Trener sezonu w Ekstraklasie? Miał walczyć o utrzymanie, punktuje lepiej niż Legia
Gdy przejmował Koronę, zespół był na ostatnim miejscu w tabeli, zaczynał martwić się o utrzymanie. Teraz strachu już nie ma. Kielczanie rozgościli się w środku tabeli, w 2025 roku są czwartą najlepiej punktującym drużyną. Jacek Zieliński zapracował nie tylko na to, aby walczyć o tytuł trenera sezonu.
Najstarszy szkoleniowiec w Ekstraklasie, którego ulubioną serią książek pozostaje "Trylogia". Jeśli jednak chodzi o trzymanie się tego, co było, to na docenieniu twórczości Henryka Sienkiewicza lista się kończy. Jacek Zieliński znów dał się poznać jako trener otwarcie stawiający na piłkarzy młodych. W ostatnim starciu z Lechią Gdańsk zagrało siedmiu zawodników U23, a jedenastu, jeśli zakres poszerzymy do U24.
Beniaminka nie udało się pokonać, Lechia wygrała 3:2. Był to jednak, jak się wydaje, wypadek przy pracy. Korona znalazła się w tam komfortowej sytuacji, że przegrana niczego wielkiego nie zmieniła. Zespół był już pewny utrzymania w Ekstraklasie, obecnie przewaga nad strefą spadkową wynosi bardzo komfortowe 14 punktów. Ostatni raz miała większy zapas w sezonie 2011/12, gdy za wyniki odpowiadał Leszek Ojrzyński, a drużyna sensacyjnie finiszowała na piątym miejscu. Teraz, w najlepszym razie, Korona będzie szósta. To i tak wynik ponad stan.
- Przejmowałem Koronę na ostatnim miejscu w tabeli, trudno było mówić o celach wzniosłych. Celem numer jeden było uspokojenie sytuacji w drużynie, wiadomo, że sporo działo się też na zapleczu, były te problemy ze zmianą właściciela. Chcieliśmy się przy tym utrzymać w lidze, ale nie powtarzając, powiedzmy, problemów z wcześniejszych sezonów. Zależało nam na tym, aby nie walczyć o ligę do samego końca. Udało się. Pierwsza runda była jeszcze skokowa, drużyna wymagała doszlifowania. Składaliśmy skład, zmienialiśmy system, a praca na żywym organizmie kosztuje. Ale runda rewanżowa nam wyszła, utrzymaliśmy się, a to dużo w przypadku Korony - mówi nam Zieliński.
Skala tego, jak dobrze ekipa ze świętokrzyskiego poradziła sobie w drugiej połowie sezonu, pozostaje imponująca. 14 meczów przyniosło aż 25 punktów. To wynik lepszy niż walczącej o puchary Jagiellonii, początkowo świetnej Cracovii, ale też Legii. Pod względem "oczek" Korona ustępuje tylko Rakowowi, Lechowi i Pogoni.
Nominacja do nagrody dla Trenera Sezonu nie jest pochodną wyłącznie kapitalnych wyników, chociaż to one służą jako podstawa. Wrażenie robi jednak również stawianie na młodych zawodników. Niższą średnią wieku w wyjściowej "jedenastce" w tym sezonie osiągnęły jedynie Lechia Gdańsk (absolutny lider) oraz Górnik Zabrze. W wypadku żadnego z tych zespołów nie ma mowy o sztuce dla sztuki, sztucznym zaniżaniu współczynnika. Korona ma jakościowych juniorów, a Zieliński nie boi się na nich stawiać. Drużyna korzysta z mieszanki generacyjnej - z jednej strony liderem 22-letni Mariusz Fornalczyk, z drugiej 28-letni Dawid Błanik.
Obaj rozgrywają swoje najlepsze sezony w karierze. Błanik w Kielcach ma zostać, Fornalczyk, wszystko na to wskazuje, odejdzie. O młodzieżowego reprezentanta Polski zabiegają Chicago Fire, Heerenveen, ale też Widzew. Łodzianie chcą 22-latka, ale nie zamierzają płacić odstępnego w wysokości 1,5 mln euro. Korona zaś raczej nie zamierza tej kwoty negocjować - wie, że może znacznie zarobić, a zebrane fundusze będą potrzebne na wzmocnienia.
- Liczymy się z tym, że Mariusz odejdzie. Ma swoje pięć minut, więc to chyba nikogo nie dziwi. Jednocześnie, jeśli dojdzie do takiego transferu, to chcemy ściągnąć dwóch, trzech piłkarzy, aby podnieść jakość całego zespołu. Myślimy o dużych transferach. Wiadomo, to Korona, tu nie przyjdą zawodnicy z pierwszych stron gazet, ale na pewno dobrzy piłkarze. Trudno mówić nagle nie wiadomo o jakimś skoku na głęboką wodę. Wiem, że marzenia ludzi związanych z Koroną, z Kielcami, są takie, żeby wreszcie walczyć o coś więcej. Ale najpierw trzeba wszystko ustabilizować - stwierdza Zieliński.
Zastąpienie "Fornala" jest tym istotniejsze, że pod wodzą Zielińskiego kielczanie przeszli na ustawienie z dwoma "10". Trzeba dokooptować kogoś wspomnianemu Błanikowi, a w obecnej kadrze brakuje oczywistych kandydatów. Inna sprawa, że sam Błanik jest dowodem na to, jak doświadczony szkoleniowiec potrafi odkurzyć swoich podopiecznych.
Wyjście z cienia
Pomocnik miewał już niezłe sezony. Dwa lata temu kończył z siedmioma punktami w klasyfikacji kanadyjskiej, a trzy lata temu potrafił strzelić pięć goli. Teraz wiadomo jednak, że będzie lepiej. Błanik w lidze ma na koncie trzy trafienia, a przede wszystkim sześć asyst. W Ekstraklasie więcej ostatnich podań ma jedynie jedenastu zawodników, przy czym aż siedmiu jest lepszych o raptem jedną asystę. Dodajmy, że Błanik noszenie złapał niedawno, ale efektownie - pięć ostatnich meczów przyniosło gola i aż cztery asysty.
- Na początku naszej współpracy dyspozycja Dawida była chwiejna, dlatego przegrywał rywalizację. Natomiast od początku rundy rewanżowej widać było, że wziął sobie do serca to, o czym rozmawialiśmy. Postawił na stałe fragmenty, a zawsze miał świetnie ułożoną nogę. Do tego dołożył intensywność w grze, duże zaangażowanie, a tego wymagamy od naszych "dziesiątek", które muszą też dokładać konkretne liczby - wyjaśnia nam Zieliński.
Stałe fragmenty w nogach Błanika to rzeczywiście broń bardzo groźna. 28-latek zanotował aż pięć asyst ze stojącej piłki, to najlepszy wynik w Ekstraklasie. Cała Korona zdobyła 15 bramek po stałych fragmentach, wyraźnie lepsze są jedynie Puszcza oraz Cracovia.
- Nie nastawiamy się na to, aby strzelać w końcówkach meczów. Taktykę, częściowo, dostosowujemy pod rywala. Stawiamy na tę intensywność, i niektóre zespoły po prostu odpadają pod koniec rywalizacji. Korzystamy też ze stałych fragmentów, oczywiście. Dobrze to wygląda, będziemy chcieli to pielęgnować i powtórzyć, jeśli będzie możliwość - tłumaczy Zieliński.
Sam Błanik nie ma wątpliwości, że na współpracy z Jackiem Zielińskim skorzystał, chociaż powstrzymuje się od czołobitności. Musiał trenera przekonać, jeszcze w marcu występował w drugiej drużynie! Wywalczoną szansę wykorzystał jednak perfekcyjnie.
- Nie zanosiło się, ale faktycznie to mój najlepszy sezon. Co się zmieniło? Po prostu dostałem szansę. Przed tą serią spotkań tylko dwa razy rozpocząłem od pierwszej minuty, a przecież był też moment, że nawet nie łapałem się do kadry. Pracowałem jednak ciężko i miałem też szczęście, jeśli tak można to określić. Pojawiły się kartki, kontuzje, wskoczyłem do składu dzięki zawieszeniu "Fornala". Od tamtej pory daję jakieś konkrety, grałem na lewej, grałem na prawej, trzymam się podstawowej "jedenastki".
- Czy trener dotarł do mnie w szczególny sposób? Raczej nie, ale na pewno dostałem zaufanie, jeśli chodzi o stałe fragmenty. Trener widział, że na treningach dobrze nam to wychodzi. Wiem, że ludzie mówią, że mam najlepiej ułożoną nogę do stojącej piłki. To cieszy. Liczby mam dobre, a liczby nie kłamią - mówi nam jeden z liderów Korony.
28-latek nie ma jednak wątpliwości, że może z Kielc wyjechać. Nie będzie narzekał, jeśli zostanie - to samo Fornalczyk mówił w wywiadzie, który znajdziecie TUTAJ - ale ewentualną ofertę rozważy. Kontrakt Błanika obowiązuje do 30 czerwca 2028 roku.
- Jeszcze nie myślałem o kolejnym sezonie. Skupiam się na tym, żeby dobrze zakończyć obecny. Człowiek gra po to, żeby występować na najwyższym poziomie. Najmłodszy już nie jestem, więc na pewno mógłbym rozważyć propozycję, ale w Kielcach czuje się dobrze. Jeśli zostanę, to zrobię wszystko, żeby kolejne rozgrywki były tak udane jak ostatnie mecze - podkreśla doświadczony zawodnik.
Tym samym głównym źródłem stabilizacji nad Świętokrzyskim pozostaje osoba Zielińskiego.
Trener sezonu?
Nie był on sprowadzany w roli typowego "strażaka". Jego kontrakt zawierał klauzulę automatycznego przedłużenia w wypadku utrzymania. To udało się zagwarantować relatywnie szybko, zatem trener, ku ogólnej uciesze kibiców, zostaje w drużynie. Główny zainteresowany przyznał, że sam miał nadzieję na taki rozwój wypadków.
- Ja przecież walczyłem o to, żeby ta umowa się przedłużyła. Dobra praca i wyniki zawsze się bronią, tak do tego podchodzę. Szkoda by mi było zostawiać ten zespół w połowie drogi, myślę, że przed nami jeszcze dużo dobrego. To też pomaga drużynie, bo piłkarze wiedzą, na czym stoją. Nie lubię sytuacji, gdy kontrakt przedłuża się za pięć dwunasta, to świadczy o braku szacunku do trenera - ocenia Zieliński.
Szacunek pokazała natomiast Kapituła Ekstraklasy, która, jako się rzekło, umieściła weterana w gronie najlepszych tego sezonu. 64-latek na to miano po prostu zasłużył, tak samo jak zrobili to Adrian Siemieniec, Niels Frederiksen, Marek Papszun oraz John Carver. Szanse na zwycięstwo ma, ale sam podchodzi do tematu bardzo spokojnie.
- Nie jestem nowicjuszem w tym zawodzie, więc podchodzę do tego wszystkiego racjonalnie. Cieszę się, że moja praca jest doceniana. Natomiast myślę, że w walce o tytuł trenera sezonu to będą ci ludzie, którzy grają o wyższe cele. Tak zazwyczaj bywa, to nic nowego. Ja, my znamy swoje miejsce w szeregu - przyznaje 64-latek.
- Będzie ciężko wygrać, nominowano dobrych trenerów. Ale my, jako drużyna, zrobimy wszystko, żeby trenerowi pomóc. To współpraca. Dzięki naszym wynikom trener ma szansę, trener sam to wie, rozmawiał z nami i podziękował. Oczywiście fajnie, gdyby nagroda trafiła do Kielc - uzupełnia Błanik.
Zanim jednak przyjdzie czas na Galę Ekstraklasy - wydarzenie zaplanowano na 28 maja - Korona zmierzy się jeszcze z Górnikiem, a przede wszystkim najpierw z Rakowem. Kluczowy wydaje się zwłaszcza ten drugi mecz, bo może on przesądzić o tytule dla Lecha, z którym Zieliński jest emocjonalnie związany. W Poznaniu spędził półtora roku, zdobył swoje jedyne mistrzostwo Polski.
- Czy to dla mnie mecz podwójnie ważny? Trudno powiedzieć. Już sam fakt, że mierzymy się z kandydatem do mistrzostwa robi swoje. Podchodzimy do tego spotkania w pełni poważnie, zanosi się na kolejny sold out w Kielcach, a pełna publika motywuje. Postaramy się godnie zaprezentować z Rakowem. Nie mam jednak specjalnej napinki. Lech i Raków walczą o zupełnie inne cele niż my. Podchodzimy do tego spokojnie, z szacunkiem do rywala i wiarą w umiejętności, które nie są małe - mówi Zieliński Meczykom.
Ja jednak będę trzymał się tego, że będzie to starcie wyjątkowe. Raz, że Raków. Dwa, że szansa dla Lecha. Trzy, że zwycięstwo przybliży Zielińskiego do nagrody, na którą bardzo mocno zapracował. Świetna forma Korony w drugiej rundzie to nie efekt loterii. Kielce zdobyć równie trudno jak Zbaraż.