W Arsenalu niechciany, w Milanie świetny. "Dzięki niemu klub znów może być wielki"

W Arsenalu niechciany, w Milanie świetny. "Dzięki niemu klub znów może być wielki"
Alberto Lingria/Pressfocus
Kibice Arsenalu zapamiętali go jako sknerę, za którego wieloletniej kadencji klub zanotował spory regres. Ivan Gazidis pokazał jednak w Milanie, że jest specjalistą w swoim fachu. Choć na San Siro nie miał wcale łatwego początku, doprowadził klub do pierwszego od 11 sezonów Scudetto. I nie zamierza na tym poprzestać.
Niemal dekada na stanowisku szefa jednego z największych sportowych przedsiębiorstw w Europie jest sporym osiągnięciem. Tyle czasu Ivan Gazidis spędził w roli prezesa Arsenalu. Mimo że przez większość jego pracy na Emirates Stadium klub z północnego Londynu regularnie grał w Lidze Mistrzów, fani “Kanonierów” chcieli więcej, dlatego decyzję o jego odejściu w październiku 2018 roku przyjęli ze sporą ulgą.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wówczas chyba nikt nie spodziewał się, że z tego rozstania to Gazidis wyjdzie zwycięsko. Niedługo po odejściu z Arsenalu objął posadę CEO w Milanie. Chociaż na pierwszy rzut oka była to decyzja odważna, ostatecznie opłacała się w stu procentach. “Rossoneri”, mimo wielu perturbacji, najpierw powrócili do Ligi Mistrzów, a w maju po ponad dekadzie odzyskali mistrzowski tron we Włoszech. Te sukcesy w sporej części są zasługą właśnie 57-latka.

Zły dobór ludzi

Pochodzi z Republiki Południowej Afryki, ale wychowywał się w Anglii. To tam poszedł na studia prawnicze na Uniwersytecie w Oksfordzie. Po ich ukończeniu zdecydował się na przeprowadzkę do Stanów Zjednoczonych. To po drugiej stronie Oceanu rozpoczęła się jego przygoda z futbolem lub, będąc precyzyjnym, soccerem. Współtworzył Major League Soccer, pomagał Meksykańskiej Federacji i organizatorom Złotego Pucharu CONCACAF.
Do Europy powrócił na dobre pod koniec 2008 roku, gdy zaakceptował ofertę Arsenalu. “Kanonierzy” w ciągu niemal dziesięciu sezonów, które Gazidis przepracował w stołecznym klubie, tylko dwukrotnie nie zakończyli rozgrywek na miejscu zapewniającym grę w Lidze Mistrzów. Londyńczycy wywalczyli w tym czasie sześć trofeów (po trzy Puchary Anglii i Tarcze Wspólnoty), ale nigdy nie zdołali rozegrać na tyle stabilnego sezonu, by sięgnąć po tak upragnione przez fanów “The Gunners” mistrzostwo kraju.
- Gazidis rzeczywiście nie został zapamiętany przez fanów Arsenalu w najlepszy sposób. Jego działania nie zawsze przynosiły klubowi korzyści. Największym osiągnięciem z okresu, kiedy pracował na Emirates Stadium, jest najprawdopodobniej to, że Alex Oxlade-Chamberlain został sprzedany za aż 30 milionów funtów. Wśród porażek tą najważniejszą jest zły dobór ludzi w momencie, gdy Arsenal rzeczywiście niwelował dystans do klubów walczących o mistrzostwo Anglii - mówi w rozmowie z nami Jason Soutar z “TheAFCnewsroom”.

Burzliwy początek

To ta niekoniecznie pozytywna laurka wystawiona mu przez część kibiców Arsenalu sprawiła, że po przyjściu do Milanu nie wszyscy do końca mu ufali. W pierwszych dniach jego pracy w klubie z Lombardii niektórzy dosłownie nazywali go “kosmitą”. Wielu obawiało się, że przychodzi do nich niezbyt znający się na piłce biurokrata. On sam w niedawnym wywiadzie dla “Guardiana” wyznał, że nie wszyscy pamiętają, że o ile na Emirates Stadium zostawił większość spraw sportowych pod opieką Arsene’a Wengera, to wcześniej w USA przez 15 lat nabrał odpowiedniego doświadczenia również w tym zakresie.
- Okres pracy Ivana od początku był bardzo burzliwy. Kibice Milanu nie mieli do niego takiego stuprocentowego zaufania, szczególnie biorąc pod uwagę opinie fanów Arsenalu na jego temat. Wszyscy wiedzieli jednak, w jakim punkcie pod względem finansowym znalazł się w pewnym momencie Milan. To, czego Gazidis dokonał w tej kwestii w Arsenalu, można było traktować jako iskierkę nadziei, ale nikt nie napalał się na sukces sportowy - mówi nam Jan Rusinek z “Calcio Merito”.
Milan, do którego trafił Gazidis, borykał się z wieloma problemami. Ze względu na zaniedbania finansowe był wykluczony z europejskich pucharów. Od kilku lat bezskutecznie próbował powrócić do Ligi Mistrzów. Nowy sternik klubu zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Zakasał rękawy i zaczął budować Milan od podstaw. Droga “Rossonerich” do powrotu na szczyt okazała się jednak dość wyboista.

Potrafił się nauczyć

Największym problemem w początkowych relacjach Gazidisa z kibicami mediolańskiego klubu była jego chęć do budowania kadry niskim kosztem. Gazidis, wzorem swojej pracy w Arsenalu, wolał sprowadzać młodych graczy na dorobku, na których w dalszej perspektywie będzie można zarobić. We wspomnianym wywiadzie dla “Guardiana” wspomniał nawet, że na San Siro panuje atmosfera wyjątkowości - tj. obawy, że nie wszyscy młodzi piłkarze udźwigną presją związaną z grą w czerwono-czarnych barwach.
- Generalnie wyglądało to tak, że on nie chciał słuchać pionu sportowego odnośnie jego potrzeb. Ugiął się na Ibrahimovicia i Kjaera, ponieważ zauważył na boisku, że to są bardzo ważne postaci, z którymi klub powinien wiązać przyszłość, ponieważ mogą oni dać mu coś znacznie więcej niż tylko jakość na boisku. Nie da się wygrywać trofeów, w momencie gdy w zespole nie ma doświadczonych graczy. To jest to, czego musiał się nauczyć - podkreśla Rusinek.
Ten proces też musiał chwilę potrwać. Przecież w międzyczasie Gazidis negocjował za plecami pionu sportowego z Ralfem Rangnickiem. Publiczna krytyka tego “romansu” ze strony Zvonimira Bobana doprowadziła zresztą do zwolnienia Chorwata z klubu. Przyszły też jednak dobre decyzje biznesowe ze strony Południowoafrykańczyka. Milan podpisał nowe kontrakty z Pumą i Fly Emirates, na koszulce “Rossonerich” pojawili się też inni sponsorzy. Wszystko zaczęło zmierzać w dobrym kierunku.

Diametralna zmiana

Aż wreszcie pojawił się też najważniejszy element całej układanki - sukces sportowy. Stefano Pioli objął zespół już za kadencji Gazidisa, po fatalnym mariażu mediolańskiego klubu z Marco Giampaolo. Choć co jakiś czas pojawiały się we włoskich mediach plotki na temat jego potencjalnego następcy, ostatecznie na San Siro zwyciężyła cierpliwość. O rok młodszy od Gazidisa szkoleniowiec zbudował zespół, z którego kibice “Il Diavolo” wreszcie mogli być dumni.
- W ostatnim czasie opinia kibiców o Ivanie diametralnie się zmieniła. Najpierw był awans do Ligi Mistrzów, teraz mistrzostwo Włoch, finansowo też zaczyna to wyglądać coraz lepiej. Łaska kibica jednak na pstrym koniu jeździ. Jeśli nic by się nie zgadzało, to oczywiście wszyscy by go krytykowali za to, że na przykład nie wydał dostatecznie dużo na transfery. Na szczęście to wszystko się opłaciło i Ivan może świętować - podkreśla Rusinek.
Gazidis świętować może także poza boiskiem. Niedawno wygrał walkę z rakiem gardła, który został zdiagnozowany u niego latem ubiegłego roku. Choć wtedy przecież jeszcze jego przyszłość w Milanie wcale nie była taka pewna, kibice wyraźnie okazali mu wsparcie. Gdy w listopadzie na słynnej “Curva Sud” pojawił się baner z napisem “Odwaga i wytrwałość, to jest Ivan Gazidis. Serdecznie witamy w domu”, bohater transparentu nie krył wzruszenia. Kibice Milanu jasno dali mu znać do zrozumienia tym gestem, że jest już jednym z nich.

Kolejne wyzwania

Wejście na sam szczyt jest jednak oczywiście dużo łatwiejsze niż utrzymanie się na nim. Teraz przed zarówno Milanem, jak i samym dyrektorem generalnym sporo wyzwań. Kibice są rzecz jasna zadowoleni z tego, w jakim kierunku zmierza zespół, ale oczekują też wreszcie czegoś więcej na arenie międzynarodowej. Siedmiokrotni zdobywcy Pucharu Mistrzów od sezonu 2007/2008 tylko raz doszli do ćwierćfinału europejskich rozgrywek. Głód sukcesu w Lombardii jest więc ogromny i wielce prawdopodobne, że ta walka o kolejne trofea będzie kontynuowana z 57-latkiem u boku.
- Wydaje mi się, że Ivan może zostać w Milanie na dłużej i dalej pracować jako dyrektor generalny klubu. Jeśli mu to wychodzi, to zwycięskiej strategii się nie zmienia. Chciałbym jego pozostania na San Siro. Zobaczymy, jak w przyszłości będą wyglądały te ruchy finansowe i kontrakty sponsorskie, i czy pozwolą Milanowi stać się konkurencyjnym klubem już nie tyle na rynku włoskim, ale także sprawią, że zacznie się on liczyć w Europie i na świecie jako globalna marka. Moim zdaniem do realizacji tego celu nie ma w tym momencie lepszej osoby niż Ivan - podsumowuje Rusinek.
W tle pozostaje jeszcze wiele innych wątków. Gazidis pracuje nad nowym stadionem, który zastąpi legendarne, lecz coraz bardziej sypiące się San Siro. Jest Superliga, z której co prawda Milan się wycofał, ale która w samym zamyśle podoba się Południowoafrykańczykowi. Na każdym kroku podkreśla on jednak, że najważniejsze w futbolu muszą być wartości i powstające z nich historie. Z tych, które przeżył podczas pracy w Mediolanie, można by już napisać pokaźną książkę.

Przeczytaj również