Wielka zmiana u nowego selekcjonera? Polska piłka jest chora w każdym ustawieniu

Wielka zmiana u nowego selekcjonera? Polska piłka jest chora w każdym ustawieniu
Mateusz Sobczak / pressfocus
Radosław  - Przybysz
Radosław PrzybyszDzisiaj · 08:15
Po kolejnych porażkach dorosłej i młodzieżowej reprezentacji Polski wraca dyskusja o odejściu od ustawienia z trójką obrońców. Ale to temat zastępczy. Polska piłka jest chora w każdym ustawieniu.
Reprezentacja Polski pod wodzą Michała Probierza grała w systemie 3-5-2 (rzadziej 3-4-3), bo - jak regularnie przekonywał trener - nie mamy klasowych skrzydłowych. Za to wahadłowych mamy klasy co najmniej europejskiej - Matty Cash lub Przemysław Frankowski po prawej stronie i Nicola Zalewski, czyli najlepszy w ogóle piłkarz kadencji Probierza, po lewej. I w tej kwestii trudno się z byłym już selekcjonerem nie zgodzić.
Dalsza część tekstu pod wideo
Taki mamy obecnie "Narodowy Model Gry". Gramy na trzech stoperów w kadrze A, więc tak gra też "młodzieżówka" Adama Majewskiego. Choć tam już takich znakomitych wahadłowych nie ma. Na prawej stronie Majewski najczęściej stawia na Dominika Marczuka, który gra w MLS. Na lewej - na Arkadiusza Pyrkę, który w ogóle od pół roku nie grał w piłkę, co widać na trwającym właśnie EURO U21. W meczu z Portugalią wyglądało to na tyle kiepsko, że w przerwie Majewski dokonał zmian na obu wahadłach - za Marczuka wszedł Kajetan Szmyt, za Pyrkę - Krystian Luberecki.

Portugalskie lekcje

Głównym atutem polskich wahadeł ma być szybkość, ale na tle Portugalczyków nasi wyglądali dynamicznie jak wagony pociągu towarowego z węglem. Kolejne straty kończyły się szybkimi, groźnymi atakami przeciwników. Przegraliśmy to starcie na systemy (Portugalia grała klasycznym 4-3-3), ale przede wszystkim na personalia i umiejętności. Geovany Quenda i koledzy dali też bolesną lekcję trójce stoperów.
Od razu wróciły głosy o beznadziejnym ustawieniu, w którym "nie umiemy grać". Tak w młodzieżowej, jak i w pierwszej reprezentacji. Rzeczywiście, na EURO U21 na Słowacji niewiele drużyn gra takim systemem. Rzeczywiście, tracimy w nim dużo goli. Od ostatniego meczu eliminacji z Niemcami, który dał nam awans (3:3), w sześciu spotkaniach młodzi Polacy stracili 17 goli, czyli średnio prawie trzy na mecz. To też podpowiedź dla Majewskiego, że może warto na wtorkowe pożegnanie z turniejem przeciw Francji wystawić w bramce kogoś innego niż słabo dysponowany Kacper Tobiasz.
Probierzowi w ostatnim meczu bramkarz też nie pomógł, ale wcześniej Łukasz Skorupski nieraz ratował nam mecze. A i tak w sześciu jesiennych meczach Ligi Narodów Polacy stracili 16 goli. I też przyjęli "piątkę" od Portugalii. I też paradoksalnie nie grali bardzo złego spotkania. Zarówno 15 listopada w Lizbonie, jak i 14 czerwca w Trenczynie decydowała przede wszystkim jakość indywidualna. Na każdej pozycji Portugalczycy mieli lepsze jednostki, które momentami bawiły się z "naszymi chłopakami".
To pokazuje, że problem jest dużo szerszy niż samo ustawienie. Poprzednik Probierza, Fernando Santos, mieszał systemami, próbując jak najlepiej dopasować zadania do mocnych cech zawodników, ale kończyło się zawsze tak samo. Czy w 4-2-3-1 z Czechami i Albanią, czy w 3-5-2 z Mołdawią - porażką. Bo tych mocnych cech mamy zdecydowanie za mało. W porównaniu do Portugalczyków - przerażająco mało. Nam się zdaje, że w szkoleniu gonimy Zachód. W rzeczywistości on nam jeszcze szybciej ucieka.
O tajemnicy wyławiania i rozwoju piłkarskich talentów w 10-milionowej Portugalii pisałem obszernie w zeszłym roku, przed pierwszym meczem z nimi w Lidze Narodów. Polecam Wam ten tekst TUTAJ. Nie będę się powtarzał, bo od tego czasu niewiele się zmieniło. Niewiele zmienia się od lat. Portugalczycy zaufali fachowcom, wypracowali sensowny system i wspólnie, sumiennie od lat w nim pracują. Mają też wielką pasję do piłki i niemal idealną siatkę wyławiania talentów. Moglibyśmy dużo się od nich nauczyć, ale na razie chyba nie chcemy. Zamiast tego zbieramy kolejne bolesne lekcje w starciach reprezentacji i kompletnie nie wyciągamy z tego wniosków.

Jędrzejczyk i Quenda

Jan Urban, Adam Nawałka, Maciej Skorża, Jerzy Brzęczek. Każdy z trenerów wskazywanych jako faworyci do przejęcia stanowiska po Probierzu preferuje albo w swoim ostatnim miejscu pracy preferowało ustawienie z czwórką obrońców i skrzydłowymi. Wydaje się więc, że już niedługo spełni się życzenie "wrogów wahadeł" i wrócimy do taktyki, która dała nam najwięcej radości w piłce reprezentacyjnej w XXI wieku. A było to już prawie dziesięć lat temu.
I nawet wtedy nie mieliśmy lewego obrońcy. U Nawałki na tej pozycji zwykle grał nominalny skrzydłowy Maciej Rybus, a gdy doznał kontuzji, dziurę po nim na turnieju udanie załatał uniwersalny Artur Jędrzejczyk. Do dzisiaj się to nie zmieniło. Chyba najlepszym naturalnym polskim lewym obrońcą jest... Tymoteusz Puchacz. Jeśli mielibyśmy grać czwórką z tyłu, to zapewne musiałby tam grać Jakub Kiwior. A po jego ostatniej rundzie w Arsenalu widać wyraźnie, że "Kiwi" najlepiej czuje się jednak na stoperze. Przesunięcie go na bok to strata dla środka obrony, gdzie też luksusu wyboru nie mamy.
Ale gdzie go mamy? Poza bramką. Na szóstce? Na skrzydle? Nawet w ataku nie jest tak dobrze, jak jeszcze niedawno nam się wydawało. Próbując rozpisać optymalny "na papierze" skład kadry w systemie 4-3-3 (albo 4-2-3-1), pojawia się ogromny problem na przykład na prawym skrzydle. Zakładając, że lewe jest zarezerwowane dla Zalewskiego. Nie mamy dziś żadnego, dosłownie żadnego topowego prawoskrzydłowego schodzącego na lewą nogę. Można tam próbować wystawiać Sebastiana Szymańskiego, ale takie próby już były i wypadły blado.
18-letni Quenda, który tak bawił się w sobotę z Polakami, cały czas nie zadebiutował w pierwszej reprezentacji Portugalii. Mogą sobie na to pozwolić. Przed nim do gry jest jeszcze kilku topowych zawodników. U nas z tymi umiejętnościami byłby pierwszy do gry w seniorskiej kadrze.
Nowy selekcjoner będzie miał więc na wielu pozycjach duży ból głowy. Probierz szukał, szukał i do końca nie znalazł optymalnego składu. Nieważne w jakim ustawieniu, jesteśmy naprawdę w słabym miejscu. A patrząc na potencjał następców jest obawa, że zaczniemy się tam rozgaszczać. Dywizjo B, nachodzimy!
Mistrzostwa świata? Żeby wywalczyć miejsce w barażach, a potem je przebrnąć, trzeba odwoływać się do atmosfery, ambicji, do idealnego przygotowania taktycznego pod kolejnych przeciwników, a parę razy pewnie do michniewiczowskiego autobusu w bramce, pomocy bramkarza i dużej dozy szczęścia. Bo na wielki potencjał nie ma co liczyć. Tym bardziej tak ważne jest, żeby tym razem Cezary Kulesza trafił z wyborem selekcjonera. Straciliśmy pierwsze kilka lat jego kadencji. Tracimy kilkanaście lat bez dobrego systemu szkolenia. Na więcej nie możemy, naprawdę nie możemy sobie pozwolić.

Przeczytaj również