony B dużo lepszy. Drużyna ma trenera, którego dotychczasowa praca daje taką nadzieję - podsumowuje Cardero.

Przeczytaj również