Ancelotti go odsunął, Alonso zrobi gwiazdę? To może być wielki wygrany w Realu Madryt
Wiatr zmian dociera nad Santiago Bernabeu. Czas Carlo Ancelottiego dobiega końca, a na następcę Włocha szykuje się Xabi Alonso. Hiszpana czeka w Realu Madryt mnóstwo pracy. Oto co musi wykonać. Najpierw jednak "Królewscy" zagrają ligowy hit z "Barcą". Transmisja El Clasico w tę niedzielę o 16:15 w Eleven Sports 1, początek studia z Barcelony o 14:00.
Przez cztery sezony drugiej kadencji Carlo Ancelottiego w Madrycie utrzymywana była wiara, że drużynie nic nie można się stać. Że jest nietykalna i nieśmiertelna. Nawet jeśli piłkarze, których wystawiał, grali słabo, to los znów potrafił obdarzyć kibiców “Los Blancos” szczęściem. Jakimś sposobem Real zawsze znajdował sposób, by przechylić szalę na swoją korzyść w najtrudniejszych momentach. To skończyło się wraz ze startem tego roku.
Jakby talizmany przestawały działać. Przychodziły porażki czy nawet klęski jak z Arsenalem i trzykrotnie Barceloną. Zawodnicy wyglądali nawet nie na rozgoryczonych, zawiedzionych, a pogodzonych z przegranymi. Gdzieś z drużyny uleciało powietrze. Zbliża się lato i Real Madryt musi dokonać rachunku sumienia. I zrobi to niechybnie z nowym trenerem. Xabim Alonso.
Ból głowy
Hiszpan nie zastanie zgliszczy. Nie będzie potrzeby przeprowadzenia gwałtownej rewolucji. Kręgosłup drużyny nie rozpadł się i pewnie jeszcze utrzyma się kilka dobrych lat. Fede Valverde i Jude Bellingham mieliby miejsce w środku pola każdego zespołu na świecie. Thibaut Courtois z powodzeniem strzegłby każdej bramki, Kylianowi Mbappe rozwinęliby czerwony dywan wszędzie, podobnie jak Viniciusowi. To pięciu piłkarzy podstawowego składu. Prawie połowa.
Rzeczywistość jednak zweryfikowała, jak bardzo “Królewscy” ustępują czołówce europejskiej i, zabrzmi to brutalnie, rywalom z Hiszpanii. Chyba nigdy w historii nie mieli tak tragicznej sytuacji z bocznymi obrońcami, skoro doszło do tego, że od drugiego dnia po kontuzji Daniego Carvajala czekało się z wytęsknieniem na jego powrót. Przyjście Trenta Alexandra-Arnolda z pewnością złagodzi ból, ale tylko w połowie, bo kolejną wyrwę widać po drugiej stronie boiska.
Działacze przedłużyli kontrakt Ferlanda Mendy’ego w styczniu tego roku, popełniając kardynalny błąd, który objawił się im w kolejnych miesiącach. Stan fizyczny Francuza stopniowo ulega pogorszeniu, przerwy pomiędzy kontuzjami są coraz krótsze, a okresy jego rehabilitacji coraz dłuższe. Nowy trener będzie mógł zatem skorzystać albo z człowieka-szklanki albo z Frana Garcii, czyli niepasującego pod względem jakościowym elementu madryckiej układanki. Z tego nic dobrego już nie wyjdzie.
Miękkim podbrzuszem jest środek defensywy, który otrzymywał w trakcie mijającego sezonu szereg potężnych ciosów. Stan na dzisiaj wygląda następująco. Przed Klubowymi Mistrzostwami Świata do kadry wrócą: David Alaba, który nadal znajduje się daleko od dobrej formy po zerwanych więzadłach; Eder Militao (po dwóch ACL-ach) oraz Antonio Ruediger (po operacji kolana). Sytuacja bez precedensu i nie do pomyślenia. Jeszcze dwa lata temu mówiło się, że stoperów w Realu jest aż nadto. Na teraz jedynie można liczyć na Raula Asencio i cofniętego z pomocy Aureliena Tchouameniego.
Wskrzesić pressing
Defensywy na tych samych fundamentach nie można postawić na nowo. Xabi Alonso musi liczyć na to, że rekonwalescenci wrócą do najwyższej formy, albo na przychylność władz klubu. A umówmy się, że Real Madryt ogląda każde euro ze wszystkich stron, zanim zdecyduje się zapłacić duże pieniądze za transfer. Dlatego na pojawiające się informacje o zainteresowaniu Deanem Huijsenem z Bournemouth reagowalibyśmy z umiarkowanym optymizmem.
Bardziej niż na transfery Alonso powinien liczyć na siebie przy budowie dwóch następnych formacji. Zakładamy, że pomoc i atak nowy trener ulepi na swoją modłę, nawet gdy kadrowo nie zmieni się nic lub prawie nic. Z pewnością w Realu Alonso powinien zyskać Arda Guler, odsunięty przez “Carletto” od gry przez pół sezonu. Ancelotti za późno dostrzegł w nim potencjał do władania środkiem pola, dystrybuowania piłek, ściągania na siebie uwagi rywala. Najbliższy sezon powinien być decydujący w kontekście dalszej przyszłości Turka.
Podobnie jak u Rodrygo. Jeśli “Los Blancos” nie zdecydują się na jego sprzedaż latem, następny rok będzie dla niego ostatecznym testem. Brazylijczyk ma ostatnio dużo mniejszy wpływ na dyspozycję drużyny, nie dokłada liczb i znika w ważnych meczach. Przed Xabim Alonso nie lada wyzwanie: znaleźć mu odpowiednią rolę i miejsce na boisku, bo coraz bardziej widać, że prawe skrzydło zaczyna ciążyć na byłym graczu Santosu.
Na Xabiego patrzy się często pod kątem jego zdolności taktycznych. W obecnej kampanii dobrze udokumentowano problemy z posiadaniem piłki, ale jeszcze większe - w grze bez niej. Ancelotti miał kłopot z wdrożeniem skutecznego schematu pressingu, a wykreowanych sytuacji po przejęciu piłki w ostatniej tercji boiska można policzyć na palcach jednej ręki. Najczęściej gole dla Realu padały po indywidualnych zrywach którejś z gwiazd.
W Bayerze Alonso widać było dobrze skoordynowany pressing, uruchamiany zawsze, gdy przeciwnik wchodził w niekomfortowe dla siebie obszary. Skrzydłowi i pomocnicy cofali się, aby wesprzeć obronę, tworząc zwarty blok, przez który trudno się przebić. Nasuwa się ważne pytanie: jak Hiszpan zamierza egzekwować podobne zachowania u Viniciusa i Kyliana Mbappe, napastników znanych z małego zaangażowania w bronieniu dostępu do bramki.
Powtórka z Zidane’em?
Włoski szkoleniowiec przez ostatnie lata zmagał się głównie z plagą kontuzji. Nawet w poprzednim sezonie, gdy skompletował dublet, rzadko kiedy mógł skorzystać z “once de gala”, podstawowej jedenastki. Obecny to już istna katastrofa, przypominająca niesławny sezon za kadencji Zinedine’a Zidane’a z 60 urazami w zespole. Alonso chciałby to ukrócić, więc prawdopodobnie przywiezie z Leverkusen własnych fachowców. W madryckich mediach spekuluje się, że to koniec Antonio Pintusa w roli trenera przygotowania fizycznego. Zastąpić go ma Alberto Encinas, który wcześniej pracował dla… barcelońskiej akademii La Masii.
Pomijając kilka przeszkód, w tym mocno ograniczony wpływ na transfery, czyli coś z czym musieli pogodzić się jego poprzednicy, Alonso otrzyma cieplarniane warunki do pracy. Dla niego to początek ekscytującej nowej ery. Inteligencja taktyczna, zdolność adaptacji i głębokie zrozumienie wartości klubu czynią go silnym kandydatem nie tylko do ponownego zdominowania hiszpańskiej sceny, ale także do zbudowania wartościowej ekipy na Europę. Znaki zapytania pojawiają się za każdym razem, gdy na Bernabeu przychodzi nowy fachowiec. To przede wszystkim wątpliwości, czy podoła wielkości klubu i presji, jaka się wiążę z tą pracą.
Jego droga nieco przypomina ścieżkę Zidane’a, który przejął stery trenerskie po wielkiej zawodniczej karierze w Realu. Jednak Alonso ma za sobą znacznie więcej doświadczeń i pierwsze sukcesy w Bayerze Leverkusen. Od razu trafi na gorący fotel. Oczekiwania są takie, że już w pierwszych miesiącach trzeba zmazać plamę z feralnego sezonu, kiedy przeciętność była tolerowana zbyt często. Ta drużyna z tymi zawodnikami bardzo szybko powinna odbić się od dna.