Ukryty lider Napoli. Niedawno na wylocie z klubu, dziś skarb zespołu. "Ułatwia grę Zielińskiemu"

Ukryty lider Napoli. Niedawno na wylocie z klubu, dziś skarb zespołu. "Ułatwia grę Zielińskiemu"
Foto Andrew Surma/SIPA USA/PressFocu
Przy świetnej formie Napoli zachwycamy się Piotrem Zielińskim, Chwiczą Kwaracchelią czy Kimem Min-jae. Na wyróżnienie zasługuje jednak również drugoplanowy, niedoceniony bohater zespołu, Stanislav Lobotka. Słowak niedawno był uznawany za transferową wpadkę, dziś to nieco ukryty lider, skarb drużyny Luciano Spallettiego.
Niesamowicie udany początek sezonu w wykonaniu Napoli to efekt świetnej pracy Luciano Spallettiego, ale i rewelacyjnej dyspozycji jego kluczowych podopiecznych. A tam, obok pławiących się w świetle jupiterów Chwiczy Kwaracchelii czy Piotra Zielińskiego, mamy też piłkarza, który dyryguje grą zespołu po cichu, z drugiego rzędu. I dlatego nie zbierał zasłużonych laurów. A Stanislav Lobotka jest naprawdę niezastąpionym graczem dla ekipy z Neapolu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wypłynął w Polsce

Słowacki pomocnik w młodości był uważany za duży talent. W rodzimej lidze zadebiutował jako 17-latek wiosną 2012 roku w barwach AS Trencin. Niewiele ponad rok później trafił na wypożyczenie do Ajaksu Amsterdam, gdzie występował w rezerwach. Z kolei latem 2015 roku zdecydował się na nietypowy ruch - przeprowadzkę do duńskiego Nordsjaelland.
Tam szkolenie młodych zawodników stoi na naprawdę wysokim poziomie. Wyjazd do Danii zdecydowanie więc zaprocentował. Lobotka szybko zadomowił się w nowym kraju i w obu sezonach spędzonych na Farum Park został wybrany graczem roku w klubie. Niedługo potem zaś przedstawił się szerszej publiczności na polskich boiskach. W 2017 roku uczestniczył w rozgrywanym na naszej ziemi EURO U21. Jego Słowacja wylądowała w grupie m.in. z Polską i choć nie wyszła z niej, zajmując drugie miejsce, to grający w środku pola Lobotka zrobił świetne wrażenie. Tym samym zapracował na transfer do czołowej ligi. Dwa tygodnie po zakończeniu turnieju podpisał kontrakt z Celtą Vigo.
Tam kontynuował rozwój i po dwóch i pół roku dostał ofertę z zespołu aspirującego do walki o trofea. Zgłosiło się po niego Napoli. Włosi dogadali się z Hiszpanami i środkowy pomocnik dostał szansę wyczekiwaną przez wielu piłkarzy. Mógł założyć koszulkę jednej z wielkich europejskich marek. Początki jednak nie były łatwe.
- Zapłacono za niego 18 milionów euro, co na warunki finansowe klubu z południa jest sporą kwotą. W pierwszym sezonie Lobotkę można było uznać za największe rozczarowanie w Serie A. Słowak grał rzadko, a kiedy dostawał szansę od Gennaro Gattuso, wyglądał apatycznie, zagrywał niedokładnie i nie wnosił do klubu absolutnie nic - mówi o początkach jego przygody na Półwyspie Apenińskim Radosław Laudański, redaktor portalu “Calcio Merito”. - Wydawało się, że już na pewno z tej mąki chleba nie będzie. Tę opinię podzielał Aurelio De Laurentiis i kibice “Azzurrich”, zawodnik miał zostać sprzedany. Zmagał się wtedy również z problemami osobistymi i nadwagą, a trener nie potrafił do niego dotrzeć.
Współpraca z Gattuso trwała półtora roku. Na finiszu kadencji “Rino” słowacki pomocnik dostawał jedynie “ogony”. W sezonie 2020/21 w Serie A nie dobił nawet do 150 rozegranych minut. Uratowało go przybycie do Neapolu Luciano Spallettiego.

Odrodzenie

- Gdy w Neapolu pojawił się Luciano Spalletti, przywitał go słowami: “Nigdzie się nie ruszasz. Zostajesz, już kiedyś chciałem Cię mieć w Interze!”. Pojawienie się nowego szkoleniowca było dla Lobotki kamieniem milowym - opowiada Laudański. - Zaczął grać regularnie w Napoli, kiedy zespół zmagał się z falą kontuzji i od początku dał zespołowi jakość, trzymał go wręcz przy życiu. Kibice oglądający mecze mogli odczuwać szok z uwagi na świadczące o ręce trenera odrodzenie jego i Juana Jesusa. Z odbudowanego Słowaka Spalletti zrobił lidera drużyny, co widzimy w aktualnym sezonie Serie A. Klub z Neapolu postanowił sprzedać Fabiana Ruiza do PSG i postawić na niego odważniej, a ten odpłaca się z nawiązką - dodaje.
Rzeczywiście, wychowanek AS Trencin od listopada 2021 roku stanowi niepodważalny filar drużyny Napoli. W porównaniu do kadencji Gattuso zmieniło się u niego właściwie wszystko - pewność siebie, dyspozycja fizyczna, podejmowanie decyzji i jakość piłkarska. 27-latek rośnie w oczach, a oglądanie go to czysta przyjemność dla futbolowych purystów.
- Aktualnie z jego nadwagi nie pozostał nawet gram śladu. Lobotka gra co trzy dni i nie ma problemów z wyjątkową intensywnością, z którą zmagają się piłkarze w obecnej kampanii, kiedy muszą łączyć ligę z europejskimi pucharami. Dziś nikt sobie nie wyobraża linii pomocy bez niego - podkreśla nasz rozmówca.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że nowy menedżer zaproponował zupełnie inny styl gry, zdecydowanie lepiej dopasowany do charakterystyki Słowaka. To bowiem gracz czujący się świetnie, gdy może dyktować tempo gry. Nastawienie na atak pozycyjny to coś, czego potrzebował jak tlenu.
- System gry ewidentnie sprzyja jego rozwojowi. Mówiłem wcześniej o jego problemach, jednakże całkowicie nie można pomijać faktu, że z Gattuso Napoli grało bardziej wertykalną piłkę - kontynuuje Laudański. - Aktualnie “Azzurri” mają zdecydowanie najwyższe posiadanie piłki w Serie A, bardzo wysoko są w tej klasyfikacji w Lidze Mistrzów. Lobotka jest wręcz stworzony do tego typu gry, gdyż piłka to jego najlepszy przyjaciel i kiedy ma ją często przy nodze, uwydatniają się jego atuty.

Kluczowe ogniwo

Sposób gry Lobotki świetnie obrazują jego statystyki. Ma najlepszą skuteczność podań ze wszystkich pomocników w lidze, na poziomie ponad 94%. Przed 11. kolejką tylko jeden piłkarz środka pola w całej Serie A zaliczył więcej udanych zagrań - Maxime Lopez z Sassuolo. Ponad 88% ze wszystkich zagrań Słowaka można sklasyfikować jako “krótkie” lub “średnie”, ale nie ma tam zbytniego asekuranctwa. Jednocześnie tylko sześciu zawodników zaliczyło więcej podań w ofensywną tercję boiska. 27-latek odciska stempel na niemal każdej akcji drużyny, często pcha ją do przodu. Do tego stanowi kluczowe ogniwo, gdy zespół rusza do pressingu. Dlatego ma tak wielki wpływ na właściwe funkcjonowanie systemu Spallettiego.
- W zeszłym sezonie kiedy Słowaka brakowało na boisku, zespół miał problemy z tworzeniem sobie sytuacji bramkowych i często tracił punkty - opowiada redaktor “Calcio Merito”. - A aktualnie dzięki fizycznej metamorfozie pomocnik rzadko kiedy łapie urazy. Wypadnięcie na dłuższy czas Stanislava Lobotki mogłoby okazać się dla Napoli opłakane w skutkach.
Statystyki pokazują podobną zależność. Od momentu objęcia sterów przez Spallettiego, drużyna ze Słowakiem punktuje lepiej i wygrywa więcej. Biorąc pod uwagę mecze Serie A i Ligi Mistrzów, procent wygranych Napoli bez filigranowego pomocnika spada o ponad 12% (z 73 do 60), a liczba punktów na mecz zmniejsza się z 2,35 do 2,00. Zaś znalezienie dla niego ewentualnego zastępstwa wcale nie stanowi łatwego zadania.
- Sensownym zmiennikiem jest Tanguy Ndombele, ale to raczej dubler Andre-Francka Zambo Anguissy - tłumaczy Laudański. - Nie ma aktualnie gracza, który potrafiłby wejść w buty Lobotki i być reżyserem gry. Można porównać go do Marcelo Brozovicia z Interu, “Nerazzurri” też od dłuższego czasu są uzależnieni od jego obecności i dyspozycji. To podobni do siebie profilem piłkarze, którzy imponują wyprowadzeniem piłki i celnością podań.
W tym momencie Słowak to dla Spallettiego gracz niezastąpiony. W życiowej formie wyrasta na czołowego piłkarza Serie A. A mimo tego pozostaje niedoceniony.

Bohater ukryty w cieniu

Podczas rozmów o świetnej formie Napoli najczęściej przewijają się nazwiska Piotra Zielińskiego, Chwiczy Kwaracchelii, Kima Min-jae czy błyszczącego w Lidze Mistrzów Giacomo Raspadoriego. Oni bowiem imponują tym, co widać na pierwszy rzut oka. Ich kolega pracuje jednak w cieniu.
- Myślę, że zachwycanie się Kwaracchelią jest słuszne, lecz wynika nie ze świadomości taktycznej widza w Polsce. Staje się on coraz bardziej świadomy, ale nadal na świeczniku są gracze prezentujący efektowne zagrania i dają liczby. Medialność Zielińskiego to sprawa oczywista. Kim to nowy piłkarz i prawie w każdej kolejce ląduje w najlepszej jedenastce. O Lobotce mówi się niezbyt wiele, bo trzeba oglądać mecze bardzo uważnie, aby go docenić - twierdzi Laudański.
- Słowak świetnie wspomaga linię defensywy i bryluje aktywnością w pressingu. Kluczowy atut pomocnika Napoli to szeroko rozumiana inteligencja boiskowa. Praktycznie każdy jego ruch na boisku jest przemyślany, można odnieść wrażenie, że ma w głowie wielką mapę, za pomocą której potrafi czytać grę rywala i budować akcje zespołu, często inicjowane właśnie przez niego - kontynuuje.
Biorąc pod uwagę profesję właściciela Napoli, producenta filmowego, Aurelio De Laurentiisa, można posłużyć się pewną analogią. Do kin tłumy widzów przyciągają wielkie produkcje ogromnych wytwórni, z gwiazdorską obsadą. Mają wspaniałe efekty specjalne, ogromne zaplecze marketingowe i gigantyczną siłę przebicia. Gdzieś w tle stale jednak powstają małe, ambitne projekty. Projekty często skrywane w cieniu, odkrywane pojedynczo. Osoby o wprawnym oku potrafią je wypatrzyć i dostrzec w nich jakość, tak jak Spalletti w Lobotce. Ta nisza może dostarczać zdolnych, młodych artystów, wnoszących nową jakość do przemysłu filmowego, pełnego głośniejszych nazwisk. I właśnie tak jest ze Słowakiem. Trzeba umieć go wypatrzeć między postaciami znajdującymi się w świetle jupiterów, bo on również wykonuje świetną robotę, choć w drugim rzędzie.
- Ktoś zobaczy suche cyferki i dostrzeże tylko jedną bramkę i asystę, mało jak na pomocnika. Trzeba jednak pamiętać o tym, że on odpowiada za konstrukcję akcji i robi to znakomicie. Oglądając mecze Napoli, można odnieść wrażenie, że bez niego nie byłoby fenomenalnych liczb Kwaracchelii, tak małej liczby straconych bramek i Zielińskiego, który dzięki jego pracy ma na boisku wiele przestrzeni - konkluduje Laudański. - Lobotkę doceni kibic świadomy, oglądający mecze z dużą uwagą i potrafiący wyciągać merytoryczne wnioski. Jego styl gry nigdy nie sprawi, że fani Napoli będą dla niego robić murale, jak dla Driesa Mertensa, Marka Hamsika, czy, obecnie, Gruzina.
Choć wychowanka AS Trencin nie można nazwać “pracusiem”, jak chociażby N’Golo Kante, uważanego swego czasu za najbardziej niedocenianego piłkarza globu, należy powiedzieć sobie, że dotyczy go podobny casus. On również pracuje, by partnerom na murawie grało się lżej. Z tym że nie odbiorem czy wybieganiem, a dobrym czytaniem boiskowych wydarzeń i kontrolowaniem ich. Jest jak mózg, który powoduje, że wszystko funkcjonuje w odpowiedniej harmonii. Spaja formacje i poszczególnych zawodników. Może i nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale to naprawdę kluczowa rola. Zachwyca bowiem w teorii prostymi, z pozoru naturalnymi rzeczami, a nie fajerwerkami. Docenienie kunsztu takiego zawodnika wcale nie musi stanowić łatwego zadania. Wystarczy spojrzeć, jak wyglądała jego sytuacja u Gattuso. W futbolu tak jednak czasem bywa, że trzeba trafić na właściwych ludzi.
Stan Lobotka trafił na Spallettiego. Ten stworzył mu odpowiednie środowisko i wyciska z niego to, co najlepsze. A on w zamian, cichą pracą, pomaga uwolnić sto procent potencjału reszty zespołu. Efekty są fenomenalne.
W nagrodę Lobotka ma niebawem otrzymać nowy kontrakt, odstraszający potencjalnych nabywców. 27-latek przykuł bowiem podobno uwagę Chelsea i Manchesteru City. Skoro gracza środka pola Napoli obserwuje Guardiola, to trudniej o lepszą rekomendację jego gry. Katalończyk ma bowiem niebywałą umiejętność identyfikacji piłkarzy o nadzwyczajnym “czuciu” boiska. I właśnie takiego mają w Neapolu. Gracza niesamowicie inteligentnego, zdyscyplinowanego, gwarantującego pewność. Aktualnie po prostu niezastąpionego.

Przeczytaj również