Wyrzut sumienia Ancelottiego. Odkrycie sezonu ostatnim do wejścia. "Nie ma dla niego miejsca"

Wyrzut sumienia Ancelottiego. Odkrycie sezonu ostatnim do wejścia. "Nie ma dla niego miejsca"
Mark Cosgrove / pressfocus
Wojciech - Klimczyszyn
Wojciech Klimczyszyn11 Feb · 12:00
Genialna końcówka poprzednich rozgrywek? Check. Fantastyczne mistrzostwa Europy? Check. Arda Guler mógł i powinien liczyć na więcej szans w Madrycie. A jednak lekkość i pewność siebie, które charakteryzowały jego występy w drugiej części ubiegłego sezonu i budziły duże nadzieje przed obecnym, wyraźnie osłabły.
Wiosną wszystko wychodziło mu niemal bez wysiłku. Zdarzały się mecze, że kibice znudzeni dominacją Realu, czekali jedynie na wejście młodego pomocnika, na jego kolejne gole i asysty. Następny sezon, pierwszy pełny w wykonaniu Ardy Gulera, miał przynieść odpowiedzi na pytanie, gdzie znajduje się jego sufit. Tymczasem Turek zupełnie nieoczekiwanie, zamiast zaciętej walki o pierwszy skład, grzeje ławę. Wydaje się być w stagnacji od startu rozgrywek, wciąż szukając swojej roli, pozycji i statusu w Realu Madryt.
Dalsza część tekstu pod wideo

Namaszczony

Poprzednia kampania zaczęła się pechowo. Turecki talent zaraz po niespodziewanym transferze do “Królewskich” złapał kontuzję, a potem następną i następną. Pół roku przesiedział u rehabilitantów i trenerów siłowych, żeby standardami przynajmniej zbliżyć się do pozostałych reprezentantów Realu. Fizycznie odstawał znacznie, ale mentalnie, a przede wszystkich technicznie, było mu niedaleko do pierwszego składu. Zdarzało się, że filmiki z jego treningowych dryblingów, goli czy pięknych podań co tydzień robiły furorę w mediach społecznościowych. W jednym z wywiadów Mesut Oezil namaścił go na swojego następcę w madryckim zespole.
Po siedmiu miesiącach nieobecności wreszcie ruszył do boju. Przełom? Kwiecień i maj 2024. Na boisku zaliczył 12 występów, strzelając sześć goli. Będąc zmiennikiem zawsze stawiał znak pieczęci jakości. Od końca kwietnia, gdy Real matematycznie zapewnił sobie mistrzostwo Hiszpanii, Turek został nawet starterem. Z ostatnich sześciu kolejek wychodził w podstawie czterokrotnie, strzelając w tych meczach pięć goli.
Na fali popularności i w szczytowej formie pojechał na mistrzostwa Europy, gdzie tylko z jednym grupowym rywalem, Portugalią, zaczynał jako rezerwowy. Na inaugurację z Gruzją strzelił pięknego gola, a asystował przy bramkach w obu meczach fazy pucharowej: z Austrią w 1/8 finału i w przegranym ćwierćfinale z Holandią. Niektórzy widzieli go w jedenastce turnieju i razem z Laminem Yamalem przodował w zestawieniu najmłodszych gwiazd imprezy. Na wakacje pojechał z uśmiechem na ustach.

Znów do cienia

Pretemporadę zaczął tak jak skończył poprzedni sezon. Carlo Ancelotti zauważył, że na zgrupowanie turecki zawodnik przyjechał w kapitalnej formie. Bardziej wytrzymały, bardziej zdeterminowany, właściwie już przygotowany do pierwszej części długiego roku. To pozwoliło mu zabłysnąć w towarzyskich meczach z Milanem. i Barceloną. Nie tylko podniósł poziom techniczny, zwiększył także zaangażowanie w defensywie. Było to widać gołym okiem, ale potwierdzali to również jego koledzy z drużyny. Od czasu dołączenia do klubu Guler przeszedł istotną przemianę zarówno pod względem fizycznym, jak i czysto piłkarskim.
Pomimo dobrych notowań w zespole, pochwał od trenera, Turek w pierwszych miesiącach nowej kampanii nie dostał tylu minut, na ile liczył. W pierwszych czterech spotkaniach zaliczył zaledwie 100 minut z 450 możliwych i choć pokazywał przebłyski jakości, nie zdołał ugruntować miejsca w składzie. Nawet w obliczu kontuzji kilku graczy ze środka pola. W ostatnim meczu przed pierwszą jesienną przerwą reprezentacyjną, przeciwko Betisowi, był jedynym pomocnikiem, który nie powąchał murawy.
Potem występował sporadycznie. Efekt? W bieżącej kampanii rozegrał 27 gier, zdobywając trzy bramki i asystując przy pięciu. Większość dorobku strzeleckiego to dublet w Pucharze Hiszpanii z amatorskim Club Deportiva Minera. Dramatyczną sytuację Gulera dostrzega się zwłaszcza, gdy porówna się liczby innych graczy “Los Blancos”. Mniej minut na koncie w obecnym sezonie od Gulera mają jedynie rezerwowy bramkarz Andrij Łunin, debiutant Endrick, rekonwalescent David Alaba i oczywiście piłkarz-duch w tej kadrze, Jesus Vallejo. Dość powiedzieć, że więcej występów ma nadal Dani Carvajal, który zerwał więzadła krzyżowe w kolanie na początku października…
Tuż przed przerwą meczu Copa del Rey w Leganes 5 lutego zauważono, jak Carlo Ancelotti w intensywny sposób rozmawiał z Ardą. Trener Realu Madryt wyraźnie nie był zadowolony z defensywnej postawy i ustawienia Turka w niektórych sytuacjach. Dodatkowo, Guler kilkakrotnie wskazywał kolegom z drużyny, gdzie i kiedy powinni biec, jednak nikt wydawał się go nie rozumieć. Zagubiony, odizolowany, mógł polegać wyłącznie na sobie. Nie zraził się i brał na siebie odpowiedzialność. To jego podania, dośrodkowania i dryblingi nękały przez 80 minut defensywę ekipę spod Madrytu.
Wydawało się, że dobry występ w Pucharze Króla da mu przepustkę do przynajmniej roli “dżokera” w derbach Madrytu. Ale nie. Podobnie jak w poprzednim ligowym starciu z Espanyolem, również i z Atletico nie wstał z ławki, choć drużyna potrzebowała goli i kreatywności z przodu. Carlo Ancelotti nawet nie spojrzał w jego kierunku. Zaufania do nastolatka nie ma za grosz.

Nie ma miejsca dla talentu

Skąd się wzięły problemy piłkarza? W systemie 4-2-3-1 i 4-3-3 nie ma dla niego miejsca, ponieważ wszystkie trzy lub cztery pozycje z przodu są ustalone, a gdy wypada ktoś z galowego składu, jak ostatnio w przypadku Viniciusa, jego miejsce zajmuje Brahim Diaz, który zazwyczaj regularnie udowadnia swoją wartość wpływem na grę.
Schodząc pięterko niżej, sytuacja dla Turka wygląda jeszcze gorzej. Konkurencja jest równie duża mimo różnych kontuzji na przestrzeni całego sezonu. Ancelotti stawia obecnie na sprawdzoną parę Dani Ceballos-Fede Valverde, cały czas ufając Aurelienowi Tchouameniemu jako środkowemu obrońcy.
Ponadto Luka Modrić nadal prezentuje się na tyle dobrze, by wchodzić na plac jako pierwszy do odrabiania wyniku lub porządkowania spraw w drugiej linii. Gulerowi brakuje defensywnych umiejętności, intensywności i taktycznej rozwagi oraz zwykłego doświadczenia, aby pełnić rolę środkowego pomocnika. Ancelotti nigdy na to nie pozwoli.
Mimo obecnych trudności, trzeba też zauważyć pozytywne zmiany, jakie zaszły w 19-latku urodzonym w Ankarze. W porównaniu do zeszłego roku, Arda już nie jest tym nieśmiałym chłopcem, który przyjechał do Madrytu i bał się oddychać. Ciężko zasuwa na treningach i czeka na swoje szanse, jakkolwiek kamery pokazują grymas niezadowolenia piłkarza, gdy na skutek decyzji “Carletto” kolejny raz nie może pomóc swojej drużynie.
Choć pozostaje “wyrzutem” sumienia trenera, który z założenia nie ufa młodym zawodnikom i przywiązuje się do starych nazwisk, nad karierą Ardy jeszcze zaświeci słońce. Biorąc pod uwagę intensywny kalendarz, gdzie ostatnią czerwoną kratką będą Klubowe Mistrzostwa Świata, Guler powinien być spokojny o realizację kolejnych wyzwań. Kilka dobrych gier znów może mu otworzyć bramę do pierwszego składu. Oby tym razem na dłużej.

Przeczytaj również