To byłaby sensacja dekady! Mogą zdobyć mistrzostwo. A w Europie katastrofa

To byłaby sensacja dekady! Mogą zdobyć mistrzostwo. A w Europie katastrofa
IMAGO / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 11:00
Nigdy nie zdobyli mistrzostwa. Ich miasto ma podobną populację w porównaniu z Ostrołęką czy Raciborzem. Villarreal nie jest żadną potęgą, ale chce zrobić jedno - namieszać na szczytach hiszpańskiego futbolu.
“We all live in a yellow submarine” śpiewali Beatlesi w jednym ze swoich największych hitów. Od kilku tygodni w koncertowych nastrojach mogą być fani “Żółtej Łodzi Podwodnej”. Villarreal znajduje się wprost w rewelacyjnej formie na krajowym podwórku. Obecnie zajmuje trzecie miejsce w tabeli, tracąc tylko cztery punkty do drugiego Realu i osiem do Barcelony.
Dalsza część tekstu pod wideo
Co ważne, podopieczni Marcelino rozegrali dwa mecze mniej od głównych konkurentów. W miniony weekend ekipa z Estadio de la Ceramica nie mogła zmierzyć się z Levante z powodu trudnych warunków pogodowych. A jeszcze wcześniej “Los Blancos” i “Duma Katalonii” zagrali jedną kolejkę z wyprzedzeniem, ponieważ w styczniu wyjadą na Superpuchar Hiszpanii. Tymczasem konkurencja nie śpi. Wyścig o mistrzostwo wcale nie musi rozegrać się wyłącznie między drużynami Xabiego Alonso i Hansiego Flicka.

Konieczna rewolucja

Latem w Villarrealu doszło do sporej i nieco wymuszonej przebudowy składu. Przede wszystkim z drużyny wyjęto cały trzon ofensywy. Alex Baena zaczął przerastać klub umiejętnościami, więc przeniósł się do Atletico Madryt. Thierno Barry poszedł w ślady Nicolasa Jacksona i po jednym udanym sezonie w żółtych barwach obrał kierunek na Premier League. Francuskiego napastnika kupił Everton, a po Yeremy’ego Pino zgłosiło się jeszcze Crystal Palace. Łącznie na sprzedaży tej trójki klub zarobił 102 mln euro. Było z czego wydawać.
“Żółta Łódź Podwodna” przeprowadziła szereg ruchów, które na razie bronią się pod kątem czysto sportowym. Włodarze pod żadnym pozorem nie muszą żałować tego, że przeznaczyli 90,5 mln euro na Georgesa Mikautadze, Alberto Moleiro, Renato Veigę, Santiago Mourinho i Tajona Buchanana. Działacze rozglądali się za okazjami na rynku, co zaowocowało choćby ściągnięciem Thomasa Parteya na zasadzie wolnego transferu. Hiszpanie nie bali się również wykorzystać problemów finansowych innych klubów. W sierpniu Lyon miał nóż na gardle, więc zgłoszono się po gruzińską gwiazdę.
- Można powiedzieć, że odszedłem, żeby uratować klub, który kocham. Do końca okienka pozostały może z cztery dni, wszyscy w Lyonie wiedzieli, że potrzebna jest duża sprzedaż, aby poprawić sytuację. Pojawiła się oferta z Villarrealu i wszystko zadziało się dość szybko - opowiedział Mikautadze w rozmowie z Canal+ Foot.
Nowy zaciąg piłkarzy sprawdza się bez zarzutu. Mikautadze i Moleiro zanotowali w tym sezonie już po sześć goli i dwie asysty. Szczególnie imponująco prezentuje się były gwiazdor Las Palmas, który ze względu na aparycję, styl gry i klubową przeszłość bywał porównywany do Pedriego. To jednak inny zawodnik, znacznie bardziej ofensywny, nie jest stworzony do gry w roli rasowego rozgrywającego. Za to znakomicie sprawdza się jako wąsko ustawiony lewy pomocnik w formacji 4-4-2.
- Villarreal to bardzo rodzinny klub. Panująca tutaj atmosfera bardzo ułatwiła mi adaptację. Czuję się jak w domu, naprawdę. Jeśli chodzi o moją grę, to na początku sezonu powiedziałem sobie, że muszę być bardziej bezpośredni na boisku. W Las Palmas częściej koncentrowałem się na tym, żeby zagrać ładnie, a teraz chcę przede wszystkim iść do przodu, grać wertykalnie - ocenił Moleiro.
Na prawej flance Villarrealu bryluje Tajon Buchanan wyciągnięty z Interu za 9 mln euro. Kanadyjczyk jest jednym z czterech zawodników, którzy w tym sezonie ligi hiszpańskiej skompletowali hat-tricka. Dokonali też tego Robert Lewandowski, Ferran Torres i Julian Alvarez, czyli dość zacne grono. Środkiem pola tradycyjnie zarządza Dani Parejo, przeżywający trzecią młodość. Szefem defensywy miał zostać Renato Veiga, ale na pochwały zasługuje też Rafa Marin. Stoper nie przebił się w Realu Madryt, chociaż w sezonie 2023/24 znakomicie grał na wypożyczeniu w Deportivo Alaves. Zapracował sobie na transfer do Napoli, gdzie kompletnie przepadł. W minionych rozgrywkach Antonio Conte stawiał na niego rzadko albo wcale. Mistrzowie Włoch właściwie bez żalu oddali 23-latka na wypożyczenie. Znów włodarze z Estadio de la Ceramica bezbłędnie wyczuli okazję na rynku.

W drodze na szczyt

Na największe słowa uznania zasługuje oczywiście szef całej drużyny, czyli Marcelino Garcia Toral. 60-latek został niedawno trenerem z największą liczbą ligowych zwycięstw w Villarrealu (93 w 192 meczach). Przebił osiągnięcie Manuela Pellegriniego, który ugrał 92 wygrane w 190 kolejkach. Idąc dalej, obecnie tylko cztery drużyny z TOP5 lig Europy zebrały komplet punktów w ostatnich sześciu kolejkach. To Barcelona, Aston Villa, Lens i właśnie Villarreal. “Żółta Łódź Podwodna” notuje najlepszą passę od sezonu 2015/16, kiedy również prowadził ją Marcelino.
- Nie rozumiem, dlaczego nikt nie uwzględnia Villarrealu w rozmowach o tytule. Nie są głównymi kandydatami do mistrzostwa, ale obecnie znajdują się w bardzo dobrej pozycji. Uważam, że mogą zgarnąć tytuł - powiedział legendarny Santiago Canizarez w programie Despierta San Francisco. - Jeśli Barcelona i Real zawiodą, to Villarreal będzie miał szansę. Pewnie odpadną z Ligi Mistrzów, co zmniejszy obciążenie w rundzie wiosennej. Ale oczywiście faworytami pozostają “Barca” i “Królewscy” - dodał David Sanchez z dziennika Marca.
Statystyki sugerują, że Villarreal może mieć problem z utrzymaniem tempa punktowego na poziomie 2,33. Według model expected goals zespół Marcelino powinien zdobyć około 25 bramek, a ma ich 31. Czy w dłuższej perspektywie da się “oszukiwać” tak liczby? Wątpliwe, ale niekoniecznie niemożliwe. Chociaż sam trener woli tonować nastroje. Podkreśla, że jego podopieczni nie zaprzątają sobie głowy kwestią walki o tytuł. Sukcesem będzie zajęcie lokaty gwarantującej awans do Ligi Mistrzów.
- Niełatwo jest zdobyć 35 punktów na tym etapie rozgrywek. Ale nie da się utrzymać takiego tempa. To nie jest moje zdanie, mówią o tym statystyki. Druga połowa sezonu jest trudniejsza. Zajęcie czwartego miejsca, jak Athletic w poprzednim sezonie, to byłoby wielkie osiągnięcie, ponieważ oznacza bycie "mistrzem pozostałych drużyn" - przyznał Marcelino, nawiązując do tego, że Barcelona, Real i Atletico grają w innej lidze.

Europejskie katusze

Obecny sezon pokazuje jednak, że występy w Champions League nie muszą być niczym pożądanym. Dla Villarrealu wtorkowe i środowe wieczory stały się synonimami bólu i cierpienia. W europejskich rozgrywkach zespół kompromituje się raz za razem i jeszcze raz. O ile porażki z Tottenhamem czy Manchesterem City można było zaakceptować, o tyle klęski z Pafos czy Kopenhagą są już ogromnym powodem do niepokoju.
Villarreal stracił w tym sezonie tyle samo goli w Champions League i w lidze - po 13. Problem w tym, że w jednych rozgrywkach rozegrał sześć meczów, a w drugich 15. Co gorsza, w Europie defensywa przecieka, a atak zaciął się na amen. Dorobek czterech zdobytych bramek trudno opisać innym słowem niż katastrofa. W tej edycji LM mniej goli strzeliła jedynie Slavia Praga.
Po porażce 0:4 z Borussią Dortmund Marcelino powiedział, że w Lidze Mistrzów wszystko układa się przeciwko jego drużynie. Po tamtym meczu takie słowa miały sens. Hiszpanie do pewnego momentu prezentowali się bardzo solidnie na Signal Iduna Park. Dostali jednak gola do szatni, a druga połowa stanowiła już serię niefortunnych zdarzeń. Juan Foyth obejrzał czerwoną kartkę, Serhou Guirassy trafił po karnym na 2:0, a później wszystko się posypało. W następnej kolejce Villarreal dwukrotnie odrabiał straty z Kopenhagę, żeby finalnie i tak przegrać 2:3 po golu w 90. minucie.
- Jestem rozczarowany. Liga Mistrzów to katastrofa w naszym wykonaniu. Czuję frustrację, bo nie rywalizujemy na takim poziomie, na jakim moglibyśmy. Próbujemy, ale musimy zadać sobie parę pytań. Dlaczego tracimy gola w pierwszych minutach, kiedy niekryty zawodnik strzela z bliska w naszym polu karnym? To już czwarty taki stracony gol w tej Lidze Mistrzów. Dlaczego od razu po zdobyciu bramki sami tracimy kolejną? Nie wiem, co jest z nami nie tak, ale w Europie nie wykazujemy takiego opanowania, jak w La Liga. Jeden remis w sześciu kolejkach, to katastrofa - grzmiał Marcelino po porażce z Kopenhagą.
- Czujemy niesmak, nie można tracić trzech goli u siebie i to w taki sposób. Nie podołaliśmy zadaniu, nie potrafimy rywalizować na takim poziomie, jak w lidze. Musimy być samokrytyczni, bo w Europie nie dajemy kibicom żadnych powodów do radości. Sam zadaję sobie pytanie, dlaczego w lidze gramy zupełnie inaczej. Mamy świetny zespół, ale może brakuje nam doświadczenia w Lidze Mistrzów - wtórował Alfonso Pedraza na antenie Movistar.

“Matagigantes”

Na dwie kolejki przed końcem fazy ligowej Villarreal ma jeden punkt w Lidze Mistrzów. Według wielu portali statystycznych szanse na awans do TOP24 wynoszą około 0,01%. Potrzebny byłby cud, który raczej się nie wydarzy. Mówiąc krótko, “Żółta Łódź Podwodna” poszła już w Europie na dno. Ale to nie musi być wcale tak fatalna wiadomość przed rundą wiosenną. Zespół będzie mógł skupić się wyłącznie na krajowym podwórku, gdzie zdecydowanie jest o co grać.Na dwie kolejki przed końcem fazy ligowej Villarreal ma jeden punkt w Lidze Mistrzów. Według wielu portali statystycznych szanse na awans do TOP24 wynoszą około 0,01%. Potrzebny byłby cud, który raczej się nie wydarzy. Mówiąc krótko, “Żółta Łódź Podwodna” poszła już w Europie na dno. Starcia w pucharach ewidentnie jej nie służą. Odpadła też już z Copa del Rey, ponosząc porażkę 1:2 z Racingiem Santander. Ale to nie musi być wcale tak fatalna wiadomość przed rundą wiosenną. Zespół będzie mógł skupić się wyłącznie na rozgrywkach ligowych, gdzie zdecydowanie jest o co grać.
- Villarreal to bardzo konkurencyjna drużyna. Pozycja w lidze hiszpańskiej mówi wszystko - przyznał niedawno Jacob Neestrup, trener Kopenhagi. - Villarreal to fantastyczny zespół z ogromnym potencjałem. Zbudowali skład z zawodników najwyższej klasy. Trudno pokonać drużynę takiego kalibru - ocenił Pepe Bordalas, opiekun Getafe.
W niedzielę Villarreal rozegra najważniejsze spotkanie od maja 2022 roku i przegranej batalii z Liverpoolem w półfinale Ligi Mistrzów. Tym razem na Estadio de la Ceramica przyjedzie rozpędzona Barcelona, która od El Clasico nie straciła punktu w lidze. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że ten mecz zostanie przeniesiony do Stanów Zjednoczonych, ale ostatecznie porzucono ten pomysł. Liga hiszpańska zostanie na Półwyspie Iberyjskim, a stawka akurat tej potyczki będzie gigantyczna. Jeśli podopieczni Marcelino wygrają, zmniejszą stratę do “Barcy” do pięciu punktów przy dwóch zaległych kolejkach. Kibice VCF nie mogliby wymarzyć sobie lepszego prezentu pod choinkę.
Idąc za słowami Marcelino, jego zespół raczej nie wytrzyma całego sezonu, punktując na poziomie Barcelony i Realu Madryt. W tej chwili najważniejsze jest to, aby jak najdłużej utrzymywać pozornie nierealne marzenia w granicach choćby najmniejszego prawdopodobieństwa. Villarreal nigdy nie zdobył mistrzostwa, tylko dwa razy ukończył sezon na ligowym podium. Jak tworzyć, to historię.

Przeczytaj również