To była znakomita decyzja Cezarego Kuleszy. Trudno się nie zachwycać

Cezary Kulesza w roli prezesa PZPN podjął już wiele nietrafionych decyzji personalnych, ale wybór Jerzego Brzęczka na selekcjonera kadry U21 - choć tak nieoczywisty - na razie okazuje się strzałem w dziesiątkę. Po czterech meczach jego kadencji trudno nie zachwycać się postawą "młodzieżówki".
Dojrzałość. Waleczność. Przebojowość. To tylko niektóre z pozytywnych cech, które można przypisać występowi młodzieżowej reprezentacji Polski w wyjazdowym meczu ze Szwecją. Jerzy Brzęczek od początku pracy z tą grupą zawodników - czyli nieco od ponad miesiąca - traktuje ich jak seniorów, ale też wymaga, żeby prezentowali się jak seniorzy. I oni we wtorek znowu te wymagania spełnili.
To był bardzo pewny, dojrzały występ. Jasne, ułożył się świetnie, bo Polacy prowadzili już od 6. minuty po golu kapitana, Tomasza Pieńki. Ale trzeba im oddać, że szybko zauważyli słabość przeciwnika (Szwedzi byli beznadziejni z piłką i chyba jeszcze bardziej bez niej) i poszli za ciosem. Do przerwy prowadzili już 3:0, w pełni zasłużenie, bo przez pierwsze 45 minut piłka w zasadzie nie opuszczała połowy w gospodarzy.
Po zmianie stron mogli więc spokojnie "zarządzać meczem" - kontrolować sytuację dalej nie dopuszczając przeciwników do zagrożenia pod bramką Marcela Łubika. 10:2 w strzałach, 9:2 w celnych. To mówi samo za siebie. A w samej końcówce jeszcze podkręcili tempo i dobili bezradnych rywali. Wygrali 6:0 (!).
15:0
To miał być nasz najtrudniejszy z dotychczasowych meczów. Był najlepszy i najłatwiejszy. Czarnogóra w piątek w Katowicach postawiła biało-czerwonym dużo silniejszy opór. Teraz łatwiej zrozumieć, dlaczego we wrześniu pokonała Szwecję 2:0 i dlaczego Skandynawowie są w naszej grupie przedostatni, tylko przed Armenią.
Polacy są z kolei pierwsi z idealnym bilansem czterech zwycięstw i bilansem bramek 15:0 (średnia ponad trzech goli na mecz). We wrześniu żadnego gola nie puścił Sławomir Abramowicz. W październiku zastępujący go Łubik, który nie miał w tych meczach wiele pracy (zwłaszcza w drugim) i chyba nie żałuje, że od początku chciał na tym szczeblu reprezentować Polskę, a nie Niemcy.
Pierwiastek magii
Bo ekipą Brzęczka trudno się nie zachwycać. W porównaniu do wrześniowych meczów z Macedonią Północną (3:0) i Armenią (4:0) wypadli Abramowicz, Filip Rózga, Dawid Drachal i Wiktor Nowak - wszyscy to zawodnicy pierwszego składu. A gra w ogóle na tym nie ucierpiała. Ten zespół ma kilku wyraźnych liderów, na czele z kapitanem Pieńką, który podczas tej przerwy na kadrę potwierdził wysoką formę, ale jej siłą jest chyba przede wszystkim solidny, wysoki poziom w drugiej linii. Pieńko, Kozubal, Kowalczyk, Reguła, Pietuszewski, Urbański... Ilu tu jest klasowych, regularnie grających ligowców.
Do tego wchodzące z ławki perełki jak Duda, Faberski i Kuziemka. No i solidne boki obrony w osobach Gurgula i Krajewskiego. Stoperzy Matysik i Drapiński też spisują się bardziej niż solidnie. Okazuje się, że nie musisz mieć klasycznego środkowego napastnika, żeby grać z polotem i skutecznie. Czy Polska U21 Brzęczka jest więc jak Hiszpania del Bosque? Dobra, lądujemy.
Chociaż przecież jej najmłodszy zawodnik - i największa gwiazda - już od pewnego czasu jest porównywany do Lamine'a Yamala. Ta drużyna jest solidna, wyrównana i dojrzała, ale Oskar Pietuszewski daje jej pierwiastek magii. On się po prostu bawi. Panie Urban, miał pan rację. Niech ta zabawa w listopadzie trwa w meczach z Włochami i Macedonią Północną. Niech trwa Brzęczkomania! Co najmniej do igrzysk.