Z finału Ligi Mistrzów do walki z Lechem. Powód transferu chwyta za serce
W dwa miesiące od finału Ligi Mistrzów do meczu z Lechem Poznań w jej kwalifikacjach. Naprzeciwko mistrza Polski stanie m.in. Marko Arnautović. Przenosiny do Serbii były dla niego czymś więcej niż planem na piłkarską emeryturę - to sprawa honorowa.
Marko Arnautović jeszcze w poprzednim sezonie strzelał gole dla Interu Mediolan. Pod koniec maja zasiadł na ławce w przegranym finale Ligi Mistrzów z Paris Saint-Germain. Teraz otwiera nowy rozdział w karierze, walcząc o wejście do Champions League z Crveną zvezdą. Austriak sympatyzował z nią od dziecka, ale jego przenosiny do Belgradu to nie tylko spełnienie chłopięcych marzeń. Dał słowo serbskiej legendzie, Sinisy Mihajloviciowi. Trenerowi, z którym pracował w Bologni, a prywatnie komuś więcej - przyjacielowi oraz autorytetowi.
Kibic od dziecka
Kariera Marko Arnautovicia jest mocno oryginalna. W młodości nie odnalazł się w Interze Mediolan i przez lata tułał po europejskich średniakach. Zaliczył wyjazd do Chin i powrót na Stary Kontynent. Dwa lata temu złapał jednak pociąg do futbolu na najwyższym poziomie. Wrócił do “Nerazzurrich” i zdobył z nimi dwa krajowe trofea jako doświadczony zmiennik. Jeszcze w maju usiadł na ławce w finale Ligi Mistrzów. Teraz rozpoczyna prawdopodobnie ostatni rozdział swojej przygody z piłką - znów nieoczywisty. Niedawno podpisał kontrakt z Crveną zvezdą, jednym z największych klubów Serbii. Kraju, którego sięgają jego korzenie.
Choć doświadczony napastnik to kapitan reprezentacji Austrii i rekordzista pod względem występów w jej barwach, mocno utożsamia się z bałkańską ojczyzną ojca. Mówi po serbsku i od dawna nie ukrywa, że mocno sympatyzuje z Crveną zvezdą.
- Od dzieciństwa kibicuję Crvenej zvezdzie i nie mogę doczekać się, aż w końcu zagram na Marakanie [tak potocznie określany jest jej stadion, oficjalnie nazwany imieniem Rajko Miticia - przyp. red.] - przyznał podczas prezentacji.
Arnautović został najlepiej opłacanym zawodnikiem w historii ligi serbskiej, podpisując dwuletni kontrakt, opiewający na dwa i pół miliona euro za sezon. Pozyskanie tak znanego nazwiska to dla utytułowanego klubu naprawdę duża sprawa. Nie ukrywał tego dyrektor generalny Zvezdy, Zvezdan Terzić.
- Pozyskanie Arnautovicia to jedno z największych wzmocnień w historii Crveny zvezdy. (...) To piłkarz, dla którego przychodzi się na stadion. Głęboko wierzę, że dzięki niemu wszyscy nasi zawodnicy będą grać o 30% lepiej niż dotychczas - cytował jego słowa Sportklub.
Dał słowo przyjacielowi
Najbardziej pamiętny wątek z pierwszej rozmowy nowego zawodnika mistrzów Serbii z mediami dotyczył jednak Sinisy Mihajlovicia. Legendarny serbski piłkarz na początku kariery grał dla Crveny zvezdy. Później, jako trener, ściągał Arnautovicia do Bologni w 2021 roku i prowadził przez ponad rok, aż poważne problemy zdrowotne zmusiły go do ustąpienia ze stanowiska. Niemniej, panowie nawiązali bliską relację. Mihajlović zmarł z powodu białaczki w grudniu 2022 roku, zaledwie trzy miesiące po odejściu z Bologni. Arnautović niósł jego trumnę podczas pogrzebu. Wzruszony wyjawił, że podpisując umowę z zespołem z Belgradu, spełnił złożoną mu obietnicę.
- Sinisa był dla mnie bratem, ojcem, wszystkim. Obiecałem mu, że pewnego dnia przyjdę tutaj i teraz się to udało - przyznał. - Zawsze rozmawialiśmy o Zvezdzie. Rozmawiałem z jego żoną i dziećmi, wzruszyli się ze szczęścia. Od momentu przybycia na stadion i zobaczenia go, przez ostatnie dwa dni, płakałem więcej niż przez moje całe życie.
Dodatkowej symboliki tej historii dodaje fakt, że jedna z trybun na stadionie Rajko Miticia otrzymała imię Sinisy Mihajlovicia.
“Nie koniec, a początek”
Austriak nie ukrywa, że Crvena zvezda będzie najprawdopodobniej ostatnim klubem w jego karierze i snuje już plany na kolejne kroki, po zawieszeniu butów na kołku. Pojawiły się informacje, że wiąże je właśnie z nowym zespołem, w którym miałby rozpocząć pracę w nowej roli. Sugerować to mogły też słowa z powitalnej konferencji prasowej.
- Mam 36 lat. Pewnie zakończę tu karierę. To jednak nie koniec, a początek. Nie mogę się doczekać, aż wyjdę na murawę - deklarował.
Arnautović nie traktuje jednak gry w Serbii jak piłkarskiej emerytury. Ma duże ambicje i jasno określone cele. Chce pomóc w dalszej dominacji na krajowym podwórku i ponownym awansie do Ligi Mistrzów.
- Dobrze wiem, czego oczekują ode mnie kibice. Całe życie czułem różne rodzaje presji i potrafię sobie z nią radzić. To część futbolu, ale gdy wychodzę na boisko, całe napięcie znika i pozostaje tylko radość z gry - przekonywał podczas prezentacji.
- Jego doświadczenie na najwyższym europejskim poziomie i mentalność zwycięzcy wzmocnią tożsamość Crveny zvezdy na boisku i poza nim - można przeczytać na stronie klubowej w oficjalnej informacji o pozyskaniu doświadczonego napastnika.
Arnautović podpisał umowę na dwa lata. Jako najlepiej opłacany zawodnik bez wątpienia szykowany jest do roli lidera drużyny. Na razie nie miał jeszcze okazji wyjść w podstawowym składzie. Zagrał tylko 17 minut w starciu z gibraltarskim Lincoln FC. Ostatni mecz ligowy, przeciwko Vojvodinie Nowy Sad, został przełożony, więc kolejna okazja do występu nadchodzi właśnie w Poznaniu. Na obrońców “Kolejorza” może czekać nie lada wyzwanie. To bowiem mocno niewygodny, klasowy przeciwnik. I podwójnie zmotywowany, bo na pewno będzie mu bardzo zależeć, aby nie zawieść kibiców i samego siebie.
Przeprowadzka do Belgradu to w końcu dla Arnautovicia nie tylko kwestia osobistych ambicji, ale i sprawa honorowa. Sprawa hołdu oddanego przyjacielowi. Ruch sentymentalny, który w pewnym sensie dobrze wpisuje się w emocjonalne oblicze futbolu.