To nadal jest przyszłość reprezentacji Polski. Będzie światełko w tunelu? "Nie ma co bić na alarm"

To nadal jest przyszłość reprezentacji Polski. Będzie światełko w tunelu? "Nie ma co bić na alarm"
Paweł Andrachiewicz/Press Focus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot11 Apr · 14:51
Do topowej ligi wszedł bez kompleksów, a na mundialu był jednym z najjaśniejszych punktów reprezentacji Polski. Wydawało się, że kolejne kroki naprzód to kwestia czasu. Teraz jednak Jakub Kamiński przeżywa trudny okres, ale można wierzyć, że zaraz wróci na właściwe tory. Dostał już specjalne wsparcie - od uczniów swojej podstawówki, którzy wspólnie z marką adidas przygotowali dla niego wyjątkowy prezent, by dodać mu otuchy w gorszej chwili.
- Spełniłem swoje marzenie. Przecież ja nie spodziewałem się nawet tego, że trener weźmie mnie do tej 26-osobowej kadry, a co dopiero, że zagram w pierwszym składzie! - mówił Przeglądowi Sportowemu na mistrzostwach światach w Katarze Jakub Kamiński, który w wieku 20 lat wyszedł na mecz z Meksykiem w podstawowej jedenastce. Zaczął przeciętnie, ale cały mundial mógł zapisać sobie na plus. Nie bez przyczyny uznaliśmy go na Meczyki.pl za jednego z wygranych tego turnieju wśród reprezentantów Polski. Dał pozytywną zmianę z Arabią Saudyjską, dobrze wypadł przeciwko Francji. Grał odważnie, aktywnie, z polotem, z inteligencją boiskową. Dołożył do tego “mrówczą” robotę w defensywie. Nie pękał. Koniec końców rozegrał turniej więcej niż przyzwoity, choć sam wymagał od siebie więcej. I to jako najmłodszy kadrowicz w biało-czerwonej ekipie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Akurat był w trakcie debiutanckiego sezonu w Bundeslidze. Zakończył go z przytupem i gdy zanosiło się, że w drugim roku w Niemczech pójdzie w górę, dostał zimny prysznic. Niewiele minut, niewiele pozytywów, ostatnio na przemian ławka i trybuny. Skrzydłowy wpadł w dołek, ale to jeden z tych polskich piłkarzy, o których możemy być względnie spokojni. Kwestia czasu, aż znów złapie odpowiedni rytm.

Nawałka wiedział co mówi

Z jednej strony była to modelowa ścieżka kariery młodego, utalentowanego chłopaka. Przejście przez kilka szczebli doskonałej akademii Lecha Poznań. Debiut w wieku 17 lat. Harmonijny rozwój. Pierwszy, drugi, wreszcie trzeci, najlepszy, sezon w Ekstraklasie. Szansa w kadrze. Na deser - drogi, zagraniczny transfer. Przemyślany, nie na rympał, byleby tylko jak najszybciej zwiać z kraju.
Z drugiej strony, była to ścieżka nieoczywista. Kamiński, Ślązak, spędził kilka lat w Szombierkach Bytom. Od początku robił świetne wrażenie. Z Szombierkami zdobywał mistrzostwa Polski juniorów. Gdy miał 13 lat, zgłosiły się po niego większe kluby. Razem z rodziną wybrali Poznań. 13-letni Kuba spakował się i ruszył do oddalonej o kilka godzin jazdy stolicy Wielkopolski. Zamieszkał w szkole z internatem. Błyskawicznie musiał się usamodzielnić, ale nie stanowiło to dla niego problemu. Inteligentny, pracowity, sympatyczny chłopak rósł - jako człowiek, nastolatek, jak i jako piłkarz.
- Już dwa lata temu, w wieku 16 lat, świetnie operował piłką, co bardzo go wyróżniało. Zaimponował mi świadomym podejściem do życia. On wie, czego chce. To niezwykle pracowity i sumienny chłopak. Ma wszystko, żeby zajść daleko. Jest stworzony do gry na naprawdę wysokim poziomie - mówił o nim swego czasu Adam Nawałka, były trener Lecha Poznań, w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Onet.
W “Kolejorzu” Kamiński zadebiutował jesienią 2019 roku. Do lata 2022 r. uzbierał 102 występy, 16 goli i 17 asyst. Z klubem pożegnał się zgarniając nagrodę dla najlepszego młodzieżowca ligi sezonu 2021/22, w którym Lech zdobył mistrzostwo Polski. “Kamyk” już wtedy wiedział, że latem trafi do Wolfsburga. “Wilki” wcześniej zaklepały sobie transfer zdolnego skrzydłowego, płacąc około 10 mln euro.

Mocne wejście

Przeskok z Ekstraklasy do Bundesligi nie jest łatwy. Przerósł wielu polskich piłkarzy, z nadzieją wyjeżdżających za zachodnią granicę. Ale Kuba akurat wszedł do czołowej ligi Europy bez kompleksów. Szybko zaskarbił sobie zaufanie surowego trenera Niko Kovaca. Imponował. W sezonie 2022/23 rozegrał łącznie 31 spotkań w Bundeslidze na 34 możliwe. Licznik minut przekroczył 2000 - Kamiński przebywał na boisku więcej niż 2/3 dostępnego czasu gry. Błyszczał zwłaszcza w ostatniej fazie rozgrywek. Od marca do maja dziesięć razy z rzędu wychodził na boisko w podstawowym składzie, w końcówce strzelił trzy gole. Zrobił to, co zapowiadał na początku lutego w rozmowie z Meczyki.pl.
- Oczywiście, może tych “cyferek” brakuje, sam od siebie oczekuję zdecydowanie więcej bramek i asyst. (...) Liczę, że te liczby poprawię, mam jeszcze sporo meczów przed sobą. To mój pierwszy sezon w Bundeslidze. Uczę się jej, uczę się tutaj funkcjonować. Myślę, że wychodzi mi to całkiem nieźle - mówił. - Mój wkład w zwycięstwa drużyny był naprawdę duży. Zapracowałem na to wyłącznie swoimi treningami i postawą na boisku - dodawał. A w rozmowie z Viaplay uzupełnił: - Jestem zadowolony z minut, które tutaj dostaje. Nie wiem, kiedy Polak miał takie wejście do Bundesligi. Staram się odwdzięczać trenerowi i chłopakom z drużyny za zaufanie.
Ówczesny dyrektor sportowy Wolfsburga opowiadał, że Polak “z każdym tygodniem jest coraz lepszy”. Wydawało się, że Kamiński, po naprawdę solidnym pierwszym sezonie, w kolejnym zrobi kolejne kroki naprzód.
- Jego pierwszy sezon w Bundeslidze był bardzo obiecujący. Kuba pokazał w nim, że Bundesliga absolutnie go nie przerasta i jest w stanie w niej dobrze funkcjonować. Wydawało się, że pójdzie za ciosem. Sam stawiał sobie bardzo ambitne cele, jeśli chodzi o gole i asysty - pisał na łamach Meczyki.pl dziennikarz Viaplay i komentator Bundesligi, Tomasz Urban.

Pierwszy zakręt

Za ciosem niestety nie poszedł. Jego bilans po 28. kolejce to tylko 13 spotkań i zaledwie 289 minut spędzonych na murawie - 11,5% możliwego czasu gry. Różnica z poprzednim sezonem jest diametralna. “Kamyk” nie ma ani gola, ani asysty. Pod koniec stycznia poszedł w odstawkę. Ostatnie dziesięć kolejek to kolejno: trzy razy ławka, dwa razy trybuny, znów ławka, trzy razy trybuny i ponownie ławka. Kovac całkowicie zrezygnował z usług skrzydłowego, choć jeszcze w pierwszej połowie sezonu wpuszczał go jako zmiennika. Ten nie przekonywał, ale też nie miał wiele czasu, by udowodnić swoją przydatność dla zespołu.
- Kovac nie zbudował żadnego piłkarza. Ciągłe rotacje w składzie i zmiany systemów taktycznych sprawiły, że trudno było poszczególnym zawodnikom zbudować i utrzymać formę w długoterminowej perspektywie. Kamiński nie był więc niechlubnym wyjątkiem. Kuba grał mało, bo grał słabo, ale też grał słabo, bo grał mało - tłumaczył Tomasz Urban.
Zimą zanosiło się na przełom. Niemieckie media zgodnie wskazywały Kamińskiego jako największego wygranego okresu przygotowawczego pomiędzy rundami. Klub zablokował jego wypożyczenie do VfL Bochum, liczył, że Kuba “odpali”. Szczególnie po tym, jak błysnął w sparingu przeciwko Schalke.
Ponadto Kovac zmienił ustawienie na takie z klasycznymi bokami pomocy, premiujące “Kamyka”. Trener zgodnie z oczekiwaniami dał mu szansę w pierwszym składzie w meczu inaugurującym nową rundę. Przeciwko Mainz (71 minut) Kubie nie poszło. Podobnie było z Heidenheim w następnej kolejce (62 minuty). Kovac stracił cierpliwość i zaufanie, słabo wyglądający Kamiński wypadł ze składu. Chorwat do końca swojej kadencji nie dał mu ani sekundy gry.

Czysta karta

Dzisiaj jednak Kovaca, po blisko dwóch nieudanych latach pracy, w Wolfsburgu już nie ma. Władze wreszcie uznały, że przy takim potencjale kadrowym kiepskie wyniki i 14. miejsce w tabeli to za wiele. W jego miejsce zatrudniono Ralpha Hassenhuettla, byłego opiekuna Southampton, który w Anglii ochoczo stawiał na Jana Bednarka. Wydawało się, że zmiana na stanowisku trenera to szansa dla Jakuba Kamińskiego, by po dwóch miesiącach bez minut wrócić do składu. Skrzydłowy zaczął przecież z czystą kartą. Jak dotąd nie przekonał jednak nowego szkoleniowca, bo ten raz wysłał go na trybuny, a raz na ławkę. Tyle że wielkiej poprawy w grze “Wilków” nie widać. To powinna być szansa dla “Kamyka”. Jeśli dostanie okazję gry i potwierdzi jakość na boisku, może pojawić się jako kandydat last minute do wyjazdu na EURO 2024 z reprezentacją Polski. W jej barwach ostatnio zagrał w październiku. W listopadzie i marcu “zesłano” go do młodzieżówki.

You Got This - lokalne wsparcie dla Kuby Kamińskiego

Nie jest to więc łatwy czas dla skrzydłowego. Po naprawdę obiecującym pierwszym sezonie na najwyższym poziomie, w drugim spotkał go zimny prysznic. Kamiński musi się dziś mierzyć z oczekiwaniami, które przychodzą wraz z sukcesem, ale natychmiast potrafią obrócić się przeciwko każdemu sportowcowi. W komentarzach o kłopotach młodego piłkarza nie brakuje ostrych słów krytyki, często nieadekwatnych do sytuacji. Można się zastanowić, czy właśnie tak buduje się presję?
Presja w sporcie jest tematem tegorocznej kampanii marki adidas pod hasłem “You Got This”. Jak czytamy:
- Kampania eksploruje temat presji w sporcie. Identyfikuje momenty presji i pokazuje, jak cudze oczekiwania wpisują się w osobiste przeżycia. W pierwszym z cyklu filmów adidas przedstawia poruszającą opowieść o wsparciu, które w przychodzi z nieoczekiwanego miejsca.
Nieoczekiwanego miejsca, czyli w przypadku Kuby Kamińskiego Szkoły Podstawowej nr 45 w Bytomiu, do której kiedyś uczęszczał. Marka adidas, zamiast skupiać się na negatywnym przekazie, zaangażowała do swoich działań uczniów tej szkoły. Wspólnie wydali wyjątkowy numer gazetki szkolnej, w całości poświęcony Kamińskiemu, który w Bytomiu i na całym Śląsku jest żywą inspiracją.
jakub kamiński adidas kwiecień 2024 2
adidas
Dzieciaki są dumne, że biegają po tym samym boisku i siedzą w tej samej ławce, co ich idol. Dlatego adidas dał im szansę, by powiedzieli Kubie: “You Got This!”. I nie tylko zaangażował lokalną społeczność, uczniów i nauczycieli SP nr 45, Klub Szombierki Bytom, byłych trenerów, wychowawców i bliskich, ale także umożliwił dzieciom osobiste przekazanie swojemu ulubieńcowi efektów wspólnej pracy. Wszystko zobaczycie na poniższym wideo:

Będzie lepiej!

O ile obecny sezon jest mocno rozczarowujący dla Kamińskiego, o tyle nie ma powodu, by przesadnie bić na alarm w kontekście dalszej kariery zdolnego zawodnika. Nadal mówimy o piłkarzu 21-letnim, który dopiero co zbierał mnóstwo pochwał za odważne i pozytywne wejście do topowej ligi Europy. Który dopiero co skutecznie rywalizował na mistrzostwach świata. W karierze Kuby pojawił się pierwszy zakręt, ale sporo przesłanek przemawia za tym, że niedługo piłkarz wyjdzie na prostą. Umiejętności ma, głowa “dojeżdża” - nawet jeśli ostatnio wpadł w kryzys, to nadal jest przyszłością reprezentacji i polskiej piłki. Gorsze miesiące absolutnie tego nie przekreślają. Warto o tym pamiętać, wytykając mu słabszy czas. Konstruktywna krytyka, zgodna z rzeczywistością - jak najbardziej. Ale konstruktywna, a nie “w ciemno”, dla poklasku. To był, jest i będzie wartościowy zawodnik. A przy tym, po ludzku, gość, który naprawdę budzi sympatię, wie, czego chce i warto mu kibicować. Powodzenia Kuba, jesteśmy z Tobą.
Materiał powstał we współpracy z marką adidas.
jakub kamiński adidas kwiecień 2024
adidas

Przeczytaj również