W obronie Lamine’a Yamala. Hiszpania rozgrzana po głośnej imprezie
Mając zaledwie 18 lat, Yamal pobił już rekordy na poziomie klubowym i reprezentacyjnym. Znakomite występy zamykały usta tym, którzy kwestionowali jego zachowanie poza boiskiem. - Dopóki będę wygrywał, nic złego o mnie powiedzieć nie mogą - mówił skrzydłowy Barcelony jeszcze dwa miesiące temu. Słowa wróciły jak bumerang po fali krytyki związanej z charakterem jego zabawy urodzinowej.
“Jest wzorem do naśladowania dla młodych i musi wziąć na siebie odpowiedzialność”. Słowa hiszpańskiej minister ds. równości wbijają ostrze w Lamine Yamala, który nadal nie powiedział “przepraszam”, choć po jego 18. urodzinach, z których kilka kontrowersyjnych szczegółów obiegło okładki gazet i czołówki portali, minęło kilkanaście dni. Piłkarz Barcelony spotkał się z olbrzymią krytyką za zatrudnienie w celach rozrywkowych osób niskorosłych. Może nawet zostać wszczęte wobec niego postępowanie w tej sprawie. Chce tego dyrektor generalny ds. praw osób z niepełnosprawnościami, a Stowarzyszenie Osób z Achondroplazją i Innymi Dysplazjami Szkieletowymi (ADEE) potępiły zawodnika i nazwało sytuację “naruszeniem wartości etycznych” oraz poinformowało o rozważeniu podjęcia kroków prawnych.
Całkiem niezłe wejście w dorosłość, prawda? Oświadczenia są odpowiedziami na uwagę samego zainteresowanego, który broni swojego prawa do robienia wszystkiego, na co ma ochotę w życiu prywatnym i do zabawy według własnego uznania. I to ponownie otwiera klasyczną debatę: czy znana osoba, sportowiec, piłkarz, powinien ponosić moralną odpowiedzialność za to, że jest wzorem dla młodzieży, gdy zdejmuje klubowy dres, znika z zasięgu kamer? Wzorem, którym może nawet nigdy nie chciał być, a już na pewno nikt go o to nie prosił.
“Robię to, co lubię” vs. oczekiwania
- Kiedy osoba o wpływie społecznym bierze udział w tego typu sytuacjach, szkody są jeszcze większe, ponieważ pokazuje społeczeństwu, zwłaszcza młodym ludziom, że dyskryminacja jest akceptowalna. Musimy wykorzenić uprzedmiotowienie różnic i edukować w duchu szacunku i równości - stanowisko ADEE jest jasne i stawia gwiazdę w niekorzystnym świetle.
Czy jednak społeczeństwo ma wymagać od idoli wzorowej moralności w obszarze, do którego nie powinno mieć prawa zaglądać?
Felietonista El Pais José Luis Pérez Trivino pisze w swoim artykule pisze, że “nikt nie ma obowiązku być bardziej cnotliwym od innych tylko dlatego, że jest sławny”. Trudno się z tą opinię nie zgodzić. Każdy ma prawo postępować zgodnie z własnymi przekonaniami i pragnieniami. O ile, rzecz jasna, nie łamie prawa. Jeśli do dzisiaj skrzydłowy nie usłyszał prokuratorskich zarzutów, jego sytuacja prawna wydaje się być czysta. Pozostaje kwestia etyki. A ta już bywa ocenna.
- W życiu prywatnym robię, co chcę - powiedział kiedyś w wywiadzie Lamine.
Fundament osobistej niezależności. A ten nie może zniknąć tylko dlatego, że ktoś jest bardziej znany niż jego rówieśnicy. A, umówmy się, gdyby randomowy osiemnastolatek zrealizował znacznie głupszy scenariusz na swoją urodzinową imprezę, żaden hiszpański magazyn nawet by o tym nie wspomniał. Yamal musi uważać na każdy swój krok i najwyraźniej zaczyna go to krępować. A społeczeństwo, kibice, pewnie też i pracodawca wiążą z nim pozasportowe oczekiwania, których, przynajmniej na początku kariery, nie będzie w stanie spełnić.
Edukacja zamiast sankcji
Należy przy tym zadać sobie pytanie, czy wzorcem moralnym w ogóle może być ktoś w tak młodym wieku? Czy można od niego wymagać podobnej roli? Dopiero co wkroczył w dorosłe życie i praktycznie nie miał czasu, aby świadomie być idealnym modelem do naśladowania dla całego pokolenia. Nikt się z tym nie rodzi, ba, nikt tego nie uczy w szkole, ani tym bardziej w akademiach piłkarskich.
Ktoś odpowie: wystarczy być dobrym człowiekiem. Ale co to znaczy? Nie robić nikomu krzywdy. No i z relacji wynika, że nie zrobił. Osoby z dysplazją nie zostały zatrudnione z ulicy, można mniemać, że niektórzy utrzymują się z takich imprez. Dorosły człowiek, z bardziej wykształconym poczuciem moralnym, kierujący się w swoim życiu zasadami, szybciej i bardziej świadomie zrozumiałby kontekst, problemy mniejszości i ich słuszne postulaty. Lamine najwidoczniej jeszcze tego nie czuje, ale to nie znaczy, że do tego nie dojrzeje. Być może, po tym całym szumie, już zrozumiał.
Obejmowanie sportowca w ramy wzorca etycznego, wytyczanie mu jednego standardu zachowań, może się skończyć kolejnymi szerokimi ograniczeniami. Obyśmy za chwilę nie wymagali od niego np. innej formy spędzania wolnego czasu (dlaczego imprezy, a nie pomaganie innym?), robienia sobie “normalnej” fryzury (to już się dzieje, wystarczy spojrzeć na komentarze w social mediach), “ludzkiego” sposobu zakładania spodenek czy “subtelniejszego” doboru dziewczyn, z którymi się spotyka. Brzmi orwellowsko, ale do tego zmierzamy, jeśli całkowicie zatrze się granica między prywatnością a sprawą publiczną.
Oczywiście nie powinniśmy przymykać oczy na postępowania skandaliczne i niegodne nie tylko znanego piłkarza, ale też rozsądnego człowieka. A Yamal niebezpiecznie się do tego zbliżył. Jednak krytyka, która na niego spadła, jest zbyt duża, jeśli weźmiemy pod uwagę jego wiek. Zamiast grozić piłkarzowi karami, lepsza byłaby edukacja, debata społeczna, kilka programów na youtubie, podnoszących tematy osób wykluczonych i dotkniętych schorzeniami.
Ronaldinho vibes
Zupełnie inną sprawą jest to, że ludzie odpowiedzialni za karierę młodego Hiszpana powinni bacznie przyglądać się jego dalszemu rozwojowi. Pewne symptomy “odklejania się” są niepokojące i nie należy ich całkowicie lekceważyć. Historia zna przecież utalentowanych, ponadczasowych piłkarzy, którzy zaczynali od niewinnych wygłupów, potem było znacznie gorzej. Od George’a Besta, Diego Maradony, Pele i Ronaldo, aż wreszcie po legendę nocnego highlife’u - Ronaldinho. Lista zawodowców, których życie prywatne było przedmiotem szerszej analizy, jest bardzo długa. Ale w kontekście Lamine’a dobrze byłoby zatrzymać się przy ostatnim nazwisku.
Właśnie jeśli chodzi o talent i czerpanie z życia pełnymi garściami, większość widzi w 18-letnim piłkarzu duchowego następcę Ronaldinho, faceta, który wyczyniał cuda na murawie, a później wykręcał numery na mieście. Zasłynął z częstych wizyt w Casanova Beach Club, w którym bawił się do białego rana. Urządzał też huczne imprezy w domu, zapraszając tłumy znajomych. Niejednokrotnie zdarzało mu się przyjeżdżać na treningi prosto z klubu. Póki dawał gole, asysty, dowoził wyniki, nikomu nie przyszło na myśl, żeby go strofować. Miejmy więc nadzieję, że porównania Yamala do słynnego Brazylijczyka skończą się na talencie i koszulki z numerem “10”, którą właśnie przejął.
Podczas, gdy niektórzy martwią się o jego wizerunek publiczny, inni uważają, że po prostu cieszy się młodością. Jeszcze inni wskazują: najważniejsze, że udaje mu się utrzymać formę na niezmienionym poziomie. - Poza futbolem kocham życie - mówi niemal przy każdej okazji. Część kibiców i ekspertów spekuluje, że pewnego dnia może osiągnąć wyżyny legend pokroju Messiego czy Cristiano Ronaldo i prawdę mówiąc, tak po ludzku, życzylibyśmy mu kariery pokroju tych dwóch mistrzów, wiedząc, że przynajmniej skończy się ona dobrze.