Wyrzucili Barcelonę z Ligi Mistrzów i grają jak z nut. "Najlepsza wersja"

Wyrzucili Barcelonę z Ligi Mistrzów i grają jak z nut. "Najlepsza wersja"
Spada/Pressfocus
Początek obecnego sezonu nie był udany dla Interu. “Nerazzurri” zgubili w lidze kilka punktów, przez co chwilowo wypadli z peletonu podążającego po Scudetto. Zwycięstwo nad Barceloną dodało im jednak mnóstwo pewności i dziś oglądamy ich najlepszą wersję za kadencji Simone Inzaghiego.
Losowanie fazy grupowej Ligi Mistrzów nie okazało się szczęśliwe dla Interu. Mediolańczycy trafili na Viktorię Pilzno, zawsze groźny Bayern oraz napędzoną letnim, widowiskowym oknem transferowym Barcelonę. A że “Nerazzurri” w przeszłości odpadali z tych elitarnych rozgrywek na wczesnym etapie, to zdaniem wielu ekspertów mieli podzielić los z poprzednich lat. Nie podzielili. Cztery punkty zdobyte w dwumeczu z “Dumą Katalonii” pozwoliły im awansować do fazy pucharowej LM jeszcze przed ostatnią kolejką. To ogromny sukces zespołu Simone Inzaghiego, który w tym sezonie był przecież w małym dołku.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wicemistrzowie Włoch na tak wczesnym etapie sezonu mają już cztery porażki na koncie w Serie A. Ich gra długo nie powalała na kolana. Stali się przewidywalni dla przeciwników, w defensywie popełniali niewymuszone błędy i przede wszystkim brakowało im skuteczności pod bramką rywali. Przegrana z Romą 1 października sprawiła, że posada Simone Inzaghiego w Mediolanie wisiała na włosku. Zwycięstwo nad Barceloną pozwoliło im jednak wrócić na właściwą ścieżkę. Od tamtej pory “Nerazzurri” notują serię zwycięstw, a ich postawa na boisku zmieniła się o 180 stopni. W Lidze Mistrzów wykonali plan i teraz mają za zadanie doścignąć w lidze niesamowite Napoli. Choć to oczywiście nie będzie takie proste.

Od początku

Simone Inzaghi, zastępując w ubiegłym roku Antonio Conte na stanowisku trenera Interu, miał za zadanie powtórzyć jego sukces - wywalczyć Scudetto. Nie udało się. Wicemistrzostwo Włoch okazało się bolesną porażką, a Inzaghi, który przecież preferuje podobny styl gry do Conte, musiał zmierzyć się ze sporą krytyką. Słaby sezon dał jednak powody, aby poczynić latem odpowiednie kroki w celu wzmocnienia drużyny. Prezes Steven Zhang oraz dyrektor sportowy Beppe Marotta zabrali się ostro do roboty. Celem “Nerazzurrich” było wzmocnienie ofensywy oraz wymienienie zawodników z szerokiej kadry na lepszy model. Do klubu trafili:
  • Romelu Lukaku (z Chelsea)
  • Kristjan Asslani (z Empoli)
  • Raoul Bellanova (z Cagliari)
  • Andre Onana (z Ajaksu Amsterdam)
  • Henrich Mchitarjan (z Romy)
  • Francesco Acerbi (z Lazio)
Można jasno stwierdzić, że do drużyny Simone Inzaghiego dołączyła mieszanka młodych oraz utalentowanych zawodników z tymi doświadczonymi i ogranymi na arenie międzynarodowej. Szkoleniowiec Interu ostatecznie mógł być zadowolony ze wzmocnień, jednak do pełni szczęścia zabrakło mu zatrzymania w klubie Ivana Perisicia. Chorwat odszedł do Tottenhamu. Z Mediolanu wyjechali też m.in. Arturo Vidal i Alexis Sanchez.
Inter wchodził więc w nowy sezon z przewietrzoną szatnią oraz nadzieją na powrót na włoski tron. Bukmacherzy byli zgodni, że to właśnie “Nerazzurri” są głównym kandydatem do zdobycia Scudetto.

Problemy

Mediolańczycy kiepsko jednak rozpoczęli ligowe zmagania. Od pierwszego spotkania uwidoczniły się stare problemy, czyli przede wszystkim brak skuteczności. Potrafili wysoko wygrać ze Spezią oraz Cremonese, natomiast na tak wczesnym etapie sezonu były mecze, które “przepychali kolanem”. Największym kłopotem okazała się jednak defensywa. Dotąd Inter imponował żelazną obroną, tymczasem na starcie rozgrywek piłkarze z Stadio Giuseppe Meazza wyglądali, jakby nie odbyli ze sobą ani jednej jednostki treningowej. Trener miał nad czym pracować, tyle że czasu na poprawki było dość mało przez napięty terminarz.
Trzeba zwrócić uwagę, że w Mediolanie dawno nie mieli takich problemów. Defensywa już prezentuje się bez zarzutów, ale po 12. kolejce Inter ma aż 17 straconych goli. Doszły do tego bolesne porażki z Lazio, w Derby della Madonnina z Milanem, Udinese oraz Romą. Włoskie media sugerowały na początku października, że posada Simone Inzaghiego wisi na włosku, a wśród jego następców wymieniano nawet Paulo Sousę.
“La Gazzetta dello Sport” pisała jednak:
- Steven Zhang nie rozważa zwolnienia Simone Inzaghiego, choć wziął pod lupę jego pracę oraz wyniki. Prezydent Interu jest również niezadowolony z wypowiedzi trenera na konferencjach prasowych, który zaangażował się w sprawy finansowe i wypowiadał się niepochlebnie o budżecie. Tymczasem hashtag #InzaghiOut zyskał na popularności w mediach społeczniościowych, przez co szkoleniowiec musi się mierzyć z ogromną presją w nadchodzących meczach.
Ówczesne problemy Interu sprawiły jednak, że klub z Mediolanu przestał być rozpatrywany jako kandydat do zdobycia tytułu. Doszła jeszcze do tego porażka w Lidze Mistrzów z Bayernem. Mistrzowie Niemiec dali “Nerazzurrim” solidną lekcję futbolu.

Odrodzenie

Inzaghi grał więc z Barceloną o posadę. I się obronił. Cztery punkty w dwóch meczach, poprawione zwycięstwem nad Viktorią Pilzno, dały mediolańczykom awans do fazy pucharowej kosztem “Dumy Katalonii”. Defensywa pracowała generalnie jak należy, a dziś już nikt nie mówi o wyrzuceniu trenera z pracy. Media częściej wystawiają Interowi laurkę.
- Obejrzeliśmy inny Inter niż dotychczas: bardziej skoncentrowany, głodny, waleczny, a drużyna wreszcie bardziej drużynowa. Przewagę udokumentowała piękna bramka zdobyta przez Calhanoglu oraz wspaniała defensywa. Odkryli na nowo radość z gry i poczuli smak zwycięstwa w tak ważnym spotkaniu. Nie do opisania jest tak wygrana - rozpisywało się “Corriere dello Sport” po wygranej z “Barcą”.
Dwumecz z Barceloną zbudował od nowa zespół, który jak tlenu potrzebował takich występów. Maszyna ruszyła. W lidze Inter notuje serię czterech zwycięstw z rzędu i doścignął już peleton pędzący w kierunku Scudetto. Drużyna weszła na maksymalne obroty, co daje ogromne pole manewru Simone Inzaghiemu. Dobra forma niemal wszystkich zawodników sprawia, że trener może rotować składem. Z drugiej jednak strony, Włoch musi mieć na uwadze, że Inter goni Napoli, a nie rywale ich, więc nie może przeszarżować z kombinowaniem.

Nowy właściciel i nowy stadion?

Co dalej z Simone Inzaghim i jego zespołem? Wpływ na przyszłość Interu będzie miała prawdopodobna zmiana właściciela. Jak przekazało "Financial Times", Suning Holdings Group chce sprzedać "Nerazzurrich" jeszcze w tym roku. Chińczycy posiadają 99,5% akcji i liczą, że otrzymają za klub od 1,2 do 1,4 miliarda euro. Nowy nabywca będzie musiał też spłacić około 700 mln długu. Według nieoficjalnych informacji proces sprzedaży mają przeprowadzić eksperci z banku Reine Group oraz Goldman Sachs. Te same firmy pomagały w tym roku w sprzedaży Chelsea przez Romana Abramowicza. Niewykluczone, że również Inter zostanie oddany w ręce któremuś z amerykańskich podmiotów. Choćby AC Milan został niedawno kupiony przez konsorcjum z USA Red Bird Capital Partners.
- Zhangowie, zarówno ojciec, jak i syn, zawsze wydawali się być tutaj w dobrej wierze. Na początku prosili, abym to ja rozmawiał z zawodnikami i ich motywował. Ale utrzymać się na długo przy dzisiejszym futbolu jest niemożliwe. Co roku straty się podwajają… Być może przybędzie fundusz amerykański. Należy jednak uważać na spekulacje, futbol nie jest stworzony do zarabiania pieniędzy. Amerykanie chcieliby z niego zrobić show. Show-biznes. Nie wiem, czy to kiedykolwiek będzie możliwe we Włoszech. Nowy stadion? Zburzenie San Siro byłoby zbrodnią. Czym jest 30 milionów euro w porównaniu z historią? Zobaczycie, że nikt nie odważy się zburzyć naszej świątyni - powiedział Massimo Moratti, były prezydent Interu, w rozmowie z dziennikiem “Corriere della Sera”.
Piękny stadion faktycznie może wkrótce zniknąć z mapy Mediolanu. Milan i Inter porozumiały się z władzami miasta sprawie modernizacji i rewitalizacji całego dużego terenu wokół San Siro. Miałby się tam pojawić nowy, nowoczesny obiekt na 60-65 tysięcy kibiców, który, tak jak obecny stadion, byłby dzielony przez oba kluby. Nie powstanie jednak dokładnie w tym samym miejscu, w którym znajduje się obecny, lecz kilkadziesiąt metrów dalej. Cały projekt "La Cattedrale" ma kosztować aż 1,3 miliarda euro, a nowe San Siro ma być nieco mniejsze niż obecne (liczące 80 tys. miejsc), ale za to zdecydowanie bardziej nowoczesne i dostosowane do aktualnych potrzeb.

Z drugiej strony, trudno sobie wyobrazić Mediolan bez San Siro. Świątynia włoskiego futbolu nie powinna zniknąć z piłkarskiej mapy. Jest to tak samo trudne do zrozumienia, jak postawa Interu na początku sezonu dla Simone Inzaghiego. “Nerazzurri” wyszli jednak z kryzysu. Kibice mają nadzieję, że Mediolan też znajdzie nowe rozwiązanie dla tak pięknego obiektu.

Przeczytaj również