Występował obok Neymara, dziś mało kto go pamięta. Nastoletnia gwiazda Youtube’a na peryferiach futbolu

Występował obok Neymara, dziś mało kto go pamięta. Nastoletnia gwiazda Youtube’a na peryferiach futbolu
YT
Gdy miał 15 lat wydawało się, że to przyszłość AC Milan, a Red Bull nagrywał materiały promocyjne, w których występował u boku Neymara. Wymieniano go jednym tchem obok wschodzących gwiazd rządzących dziś na europejskich boiskach. Potem kariera Hachima Mastoura nie potoczyła się jednak tak, jak mógł sobie wymarzyć.
Właśnie przechodzi z drugiej do pierwszej ligi marokańskiej. Ta opowieść to bolesne przypomnienie, że w futbolu do sukcesu nie wystarczy tylko ogromny talent, ale i chęć oraz odpowiednie warunki do rozwoju. Niegdysiejsza wielka nadzieja już dawno popadła w zapomnienie, choć liczy sobie tylko 25 wiosen.
Dalsza część tekstu pod wideo
Hachim Mastour miał zostać przyszłą gwiazdą. Takie zapowiedzi można było znaleźć w mediach i internecie jeszcze zanim zadebiutował w profesjonalnym futbolu. Nastoletniemu ofensywnemu pomocnikowi przepowiadano świetlaną przyszłość. Dziś ma już 25 lat i mało kto o nim pamięta. Dawna sensacja kompilacji na YouTube, która jeszcze przed 16. urodzinami otarła się o pierwszy zespół AC Milan, kopie piłkę w Maroku, skąd pochodzi jej rodzina. Wiele wskazuje na to, że pozostanie tylko niespełnionym (a może nadmiernie “nadmuchanym”?) talentem, wspominanym najczęściej przez graczy FIFA czy Football Managera.

Gwiazda internetu

Słyszysz “Suavemente, besame” i już masz przed oczami TEN filmik. 10-letni następca Cristiano Ronaldo, Dawid Hanc, wywija z piłką aż miło. Polak kariery na miarę Portugalczyka nie zrobił, choć nagranie z września 2012 roku wykręciło na YouTube niemal 35 milionów wyświetleń.
Słynny już klip, który stał się swego rodzaju memem w środowisku fanów futbolu nad Wisłą to nie odosobniony przypadek. Znamy takich więcej. W 2004 roku w programie “Trans World Sport” swe umiejętności prezentował 12-letni Erik Lamela, a ledwie kilka miesięcy po wspomnianym nagraniu z Hancem portal “Goal” zamieścił na swoim youtube’owym kanale filmik zatytułowany “Najlepszy 14-letni piłkarz świata”. Brylował na nim młodziutki Hachim Mastour. Dzieciak kupiony przez AC Milan za pół miliona euro z drugoligowej Regginy.
- Nie sposób odebrać mu piłki. Biega z prędkością łamiącą karki. Bardzo się rozwinął w tym roku, zwłaszcza jeśli chodzi o pracę z resztą drużyny. Jest bardzo młody i wciąż ma spore pole do rozwoju. Jeśli chodzi o talent, z pewnością jest zawodnikiem na miarę gry na San Siro. To jednak młody chłopak i powinien móc pracować w spokoju - mówił o nim w rozmowie z “La Gazzetta dello Sport” trener drużyny U17 Milanu, Omar Denesi.
Jego słowa miały okazać się prorocze. Szum medialny dookoła chłopaka o marokańskich korzeniach rósł błyskawicznie. Zaledwie kilka miesięcy po przeprowadzce do Mediolanu pojawiły się plotki, że sztab szkoleniowy stara się załatwić od federacji specjalne pozwolenie, by mógł zadebiutować w Serie A jeszcze przed 15. urodzinami.
Młodzian stał się sensacją. “Sky Italia” przeprowadziło z nim rozmowę, podczas której pokazywał szalone umiejętności, żonglując wiśnią. Red Bull zorganizował pojedynek nastolatka z Neymarem na triki oraz w grę FIFA. Mastour został gwiazdą internetu. Wielu widziało oczami wyobraźni przyszłą gwiazdę, kolejnego Kakę czy Ronaldinho, bo do nich go porównywano. Umieszczano go na wszystkich możliwych listach najbardziej perspektywicznych piłkarzy globu. Potem pod skrzydła przyjął go superagent Mino Raiola.
Nazwisko juniora Milanu stało się znane na całym świecie, choć nie zasmakował on jeszcze nawet profesjonalnego futbolu. Hype wokół jego osoby urósł do przeogromnych rozmiarów. I niestety nigdy nie znalazł odzwierciedlenia w rzeczywistości.

Nawet nie zadebiutował

Ofensywny pomocnik po raz pierwszy znalazł się w kadrze “Rossonerich” jeszcze przed 16. urodzinami. Clarence Seedorf włączył go do składu na ostatni mecz wielce rozczarowującego sezonu 2013/14. Gdyby wszedł na murawę, zostałby najmłodszym debiutantem w historii klubu. Nastolatek przesiedział jednak całe starcie z Sassuolo wśród rezerwowych. Na starcie następnej kampanii kolejny trener, Filippo Inzaghi, znowu znalazł wśród rezerwowych miejsce dla utalentowanego zawodnika. Dyrektor zarządzający klubu, Adriano Galliani, mówił o nim: “Jest naszą przyszłością.” Kilkanaście miesięcy później 16-latek zadebiutował w reprezentacji Maroka.
Łatwo było uwierzyć, że to zwiastun, jak się wydawało, czekającego za rogiem istotnego kroku do przodu. Ten nie nadszedł. Mastour nigdy nie zadebiutował w Milanie. Tylko ośmiokrotnie pojawił się w kadrze meczowej próbującego podnieść się z kryzysu klubu.
Marokańczyk był zawodnikiem “ulicznym”. Brylował niesamowitą techniką użytkową, ale efektowność nie szła w parze z efektywnością. Nogi były w stanie wykonać wszystko, na co wpadła głowa, lecz ta bardzo często miała problemy z dokonaniem dobrego wyboru. Zbyt indywidualne podejście, złe decyzje jeśli chodzi o finalizację akcji czy podanie do partnera - kluczowe elementy piłkarskiego rzemiosła kulały u utalentowanego gracza. Musiał jeszcze okrzepnąć.
W 2015 roku Włosi postanowili więc wysłać go na wypożyczenie. Po młodziana zgłosiła się występująca w La Liga Malaga, ale nastolatek wrócił po roku z tylko jednym, pięciominutowym występem. Potem wylądował w holenderskim PEC Zwolle i również skończyło się rozczarowaniem: uzbierał ledwie sześć spotkań. Tylko raz wyszedł w podstawowym składzie.
Później Mastour opowiadał, że nie dawał sobie rady z narastającą wokół niego presją. Czuł, że kibice oczekują od niego cudów, a on dalej uczył się dorosłego futbolu. Głowa oraz decyzje cały czas nie dojeżdżały. Ówczesny trener Zwolle, Ron Jans, opisywał go:
- Umie zrobić z piłką wspaniałe rzeczy, ale musi rozwijać swoją grę.
Po dwóch latach wypożyczeń nastolatek wrócił do Mediolanu właściwie bez rozwoju, ale i zdecydowanie mniej pewny siebie. Być może został rzucony na zbyt głęboką wodę, być może media zbytnio nakręciły wokół niego szaloną karuzelę. W Milanie poczekali jeszcze rok, ale gdy umowa dawnej wielkiej nadziei wygasła, nie przedłużono jej. Sześć lat po wielkim “bumie” Mastour wylądował na lodzie.
- Jego pociąg już odjechał, ale nie ma 50 lat. To wciąż 20-latek i sądzę, że musi wyciągnąć wnioski ze swoich błędów - mówił o nim prowadzący wówczas “Rossonerich” Gennaro Gattuso.

Zapomniany

Dalsze losy “złotego dziecka” można już nazwać tułaczką. Po opuszczeniu San Siro zakotwiczył na pół roku w greckim PAS Lamia, ale zaliczył ledwie kilka występów. Potem przygarnęła go Reggina, z której grup juniorskich wypływał na szerokie wody, choć w międzyczasie w polskich mediach pojawiały się doniesienia, że Mino Raiola oferował go Legii Warszawa i Lechowi Poznań. W barwach włoskiego drugoligowca sytuacja wyglądała jednak podobnie - znowu nie mógł wywalczyć miejsca w składzie. Krótki okres regularnej gry zaliczył na wypożyczeniu do trzecioligowego Carpi, lecz zostało ono przerwany problemami zdrowotnymi.
W efekcie w 2021 roku 23-letni zawodnik ponownie wylądował na piłkarskim bezrobociu. Na znalezienie angażu musiał czekać aż rok. Dostał wtedy ofertę z występującego w drugiej lidze marokańskiej Renaissance Zemamra. Z nowym zespołem wywalczył awans na najwyższy szczebel i zapracował na pierwszy od dawna krok do przodu. Niedawno podpisał kontrakt w Unionie Touarega, który ostatnie rozgrywki zakończył w środku tabeli krajowej ekstraklasy.
To jednak, z perspektywy przeciętnego kibica, piłkarskie peryferia. Mastour miał zostać światową gwiazdą. Ba, poniekąd był taką dekadę temu, jeszcze jako dziecko. Futbolowy świat brutalnie zweryfikował nakręcone zbyt szybko ogromne nadzieje. W wielkim szumie i serii zachwytów zabrakło miejsca na spokojny rozwój.
- Mastour to najlepszy piłkarz, jakiego miałem. Jeśli jednak jakość nie idzie w parze z chęcią do pracy i przestrzeganiem zasad, to ryzykuje się porażkę - wspominał go dawny szef skautingu juniorskiego AC Milan, Mauro Bianchesi.
Chyba najlepiej bezwzględne piłkarskie realia, z którymi zderzył się wielce utalentowany, ale zagubiony chłopak, określają słowa dziennikarza “La Gazzetta dello Sport”, Andrei Schianchiego, z czasu, kiedy młodzian dopiero zaczynał przebijać się do szerszej publicznej świadomości:
- Włoski futbol specjalizuje się w kreowaniu “fenomeno” [“złotych dzieci” - przyp. red.], wynoszenia ich na piedestał, a następnie zapominaniu o nich i wypychaniu do prowincjonalnych klubów.
I rzeczywiście, Mastour, zamiast stać się gwiazdą, został jedynie ciekawostką, zepchniętą na piłkarską prowincję. Zupełnie zapomnianą. Bo swój szczyt osiągnął w wieku 14 czy też 16 lat. I to wcale nie z powodu postawy na boisku, a tego, jak kreowano go właśnie na fenomeno.

Przeczytaj również