"W piekle ktoś będzie wściekły". Znany włoski klub spada z hukiem. Koszmarny zjazd

"W piekle ktoś będzie wściekły". Znany włoski klub spada z hukiem. Koszmarny zjazd
IMAGO / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan PiekutowskiDzisiaj · 08:30
Silvio Berlusconi nie był dobrym człowiekiem. Jest uważany za jeden z największych problemów współczesnych Włoch. A jednocześnie, jeśli istnieje jakakolwiek sprzeczność, ten sam Berlusconi zbudował wielki Milan, a później rozpoczął ostatni taniec.
AC Monza nigdy nie była wybitną drużyną. Istniała od 1912 roku, ale nie występowała w Serie A, długo rywalizowała poza Serie B. A potem przyszedł Silvio Berlusconi i zmieniło się wszystko.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nie będzie to jednak opowieść wyłącznie o czasach triumfu i "autobusie pełnym prostytutek". O Christianie Gytkjaerze, Mario Balotellim, historycznym zwycięstwach. To opowieść o sukcesie błyskawicznym i równie prędkim upadku. Ale od początku.

Było sobie życie

Silvio Berlusconi został strącony z tronu. Najpierw w 2011 roku, gdy zakończył ostatnią kadencję w roli premiera Włoch (w erze republiki żaden polityk nie sprawował tego stanowiska dłużej). Następnie w 2016 roku, gdy sprzedał AC Milan chińskiemu konsorcjum. Trudno uznać, które z wydarzeń bolało go bardziej - tak jak kochał władzę, tak kochał futbol.
Mediolańczycy pozwolili na łączenie obu tych namiętności, a przynajmniej przez jakiś czas. W 2016 roku klub znalazł się jednak na poważnym zakręcie, rywalizacja nie tylko z Juventusem była w zasadzie niemożliwa. Gdy Berlusconi odchodził, zespół kołysał się poza najlepszą piątką tabeli, nie grał w Lidze Mistrzów, o sile ataku decydował już nie Zlatan Ibrahimović, ale, skądinąd bardzo dobry, Carlos Bacca. Z potęgi nie zostało nic, 29 trofeów, zdobyte do spółki z Adriano Gallianim, rozchodziło się przez palce.
Duet wciąż jednak chciał zdobywać szczyty. Nie wytrzymali długo, w 2018 roku przejęli Monzę. Trzecioligowy wówczas klub, o którego istnieniu wiedzieli głównie fani F1, stał się z miejsca jedną z najbogatszych drużyn na świecie. A przynajmniej teoretycznie, bo w 2021 roku Forbes sklasyfikował Berlusconiego na pierwszym miejscu wśród najbogatszych właścicieli klubów we Włoszech, a na dziewiątym w ogóle. Rozpoczęło się pompowanie części majątku wartego 7,6 mld euro.
Pierwsze podejście było nieudane, ale sezon 2019/20 stał pod znakiem transferowej ofensywy. Sprowadzeni zostali między innymi Armando Anastasio, Mattia Finotto, Pepin, Ettore Gliozzi - każdy z nich związany wtedy z drużynami z Serie A - a do tego Gabriel Paletta, mający za sobą trzy lata w Milanie i epizod w Liverpoolu. Gdy Serie C zawieszono, "I Biancorossi" mieli 16 punktów przewagi nad drugim miejscem. Niedługo później pierwszy od dziewiętnastu lat awans do Serie B został przyklepany.
Trzeba było jednak głupca, aby sądzić, że to tłustym kotom wystarcza. Celowali we włoską elitę, chociaż Monza nigdy w niej nie grała. Zważywszy na możliwości finansowe podchodzono do tego jak do kwestii oczywistej. Drużynę wymieniano w gronie faworytów do bezpośredniego awansu przez dwa sezony z rzędu. Dwa sezony z rzędu się nie udało. W sezonie 2021/22 szczęścia i umiejętności było przy tym tyle, że zespół dowodzony przez Giovanniego Stroppę przebił się przez play-offy, w dramatycznym finale pokonał Pisę (4:4 po dwóch meczach, 6:4 po dogrywce).
Inna sprawa, że Berlusconi i Galliani trzymali wtedy ciśnienie. Stroppa oraz jego poprzednik mieli czas, aby popracować, chociaż potykali się, gdy od zespołu wymagano konkretnych osiągnięć. Gdy zaś do Serie A udało się wejść, to cierpliwość wyparowała. Stroppa pożegnał się z posadą po sześciu kolejkach, zdobył w nich jeden punkt. Został zastąpiony nie starannie wyselekcjonowanym trenerem, ale Raffaele Palladino, trenerem klubowej drużyny U19. Był to strzał w dziesiątkę.

Ostatnie szaleństwa

Po fatalnym starcie sezonu Berlusconi motywował. Stary skandalista robił to w stylu starego skandalisty. Ktoś się uśmiechnął, ale większość Włochów, pamiętająca jego polityczne rządy, chowała twarze w wyrazie głębokiego zażenowania.
- Palladino to dobry trener, potrafi motywować. Postanowiłem mu jednak pomóc. Czekają nas wielkie mecze, z Juventusem, z Milanem. Obiecałem zawodnikom, że za każdą taką wygraną, będzie na nich czekał autobus z prostytutkami - wypalił Berlusconi na świątecznym spotkaniu klubu. Do tego czasu "I Biancorossi" już raz ograli "Starą Damę", a później dołożyli remis i zwycięstwo z Interem oraz kolejny triumf nad Juventusem.
Zespół napędzany przez rewelacyjnie dysponowanego Carlosa Augusto - sześć bramek w lidze mimo gry na skrzydle - sprawiał problemy nie tylko gigantom. Monza imponowała od września do samego końca rozgrywek. Utrzymała się w Serie A na sześć kolejek przed końcem, co było rekordem dla debiutanta. Zdobyła 52 punkty, co było najlepszym wynikiem beniaminków w tamtym sezonie TOP5 lig europejskich i drugim najlepszym wynikiem w historii debiutantów w Serie A - lepsze okazało się jedynie Chievo Verona z 54 "oczkami".
I w trakcie tego wszystkiego Berlusconi zmarł. Odszedł w czerwcu 2023 roku. Najbardziej kontrowersyjna postać Włoch, być może w całej historii tego państwa. A do tego spoiwo trzymające Monzę.

Rozkład

To musiało tak się skończyć. Chociaż klub został w rękach rodziny Berlusconich, a Silvio nie był jedynym zarządzającym "I Biancorossi", to po jego śmierci rozpoczął się konsekwentny zjazd. Rzecz, wydaje się, naturalna. "His Broadcasting" pociągał za sznurki całego kraju, kontrolował włoską przestrzeń medialną, seksualizował wszystko i wszystkich ("33% kobiet powiedziało, że by się ze mną przespało, 66% krzyknęło: znowu?!"), w Monzę zaś włożył około 250 milionów euro.
Był diabłem - zdaniem komika Dylana Morana postacią skorumpowaną do tego stopnia, że "gdy się uśmiechał, to anioł dostawał rozwolnienia". "Władcą piekieł", co coraz mocniej widać było z wiekiem. Gdy więc "wrócił do swoich", jego najnowsze piekło musiało stracić ogień. Musiało, po prostu musiało.
Można zażartować, że jak reprezentacja Argentyny dostawała rekordową liczbę rzutów karnych za kadencji papieża Franciszka, tak Monza szła mocno, dopóki Berlusconi żył. Przypadek?
W kolejnym sezonie "I Biancorossi" zawodzili. Palladino, niedawno noszony na rękach, odszedł z klubu po zakończeniu rozgrywek 2023/24. W ostatnich dziewięciu spotkaniach zdobył zaledwie trzy punkty, przewaga nad strefą spadkową stopniała do dziesięciu punktów. To nie katastrofa, ale regres względem debiutu i to tym bardziej bolesny, że przecież wszystko zaczęło się nieźle, tliła się nawet szansa na finisz w górnej połówce tabeli.
Sukcesu takiej skali nie było, a Palladino został przechwycony przez Fiorentinę. Monza zaś, pozbawiona już Berlusconiego, musiała wybrać nowego trenera. No i się skompromitowała.

Jedni z najgorszych

Stery zespołu, mającego już niezłą pozycję w Serie A, przejął Alessandro Nesta. Trener klasy ultraśredniej, o ile nie gorszej. Tak jak Palladino nie zachwycał podczas kariery zawodniczej, ale doskonale radził sobie na ławce, tak Nesta nigdy nie potrafił nawiązać do swoich boiskowych sukcesów. Przed szansą w ekipie spod Mediolanu prowadził we Włoszech Perugię, Frosinone oraz Reggianę. Nigdzie nie miał średniej wyższej niż 1,4 punktu na mecz. W Monzy, co za zaskoczenie, też się nie udało.
Pierwszą kadencję zakończył po 20 meczach, w lidze jego zespół miał dziesięć punktów. Nie pomogły transfery, tym bardziej, że kurek został przykręcony. Latem następcy Berlusconiego wydali zaledwie 8,7 mln euro - we wcześniejszym sezonie sam Matteo Pessina kosztował więcej, a w jeszcze poprzednim Andrea Colpani. Ba! W całej Serie A mniejszy nakład na wzmocnienia przeznaczyło jedynie Empoli. I Empoli, tak jak Monza, raczej spadnie.
Beznadziejnego Nestę zwolniono w grudniu. W jego miejsce ściągnięto Salvatore Bocchettiego, który okazał się jeszcze gorszy. Siedem meczów i trzy punkty poskutkowały lutowym powrotem Nesty. To był gwóźdź do trumny.
W piekle ktoś będzie wściekły - pod koniec kwietnia drużyna została oficjalnie zrzucona do Serie B, właściwie straciła matematyczne szanse na utrzymanie. Jeśli w ostatnich czterech kolejkach nie zdobędzie przynajmniej trzech punktów, będzie najsłabszą drużyną w Serie A w całym XXI wieku. Status, jak się wydaje, zasłużony. Monza nie zaprezentowała niczego, nie wypromowała żadnego zawodnika, utopiła bezsensownie wypożyczonego Kacpra Urbańskiego, zakopanego mimo beznadziejnej konkurencji.
Od kiedy szatan przestał tańczyć, na Stadio Brianteo muzyka ucichła.

Przeczytaj również