"Trochę przypomina mi to czasy Brzęczka". Meksyk pełen problemów. Miesiąc do pierwszego meczu Polski na MŚ

"Trochę przypomina mi to czasy Brzęczka". Meksyk pełen problemów. Miesiąc do pierwszego meczu Polski na MŚ
Kyle Terada-USA TODAY Sports/SIPA USA/PressFocus
Już za miesiąc reprezentacja Polski zagra pierwszy mecz na MŚ w Katarze. Rywalem będzie Meksyk, z którym Polacy powalczą najprawdopodobniej o awans do 1/8 finału turnieju. “El Tri” to stali bywalcy fazy pucharowej mundialu, ale teraz w ekipie Taty Martino daleko jest do optymizmu.
Od pierwszych mistrzostw świata reprezentacji Meksyku zabrakło na zaledwie pięciu turniejach. Począwszy od 1994 gra jednak na każdym mundialu, a także regularnie wchodzi do najlepszej 16. Aktualni wicemistrzowie Ameryki Północnej podobny cel stawiają sobie także przed czempionatem w Katarze. Tyle że sytuacja w obozie pierwszych rywali Polski daleka jest od ideału.
Dalsza część tekstu pod wideo
Coraz mniej lubiany selekcjoner, kontuzje kluczowych napastników oraz przede wszystkim brak korzystnych wyników w ostatnim czasie mocno odbijają się na wizerunku “El Tri”. Mimo że to wciąż bardzo niewygodny rywal dla reprezentacji Polski, szczególnie na inaugurację mistrzostw, wydaje się, że nie mogliśmy wybrać sobie lepszego momentu do pokonania Meksykanów niż właśnie w Katarze. A wygrana może otworzyć “Biało-czerwonym” drogę do tak upragnionej fazy pucharowej.

Ten piąty mecz

Na ostatnich turniejach Meksykanie wcale nie mieli łatwo. W RPA i Brazylii trafili do grupy z gospodarzami, natomiast w Rosji już na samym starcie musieli zmierzyć się z ówczesnymi obrońcami tytułu, Niemcami. Mimo to za każdym razem potrafili awansować do fazy pucharowej. Pod tym względem są bardzo regularnym zespołem. Tym razem, choć grupa wcale nie wydaje się łatwiejsza niż w ubiegłych latach, w Meksyku wszyscy marzą o powtórzeniu sukcesu sprzed 36 lat i awansie do ćwierćfinału.
- Celem drużyny, co jest bardzo często podkreślane, jest dotarcie do upragnionego “piątego meczu”, czyli ćwierćfinału. W praktyce będzie o to jednak trudniejsze niż w poprzednich latach. Argentyna powinna być poza zasięgiem Meksyku, a nawet jeśli uda się wyjść z grupy z drugiego miejsca, to w 1/8 finału będzie czekać zwycięzca grupy D, czyli najpewniej Francja - mówi w rozmowie z nami Michał Matlak, obserwator meksykańskiego futbolu, który na co dzień współpracuje z “Kanałem Sportowym”.
Podobnie jak w Polsce uważa się, że mecz z Meksykiem będzie kluczowy dla losów “Biało-czerwonych” na turnieju, taka opinia panuje również po drugiej stronie Atlantyku. Argentyna, aktualnie trzecia drużyna w rankingu FIFA, jest jednym z faworytów do triumfu w całych mistrzostwach i wydaje się raczej poza zasięgiem którejkolwiek z drużyn w grupie C. Natomiast Arabia Saudyjska, mimo sporego progresu dokonanego pod wodzą Herve Renard, pod względem czysto piłkarskim odstaje jednak od reszty stawki.
- To właśnie dlatego tak ważne będzie bezpośrednie spotkanie pomiędzy naszymi drużynami. Polska jest rywalem na podobnym poziomie co Meksyk. Analizujemy uważnie waszą kadrę i uważamy ją za bardzo solidną, jednorodną drużynę, którą ciężko przechytrzyć. Chociaż Polacy mogą oddać nam inicjatywę i posiadanie piłki, wcale nie zmienia to tego, że są bardzo groźni. Wiemy, że Robert Lewandowski to wasza główna broń, ale nie możemy zapominać o takich graczach jak Piotr Zieliński czy Nicola Zalewski - mówi nam Eduardo Lopez, meksykański korespondent “Diario AS”.

Selekcjoner niczym Brzęczek

Meksykanie pilnie analizują więc grę Polaków, ale muszą też bacznie przyglądać się sytuacji w swojej kadrze. Wokół niej od dawna nie było aż tak ponurej atmosfery jak obecnie. Selekcjoner Gerardo “Tata” Martino, który prowadzi kadrę od stycznia 2019 roku, nie może poszczycić się zbyt dużym zaufaniem ze strony opinii publicznej. Argentyńczykowi nie za bardzo pomagają też wyniki. Choć rozpoczął on pracę z kadrą od triumfu w Złotym Pucharze CONCACAF 2019, to później przegrał dwa kolejne finały - tamtejszej Ligi Narodów oraz ponownie Złotego Pucharu przeciwko odwiecznym rywalom, Stanom Zjednoczonym. W eliminacjach do MŚ Meksykanie uplasowali się natomiast na drugim miejscu za Kanadą.
- Sytuacja wokół Martino w Meksyku bardzo przypomina mi atmosferę towarzyszącą reprezentacji Polski za kadencji Jerzego Brzęczka. Wszyscy oprócz prezesa federacji najchętniej pozbyliby się Argentyńczyka, którego do bólu zachowawczy styl gry hamuje reprezentację. Do tego dochodzą bolesne porażki z USA i nierozwiązany konflikt z Chicharito. Inna sprawa, że selekcjoner miał też sporo pecha - z kontuzją Raula Jimeneza na czele, po której ani piłkarz, ani “El Tri” wciąż nie mogą się pozbierać - opisuje sytuację Matlak.
Na domiar złego wyniki reprezentacji Meksyku w minionych miesiącach uległy zdecydowanemu pogorszeniu. Spośród ośmiu ostatnich spotkań wygrała zaledwie trzy - przeciwko Nigerii, Surinamowi i Peru. W meczach z rywalami z wyższej półki, choć często podopieczni Martino potrafili prezentować niezłą piłkę, nie udawało im się to przez pełne 90 minut. Stąd właśnie porażki z Urugwajem, Ekwadorem czy pod koniec września z Kolumbią.
- Obecna sytuacja naszej kadry rzeczywiście nie wydaje się najlepsza. Podczas treningów można wyczuć napięcie. Selekcjoner z każdym dniem staje się coraz bardziej poirytowany, co widać też na konferencjach prasowych. Zespół ma swoje momenty, ale nie potrafi ustabilizować dobrej formy. Przed mundialem jest wiele obaw. Najgorsze jest to, że Martino mówi, iż wszystko ma pod kontrolą. Co więcej, na turnieju w Katarze oprócz Raula Jimeneza pod dużym znakiem zapytania jest też występ innego ważnego piłkarza - Jesusa Corony z Sevilli (obaj znaleźli się w szerokiej kadrze na mundial, ale wciąż walczą o powrót do zdrowia - przyp. red.). To tylko zwiększa presję - podkreśla Lopez.

Kręgosłup bez planu B

Bez względu na to, w jak dużym kryzysie znajduje się reprezentacja Meksyku, wciąż będzie to rywal, którego Polska powinna się obawiać. To drużyna mająca ogromne doświadczenie turniejowe i to na tym najwyższym poziomie. W dodatku w jej szeregach nie brakuje piłkarzy o uznanej marce w Europie, a nawet jeśli znajdziemy w niej graczy występujących w rodzimych rozgrywkach, to przecież Liga MX należy do jednej z najlepszych spośród tych spoza Starego Kontynentu.
- Meksykanie nie przywiozą wielu młodych piłkarzy, to drużyna opierająca się na doświadczeniu. Kibiców na pewno ucieszyłaby gra efektownego, choć niezbyt efektywnego Diego Laineza z Bragi lub zdolnego napastnika Santiago Gimeneza, który ma świetne wejście do Feyenoordu. Problem w tym, że dla tej dwójki przewidziana jest rola rezerwowych, a w przypadku Gimeneza nie jest nawet pewne powołanie na mundial. Z tych nieco starszych: Edson Álvarez, który już latem był przecież o krok od Chelsea, udanym mundialem może zapracować na transfer do wielkiego klubu. Z kolei dla zasiedziałych w Lidze MX stopera Cesara Montesa czy skrzydłowego Alexisa Vegi to absolutnie ostatni dzwonek, by próbować zrobić karierę w Europie - mówi Matlak.
Do tego nie powinno też zabraknąć całego szeregu doskonale znanych na Starym Kontynencie graczy. Guillermo Ochoa, Hector Moreno, Nestor Araujo czy Hector Herrera już w Europie nie występują, a i do tego mają swoje lata na karku, ale to wciąż piłkarze dający reprezentacji Meksyku naprawdę sporo jakości. Nie można też zapominać o wciąż grających w czołowych europejskich ligach zawodnikach takich jak Andres Guardado czy Hirving Lozano. Nie jest jednak powiedziane, że to wystarczy do kolejnego wyjścia z grupy.
- Reprezentacja Meksyku ma pomysł na grę. Zaczyna akcje skrzydłami, podczas gdy w środku pola panuje spory ruch. W każdej formacji znajdziemy piłkarzy o wysokiej klasie. Z pewnością jest to drużyna, która posiada silny kręgosłup. Największym minusem jest chyba postawa Taty Martino, który nie zawsze stawia na najsilniejszych piłkarzy, ma swoich ulubieńców, którzy bardziej pasują mu do systemu niż najlepszych zawodników na danej pozycji. Najgorsze jest to, że wydaje się, iż selekcjoner nie ma w zanadrzu planu B, a jego ustawienie 1-4-3-3 bywa bardzo łatwe do odczytania dla przeciwników. Wówczas Martino ma problem ze znalezieniem odpowiednich rozwiązań i wprowadzeniem zmian do swojej taktyki - podsumowuje Lopez.

Przeczytaj również