Wszyscy “Święci” idą do piekła. Jan Bednarek i spółka na najlepszej drodze, by spaść z Premier League

Wszyscy “Święci” idą do piekła. Jan Bednarek i spółka na najlepszej drodze, by spaść z Premier League
Stuart Martin / PressFocus
Fatalnie budowana kadra, hurtowe odejścia najważniejszych postaci i skandalicznie słabe wyniki. Od lat Southampton uchodził za solidny zespół ze średniej półki Premier League. Teraz podopieczni Ralpha Hasenhuttla zasługują na miano jednej z najgorszych ekip w angielskiej ekstraklasie. “Święci” idą do piekła.
W 2021 roku żadna drużyna Premier League nie zgromadziła na swoim koncie mniej punktów niż Southampton. Od 4 stycznia zespół z St. Mary’s zachował jedno czyste konto i to przeciwko Sheffield United, które było czerwoną latarnią ligi i z hukiem spadło do Championship. Wskazywanie “Świętych” jako potencjalnych kandydatów do spadku nie jest pochopnym wyciąganiem wniosków po porażce w pierwszej kolejce nowego sezonu, jednak realną oceną tego, w jakim kierunku zmierza ten projekt.
Dalsza część tekstu pod wideo

Z nieba do piekła

Na początku stycznia Southampton pokonał Liverpool, ówczesnych mistrzów Anglii. Wtedy Jan Bednarek i spółka zajmowali miejsce premiujące grą w Champions League, mieli na koncie tyle samo punktów, co Manchester City. Wydawało się, że wszystko zmierza ku lepszemu. Tak naprawdę okazało się, że wieczór okraszony zwycięstwem nad “The Reds” był ostatnią szczęśliwą chwilą w klubie. Co się stało z drużyną, która jeszcze na starcie minionych rozgrywek funkcjonowała co najmniej poprawnie?
- Nasza średnia strzelonych goli jest na poziomie czołowej dziesiątki ligi. Nasza średnia traconych bramek to już strefa spadkowa. Musimy poprawić ten aspekt gry. Kilku podstawowych zawodników nie grało i nie było żadnego impulsu z ławki. Stajemy się gorsi. Nasz poziom nie jest wystarczający - otwarcie mówił Ralph Hasenhuttl po marcowej porażce z Brighton.
Gdy drużynie nie idzie, najłatwiej jest uczynić z trenera kozła ofiarnego, który marnuje potencjał i hamuje rozwój zawodników. Na St. Mary’s jednak nie można powiedzieć złego słowa o Austriaku, ponieważ ten do pewnego czasu sprawiał, że zespół osiągał wyniki ponad stan, wykraczający poza umiejętności i jakość w zestawieniu z siłą ligowych rywali. Prawdziwą twarzą Southampton nie była seria zwycięstw, która w pewnym momencie sprawiła, że klub znalazł się w czołówce Premier League. Prędzej brutalna seria porażek ukazująca prawdziwy obraz So’ton. W hrabstwie Hampshire jakby zapomniano, że liga angielska jest tak konkurencyjna, iż regularne wzmocnienia składu nie są luksusem, ale koniecznością, by przetrwać.
- Nasze wyzwanie na lato to poszerzenie kadry, aby na każdej pozycji znaleźli się zawodnicy z większą jakością. W przeciwnym razie nie można rywalizować z pozostałymi drużynami w Premier League. Sezon jest zbyt długi, zbyt wymagający - mówił w maju Hasenhuttl na antenie “Sky Sports”.
Gigantycznym problemem “Świętych” w drugiej połowie ostatniego sezonu była zbyt wąska kadra. Hasenhuttl dysponował krótką kołdrą, która odkrywała zbyt wiele mankamentów. W pewnym momencie trener musiał poradzić sobie z plagą kontuzji, co brutalnie odbiło się na wynikach. “Święci” najpierw wylecieli z top 4, później z czołowej dziesiątki, a gdyby rozgrywki trwały jeszcze kilka kolejek pewnie zdążyliby zawitać do strefy spadkowej. Wtedy z urazami zmagali się Danny Ings, Jannik Vestergaard, Oriol Romeu czy Ryan Bertrand. Czy zarząd poczynił pewne działania, aby wspomóc szkoleniowca? Wręcz przeciwnie. Nie tylko nie sprowadzono solidnych alternatyw dla filarów drużyny, ale jeszcze pozwolono na odejście kluczowych elementów.

Dramat w trzech aktach

Bertrand, Ings i Vestergaard. Każdy z nich był ważną postacią Southampton, ale żadnego na St. Mary’s już nie ma. Rozbiórka “Świętych” odbywała się metodycznie, a utrata kolejnych piłkarzy tylko przysporzyła kolejnych problemów. Najpierw odszedł etatowy lewy obrońca i Mario Lemina, czyli piłkarz solidny, niekoniecznie wyjątkowy, ale trudno narzekać na kogoś, kto ma w CV występ w finale Ligi Mistrzów. Następnie Ings otwarcie przyznał, że nie ma zamiaru przedłużyć kontraktu z klubem i chce odejść. Ale Anglik nie trafił do Manchesteru United, Chelsea czy innego potentata, lecz Aston Villi. Drużyny, który dwa lata temu grał na poziomie Championship. Jednak trudno dziwić się 29-latkowi, ponieważ projekt na Villa Park oferuje znacznie ciekawsze perspektywy niż rozpadający się Southampton.
W Premier League każdy klub ze średniej półki musi znać swoje miejsce w transferowym układzie pokarmowym. Aczkolwiek kluczowa pozostaje reakcja na działania i utratę swojego lidera. “The Villains” stracili Jacka Grealisha, jednak natychmiast sprowadzono w jego miejsce Leona Baileya, Emiliano Buendię i wspomnianego Ingsa. Southampton nie załatało dziury po Vestergaardzie, a etatowego snajpera ma zastąpić ściągnięty z drugiej ligi Adam Armstrong. Udało mu się co prawda strzelić gola w pierwszej kolejce, jednak wciąż mówimy o 24-letnim zawodniku, który na poziomie Premier League rozegrał ledwie 15 spotkań. Z kolei Ings to od startu sezonu 2019/20 trzeci najlepszy strzelec rozgrywek pod względem bramek z otwartej gry. Pod tym względem ustępuje jedynie Harry’emu Kane’owi i Mohammedowi Salahowi. Jeśli najgorszy zespół roku traci najważniejszego piłkarza, to naprawdę trudno pozostać optymistą, chociaż Hasenhuttl oczywiście stara się robić dobrą minę do złej gry. Nic innego mu nie pozostało.
- Niektórzy mówili, że Ings jest naszą gwarancją goli, ale w kilku meczach potrafiliśmy już sobie radzić bez niego. Nie boję się tego, że możemy mieć zbyt mało zawodników odpowiedzialnych za dostarczanie bramek. Teraz na barkach wszystkich leży zwiększenie jakości drużyny i osiągnięcie zakładanych celów - twierdził Austriak na konferencji prasowej przed meczem z Evertonem.
Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież “Święci” przez pewien czas prowadzili z ekipą z Liverpoolu i to na trudnym terenie. Fakty prezentują się jednak tak, że to Southampton po prostu wykorzystał jeden fatalny błąd rywali, a to i tak nie wystarczyło, by wrócić do domu z choćby jednym punktem. W drugiej połowie ostatniego spotkania “The Toffees” brutalnie wypunktowali rywali, strzelając trzy gole. So’ton dopuściło do największej liczby sytuacji bramkowych spośród wszystkich drużyn w pierwszej kolejce Premier League. A patrząc na skład desygnowany przez Hasenhuttla, naprawdę można zastanowić się, ilu zawodników faktycznie dorasta poziomem do tej ligi..

Kłopoty polskiego lidera

Jednym z niewielu piłkarzy, który na pewno nie odstaje umiejętnościami od angielskiej ekstraklasy, jest Jan Bednarek. Błogosławieństwo w postaci okazałego potencjału może jednak okazać się przekleństwem Polaka. Nieszczęście w szczęściu polega na tym, że stoper wyrósł na ulubieńca i oczko w głowie Hasenhuttla. Kiedy trener przybył do klubu, nasz zawodnik dusił się na trybunach. Nowy szkoleniowiec z miejsca uczynił go fundamentem przemeblowanej linii obrony.
- Cieszę się, że Jan z nami zostanie. To wciąż młody piłkarz z ogromnym potencjałem. Jest idealnym przykładem kogoś, kto ciężką pracą umocnił swoją pozycję. Wiem, że będzie dla nas ważnym graczem w przyszłości - mówił Hasenhuttl, kiedy Bednarek niedawno podpisał nowy kontrakt.
Stoper reprezentacji Polski związał się z Southampton umową do 2025 roku. Wielu piłkarzy marzyłoby o pewnym miejscu w klubie Premier League, jednak parafowany kontrakt w niedalekiej przyszłości może okazać się cyrografem i wyrokiem na obiecującą karierę byłego stopera Lecha Poznań. Na początku okienka transferowego Bednarka łączono z potencjalnym transferem do Aston Villi, jednak Southampton nie miał zamiaru słuchać żadnych ofert. Wieloletnia umowa sprawia, że Bednarek stał się nietykalny, ale jednocześnie pozbawiony ucieczki z St. Mary’s. Leicester także mogło zgłosić się po Polaka, jednak wybrano Jannika Vestergaarda, ponieważ temu kontrakt wygasał znacznie szybciej. W trakcie negocjacji “Święci” nie rozdawali kart, więc pożegnano rosłego Duńczyka.
Pytanie brzmi, czy Bednarek nie powinien jednak zacząć rozglądać się za nowym pracodawcą, dopóki nie jest za późno. Ligowy sezon to maraton, porażka Southampton z Evertonem niczego nie przekreśla, ale w szerszym kontekście mówimy o zespole, który przy okazji ostatnich 22 spotkaniach aż 18 razy kończył “na tarczy”. Do Premier League weszła ciekawa grupa beniaminków, już w pierwszej kolejce Watford i Brentford zapunktowały. Widmo spadku Southampton staje się naprawdę realne. Bednarek kilka miesięcy temu chciał zabezpieczyć swoją przyszłość, wiążąc się na dłużej z klubem z Premier League. Tylko niedługo może zostać ze swoim wieloletnim kontraktem jak Himilsbach z angielskim.

Przeczytaj również