Właściciel Widzewa mocno o trenerze Sopiciu. I trudno mu się dziwić
W letnim okienku Widzew poszedł grubo, co z miejsca rozbudziło oczekiwania kibiców. Apetyty urosły może nie do rangi mistrzostwa Polski, ale nikt - łącznie z działaczami - nie krył, że celem jest czołówka Ekstraklasy. Na starcie sezonu jest do niej daleko nie tylko pod względem punktowym, lecz też, co gorsza, stylu. Jego bowiem Widzew Zeljko Sopicia wciąż nie ma.
Chorwata zatrudniono w marcu 2025 roku, był następcą Daniela Myśliwca. Do tej pory poprowadził łodzian w 15 spotkaniach i wygrał pięć z nich, jednak kluczowe, że aż osiem przegrał. Sopić punktuje ze średnią 1,13 na mecz i tylko w jednym klubie w swojej dziesięcioletniej karierze wypadł gorzej. W latach 2019-2020 prowadził Sabah FK, skąd zwolniono go po 11 spotkaniach. Teraz w Widzewie zastanawiają się, czy nie postawić na podobne rozwiązanie.
Posada 51-latka jest poważnie zagrożona. Chociaż może się wydawać, że wyciągnie wniosków na podstawie sześciu kolejek jest zbyt pospieszne, to ważniejsze wydaje się pytanie, czy Widzew może sobie pozwolić na tracenie punktów tak lekką ręką. Łodzianie stracili punkty nie tylko z pretendującą do tytułu Jagiellonią i rozpędzoną Wisłą Płock, ale też pogrążoną w kryzysie Pogonią Szczecin czy Cracovią, którą, jak się okazało, zatrzymać może Piast OdPiątejMinutyŚmierdziRemisem Gliwice. Zwłaszcza porażka z “Portowcami” jest poważną wpadką i nie można jej zrzucić wyłącznie na karb czerwonej kartki dla Sebastiana Bergiera.
Zresztą szukanie tego typu tłumaczeń - oczywiście mając w pamięci, że kilka decyzji w tym sezonie Widzew zwyczajnie skrzywdziło - niezbyt pasuje do zespołu mającego walczyć o najwyższe lokaty. Pokazuje to, że zespół Sopicia nie daje gwarancji pewnego zwycięstwa, zbyt często szczęście uzależnione jest od niuansów.
Oczywiste braki
Jednym z nadrzędnych zadań dla Chorwata była poprawa defensywy Widzewa. To właśnie ją uważano za największy mankament drużyny Myśliwca. Poprzedni szkoleniowiec przywiązany był do rozgrywania piłki od bramki, a nie miał ku temu odpowiednich wykonawców, co często kończyło się sporymi problemami. Po pierwszych spotkaniach wydawało się, że Sopić schemat uprościł, błyskawicznie poukładał temat. Jego zespół pokonał Piasta i Lechię, nie stracił przy tym żadnego gola. W dwóch meczach z rzędu wygrał i zachował czyste konta, co na poziomie Ekstraklasy Myśliwcowi nie udało się ani razu.
Po meczach z gliwiczanami i gdańszczanami Widzew wrócił jednak do popełniania błędów, przegrał aż pięć z siedmiu kolejnych spotkań. Ostatecznie zdołał się dość spokojnie utrzymać, ale wynikało to nie tyle z pracy Chorwata, co słabości pozostałych rywali. Niemniej, już wtedy pojawiały się pierwsze wątpliwości względem planów 51-latka, ale nastroje tonowano - podkreślano, że to dopiero początek przygody, a szkoleniowiec potrzebuje nowych zawodników. Tych Sopić dostał latem, już teraz do klubu trafiło 13 piłkarzy, a to nie koniec aktywności na rynku.
Nie dostał natomiast klasowego bramkarza. I to widać. Pod względem współczynnika xGA Widzew jest czwartą najlepszą ekipą w Ekstraklasie. Szkopuł w tym, że “powinien” tracić 0,82 bramki na mecz, a traci aż 1,16, co sugeruje oczywiste problemy z obsadą bramki. Potwierdza je procent obronionych strzałów - Maciej Kikolski i Rafał Gikiewicz ustawili go na poziomie 58,8, to szósty najgorszy wynik w lidze. Przepaść względem lidera jest kolosalna, Rafał Leszyński z Wisły Płock odbił aż 85,7% uderzeń.
Nie znaczy to oczywiście, że słabe wyniki łodzian trzeba zrzucać wyłącznie na karb golkiperów, a sam trener nie ponosi żadnej winy. Abstrahując do trafienia Adriana Przyborka, łodzianie nie stracili przypadkowych bramek. Aż trzykrotnie nie poradzili sobie z ustawieniem po dośrodkowaniach rywala (Jagiellonia, Cracovia, Pogoń), dwukrotnie ucierpieli po złym rozegraniu piłki (Jagiellonia), a także nie potrafili się odbudować po stracie piłki (Jagiellonia, Cracovia, Wisła Płock).
Widzew źle broni we własnym polu karnym. Zespół Sopicia gra wysoko, ale źle reaguje na konieczność powrotu do defensywy, co wiąże się z oczywistymi konsekwencjami. Dla przykładu “Pasy” strzeliły gola, gdy po dośrodkowaniu miały sytuację trzech na czterech w “szesnastce” łodzian. “Nafciarze” zaś wyszli do nagłej kontry jeden na jednego. Dośrodkowania natomiast, jako się rzekło, sieją popłoch w ekipie Chorwata. Czy to ze stojącej piłki, czy to z akcji - Widzew będzie miał problem, aby się przed takim zagraniem obronić. Szwankuje krycie indywidualne, strefowe, a to wszystko aspekty, które da się i wręcz trzeba wypracować na treningach.
Pryskający czar
Na szczęście piłka nie składa się tylko z obrony, ale też ataku. Szkopuł w tym, że ofensywa również nie stanowi najmocniejszego punktu w repertuarze łodzian. Za kadencji Sopicia nie udało się wypracować rozpoznawalnego stylu. Widzew niby napiera, chętnie korzysta ze skrzydeł, pokłada dużo nadziei w Mariuszu Fornalczyku, ale poza ofensywnymi wejściami Juliana Shehu trudno mówić o znaku firmowym. Atak pozostaje na słabym poziomie.
Osiem strzelonych goli to nawet więcej niż Widzew “powinien” mieć (6,77 xG), co w dużej mierze wynika z kapitalnego uderzenia Shehu w pierwszej kolejce. Najważniejsze jednak, że meczowe xG łodzian wynosi dramatycznie niskie 1,13. Słabsze są jedynie Piast Gliwice oraz Arka Gdynia. To największy kamyczek, jaki można wrzucić do ogródka Sopicia. Widzew jest drużyną nieatrakcyjną, jest drużyną niegroźną. Chociaż sprowadzono pięciu ofensywnych zawodników, to żaden z nich nie został jeszcze liderem zespołu Chorwata.
Największe pretensje w tej kwestii kierowane są oczywiście w stronę Mariusza Fornalczyka, który (za) bardzo chce, bardzo się stara i kilkukrotnie był blisko konkretu, ale finalnie zawsze czegoś brakowało. Wyróżniający się skrzydłowy poprzedniego sezonu w bieżącym częściej fauluje i łapie żółte kartki niż faktycznie wpływa na ofensywne poczynania drużyny. Ale to nie tylko jego problem. W gruncie rzeczy żaden z nowych nabytków nie jest motorem napędowym ekipy Sopicia. Ciężar ciągnięcia akcji do przodu niezmiennie spoczywa na barkach Shehu i Juliana Alvareza. Chyba nie na to liczono, gdy pakowano ponad dwa miliony euro w atak.
Ewidentnie natomiast liczono na lepsze wyniki. Posada Sopicia nie jest bezpieczna, co opisywaliśmy TUTAJ. Jeśli Widzew przegra z Lechem, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że Chorwat straci pracę. Działacze nie przeszli obojętnie wobec rozczarowującego początku sezonu, już sondują rynek w poszukiwaniu ewentualnego następcy. Sopić ma więc mało czasu, aby naprawić mankamenty, ale nieprawdą byłoby stwierdzenie, że tego czasu w ogóle mu nie dano.
Pracuje w Łodzi już blisko pół roku. Poprowadził zespół w 15 spotkaniach. Latem otrzymał kilkunastu nowych zawodników, ale przecież żaden z nich nie był gorszy od piłkarza, którego zastępował. Kadrowo Widzew zrobił krok do przodu, więc praca szkoleniowca powinna być prostsza. Ponadto włodarze zadbali, aby większość graczy ściągnąć przed zakończeniem okresu przygotowawczego, co miało pomóc w adaptacji. Sopiciowi naprawdę zagwarantowano komfortowe warunki, lecz 51-latek nie zdołał z nich skorzystać.
Oczywiście, prawdziwa piłka to nie Football Manager lub FIFA i potrzeba chwili, aby wszystko wskoczyło na odpowiednie miejsca, jednak w przypadku Widzewa nie widać jednoznacznych przesłanek, które wskazywałyby, że z biegiem czasu będzie lepiej. Że to jedynie czas i brak zgrania stoją na drodze sukcesu chorwackiego szkoleniowca. Pewne pokonanie GKS-u Katowice i dobra pierwsza połowa z Pogonią Szczecin to zbyt wygórowana cena względem wydatków Roberta Dobrzyckiego. Przekonanie, że inny trener z tą samą kadrą prezentowałby się lepiej, nie wydaje się oderwane od rzeczywistości.
- Nie decyduję o trenerze, ale rzeczywiście, jest nerwowy moment. Z drugiej jednak strony chcemy, by ten klub był prowadzony racjonalny i spokojnie. Wyniki jednak czasami powodują, że w krótkim okresie jest niespokojnie. Pewnie wszyscy mają wyższe oczekiwania niż te wyniki. Trener nigdy nie może spać spokojnie. Jedynie może spać spokojnie pewnie wtedy, kiedy ma super wyniki - przyznał sam Robert Dobrzycki podczas konferencji poświęconej Widzew Training Center. Dodał też, że "wyniki nie są za trenerem".
Zegar tyka.
Czy Zeljko Sopić powinien stracić pracę przed przerwą na kadrę?
- Tak, przed meczem z Lechem30.88%
- Tak, ale w razie porażki z Lechem47.43%
- Nie21.69%