Uratowali klub, teraz ściągają go na dno. "Muszą zrobić rachunek sumienia. Jest coraz gorzej"

Uratowali klub, teraz ściągają go na dno. "Muszą zrobić rachunek sumienia. Jest coraz gorzej"
Adam Starszyński / PressFocus
Minęły już ponad trzy lata, odkąd Wisłą Kraków zaczęli rządzić Jakub Błaszczykowski, Jarosław Królewski i Tomasz Jażdżyński. I choć kibice “Białej Gwiazdy” wciąż mogą być im dozgonnie wdzięczni, bo w rzeczywistości to właśnie oni uratowali klub od upadku, dziś sytuacja klubu z Reymonta, przynajmniej ta sportowa, jest fatalna. Od początku 2019 roku żaden ekstraklasowy zespół, który regularnie grał na najwyższym szczeblu, nie punktuje gorzej od Wisły.
Przypomnijmy - na przełomie 2018 i 2019 roku Wisła była na skraju bankructwa. Chwilę wcześniej Towarzystwo Sportowe Wisła, ówczesny właściciel piłkarskiej sekcji klubu, po latach nieudolnego zarządzania i powiększania długów, próbowało sprzedać “Białą Gwiazdę” Vannie Ly i Matsowi Hartlingowi. Ludziom, o których nikt nie wiedział praktycznie nic.
Dalsza część tekstu pod wideo
Próba ta zakończyła się ostatecznie fiaskiem, piłkarze zrozumieli, że wcale za chwilę nie dostaną zaległych pensji, bo zwyczajnie nie ma ich kto wypłacić, a Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN zawiesiła Wiśle licencję na grę w Ekstraklasie. Było fatalnie.

Rycerze na białym koniu

Wtedy pojawili się oni. Członkowie słynnej grupy ratunkowej. W jej skład weszli Bogusław Leśnodorski, Rafał Wisłocki, Jakub Błaszczykowski, Piotr Obidziński, Jarosław Królewski i Tomasz Jażdżyński. Każdy miał w tej układance swoje zadanie do wykonania. Trzeba było wyprostować niektóre sprawy prawne i organizacyjne w klubie. Ale jak tlen potrzebne też były pieniądze. I te, na najpilniejsze wówczas dla klubu potrzeby, pożyczyli Wiśle trzej ostatni Panowie.
Były to łącznie cztery miliony złotych. W zamian za pożyczkę Błaszczykowski, Królewski i Jażdżyński otrzymali jednak prawo do zarządzania sekcją piłkarską klubu, choć formalnie nie byli jeszcze wówczas jej właścicielami. Nimi stali się dopiero w kwietniu 2020 roku.
Rzeczywistość jest jednak taka, że od stycznia 2019, a mamy dziś już marzec roku 2022, za losy piłkarskiej Wisły odpowiadają właśnie Błaszczykowski, Królewski i Jażdżyński, otoczeni oczywiście także swoimi współpracownikami. Piotra Obidzińskiego, który chwilę po rozpoczęciu misji ratunkowej został mianowany prezesem klubu, na stanowisku w kwietniu 2020 roku zastąpił Dawid Błaszczykowski, brat Jakuba.
Minął już z pewnością taki czas, który pozwala na pierwsze wnioski i weryfikacje. Jak możemy oceniać dziś pracę najważniejszych ludzi w piłkarskiej Wiśle Kraków? Co uległo poprawie, a co nadal funkcjonuje źle lub bardzo źle? Sprawdzamy.

Sytuacja finansowa coraz lepsza

Sternikom “Białej Gwiazdy” trzeba oddać jedno. Na poziomie finansowym zarządzają klubem mądrze.
- Zadłużenie klubu topnieje. Bardzo się cieszymy, że obecnie możemy grać przy pełnych trybunach, a kibice zapewniają nam dobrą frekwencję - mówił w październiku Dawid Błaszczykowski w rozmowie ze “sport.tvp.pl”.
  • Dług Wisły w styczniu 2019 roku - około 42 mln zł
  • Dług Wisły w kwietniu 2020 roku - około 28 mln zł
  • Dług Wisły w październiku 2021 roku - około 13,5 mln zł
A trzeba wspomnieć, że w ostatnich miesiącach klub w końcu zarobił też solidnie na sprzedaży zawodników, więc sytuacja finansowa jest z pewnością jeszcze lepsza. Aschraf El Mahdioui odszedł bowiem za 2,4 mln euro do saudyjskiego Al-Taawon, a Yaw Yeboah za 1,82 mln euro powędrował do Columbus Crew. “Biała Gwiazda” zyskała zatem zimą solidny zastrzyk gotówki. Ale jednocześnie bardzo mocno osłabiła jakość zespołu…

Na murawie coraz gorzej

Problem w tym, że niezła dyspozycja przy zmniejszaniu klubowego długu nie bardzo przekłada się na rozwój sportowy Wisły. Gdy spojrzymy na tabelę, która uwzględnia dorobek punktowy od stycznia 2019 do dziś, a więc od momentu przejęcia władzy przez trio Błaszczykowski - Królewski - Jażdżyński, zobaczymy “Białą Gwiazdę” na samym dole. Licząc oczywiście zespoły grające przez ten cały okres w Ekstraklasie.
Ekstraklasa
90minut.pl
W poprzednich sezonach Wisła nie zachwycała, ale potrafiła utrzymać się w Ekstraklasie.
  • 2018/19 - 9. miejsce
  • 2019/20 - 13. miejsce
  • 2020/21 - 13. miejsce
Teraz sytuacja wydaje się bardzo trudna. “Biała Gwiazda” na 11 kolejek przed końcem wylądowała w strefie spadkowej. I choć strata do bezpiecznej pozycji jest praktycznie żadna, trudno w grze Wisły odnaleźć optymizm. Zespół nie ma stylu, nie ma szczęście i, co chyba kluczowe, nie ma wielu piłkarzy, którzy potrafią robić na murawie różnicę. Utrata Yeboaha i El Mahdiouiego póki co wygląda na bardzo bolesną.
Co więcej, Wisła w końcu miała szansę na niezły wynik w Pucharze Polski, ale w ćwierćfinale odpadła z trzecioligową Olimpią Grudziądz. I, bądźmy szczerzy, wcale nie wyglądała na tle rywala z czwartego szczebla rozgrywkowego lepiej.
Ekstraklasa
własne

Kto jest winny?

Sytuacja Wisły zrobiła się na tyle niebezpieczna, że zaczęło się szukanie winnych. I tak kilka tygodni temu zwolniony został trener, Adrian Gula. Wczoraj podobny los spotkał dyrektora sportowego klubu, Tomasza Pasiecznego.
Pożegnanie z Gulą faktycznie można jakoś wytłumaczyć. Choć Słowak przychodził do Ekstraklasy jako trener z naprawdę solidnym CV, przez ponad pół roku nie potrafił stworzyć zespołu z widocznym pomysłem na grę. “Biała Gwiazda”, zwłaszcza w ostatnim czasie, wyglądała jak zbieranina piłkarzy, którzy nie bardzo wiedzą, co mają robić.
W klubie liczono z pewnością na dość często występujący efekt nowej miotły. Ale póki co pod wodzą Brzęczka wcale nie jest lepiej.
A co z Pasiecznym? Dość dziwne wydaje się zwalnianie dyrektora sportowego na takim etapie sezonu. Śmiem wątpić, że taka decyzja pomoże Wiśle na ostatniej prostej i w jakikolwiek sposób przyczyni się do pozostania w Ekstraklasie. Można było poczekać przynajmniej do końca rozgrywek i wtedy zastanowić się, czy kontynuowanie współpracy na pewno ma sens. Teraz Wisła znów została bez dyrektora sportowego. Nie miała go przed przyjściem Pasiecznego, nie ma go obecnie.
Pasieczny nie dostał od klubu zbyt wielkiego kredytu zaufania. Na stanowisku nie wytrwał nawet rok. Na dobrą sprawę odpowiadał w pełni za JEDNO okienko transferowe. To zimowe. Pracę zaczynał bowiem w trakcie letniego, gdy niektóre ruchy personalne były już zaplanowane przez klub. Pasieczny, który posiada dyplom FIFA Master, a w przeszłości był dyrektorem sportowym Cracovii oraz pełnił rolę skauta w Arsenalu, na Reymonta miał realizować długofalową politykę klubu. Ale, jak to w Polsce, nie dotrwał do pierwszego zakrętu. Sprowadzeni przez niego zimą piłkarze zdążyli rozegrać maksymalnie pięć spotkań.
Wisła Kraków to dziś jeden z głównych kandydatów do spadku z Ekstraklasy. Włodarze klubu powinni zrobić sobie chyba rachunek sumienia. Czy na pewno zawsze winni są inni?
Chwała właścicielom Wisły, że wzięli na swoje barki jego ratowanie i przez ostatnie kilka lat pod względem organizacyjno-finansowym wyprowadzili “Białą Gwiazdę” na prostą. Ale na końcu najważniejsza jest jednak zielona murawa. A tam, od momentu zmiany właścicielskiej, wcale nie doszło do poprawy. Wręcz przeciwnie. Jest coraz gorzej.

Przeczytaj również