"Ten Hag nie umie przegrywać". W Manchesterze United afera goni aferę. Legenda wskazuje winnych

"Ten Hag nie umie przegrywać". W United afera goni aferę. Legenda wskazuje winnych
Patrick Hoelscher/News Images/SIPA USA/PressFocus
Manchester United źle zaczął ten sezon. Nie tylko na boisku, ale, co może nawet ważniejsze, poza nim. Erik ten Hag ma na co narzekać. I nie jest to praca sędziów.
Po czterech kolejkach nowego sezonu United zajmują 11. miejsce. Mają dwie wygrane w czterech meczach, ale żadna z nich nie przyszła łatwo. Przy odrobinie szczęścia mogli też wygrać ostatni przed przerwą na reprezentacje mecz z Arsenalem. Tego szczęścia jednak zabrakło - Alejandro Garnacho był na niewielkim spalonym, a końcówka należała do gospodarzy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nie wygrywają na wyjazdach

To była druga porażka "Czerwonych Diabłów" w drugim wyjazdowym meczu w tym sezonie. I to jest pierwszy z ich wielu problemów do rozwiązania. W zeszłym sezonie wygrali tylko jeden wyjazdowy mecz z drużynami z pierwszej "dziesiątki" tabeli - z Fulham. Jeden zremisowali - z Tottenhamem - a pozostałe przegrali. W 2023 roku wygrali na wyjeździe tylko z Leeds, Nottingham Forest i Bournemouth. Na szczęście dla nich po przerwie na reprezentacje czekają teoretycznie łatwiejsze wyjazdy do Burnley i Sheffield. Za to w Lidze Mistrzów do Monachium...

Co oni chcą grać?

Duża różnica w meczach wyjazdowych i domowych wynika też w pewnym stopniu z zupełnie różnego nastawienia i ustawienia na te mecze. Na Old Trafford gospodarze chcą dominować i utrzymywać się przy piłce. Na wyjeździe zamieniają się w zespół, który ma - zgodnie z deklaracjami ten Haga - grać najlepiej w kontrataku na świecie. W tym sezonie bardziej bezpośrednią piłkę w ataku grają tylko West Ham i Nottingham.
Styl gry drużyn Premier Leage
Opta Analyst
Jednocześnie na mecz z Arsenalem przygotowali inny plan. Dłużej utrzymywali się przy piłce, po pierwszej połowie mieli ją pod nogami przez 55 proc. czasu, ale rozgrywali ją głównie przed własną bramką, pomiędzy Andre Onaną i obrońcami. To było takie posiadanie, z którego niewiele wynikało, a Arsenal nie za bardzo chciał się dać wciągnąć i naciąć na szybki atak (a i tak raz się udało). Stąd ten mecz długimi fragmentami nie był zbyt pasjonujący. Prawie zadziałało, bo przecież przez chwilę goście prowadzili 2:1. Zanim Anthony Taylor tego gola nie odwołał.
Eksperci "BBC" zwracali też uwagę na rzuty rożne. Już w pierwszej połowie Arsenal gubił strefowe krycie gości przy kornerach i Declan Rice zostawał niekryty. A jednak do końca meczu to się nie zmieniło. I w końcu "Czerwonym Diabłom" przyszło za to zapłacić, bo po takiej sytuacji padł gol na 2:1. - Zostawienie mu tyle miejsca i czasu na oddanie strzału w samej końcówce to kryminał - mówił Jermaine Jenas.

Ten Hag nie umie przegrywać

Przed meczem kibice Arsenalu obawiali się pracy Taylora, który pochodzi z okolic Manchesteru i któremu zdarza się tracić kontrolę nad meczami. Po spotkaniu z kolei pretensje miał do niego menedżer United. Jego zdaniem, wszystkie stykowe decyzje były błędne: brak faulu na Rasmusie Hojlundzie, spalony Garnacho, brak faulu na Jonnym Evansie przy golu Declana Rice'a. Problem w tym, że... wszystkie te decyzje były poprawne.
- Ten Hag wie, że nie ma racji, że VAR został użyty poprawnie i nie chodzi tu o żaden zły kąt ujęcia kamery. To oznacza, że albo postanowił grać w niebezpieczną grę odwołując się do podstawowych instynktów kibiców, by odwrócić uwagę od problemów drużyny, albo naprawdę popadł w paranoję - pisze w Jonathan Wilson w "The Guardian".
Ostatnio naprawdę ciężko polubić Holendra, który broni sędziów, gdy podejmują korzystne dla niego decyzje i krytykuje wszystkie przeciwne jego drużynie. Już po meczu z Wolves pisał o tym TUTAJ dziennikarz Meczyki.pl Jan Piekutowski.

Afera goni aferę

Pożar wywołany nieudolnym rozwiązaniem sprawy Masona Greenwooda jeszcze nie przygasł, a już klub musi się mierzyć z kolejnymi wizerunkowymi problemami. W kadrze na mecz z Arsenalem zabrakło Jadona Sancho. Według ten Haga Anglik nie przykładał się do treningów. Ten odpowiedział wpisem w mediach społecznościowych, w którym stwierdził, że powody są inne i że menedżer robi z niego kozła ofiarnego. Nie za duża to wdzięczność po tym jak w zeszłym sezonie Holender pozwolił mu indywidualnie wracać do pełnej dyspozycji w okresie od października do lutego. Zresztą nie podziałało to najlepiej, bo forma Sancho nie uległa poprawie.
Teraz publicznie wypowiedział wojnę Ten Hagowi, a z takich wojen piłkarze nie wychodzą zwycięsko. "ETH" nie bał się zrezygnować z Cristiano Ronaldo, Davida De Gei czy odebrać opaskę Harry'emu Maguire'owi. - Z tego miejsca są tylko dwa wyjścia: trybuny albo transfer. A okno otwarte jest już tylko w Arabii Saudyjskiej - zauważa Rio Ferdinand.
Dużo większych kłopotów klubowi może jednak przysporzyć Antony. Brazylijczyk nie robi furory na boisku, a poza nim wpadł w duże tarapaty. Jego była partnerka, Gabriela Cavallin, oskarża go o psychiczne i fizyczne znęcanie się. Na łamach brazylijskiego portalu "UOL" opublikowała zdjęcia, nagrania i wiadomości od piłkarza. Policja w Sao Paulo wystawiła za nim list gończy. Sprawą zajęła się również policja w Manchesterze, a skrzydłowy został usunięty z kadry Brazylii na wrześniowe mecze. Jego miejsce zajął... Gabriel Jesus z Arsenalu.
Antony długo milczał, ale w końcu przedstawił swoje stanowisko, w którym oczywiście zapewnia, że jest niewinny i że "sprawiedliwość zwycięży". W klubie muszą jednak zastanowić się, co z tym zrobić. Sprawę Greenwooda rozegrali fatalnie. Przypomnijmy, że Anglik jest tylko wypożyczony do Getafe.

Nietrafione transfery i plaga kontuzji

Przypomnijmy, że Antony kosztował 95, a Sancho 85 milionów euro. Polityka transferowa klubu od lat woła o pomstę do nieba. Brak w niej planu i odpowiednich struktur, wobec czego dziś najwięcej zależy od woli menedżera. Tego lata MU wydał blisko 200 mln euro tylko na Andre Onanę, Masona Mounta i Rasmusa Hojlunda. Pozostaje wierzyć, że się sprawdzą, w przeciwieństwie do wielu kosztownych poprzedników.
Jednocześnie mecz z Arsenalem goście kończyli z Harrym Maguire'em i 35-letnim Jonnym Evansem w obronie. To efekt urazów, których nabawili się Raphael Varane, a już w czasie meczu Lisandro Martinez. Victor Lindeloef jest chory, podobnie jak Scott McTominay. Kontuzje mają też Luke Shaw, Tyrell Malacia, Kobbie Mainoo, Amad Diallo i Tom Heaton. Obecnie żaden klub w Premier League nie ma tylu niedostępnych zawodników co United.

Glazers out!

- W końcu ktoś będzie musiał wziąć odpowiedzialność za chaos, jaki panuje w klubie - zwrócił uwagę Wilson w swoim tekście. Gary Neville nie ma wątpliwości, kogo należy wskazać palcem. W pomeczowym studiu "Sky Sports" legenda MU grzmiał: - Nie przestanę mówić o właścicielach. Bo to oni ciągle mącą w tym klubie. Pracownicy ciągle nie wiedzą, jaka będzie ich przyszłość, kiedy będzie nowy właściciel i kto nim będzie. Piłkarze też się nad tym zastanawiają. Jak pracować, jak odnosić sukcesy w takiej atmosferze niepewności, w takim toksycznym klimacie? A taki dzisiaj jest wewnątrz klubu. Uwierzcie mi, że tak jest, znam ludzi, którzy w nim pracują. (...) Glazerowie traktują ten klub jak zabawkę.
Neville może nawoływać do sprzedaży MU co tydzień. Kibice mogą krzyczeć na trybunach "Glazers out!" co mecz, chociaż klub w swoich promocyjnych nagraniach wycisza te okrzyki z trybun. Amerykanie jednak nic sobie z tego nie robią. Rozmowy na temat sprzedaży ciągnęły się miesiącami, a dziś "Daily Mail" twierdzi, że odeszli od stołu. Chcą za Manchester United 10 miliardów funtów i ani pensa mniej. Może wrócą do rozmów w 2025 roku, gdy - według ich założeń - klub będzie wyżej wyceniany. Ale żeby tak się stało, musi odnosić sukcesy. A z tyloma problemami może być o to ciężko...

Przeczytaj również