To on będzie nowym właścicielem Arki Gdynia. M. Gruchała: Trzeba zrobić wszystko, by awansować [NASZ WYWIAD]

To on będzie nowym właścicielem Arki Gdynia. M. Gruchała: Trzeba zrobić wszystko, by awansować [NASZ WYWIAD]
Piotr Matusewicz / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot06 Feb · 21:26
Po miesiącach negocjacji nowym właścicielem Arki Gdynia będzie Marcin Gruchała. Lokalny przedsiębiorca, wychowanek i były piłkarz nadmorskiego klubu oficjalnie przejmie go w najbliższych tygodniach. Gruchała ma ambitne plany, które zamierza sukcesywnie wcielać w życie. W rozmowie z Meczyki.pl uchylił rąbka tajemnicy co do zaplanowanych działań.
Marcin Gruchała 1 lutego podpisał wstępną umowę kupna-sprzedaży 75% akcji klubu z dotychczasowym właścicielem Michałem Kołakowskim. Więcej o zmianach na szczycie gdyńskiej Arki pisaliśmy TUTAJ.
Dalsza część tekstu pod wideo
MECZYKI.PL: Podpisano wstępną umowę kupna-sprzedaży klubu, ale jak rozumiemy, nie ma już odwrotu od zmian właścicielskich?
MARCIN GRUCHAŁA: Ja też myślę, że nie ma odwrotu, jednak z tymi gratulacjami wolałbym poczekać, aż oficjalnie zakończymy całą transakcję i akcje przejdą na moją stronę. Ale tak, zgadzam się - nie ma już odwrotu.
marcin gruchała arka gdynia
własne
Trwa tzw. okres przejściowy. Kiedy możemy spodziewać się pełnej finalizacji transakcji? To bardziej kilka tygodni czy miesiąc, może dwa miesiące? Rozumiem, że zależy to od postępowania sądu.
Tak, dokładnie. Natomiast nie chcę próbować zgadywać, ile to postępowanie sądowe może zająć czasu. Powinna być to formalność, ponieważ ugoda jest skutecznie zawarta i raczej dla sądu to powinna być przyjemna formalność, by sprawy pozytywnie pozamykać. Ile to potrwa? Nie możemy zapewnić, że dwa czy cztery tygodnie. W optymistycznym scenariuszu będą to dwa-trzy tygodnie plus dwa tygodnie na uprawomocnienie się postanowień. Przy bardziej pesymistycznym scenariuszu nawet nie chcę mówić, ile to mogłoby trwać. liczymy na ten scenariusz optymistyczny. Wszyscy chcemy, by wydarzyło się to jak najszybciej, więc może jest szansa, że będzie to w marcu.
Czy miał Pan moment w trakcie tej telenoweli, wszystkich negocjacji, w którym chciał Pan odejść od stołu, rzucić to, myśląc, że to wszystko jest nie do zrealizowania?
Nie, takiego momentu nie było ani przez chwilę. Było w oczywisty sposób jakieś zmęczenie całym procesem i otoczką bojkotu. Ale w momencie, w którym nasze rozmowy z panami Kołakowskimi przybrały bardziej konstruktywny wymiar, to ten proces stał się rzeczywiście bardziej przyjemny, ale wcześniej był bardzo trudny emocjonalnie dla obu stron, jestem o tym przekonany. Natomiast nie, nie było ani chwili zawahania. Czułem też odpowiedzialność. W jakimś sensie wywołałem ten temat, ale wydarzenia potoczyły się w takim kierunku, jeśli chodzi o reakcje gdyńskiego środowiska, którego nie przewidywałem. Czułem więc tę odpowiedzialność, niejako złożoną w moje ręce, by ten proces doprowadzić do końca.
Co uważa Pan za najważniejszą rzecz do zrobienia po pełnej finalizacji przejęcia klubu? Pytam bardziej patrząc na struktury klubu i na to jak klub ma zostać poukładany organizacyjnie.
To będą właśnie nasze pierwsze działania. Działania organizacyjne - jestem po rozmowach biznesowych, mam nadzieję, że pozwoli to na dokapitalizowanie klubu w kwotach, w których Arka nigdy jeszcze nie była dokapitalizowana. Myślę, że pozwoli to na spłatę zadłużenia, które ciągnie się od wielu lat i absolutnie nie jest wynikiem wydarzeń z ostatnich paru miesięcy. Niewykluczone, że z tych pieniędzy będzie też trzeba zrównoważyć budżet tego roku. Będziemy się mocno starać, by pozyskać nowych sponsorów, aby budżet na ten sezon poprawić.
A to co zostanie - mam nadzieję, że zostanie - powinno być przyczynkiem do rozpoczęcia starania się o - mam nadzieję - dostępne fundusze publiczne. I budowy akademii. Mówiłem o tym nieraz, to jest szumne słowo. Ja nawet dziś nie wiem, czy to będzie kilka boisk z szatniami w postaci kontenerów, czyli wersja skromna, niskokosztowa, bo później będziemy musieli tę infrastrukturę utrzymać, czy może będzie to większy projekt, który pozwoli Arce generować przychody do klubu w przyszłych latach. Wszystko to zależy od uwarunkowań, projektu, potencjalnych zewnętrznych inwestorów.
To wszystko przed nami. Natomiast potwierdzam pierwsze planowane kroki - struktura, czyli rozszerzony akcjonariat, rozszerzona rada nadzorcza, czyli ludzie, którzy mogą mieć wpływ na codzienne, strategiczne działanie klubu. Rozszerzony zarząd, z podziałem kompetencji. To na pewno będą działania pierwszych miesięcy.
Zahaczmy o obsadę stanowisk. Co jasne, nie zdradzi Pan nazwisk np. możliwego prezesa czy dyrektora sportowego klubu. Ale czy te nazwiska ma Pan już w głowie, czy jest ktoś już “dogadany”, czy trwają negocjacje?
W zasadzie na wszystkie pytania odpowiem: tak. Tak, jest ktoś taki, z kim rozmawiam. Tak, jesteśmy umówieni na skonkretyzowanie negocjacji. Tak, bardzo bym chciał, by udało się dopiąć tę kandydaturę, którą mam w głowie. Ale oczywiście jestem otwarty na to, co przyniesie rynek w kolejnych tygodniach. Wiadomo - we wcześniejszej pozycji byłem tylko medialnym kandydatem na właściciela Arki. Dopiero od ubiegłego czwartku 1 lutego mam papier w ręku, który pozwala mi na rzeczywiste, biznesowe rozmowy z kandydatami. A też od tego czwartku dużo czasu nie było, zwłaszcza że dopiero przed chwilą wróciłem z Turcji, gdzie odwiedziłem drużynę. Tak więc wszystko przed nami.
arka gdynia
Piotr Matusewicz / PressFocus
Czy przyjmujecie dwa scenariusze, czyli: za pół roku jesteśmy w tej Ekstraklasie lub nie? Czy jest jedyne, słuszne podejście pt. awans. Bo to na pewno też wpływa na negocjacje kontraktów sponsorskich. Wiadomo, inna jest ekspozycja klubu w Ekstraklasie, inna w Fortuna 1 Lidze.
W kontekście działań, które chciałbym, byśmy podejmowali, to rzeczywiście trzeba wyłożyć wszystkie karty na stół, by w tym sezonie tę Ekstraklasę dla Arki “dopiąć”. Gdybyśmy byli na ósmym miejscu, z paroma punktami straty, to oczywiście również byśmy starali się ten awans wywalczyć, ale zawsze byłoby myślenie, że ta pozycja wyjściowa jest gorsza i trzeba mieć z tyłu głowy bardziej “defensywny” scenariusz. Natomiast dziś jesteśmy gdzie jesteśmy i jak dla mnie powinniśmy zrobić wszystko, aby na tym miejscu tę ligę zakończyć. Oczywiście, że jesteśmy przygotowani na to, by przy braku awansu - z wielkim żalem - dalej konsekwentnie budować zespół, aby walczyć o tę Ekstraklasę w przyszłym sezonie. Jednak liczę, że nie to nam jest pisane.
Podejmując walkę o Arkę, grał Pan też dużym ryzykiem. Czy nie obawiał się Pan, że zostanie Pan osobą, która “utopiła” klub. Jak pan na to reagował i jak to wpływało na negocjacje?*
Nie, nie miałem takiej obawy, chociaż w trakcie tej całej walki padały takie słowa (o “utopieniu” klubu - przyp. red.). Wiedziałem, z jakimi intencjami rozpoczynam te rozmowy i wiedziałem, że doprowadzą one do dobrego rozwiązania dla Arki, jakie by to rozwiązanie nie było. Chociaż byłem przekonany, że to rozwiązanie będzie pozytywne, czyli takie, jakie mamy w tej chwili. Natomiast przyznam, że w najgorętszym okresie naszej walki nie spodziewałem się, że w tak dobrych, konstruktywnych, profesjonalnych warunkach będę w stanie prowadzić te negocjacje z panami Kołakowskimi. To mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło.
Czy nadal są powiązania między Arką a KKS-em Kalisz? Czy nadal będzie zjawisko zabierania jednej drużynie najlepszych piłkarzy i jednocześnie wysyłania z Arki tych, którzy są niepotrzebni, czy będą to dwa, oddzielne kluby?*
To są dwa oddzielne byty, kluby. I na pewno dalej będą. Ale nie ma powodu, by Arka nie współpracowała z KKS-em, tak jak nie ma powodu, by nie współpracowała z Radunią Stężyca czy Gryfem Wejherowo i paroma innymi klubami.
Oczywiście, mamy paru młodych zawodników, którzy nie łapią się dziś do kadry pierwszego zespołu, albo są w kadrze, ale mają niewielkie szanse na granie. I absolutnie w ich interesie jest to, by trafić do klubu takiego jak KKS Kalisz, ograć się i wrócić do Arki. Przykład Kasjana Lipkowskiego pokazuje, że to rzeczywiście była bardzo dobra decyzja i ścieżka.
Transfer Alassane Sidibe jest właściwie “klepnięty”. Kiedy możemy spodziewać się “oficjalki”?
Tak, ten transfer jest “klepnięty”. “Oficjalka” pewnie będzie lada dzień. Niestety nie udało się, by dojechał do Turcji, z powodów wizowych. Ale mamy nadzieję, że jak najszybciej dołączy do zespołu w Gdyni.
Czy Arka zyska na zmianie właścicielskiej?
Tak. Wierzę w to, robię to, mam nadzieję, że tak będzie.
***
* pytania kibiców z czatu YouTube
Całą rozmowę z Marcinem Gruchałą obejrzycie w programie I LIGA RAPORT na kanale Meczyki.pl na YouTube [od 9:20]:

Przeczytaj również