W Bayernie coś nie gra. Te rzeczy mogą napawać kibiców niepokojem. "Tuchel sprawia wrażenie bezradnego"

W Bayernie coś nie gra. Te rzeczy mogą napawać kibiców niepokojem. "Tuchel sprawia wrażenie bezradnego"
Foto Babirad / Andy Knoth/SIPA/PressFocus
Zabetonowana czwórka, szerokie grono kandydatów do pucharów, nieśmiertelne “karaluchy” i ciekawy beniaminek - stoimy u progu sezonu, w którym Bundesliga obchodzić będzie swoje 60. urodziny. Faworyt? Oczywisty. Ale to nie tak, że w Monachium nie mają problemów. Serdecznie zapraszam na subiektywną zapowiedź nadchodzących rozgrywek.
Bundesliga wystartuje meczem Werderu z Bayernem w piątek, 18 sierpnia o 20:30. Do drużyny z Bremy dołączył przed tym sezonem Dawid Kownacki. Więcej o nim i pozostałych Polakach w lidze niemieckiej szerzej pisaliśmy TUTAJ.
Dalsza część tekstu pod wideo

Walka o LM

Bayern to oczywiście dyżurny faworyt ligi i chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie typuje na dziś innego mistrza niż monachijczycy. Zwłaszcza po transferze Harry’ego Kane’a. Ale w Bayernie coś ewidentnie nie gra. I nawet nie chodzi o ten przegrany Superpuchar Niemiec z Lipskiem, bo przy lepszej skuteczności Mathysa Tel wynik tego spotkania mógł być zupełnie inny. Sam jednak fakt, że mistrzowie kraju w drugim kolejnym meczu z Lipskiem dają sobie strzelić u siebie trzy gole, że nie grają tak lekko i szybko, jak zwykli to robić za poprzedników i że Thomas Tuchel sprawia wrażenie kompletnie bezradnego, może napawać kibiców Bayernu niepokojem. Fanów pozostałych drużyn zaś nadzieją, że może w tym roku uda się złamać hegemonię monachijskiego imperium. Dodajmy do tego kłopoty z obsadą bramki, chęć natychmiastowego odejścia z klubu Benjamina Pavarda, a nade wszystko brak “szóstki”, o którą od dłuższego czasu dopomina się Tuchel, co z kolei generuje niesnaski wewnątrz zespołu. Goretzka i Kimmich uchodzili w zespole za żołnierzy Nagelsmanna. Tuchel nawet nie próbuje ich przeciągnąć na swoją stronę. Ba, można wręcz odnieść wrażenie, że ich kwestionuje i podważa ich pozycje w drużynie. Zobaczymy, czy to przeciąganie liny wyjdzie jej na korzyść.
Borussia Dortmund na razie nie przeprowadziła przełomowych transferów, choć pozyskanie Ramy’ego Bensebainiego, Feliksa Nmechy czy Marcela Sabitzera to całkiem sensowne ruchy. W Dortmundzie szukają jeszcze dublera dla Sebastiana Hallera, który w zimie opuści kilka meczów ze względu na udział w Pucharze Narodów Afryki. Moje wątpliwości dotyczą jednak przede wszystkim defensywy Borussii. Zarówno na bokach, jak i w środku, nie ma zbyt wielu jakościowych opcji. Wciąż brakuje czwartego środkowego obrońcy (który przy wieku Hummelsa i podatności na urazy Schlotterbecka może się okazać wręcz niezbędny), a także konkurenta dla Bensebainiego na lewej stronie. Na Mateu Moreya czy Thomasa Meuniera nikt już chyba w Dortmundzie nie liczy, co oznacza, że na dwie pozycje na bokach defensywy BVB ma jak na razie trzech piłkarzy. Trochę mało.
RB Lipsk pokazał swoje ogromne możliwości w meczu o Superpuchar, ale sądzę, że nie wolno tego wyniku przeceniać. Oczywiście, Lipsk będzie nadal bardzo mocny, bez większych problemów powinien wywalczyć sobie miejsce w TOP4, ale budowa nowej drużyny musi trochę potrwać. Strata pięciu kluczowych piłkarzy (plus jeszcze Andre Silva) musi się odbić na postawie zespołu, tym bardziej, że przyszli za nich w zdecydowanej większość gracze bardzo młodzi, a młodość ma to do siebie, że czasem faluje z formą. Liderem RB ma być Dani Olmo. Kiedy jest zdrowy i w pełni formy, jest świetny, ale z tym zdrowiem u niego też różnie bywa. W meczu z Bayernem Lipsk zachwycił błyskawicznym przejściem z obrony do ataku. Ma wielu bardzo szybkich graczy i jeśli da im się przestrzeń, są w stanie zaleźć za skórę każdemu. Ale prawdziwym sprawdzianem ich możliwości będą mecze z drużynami grającymi niżej i kompaktowo. Mam też delikatne wątpliwości, co do konstrukcji kadry. W ofensywie Marco Rose opcji ma bardzo dużo, ale już w obronie, czy na dwóch pozycjach przed nią, wielkich możliwości manewru nie ma. W trakcie sezonu może się to stać dużym problemem.
Na czarnego konia tego sezonu typowany jest natomiast Bayer Leverkusen. Erik Meijer, analityk “Sky” i były piłkarz HSV czy właśnie Bayeru, typuje go przykładowo do wicemistrzostwa Niemiec, a trafiają się nawet tacy, którzy widzą Bayer na samym szczycie. Oczywiście, ciągnie się za nim łatka “Neverkusen”, ale to, że od dawna niczego nie wygrał, nie oznacza przecież, że nie wygra już nigdy. Xabi Alonso rozwija ten zespół z miesiąca na miesiąc. To nie jest już jednowymiarowa drużyna ścigaczy, bazująca tylko na kontrze. To ekipa, która równie dobrze czuje się w ataku pozycyjnym, która płynnie zmienia systemy w trakcie meczu, która dorzuciła w tym oknie do stanu posiadania piłkarzy pasujących do ataku pozycyjnego (Victor Boniface i Jonas Hofmann) i która odeszła od swoich transferowych dogmatów. Bayerowi zarzucano, że skupia się ciągle na młodych zawodnikach, że brakuje tam doświadczenia i charakteru, że nie ma w zespole liderów, którzy w trudnych momentach pociągną zespół za sobą. Stąd pomysł na ściągnięcie Granita Xhaki, Alejandro Grimaldo czy wspomnianego wyżej Hofmanna. Problemem może się brak mocnego konkurenta dla Amine Adliego na lewym skrzydle, niepewna forma Lukasa Hradecky’ego w bramce, a także ewentualny transfer Jeremiego Frimponga, choć w okresie przygotowawczy znakomite wrażenie wywarł na wszystkich obserwatorach Bayeru świeżo pozyskany Brazylijczyk Arthur i jest uzasadniona nadzieja, że byłby w stanie godnie zastąpić Holendra.

Walka o Europę

O ile wskazanie faworytów do TOP4 nie sprawia żadnych problemów, o tyle walka o Ligę Europy i Ligę Konferencji nie jest aż tak czytelna. W gronie zespołów, które powinny się liczyć w walce o trzy miejsca premiowane europejską przepustką, widziałbym Wolfsburg, Eintracht, Freiburg, Union, Mainz i Hoffenheim. Wolfsburg, w mojej opinii, jest z tego grona najsilniejszy. Pomaga mu też na pewno fakt, że nie zakwalifikował się do europejskich pucharów na ten sezon. Transfery, których dokonano w mieście Volkswagena (Vaclav Cerny, Tiago Tomas, Joakim Maehle, Moritz Jenz, Lovro Majer) przemawiają do wyobraźni. Problemową pozycją jest jednak środek ataku. Napastnikiem numer jeden ma być Lukas Nmecha, problem w tym, że ma on ciągłe problemy ze zdrowiem. Jego konkurentem do składu jest Jonas Wind, ale on sam mówi, że na “dziewiątce” nie czuje się najlepiej. Woli grać pod napastnikiem. Wolfsburg ciągle jednak sonduje rynek i niewykluczone, że wykona jeszcze jakiś ruch na tej pozycji.
Dość podobnie wygląda sytuacja w Eintrachcie. Tak długo, jak Randal Kolo Muani figuruje w kadrze zespołu, trzeba Eintracht oceniać bardzo wysoko, ale w ciągu najbliższych dni sytuacja może ulec zmianie. Mówi się, że jego następcą ma zostać Elie Wahi z Montpellier, który udowodnił w poprzednim sezonie Ligue 1, że - jak to mówią Niemcy - wie, gdzie stoi bramka. Jeśli “odpali”, Eintracht może w tym sezonie mocno namieszać.
Z kolei Freiburg ma stabilną i wyrównaną kadrę (poza bramkarzem Markiem Flekkenem nie stracili żadnego ważnego piłkarza), wyćwiczone na pamięć schematy i nie widać na horyzoncie niczego, co mogłoby sprawić, że ekipa Streicha nagle obniży loty. Nawet obciążenie grą w Europie im nie straszne, co pokazali w ostatnim sezonie. Delikatny znak zapytania można ewentualnie postawić przy obsadzie bramki. Noah Atubolu zaliczy swój debiutancki sezon w roli podstawowego bramkarza, a wejście w buty tak solidnego łapacza, jak Flekken, wcale nie musi być takie proste.
Podobnie ma się sprawa z Mainz. Oni także stracili tylko jednego piłkarza z podstawowej jedenastki - Aarona Martina, który odszedł do Genui. Bo Svensson sukcesywnie idzie z tym zespołem w górę i co ważne - odważnie wprowadza do niego młodych piłkarzy. Polecam zwrócić baczniejszą uwagę na dwóch z nich. 19-letni napastnik Niklas Weiper dostawał już swoje szanse w końcówce minionego sezonu, natomiast prawdziwa rewelacją okresu przygotowawczego był również 19-letni prawoskrzydłowy Brajan Gruda, który strzelał gole w każdym meczu, w którym grał i mówi się, że jest bardzo blisko pierwszej jedenastki.
Więcej niż w poprzednim sezonie spodziewałbym się także po Hoffenheim, zwłaszcza po transferze Weghorsta. Takiego piłkarza bardzo im brakowało w poprzednim sezonie. Wrażenie robi na mnie przede wszystkim zestawienie ofensywy. Tempo Bebou, kreatywność Kramaricia, agresja Bueltera i finalizacja Weghorsta poparte uzdolnioną młodzieżą (uwaga na Maximiliana Beiera czy Toma Boschofa!), niezmordowanym Grischą Proemelem w środku, a także bardzo solidnym Atillą Szalaiem, którego udało się pozyskać z Fenerbahce, pozwala widzieć w Hoffenheim poważnego kandydata do europejskich pucharów.
Na koniec tej grupy zostawiłem sobie Union, bo jest to dla mnie drużyna-zagadka. Oczywiście, w Berlinie poszerzyli kadrę, dorzucają do nich bardzo znane, choć w dużej mierze także i zgrane nazwiska. Jeśli nie uda im się sprzedać Sheraldo Beckera, będą na dużym minusie finansowym, jeśli chodzi o stosunek przychodów do wydatków na nowych piłkarzy. W górę wystrzelił też ich budżet płacowy. Trudno przyzwyczaić się do faktu, że zamiast “anonimów” z 2. Bundesligi, Union ściąga do siebie byłych lub obecnych reprezentantów Niemiec czy Włoch i jest w stanie zapłacić Interowi za Gosensa aż 15 mln €. Pytanie, jak poradzą tam sobie z godzeniem gry w Lidze Mistrzów z rywalizacją ligową i czy ze swoim pomysłem na piłkę nie doszli już naprawdę do ściany. Pytanie, na ile, przede wszystkim poprzez transfery Kevina Vollanda, Davida Fofany czy Brendena Aaronsona, są w stanie zmienić swoją tożsamość i nauczyć się funkcjonować w ataku pozycyjnym. Bo jak do tej pory, w meczach z przeciwnikami z dołu tabeli, Union wyglądał o wiele gorzej niż z drużynami grającymi otwarty futbol. A przecież nowe ekipy w lidze - Heidenheim i Darmstadt - grają w sposób bardzo podobny do Bochum czy Augsburga. Skład Unionu i praca, jaką wykonał w tym oknie dyrektor sportowy Oliver Ruhnert, wzbudzają jednak szacunek i nakazują mieć berlińczyków na oku.

Albo w górę, albo w dół…

Krótko o pozostałych ekipach. W środku tabeli widzę Borussię Moenchengladbach, Werder Brema i VfB Stuttgart, przy czym ocena tego ostatniego zespołu może jeszcze ulec zmianie, ze względu na zapowiadane transfery z klubu. Ale po kolei. Borussia straciła w stosunku do poprzedniego sezonu wiele jakości. Odeszli z niej m.in. Ramy Bensebaini, Jonas Hofmann czy Marcus Thuram, a więc najważniejsi piłkarze w poszczególnych formacjach. Do tego kontuzji doznał Manu Kone, na którego sprzedaż mocno liczono. Środki z jego transferu miały pójść na przebudowę drużyny. Ostatecznie udało się pozyskać je ze sprzedaży innych piłkarzy i sklecono nad Renem całkiem ciekawy, młody i szybki zespół, który na pewno będzie przeżywał trudniejsze momenty, ale będzie się też z biegiem sezonu rozwijał pod okiem Gerardo Seoane. Kadra Borussii jest oczywiście słabsza niż w minionym sezonie, ale wydaje się, że teraz przynajmniej wszyscy zawodnicy ciągną wózek w jednym kierunku i nie będę zdziwiony, jeśli przyniesie to w tabeli lepszy efekt od ubiegłosezonowego.
Werder wzmocnił się m.in. Senne Lynenem, Nabym Keitą i Dawidem Kownackim, ale wątpliwe, by wystarczyło to do podłączenia się do walki o europejskie puchary. Konkurenci są po prostu jeszcze mocniejsi. W zespole nadal jest kilka dziur do załatania (m.in. na lewym wahadle), a i jakość defensywy pozostawia trochę do życzenia.
Wreszcie Stuttgart. Gdyby VfB pozostało w obecnym składzie, typowałbym go do miana lidera tej grupy. Spokojny środek tabeli z widokami na więcej. Tu i ówdzie słyszy się jednak, że z klubu mogą jeszcze odejść Wataru Endo, Konstantinos Mavropanos, Borna Sosa, czy Serhou Guirassy, a zrekompensowanie takiej utraty jakości w tak krótkim czasie, jaki pozostał do końca okienka, byłoby bardzo trudne i ryzykowne.

Walka o utrzymanie

Steffen Baumgart dokonuje z Kolonią nadzwyczajnych rzeczy. Powszechne jest mniemanie, że wyciąga on z niej absolutnego maksa. W porównaniu z poprzednim sezonem w drużynie zaszły jednak ważne zmiany. Z zespołu odeszło dwóch liderów, a zarazem jej najlepszych piłkarzy - Jonas Hector, który zakończył karierę i Ellyes Skhiri, który przeszedł do Eintrachtu. Jakość pozostała w drużynie powinna wystarczyć do utrzymania, ale zakładam, że ”Koziołki” czeka naprawdę ciężki sezon, a ich losy mogą się ważyć niemal do samego końca rozgrywek.
FC Augsburg to z kolei tradycyjny kandydat do spadku, ale rokrocznie udaje im się w końcówce sezonu uniknąć najgorszego. Marcin Borzęcki, mój redakcyjny kolega, nadał im nawet kiedyś przydomek “karaluchy”. Bo Augsburg rzeczywiście jest jak karaluch, którego goni się po domu z kapciem w ręce, a on i tak ci ucieknie, schowa się w jakiejś dziurze i przetrwa. W tym sezonie może być podobnie. Co prawda Stefan Reuter dokonał kilku ciekawych transferów do klubu, ale nie wszystkie dziury udało się zalepić. Problemy dotyczą kilku pozycji, między innymi prawej obrony i na lewego skrzydła. Kilku piłkarzy gra na nieswoich pozycjach, a w bramce, po odejściu Rafała Gikiewicza, pojawi się Finn Dahmen, który mimo 25 lat na karku nie ma wielkiego doświadczenia na tak wysokim poziomie. Zaś najlepszy napastnik zespołu, czyli Mergim Berisha, przebiera nogami w nadziei na odejście z klubu. Nie zwiastuje to niczego dobrego.
W gronie drużyn, które do końca sezonu będą musiały walczyć o uniknięcie degradacji, widzę także VfL Bochum oraz obu beniaminków. Bochum nieco poszerzyło kadrę, ale jakości w zespole wciąż nie ma za wiele. Z dwójki beniaminków wyżej oceniam szanse Heidenheim. To zespół wybiegany, poukładany, dość wszechstronny i niewygodny dla rywala, a na dodatek z kilkoma ciekawymi indywidualnościami, takimi jak skrzydłowy Jan-Niklas Beste (12+12 w poprzednim sezonie w 2. Bundeslidze), czy snajper Tim Kleindienst (król strzelców 2. Bundesligi w poprzednim sezonie z 25 trafieniami na koncie). Darmstadt z kolei to zespół z nastawieniem stricte defensywnym, co akurat w 1. Bundeslidze może się sprawdzić lepiej, niż piłka ofensywna, z jaką do ligi wchodził swego czasu chociażby Greuther Fuerth, albo z jaką baraże w starciu ze Stuttgartem próbowało przebrnąć HSV. Jakości nie ma jednak w tym zespole za wiele, a na domiar złego stracił on po awansie dwóch kluczowych piłkarzy, Phillipa Tietza i Patrika Pfeiffera, którzy wybrali grę dla Augsburga, a więc bezpośredniego konkurenta w walce o utrzymanie w lidze. To też pokazuje miejsce w szeregu drużyny z Hesji.
Więcej o starcie nowego sezonu Bundesligi mówiliśmy w specjalnym programie na kanale Meczyki.pl na YouTube:

Przeczytaj również