Takiego napastnika chciałby mieć każdy trener. "Idealne uzupełnienie formacji ofensywnej"

Takiego napastnika chciałby mieć każdy trener. "Idealne uzupełnienie formacji ofensywnej"
Xinhua / PressFocus
Nigdy nie uważano go za wielki talent. Zaczynał jako obrońca, ale nawet po przenosinach do linii ataku nie mógł się przebić w najwyższej lidze. Wtedy podjął decyzję, która odmieniła jego karierę. Dziś Yussuf Poulsen to nadzieja reprezentacji Danii na sukces na EURO 2020.
Nigdy nie uważano go za wielki talent. Zaczynał jako obrońca, ale nawet po przenosinach do linii ataku nie mógł się przebić w najwyższej lidze. Wtedy podjął decyzję, która odmieniła jego karierę. Dziś Yussuf Poulsen to nadzieja reprezentacji Danii na sukces na EURO 2020.
Przez trudne dzieciństwo, utratę ojca i grę w trzeciej lidze niemieckiej, aż do miana legendy RB Lipsk i gry - skutecznej! - na mistrzostwach Europy. Oto historia prawdziwego wojownika w koszulce reprezentacji Danii.

Więcej niż napis

YURARY. Taki wyraz od lat widnieje z tyłu koszulki duńskiej kadry, należącej do Yussufa Poulsena. To jednak żaden pseudonim, jak np. "Kun" w przypadku Sergio Aguero. Znaczenie tych sześciu liter jest znacznie głębsze i dotyczy najważniejszej osoby w życiu reprezentanta Danii. Yurary to imię jego ojca, rodowitego Tanzańczyka, który wprowadził go przed laty w świat futbolu. Był on spedytorem, który kursował na trasie Tanzania-Dania. To właśnie w drugim z tych państw poznał swoją przyszłą żonę - Lenę. Razem osiedlili się w Kopenhadze, a już wkrótce na świat przyszedł ich pierwszy syn - właśnie Yussuf.
Rodzice zawsze dbali o kondycję fizyczną swojego dziecka. Jako, że ojciec Poulsena grał amatorsko w piłkę, zabierał potomka na boisko już od najmłodszych lat. W duńskiej telewizji można było wówczas oglądać jedynie Premier League, ale nie przeszkodziło to w zaszczepieniu u malca miłości do futbolu. Yussuf szybko postanowił, że będzie kibicował Liverpoolowi i do każdego kolejnego spotkania siadał jak do telenoweli. Wszystko zmieniło się o 180 stopni, gdy miał zaledwie sześć lat.
Wówczas jego ojciec po długiej walce przegrał z nowotworem. Dla piłkarza RB Lipsk było to traumatyczne przeżycie. Od tego momentu, każdą chwilę spędzoną na boisku dedykował swojemu tacie. Zdawał sobie sprawę, że pasja do sportu to najpiękniejsza rzecz, jaką mógł mu podarować. To właśnie wtedy postanowił też, że jeżeli trafi kiedyś do reprezentacji, będzie w niej występował z imieniem ojca na plecach.
- Futbol poznałem właśnie dzięki ojcu. Grał w piłkę dość regularnie, ale nie zawodowo. Po jego odejściu, moja rodzina przeżywała bardzo ciężkie chwile. Musieliśmy bardzo szybko nauczyć się żyć bez niego. Do dzisiaj rozgrywam z moim tatą każde spotkanie - mówił Yussuf.
EURO MECZ DNIA 11
własne
Co ciekawe, symboliczny napis miał mu towarzyszyć także w Lipsku, ale w klubie doszło do drobnej pomyłki. Gdy Poulsen przyleciał do Niemiec w celu podpisania kontraktu, czekała na niego już koszulka z numerem "9" oraz jego własnym nazwiskiem. Nikt nie domyślił się, że napastnik wolałby występować z nieco innym napisem na plecach.

Bycza droga do wielkości

Na pierwszy rzut oka piłkarzy Lipska można podzielić na dwie grupy (jakkolwiek by to nie zabrzmiało). Do pierwszej z nich można wrzucić zawodników, którzy trafili do zespołu w czasach jego największej świetności. Nigdy nie poznali smaku gry na zapleczu Bundesligi, czy satysfakcji z awansu po kolejnych szczeblach niemieckich rozgrywek. Zawodnicy tacy jak Dani Olmo, czy Christopher Nkunku pasują tutaj jak ulał.
Do drugiej grupy można zaś zaliczyć zawodników, tworzących ten zespół RB Lipsk praktycznie od samego początku. Emil Forsberg, Peter Gulacsi, Marcel Sabitzer. Każdy z nich wylał solidne fundamenty pod bardzo ciekawy projekt, jakim w ostatnich latach stała się ekipa ze wschodniej części Niemiec. Do grupy tej należy także Yussuf Poulsen, który miał duży wkład w awans do upragnionej Bundesligi.
Zacznijmy jednak od początku.
- Yussuf zawsze przekracza swoje granice. Jest uosobieniem ambicji i chęci do nauki. Kiedy mówi, że nie może już więcej trenować, mam pewność, że dał z siebie absolutnie wszystko - twierdził jego ówczesny trener, Alexander Zorniger.
Poulsen nigdy nie był na świeczniku. Nawet we własnej ojczyźnie mało kto w niego wierzył, z czego sam doskonale zdawał sobie sprawę.
- Nigdy nie byłem wymieniany w gronie największych duńskich talentów. Prawie nikt we mnie nie wierzył, ale jeżeli znalazła się już taka osoba, nie chciałem jej zawieść - mówił, będąc już podstawowym graczem duńskiej kadry.
Grający wówczas w trzeciej lidze Lipsk wypatrzył Poulsena, gdy ten był zawodnikiem Lyngby BK, klubu balansującego wówczas między pierwszą, a drugą ligą duńską. Za sprawą Yussufa w sezonie 2012/13 wywalczył co prawda awans, ale w najwyższej klasie rozgrywkowej Yussuf rozegrał tylko pięć spotkań. Lipsk widział w nim coś więcej niż tylko napastnika przeciętnego beniaminka.
Obie strony sporo zaryzykowały. Niemiecki klub postawił na zawodnika, który nigdy nie grał poza granicami swojego kraju, a Duńczyk musiał zaakceptować grę w trzeciej lidze, przy okazji wierząc w zapewnienia o szybkim awansie. Czasami jednak krok w tył uprzedza zrobienie dwóch kroków do przodu. Tak było również w tym przypadku. Już trzy lata później, w maju 2016 roku, drużyna Ralfa Rangnicka wywalczyła awans do Bundesligi.
Później było już tylko lepiej. W sezonie 18/19 Poulsen zapisał się do historii jako pierwszy w historii RB Lipsk zdobywca hat-tricka w Bundeslidze. Dzięki temu spotkaniu został także trzecim Duńczykiem, który zdobył 14 lub więcej bramek w jednym sezonie najwyższej klasy rozgrywkowej w Niemczech. Uprzedzili go jedynie legendarni Ebbe Sand oraz Allan Simonsen.

Idealny partner

Wielu trenerów oraz napastników, współpracujących z Poulsenem (między innymi Julian Nagelsmann, a nawet Timo Werner), podkreślało, że jest on idealnym uzupełnieniem formacji ofensywnej i najlepszym partnerem dla drugiego snajpera. Wykonuje czarną robotę. Uwielbia pojedynki fizyczne i szukanie przestrzeni na boisku. W skrócie, robi wszystko, aby ułatwić życie kolegom z ofensywy.
Warto dodać, że jeszcze do 14. roku życia Duńczyk grał na pozycji obrońcy, czemu sprzyjały jego warunki fizyczne oraz wrodzona zawziętość. Pewne cechy typowe dla defensorów zostały mu do dzisiaj. W sezonie 2017/18 wygrywał boiskowy pojedynek średnio co 4 minuty. Zbierał górne piłki, wygrywał główki, mijał rywali i umiał się zastawić. Jednym słowem, potrafił wykorzystać swoje 192 centymetry wzrostu w najlepszy możliwy sposób.

Nadzieja

Tuż przed rozpoczęciem EURO 2020, w Danii panowały bardzo pozytywne nastroje. Wielu kibiców dostrzegało w obecnej reprezentacji analogie do słynnego zespołu z 1992 roku, który osiągnął największy sukces w historii skandynawskiego futbolu, niespodziewanie wygrywając mistrzostwo Europy. Nic dziwnego, Duńczycy przeszli przez marcowe spotkania eliminacji mistrzostw świata jak burza, a coraz większe grono ekspertów zaczęło nazywać ich drużynę “czarnym koniem”. Sam Poulsen także miał powody do optymizmu. Szczególnie, że podczas ostatniego sprawdzianu przed turniejem, zaprezentował się z bardzo dobrej strony, strzelając wyrównującą bramkę w starciu z reprezentacją Niemiec. Gdy przeanalizuje się ją od początku do końca, widać jak dużo pracy wykonał w grze bez piłki.
Pomimo tak dobrej atmosfery, już w pierwszym spotkaniu mistrzostw cała kadra otrzymała srogi cios z uwagi na tragedię Christiana Eriksena, który doznał zawału serca pod koniec pierwszej połowy spotkania z Finlandią. Cały świat mówił wtedy o braterstwie i jedności w drużynie Kaspera Hjulmanda. O odpowiedzialnym zachowaniu Simona Kjaera i bardzo szybkiej interwencji medyków. Na moment wszyscy zapomnieli o sporcie, tabelach i wynikach. Najważniejsza była walka o życie Eriksena. Na szczęście została ona wygrana. Na boisku Duńczycy jednak polegli 0:1.
Starcie z Belgią wyglądało już dużo lepiej. Przede wszystkim, nie było ono aż tak dramatyczne. Yussuf Poulsen trafił w nim do siatki dokładnie 99 sekund po pierwszym gwizdku sędziego. To druga najszybciej strzelona bramka w historii mistrzostw Europy. Nieco bardziej pospieszył się tylko Rosjanin Dmitrij Kiriczenko w spotkaniu z Grecją na EURO 2004. W ostatecznym rozrachunku, bramka Yussufa nic Duńczykom jednak nie dała. Spotkanie zakończyło się bowiem wynikiem 2:1 dla Belgii. Podopieczni Kaspera Hjulmanda nadal jednak mogą awansować. Muszą jednak pokonać Rosję. Poulsen ma oczywiście wyjść na boisko od pierwszej minuty.
Historia Yussufa pokazuje, jak wielką rolę w futbolu odgrywa głowa. Duńczyk nigdy nie był nastawiony na sukces, tylko na ciężką pracę. To duża różnica. W jednym z wywiadów powiedział nawet, że gdyby nie został piłkarzem, studiowałby jeden z kierunków ścisłych, najprawdopodobniej matematykę. Wspomniana matematyka będzie dzisiaj Duńczykom bardzo potrzebna. W grupie nie zdobyli jeszcze ani jednego punktu, więc aby awansować do fazy pucharowej, muszą liczyć także na innych. Jeżeli zachowają jednak chłodną głowę, a Poulsen zagra z reprezentacją Rosji tak jak przeciwko Belgii, możemy być pewni, że czeka nas wspaniałe widowisko.

EUROkupon

Widowisko, którego to Duńczycy będą faworytem. Skandynawowie pokazali solidny futbol przeciwko Finlandii (a przecież grali świeżo po dramacie Eriksena!) oraz naprawdę bardzo dobry z silną Belgią. Do poprawy mają jedynie skuteczność. Przed nimi mecz o wszystko, który - jeśli będą grali tak jak wcześniej, a dojdzie do tego łut szczęścia - powinni wygrać. Taki też wynik przewidujemy - zwycięstwo ekipy Hjulmanda z Rosją.
Rosjanie nie mają zbyt wielu argumentów. Z Finami triumfowali minimalnie, wcześniej beznadziejnie zaprezentowali się przeciwko Belgom. Drużyna Stanisława Czerczesowa ma spore problemy w obronie, z czego Yussuf Poulsen i spółka powinni zdecydowanie skorzystać. Jedyną nadzieją na korzystny rezultat Rosji wydaje się być Artiom Dziuba, którego czeka jednak trudna przeprawa z Simonem Kjaerem. Typujemy wygraną Danii i jej awans do fazy pucharowej.
Wcześniej, w grupie C, na boisko wyjdą piłkarze Ukrainy i Austrii. To nietypowe spotkanie, bo remis daje awans obu zespołom. Można jednak założyć, że gra na 0:0 nikogo nie zainteresuje - ta kadra, która zakończy rozgrywki grupowe niżej, zmierzy się w 1/8 finału z Włochami. A tego każdy chętnie by uniknął. Wydaje się więc, że Ukraińcy i Austriacy nie powinni kalkulować, a w Bukareszcie piłka znajdzie się w siatce zarówno z jednej, jak i drugiej strony.
Poniższy kupon możesz obstawić w Fortunie, korzystając przy okazji z bonusów na EURO 2020. Jest to m.in. pierwszy zakład bez ryzyka o wartości 600zł! Kliknij TUTAJ, aby sprawdzić szczegóły promocji.
EURO KUPON 11
WŁASNE
Fortuna to legalny bukmacher, a gra u nielegalnych podlega karze. Pamiętaj, że hazard grozi uzależnieniem.

Przeczytaj również