Tomasz Frankowski wskazał bolączkę kadry. Ma pretensje do piłkarzy. "Wcale tego nie robili" [NASZ WYWIAD]

Tomasz Frankowski wskazał bolączkę kadry. Ma pretensje do piłkarzy. "Wcale tego nie robili" [NASZ WYWIAD]
Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Tomasz Frankowski strzelił gola w Cardiff w wygranym 3:2 przez Polaków meczu z Walią w 2004 roku. Dziś w rozmowie z nami wspomina tamto spotkanie, atmosferę na trybunach, którą zgotowali miejscowi, do tego opowiada o największych bolączkach reprezentacji Michała Probierza i sugeruje, kto powinien mieć w kadrze jeszcze ważniejszą rolę.
SAMUEL SZCZYGIELSKI: Strzelił pan gola z Walią na 1:1, ostatecznie wygraliśmy ten mecz. Jak go pan wspomina?
Dalsza część tekstu pod wideo
TOMASZ FRANKOWSKI: Wspominam go jako trudny mecz, jak to w tamtych eliminacjach. Trzy dni wcześniej wygraliśmy dosyć istotne spotkanie z Austrią w Wiedniu, zrobiłem tam akcję na 2:1 i strzeliłem gola na 3:1. A w Cardiff… znowu usiadłem na ławce. Pamiętam jak równo z gwizdkiem na drugą połowę wysłano mnie na rozgrzewkę i rozmawiałem z kolegą, który ruszył na nią ze mną. Był bezbramkowy remis. Mówiliśmy, że pewnie wejdę, jak stracimy gola, czego nam oczywiście nie życzyłem. I strzelili, a gdy jeszcze gra nie było wznawiana od środka, to już szedł do mnie asystent, żebym szykował się do wejścia. Wtedy rozpoczął się mecz, jeśli mówimy o naszej ofensywie. Graliśmy z Żurawskim, zdobyłem bramkę na 1:1, potem strzeliliśmy na 2:1, 3:1 i Walijczycy zmniejszyli rozmiar na 3:2.
W barażach, jeśli ogramy Estonię, czeka nas Walia lub Finlandia. Wiemy, że byłby to wyjazd. Helsinki albo właśnie Cardiff.
Na pewno wtedy przeszkadzał nam doping i te żywiołowe okrzyki Walijczyków w Cardiff. Ale jak wszedłem to potrafiliśmy ich uciszyć na ostatnie pół godziny i strzelić trzy gole. Tego życzę Lewandowskiemu i spółce. A raczej życzę gola otwierającego mecz, bo jak my tracimy pierwsi, to robi się gorąco i jest bardzo nieciekawie.
Gdzie największe bolączki?
Wie pan, te eliminacje pokazały nam mnóstwo kłopotów, w które wpadła nasza reprezentacja. Począwszy od selekcjonera, który miał poukładać kadrę po mistrzostwach świata w Katarze, a stworzył nie lada problem. Pretensje można mieć do każdego, pewnie poza bramkarzami. Chociaż poziom Wojtka Szczęsnego jest wyższy w Juventusie niż w reprezentacji. Ja zazwyczaj staram się nie krytykować zaangażowania młodszych kolegów, ale w tych eliminacjach kilka razy zaobserwowałem to, że wcale nie gryźli trawy.
Sam był pan w sztabie, pracował blisko z Robertem. Jak teraz może grać 35-letni Robert Lewandowski, żeby było z jego gry i umiejętności najwięcej pożytku?
Patrząc na jego poprzedni sezon - w Barcelonie potrafi się realizować, więc czemu nie w reprezentacji. Każdy przemija, oczywiście. Powoli Robert pewnie dostrzega swoją mniejszą moc fizyczną czy szybkość, która zanika, ale to nie etap, żeby powiesić buty na kołku. Zauważyłem, że Robert nie angażuje się już tak bardzo w grę jako wysunięty napastnik, tylko szuka gry przodem do bramki, chce zejść, rozegrać piłkę. A niekoniecznie zostaje wysoko, żeby przepychać się z obrońcą i tracić w ten sposób siły. Jego gra się zmienia.
Polska vs Estonia na Narodowym. Przed tym meczem pewność siebie czy obawy, skoro Czechy, Albania, Mołdawia to dla nas bilans na minus?
Trzeba niestety przyznać, że po zakończonych eliminacjach do EURO 2024 na pewno obawy muszą występować. Żeby zagrać w finale baraży, trzeba pokonać Estonię, a my u siebie na Stadionie Narodowym męczyliśmy się okrutnie z zespołami na jej poziomie. Recepcja jest taka, że musimy strzelić pierwsi gola - tak jak z Łotwą, bo wtedy zaczęliśmy kontrolować grę. Bo o ile z Czechami strzeliliśmy gola na 1:0, to mimo prowadzenia nie dyktowaliśmy warunków na boisku.
Jest reprezentant, którego chciałby pan widzieć bliżej pierwszego składu, a się do niego nie łapie?
Jest taki, ale nie że się nie łapie, tylko na przestrzeni ostatniego roku raz grał, innym razem wchodził, ale czasem na krótko. Mam na myśli Karola Świderskiego. On sprawia wrażenie tak jakościowego piłkarza, że mógłby grać we wszystkich meczach u boku Roberta Lewandowskiego w ataku, o ile gramy na dwóch napastników. Dawał nam potrzebne bramki, nawet - można powiedzieć - z niczego. Chciałbym go zobaczyć w tych dwóch spotkaniach, żeby mieć jasno powiedziane, że to nasz duet z przodu. O ile rozegramy dwa spotkania...

Przeczytaj również