To on mógł przyćmić Messiego. Na mundial pojechał awaryjnie. Kim jest niedoszły bohater finału MŚ?

To on mógł przyćmić Messiego. Na mundial pojechał awaryjnie. Kim jest niedoszły bohater finału MŚ?
Nicolas Datiche / Sipa / PressFocus
- Wieczne przeznaczenie zawodnika zależy od tak niewielu rzeczy - napisano w poniedziałkowy poranek na łamach “L’Equipe”. Ciągle przeżywany finał mundialu o mały włos nie doczekał się prawdziwie sensacyjnego bohatera. A w zasadzie, o jedno kopnięcie.
- To będzie mecz pomiędzy Argentyną a Francją, czyli czymś ponad Messiego i Mbappe - zapowiadał na konferencji prasowej przed finałem mundialu w Katarze selekcjoner “Albicelestes”, Lionel Scaloni. - W obu zespołach znajduje się wielu zawodników, którzy mogą rozstrzygnąć o losach spotkania, nie tylko ta dwójka.
Dalsza część tekstu pod wideo
Trener doskonale wiedział, co mówi. Zanim niesamowite starcie na Lusail Stadium rzeczywiście zaczęło przypominać pojedynek dwóch najlepszych piłkarzy turnieju, decydującą rolę odegrał w nim przecież nieawizowany do gry od pierwszej minuty Angel Di Maria. W końcówce dogrywki absolutnym bohaterem mógł zostać z kolei jeszcze mniej oczywisty zawodnik.
Piłkę wartą trzecie w historii mistrzostwo świata dla Francji miał na nodze Randal Kolo Muani.

Dowołany

Ta opowieść wydawałaby się wręcz nieprawdopodobna. Jeszcze kilka dni przed startem turnieju młody francuski napastnik przebywał w Japonii, dokąd jego Eintracht Frankfurt wyjechał na małe tournee zaraz po zakończeniu pierwszej części bieżącego sezonu Bundesligi. Zamiast wybiec na murawę przeciwko Urawa Red Diamonds, Randal Kolo Muani wsiadł jednak na pokład samolotu. Czekała go 15-godzinna podróż do Dohy i prawdziwie wyjątkowa misja: zastąpienie w kadrze na mistrzostwa świata kontuzjowanego Christophera Nkunku.
Ale nawet jeśli otrzymał je w ostatniej chwili, to Kolo Muani zapracował na to powołanie. Po dwóch dobrych sezonach w Nantes latem tego roku przeszedł na zasadzie wolnego transferu do Eintrachtu, triumfatora poprzedniej edycji Ligi Europy. I błyskawicznie zaaklimatyzował się w nowej lidze. W 14 dotychczasowych występach w Bundeslidze zdobył pięć bramek i zaliczył aż dziewięć asyst. Do tego dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w Lidze Mistrzów, w której wraz z zespołem wywalczył awans do 1/8 finału rozgrywek. Jadąc “za pięć dwunasta” na mistrzostwa świata, mógł pochwalić się doprawdy imponującym bilansem. Od połowy października tylko w jednym z dziewięciu rozegranych przez niego meczów zdarzyło się, by nie zapisał na konto gola ani asysty.
- Jest szybki i silny w pojedynkach, ma świetny drybling i potrafi skutecznie wykończyć atak - scharakteryzował podopiecznego trener Eintrachtu, Oliver Glasner.
- Jest również taktycznie wszechstronny i może grać w kilku różnych systemach - dodawał jeszcze latem członek zarządu klubu do spraw sportowych, Markus Kroesche.

Wejście smoka

Wszystko wskazywało na to, że Randal Kolo Muani weźmie udział w XXII finałach mistrzostw świata jako uzupełnienie szerokiej kadry obrońców tytułu. I długo dokładnie tak było. Rówieśnik Mbappe, z którym poza rokiem i miesiącem urodzenia łączy go również pochodzenie z podparyskiej dzielnicy Bondy, otrzymał co prawda szansę pełnego występu w ostatnim meczu fazy grupowej przeciwko Tunezji. W pozostałych spotkaniach zgodnie z oczekiwaniami pełnił jednak rolę głębokiego rezerwowego.
Wszystko zmieniło się pod koniec półfinałowej konfrontacji z Marokiem. Kiedy Francja potrzebowała rozstrzygającej kwestię awansu do drugiego z rzędu finału mundialu bramki, Didier Deschamps niespodziewanie zwrócił się właśnie do Kolo Muaniego. A ten potrzebował następnie dokładnie 44 sekund, by znaleźć się w odpowiednim miejscu oraz czasie i strzałem z najbliższej odległości przypieczętować odniesioną w bólach wygraną “Trójkolorowych”.
- Randal ma wiele atutów - mówił francuski selekcjoner o zawodniku, którego po raz pierwszy sprawdził w kadrze przy okazji wrześniowych meczów Ligi Narodów. - Dysponuje dobrymi warunkami fizycznymi, potrafi wbiegać za linię obrony przeciwnika z głębi pola i dobrze wykańcza sytuacje.

Najlepszy

Deschamps potrzebował właśnie takiego potwierdzenia. I kiedy bezradna Francja znajdowała się w niedzielnym finale na deskach, jeszcze przed przerwą zastąpił na boisku beznadziejnego Ousmane’a Dembele właśnie Kolo Muanim. Gdyby napastnik Eintrachtu został kilkadziesiąt minut później bohaterem najważniejszego piłkarskiego meczu świata, stałoby się tak nie tylko za sprawą historycznego trafienia.
Wcześniej to Kolo Muani przywrócił przecież swoją drużynę “do życia”. To on w wielkim stylu wygrał pojedynek z Nicolasem Otamendim i wywalczył pierwszy z trzech skutecznie wykonanych tego wieczoru przez Mbappe rzutów karnych. Później to również on utrzymał Francję “wśród żywych”, kiedy pewnie wykonał przedostatnią, jak się ostatecznie okazało, jedenastkę w decydującym konkursie. Mimo że przebywał na placu gry dopiero od 41. minuty, wyliczono, że to także on wygrał w tym meczu zdecydowanie najwięcej pojedynków. A zarazem najwięcej w finałowym spotkaniu mundialu od czasu występu w nim przed 16 laty samego Gennaro Gattuso.
Kolo Muani zagrał tak dobrze, że nawet niewykorzystana szansa ze 124. minuty meczu nie wpłynęła specjalnie w ojczyźnie na ocenę jego postawy. Rekordowa liczba internautów, którzy wystawili noty reprezentantom Francji na łamach portalu “L’Equipe”, wyżej sklasyfikowała grę w finale wyłącznie Mbappe. W poniedziałkowy wieczór na paryskim Placu Zgody (fr. "Place de la Concorde"), gdzie kibice tłumnie powitali nowych wicemistrzów globu, nieśmiało skandowano również jego nazwisko.

Przeznaczenie

I to zapewne najlepsze w tej historii. Francja wcale nie pastwi się bowiem nad Randalem Kolo Muanim. Wręcz przeciwnie. Na koniec tego artykułu oddajmy raz jeszcze głos dziennikarzowi “L’Equipe”, Loikowi Tanziemu.
- Jak można mieć tego poranka żal do 24-letniego mężczyzny, który odmienił twarz swojej drużyny, wchodząc na boisko przed przerwą w miejsce Ousmane’a Dembele? I który wziął ponadto na siebie odpowiedzialność, pewnie wykonując rzut karny w konkursie jedenastek?
- Co pomyślałby o tym wieczorze dzieciak, który nie miał jeszcze 20 lat, kiedy sam, w swoim mieszkaniu w Nantes oglądał finał mistrzostw świata w 2018 roku? Co pomyślałby o tym wieczorze ten 21-latek, wypożyczony do Boulogne-sur-Mer, do National [trzeciej klasy rozgrywkowej - przyp. red.], by na dobre rozpocząć swoją karierę? Być może sama jego obecność w kadrze mogła wydawać się trudna do wyobrażenia. Ale co pomyślałby o wejściu na boisku 24-letniego napastnika w finale mistrzostw świata, pełnego odwagi i zdecydowanie pozbawionego strachu?
- Były zawodnik Nantes o mało nie został bohaterem narodu. Przynajmniej pokazał za to, że znajduje się na odpowiednim poziomie, by mieć nadzieję na ponowne przeżycie takich wieczorów. I marzenie o innym przeznaczeniu.
Może ten wieczór faktycznie został zapisany Leo Messiemu. A los musiał w tym szczytnym celu kogoś poświęcić. Padło na Kolo Muaniego.

Przeczytaj również