Vuković ma przed sobą pięć wyzwań. Musi temu sprostać, by uratować sezon Legii Warszawa
Aleksandar Vuković wrócił do Legii Warszawa i o ile jego deklaracje gotowości do objęcia zespołu były odbierane bardzo średnio, o tyle w 24 godziny dużo się zmieniło. Kibice przychylniej patrzą na postać ’’Vuko”, a on świetnie rozpoczął swoją pracę, jeśli chodzi o zadbanie o opinię fanów. Jakie wyzwania przed nim?
Na konferencji prasowej Vuković mówił ciekawie i nie uciekał od trudnych tematów. Na pewno zaimponował tym, że nagle nie dziękował za zaufanie ludziom, którzy kilkanaście miesięcy temu go zwolnili, tylko powiedział wprost:
- Nie wracam dla prezesa ani dyrektora. Nie wracam też dla siebie, tylko dla Legii. Przychodzę w momencie pożaru, mogę się oparzyć, ale wracam, bo pali się mój dom.
Jakie cele przed nim, tak na dzień dobry?
Wpłynąć na zespół jeszcze przed świętami
Czyli - nie inaczej - jeszcze w tym tygodniu. Legia gra w środę z Zagłębiem Lubin, a w niedzielę z Radomiakiem Radom. Szczególnie zespół Dariusza Banasika postawi trudne warunki w tym ostatnim meczu 2021 roku, ale i z Zagłębiem Legia zagra bez Mahira Emreliego, Luquinhasa i być może bez Artura Boruca, który także nie wziął udziału w pierwszym treningu Aco Vukovicia.
Jeśli legioniści odpowiednio zapunktują, to mogą wydostać się ze strefy spadkowej jeszcze przed świętami, chociaż nie wszystko zależy od nich. Ale nawet na przykładzie ostatniego zgrupowania reprezentacji Polski i tego jak pokierował nią Paulo Sousa wiemy, że zostawienie po sobie dobrego wrażenia na przerwę zimową ma wpływ na ogólny stan rzeczy zarówno wewnątrz drużyny, jak i na kibiców.
Oczywiście jeden trening przed Zagłębiem i kolejne dwa plus wyrównawczy przed Radomiakiem wiele nie zmienią. Przede wszystkim trzeba wpłynąć na zespół słowami, wiarą i pewnością siebie.
A to oczywiste, że chodzi także o niejakie pośredniczenie w negocjacjach, by Luquinhas oraz Emreli zostali w klubie, a nie poświęcali swoją uwagę na próbie rozwiązania kontraktów z klubem, co ten drugi już zaczął czynić.
Ułożyć szatnię
Przez 15 miesięcy kadra Legii znacznie się zmieniła, jednak Vuković zna 13 piłkarzy. Zostawił po sobie dobre wrażenie i nikt nie narzekał na trenera. Wręcz doszło do tego, że kiedy piłkarze dowiedzieli się o zwolnieniu Serba, zrezygnowali z wyjścia na trening i z szatni - zamiast udać się na boisko - rozjechali się do domów.
Teraz ważne będzie zbudowanie w szatni pozycji prawdziwego kapitana całej grupy właśnie w osobie szkoleniowca. Takim był Czesław Michniewicz, ale zaczął mieć on swoich przeciwników. Głównie wśród nowych piłkarzy zza granicy. Za to Marek Gołębiewski nie był szczególnie ceniony przez drużynę, nie potrafił tchnąć w nią ducha. Co ważne - pracownikiem Vukovicia nie będzie Przemysław Małecki, który tym samym opuszcza pierwszą drużynę.
Pozostaje temat czy też problem nowych obcokrajowców. Trochę ich jest. Poza Emrelim to: Lirim Kastrati, Joel Abu Hanna, Mattias Johansson, Yuri Ribeiro, Lindsay Rose, Igor Kharatin oraz Jurgen Celhaka, Jest jeszcze Ernest Muci, ale to raczej człowiek nie sprawiający w tej ekipie problemów i mający jako jeden z nielicznych niezłą jesień za sobą.
Planem Michniewicza było to, by obcokrajowców do drużyny umiejętnie wprowadził Bartosz Kapustka. Z pozoru to młody, skromny chłopak, ale swój czas w drużynie Leicester obok między innymi Jamiego Vardiego spędził. W szatni Legii jest ważną postacią, to otwarty gość, który śmiało dogadałby się z obcokrajowcami. Problemem okazała się jego kontuzja i leczenie w Berlinie.
Kapustka na wiosnę wróci do gry i może być także ważnym elementem w szatni nowego-starego szkoleniowca Legii.
Odgruzować piłkarsko kilku zawodników
Są piłkarze, którzy mieli przebłyski, ale zdecydowanie dłużej zawodzili. Do takich należy choćby Kastrati, który do spółki z Mucim wygrał Legii mecz w Moskwie, a potem grał coraz rzadziej i gorzej, aż przylgnęła do niego ta nieszczęsna łatka "najszybszego zawodnika w Europie". On, tak jak Johansson czy Ribeiro mają potencjał, a nic szczególnego w Legii jeszcze nie pokazali.
Jeszcze lepszym przykładem co do odgruzowania formy jest Tomas Pekhart. Może i jest to jednowymiarowy napastnik, ale facet dopiero co zostawał królem strzelców Ekstraklasy. W poprzednim sezonie zdobył 22 bramki. W tym miał duży problem z grą i to nie jedynie przez uraz. Po prostu rywalizację wygrywał z nim Emreli czy nawet Rafael Lopes.
Formy należy też poszukać u dwóch środkowych pomocników - Andre Martinsa i Bartosza Slisza. Polak potrafił szaleć z Leicester City i być chwalonym w Anglii, a miewał mecze, gdy był cieniem samego siebie. Portugalczyk za to pokazał tej jesieni dużo mniej niż w swoim pierwszym sezonie w Warszawie.
Zabetonować obronę
Z tyłu każdy ma sobie coś do zarzucenia. Na początku sezonu całkiem poważnie mówiło się o Mateuszu Wietesce czy Maiku Nawrockim w kontekście reprezentacji Polski, natomiast teraz tematu absolutnie nie ma prawa być. Błędy popełniali wszyscy. Artur Jędrzejczyk, Filip Mladenović, Ribeiro, Johansson, Abu Hanna, a najwięcej Lindsay Rose.
49 bramek straconych w 34 meczach tego sezonu mówi samo za siebie.
Wielkie przełożenie na grę z tyłu ma obecność Artura Boruca między słupkami. Prawda jest taka, że Cezary Miszta oraz Kacper Tobiasz (ale przede wszystkim ten pierwszy) nie zabłysnęli i nie objawili się jako gotowi zastępcy byłego reprezentanta Polski. Może są następcami, ale bez wypożyczeń do słabszych zespołów raczej tu się nie obejdzie, jeśli mają naprawdę wystrzelić.
Boruc to nie tylko pewność siebie samego Artura jak i całej linii obrony, gdy ma go ona za swoimi plecami, ale też nadal fantastyczna forma piłkarska. Na pewno nie sportowa, bo widzimy, że sylwetka Boruca wskazuje na to, że to już naprawdę jego ostatni sezon na boisku, jednak nie ma to żadnego wpływu na jego interwencje. Wybronił już wiele sytuacji w tym sezonie, gdzie inny bramkarz po prostu straciłby bramkę.
Obronę trzeba wziąć w garść. Zdecydować, czy zespół będzie grał trójką czy czwórką obrońców i naprawdę solidnie usprawnić ich grę. Czy mówiąc bardziej wprost - załatać te olbrzymie dziury.
Dać się zapamiętać
Vuković musi posprzątać bałagan pozostawiony przez Dariusza Mioduskiego, Radosława Kucharskiego, ale i trenerów: Czesława Michniewicza i Marka Gołębiowskiego. I ten bałagan nie powinien być głównym tematem jego wypowiedzi. Bo jeśli sobie z nim poradzi i stworzy cokolwiek ponad stan, będzie mu to przy Łazienkowskiej zapamiętane, na pewno wśród kibiców stołecznego klubu.
Co kryje się za wynikiem ponad stan? Do podium jest 21 ’’oczek”, więc nawet o tym nie mówmy, bo szkoda czasu. Tak więc do ugrania jest miejsce w tabeli na tyle wysokie, by wstyd był znacznie mniejszy niż obecnie, a do tego Puchar Polski, gdzie Legia siłą rzeczy do nikogo nic nie traci. Ale ostatnie miesiące dla piłkarzy były tak słabe, że nie będą oni faworytem do sięgnięcia po trofeum. Ewentualne dojście do finału i wygrana będzie wynikiem idealnym i zostanie przypisana właśnie Vukoviciowi.