W tym FC Barcelona jest najgorsza w całej lidze. To się w głowie nie mieści

W tym FC Barcelona jest najgorsza w całej lidze. To się w głowie nie mieści
IMAGO / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski11 Sep · 18:00
Atakiem wygrywasz mecze, obroną trofea. Jeśli piłkarska maksyma sprawdza się w życiu, Barcelona może w tym sezonie zapomnieć o sięgnięciu po puchary. Na razie jej defensywa bardziej przypomina dziurawe sito niż monolit.
- W poprzednim sezonie graliśmy jako zespół, teraz tego brakuje. Ego zabija sukces - powiedział Hansi Flick po remisie z Rayo Vallecano.
Dalsza część tekstu pod wideo
Surowa diagnoza trenera jasno pokazuje, że w Barcelonie źle się dzieje. Do niedawna zgrany kolektyw, który liczenie bramek potrafił zaczynać od czterech, na razie trzeszczy, skrzypi, częściej zawodzi niż zachwyca. “Blaugrana” w tym sezonie rozegrała trzy mecze i w żadnym nie zaprezentowała optymalnego poziomu. Najpierw pokonała Mallorkę, ale tylko 3:0, chociaż rywale przez prawie godzinę musieli grać w "dziewiątkę". Później wyszarpała zwycięstwo z Levante po samobójczym golu rywala na 3:2 w doliczonym czasie. Następnie straciła punkty na Campo de Vallecas. Przy czym remis z Rayo i tak był małym sukcesem, ponieważ to gospodarze zasłużyli na komplet punktów.

Rozczytana taktyka

Od momentu przybycia Flicka gra defensywna Barcelony opiera się w większym stopniu na prewencji niż reakcji. Obrońcy w linii wychodzą bardzo wysoko, często stoją na wysokości połowy boiska, aby złapać rywali na spalonym. W poprzednim sezonie przez długi czas ta taktyka zbierała owoce. Inigo Martinez i Pau Cubarsi niemal do perfekcji opanowali sztukę ofsajdów stosowanych. W futbolu nie ma jednak zagrywki, na którą nie znalazłaby się skuteczna kontra.
Katalończycy w tym sezonie nie wprowadzili właściwie żadnych korekt dotyczących gry w obronie. Nadal grają ekstremalnie wysoko, co owocuje sporą liczbą spalonych. Po trzech kolejkach rywale dali się złapać aż 15 razy na nieprzepisowej pozycji. Rayo pokazało jednak, w jaki sposób można ominąć pułapkę. Podopieczni Inigo Pereza przeprowadzili wiele akcji ofensywnych, w których Isi Palazon był na kilometrowym spalonym. Ale to nie do niego kierowano futbolówkę. Bezwłosy lider drużyny ustawiał się centralnie, a piłki najpierw szły do boku. Jeśli skrzydłowi radzili sobie z Kounde lub Balde, podciągnęli z akcją kilkanaście metrów, mogli zagrać do Isiego, który był na uprzywilejowanej pozycji względem spóźnionych stoperów. Madrytczycy powtarzali ten schemat raz za razem, a “Barca” przez ponad 90 minut nie znalazła żadnego remedium.
- Popełniliśmy wiele błędów, możemy grać o wiele lepiej. Nie jestem zadowolony z postawy drużyny, przegraliśmy mnóstwo pojedynków. Rayo wykonało fantastyczną pracę, a my nie. Joan Garcia rozegrał świetny mecz, wspaniale było patrzeć, jak broni kolejne sytuacje - ocenił Flick na antenie DAZN. - Uważam, że rozegraliśmy kompletny mecz, dokładnie taki, jaki sobie zaplanowaliśmy. Możemy przegrać takie spotkania, ale zrobiliśmy wszystko, żeby być bliżej zwycięstwa - dodał zaś Inigo Perez.
Słowa hiszpańskiego szkoleniowca są bardzo ważne w kontekście całego sezonu Barcelony. Rayo zaserwowało bowiem pozostałym drużynom przepis na rozmontowanie defensywy mistrzów. Ktoś powie, że przecież nie odkryli koła na nowo, ustawiając Palazona centralnie i daleko przed obrońcami, a rozrywając szyki obronne na bokach. Brzmi to prosto, jednak dotychczas właściwie żaden przeciwnik “Blaugrany” tego nie stosował. A jak powiedział Perez, można przegrać, ponieważ czasami indywidualna jakość podopiecznych Flicka będzie argumentem nie do podważenia. Ważne jest to, aby zmaksymalizować swoje szanse na zwycięstwo.

Najgorsza defensywa w lidze

Najlepszą defensywę w Hiszpanii posiada obecnie Real Madryt. Transfery Deana Huijsena czy Alvaro Carrerasa już się spłacają, “Królewscy” w trzech kolejkach stracili tylko jednego gola. Co ważne, rywale “Los Blancos” stworzyli sobie tylko jedną tzw. dużą sytuację, czyli taką, której poziom expected goals wynosi co najmniej 0,33. Barcelona jest zaś najgorsza w całej La Liga. Pozwoliła przeciwnikom na 12 dużych okazji, innymi mówiąc “setek”.
Drużyna Flicka jest czwarta pod względem liczby uderzeń rywali na mecz (7,67). Problem w tym, że kiedy już inny zespół dochodzi do sytuacji, to zwykle jest ona bardzo dobra. Średnia odległość uderzenia od bramki wynosi 14,9 metra, to najmniejszy dystans w całej lidze. W trzech kolejkach przeciwnicy “Barcy” wykreowali aż 4,2 oczekiwanej bramki. Na tym etapie poprzedniego sezonu ten wskaźnik wynosił tylko 2,4 xG. A na papierze terminarz teraz był bardziej korzystny. Podopieczni Flicka zagrali dotychczas z Mallorką, Levante i Rayo, a rok temu zainaugurowali rozgrywki meczami z Valencią, Athletikiem i Rayo.
W ostatnich tygodniach jedynym jasnym punktem w defensywie mistrzów pozostaje Joan Garcia. W Espanyolu wyrósł na najlepszego bramkarza ligi hiszpańskiej i teraz potwierdza wysoką jakość. Znakomicie wkomponował się do drużyny, potrafi grać jako sweeper keeper i przerywać akcje rywali wysokimi wyjściami przed pole karne. Przede wszystkim imponuje jednak refleksem na linii. Kompilacja jego interwencji przeciwko Rayo nadaje się do oprawienia w ramkę.
- Joan jest niesamowity, pokazał swój poziom już na pierwszych treningach. Jestem pod ogromnym wrażeniem jego dynamiki i szybkości w podejmowaniu dobrych decyzji. Bardzo nam pomoże, to bramkarz najwyższej klasy - chwalił Pedri, cytowany przez Mundo Deportivo.

Ból głowy trenera

Bramka została zabezpieczona, ale reszta formacji pozostaje jedną wielką zagadką. Na tydzień przed startem sezonu ligowego wyjęto z zespołu Inigo Martineza, bezdyskusyjnego lidera defensywy w poprzednich miesiącach. Nie przez przypadek wielu kolegów z szatni żegnało go, nazywając kapitanem. Chociaż formalnie nie nosił opaski, przewodził drużynie. Teraz Flick musi eksperymentować na żywym organizmie.
W dwóch kolejkach trener stawiał na duet stoperów Araujo - Cubarsi, który nie prezentował się najlepiej. Urugwajczyk nadal ma poważne braki w zakresie umiejętności rozgrywania piłki, a Hiszpan od wiosny jest pod formą. Na Rayo wyszli Eric i Christensen i oni również zawiedli. Balde miał być pewniakiem na lewej flance, ale wypadł na kilka tygodni przez kontuzję. W międzyczasie Kounde zaliczył wyraźną zniżkę formy względem poprzedniego sezonu. W niektórych meczach Francuz, do niedawna pewniak i stachanowiec, który grał zawsze i wszędzie, musiał zaakceptować rolę zmiennika Garcii. Zmieniają się nazwiska, ale pewną stałą jest brak umiejętności zabetonowania dostępu do własnej bramki.
- Nie podobał mi się ten mecz. Moja drużyna grała na 50% możliwości, a tak nie może być. Muszę porozmawiać z zawodnikami, po strzeleniu dwóch goli i dwóch czerwonych kartkach dla rywali nie graliśmy na miarę możliwości, to niedopuszczalne - grzmiał Flick po pierwszej kolejce. - Nie graliśmy idealnie, ale trzeba docenić Levante, ich fazy przejściowe są trudne do obrony. Nie jest łatwo, musimy przez cały sezon trenować, poprawiać się, przed nami wiele pracy - to już słowa po wymęczonym zwycięstwie 3:2. Sygnał dzwonka alarmowego słychać w całym mieście Gaudiego.

Jeden za wszystkich

Obwinianie wyłącznie obrońców za przeciekającą defensywę nie byłoby w pełni sprawiedliwe. W poprzednim sezonie kluczem Barcelony do zwycięstw były wysokie przechwyty i morderczy pressing na połowie rywala. Wypowiedź Flicka na temat ego, które zabija szanse na sukces, można interpretować jako krytykę postawy największych gwiazd. W meczu z Rayo widać było choćby, że Yamal dość biernie podchodzi do pressowania i pracy w odbiorze. Od początku rozgrywek skrzydłowy gra nieco bardziej egoistycznie, oddał aż 19 strzałów w trzech meczach, najwięcej spośród wszystkich graczy La Liga. Ale tylko sześć uderzeń było celnych, z czego padły dwa gole. Trudno krytykować 18-latka, który potrafi grać jak najlepszy zawodnik świata. Aczkolwiek nawet on musi czasem w większym stopniu poświęcić się dla zespołu.
Przerwa reprezentacyjna przyszła dla Barcelony w dobrym momencie. Flick miał dwa tygodnie na przemyślenie tego, jak poukładać defensywę, która powinna stanowić fundament mistrzowskich projektów. Na razie żonglerka obrońcami i przekładanie poszczególnych “klocków” nie przynosiło oczekiwanych efektów. Znalezienie odpowiedniej pary stoperów musi jednocześnie iść w parze z pobudzeniem głodu u pomocników i graczy ofensywnych.
Na razie Barcelona złożyła swój los w ręce Joana Garcii. Nawet najlepszy bramkarz nie wystarczy jednak do pokonania kolejnych przeciwników. Liga nie jest sprintem, to maraton, ale “Blaugrana” już zaliczyła falstart.

Przeczytaj również