Wchodził do Ekstraklasy z buta, strzelał jak szalony. Szok, gdzie dziś gra

Gdy pojawił się w Polsce, jego transfer określano jako spory hit. Szybko udowodnił, że nie bez powodu. Cillian Sheridan notował znakomite wejście do Jagiellonii Białystok, ale potem wyraźnie spuścił z tonu. Dziś ma 36 lat i gra dla szkockiego… piątoligowca.
Jako młody chłopak Cillian Sheridan uchodził za naprawdę spory talent. Niedługo po 18. urodzinach debiutował w pierwszej drużynie Celticu Glasgow, a rok później nie tylko strzelał w niej pierwsze gole, ale też pokazał się na boiskach Ligi Mistrzów, gdzie przyszło mu zagrać m.in. z Manchesterem United.
Ostatecznie wysoki napastnik rodem z Irlandii nie zrobił jednak w Glasgow furory. Potem przez kilka lat szukał szczęścia w najróżniejszych miejscach. Były wypożyczenia do Plymouth i St. Johnstone. Była też bułgarska przygoda z CSKA Sofia. Sheridan miał wówczas przebłyski, ale na dobre odpalił dopiero w Kilmarnock. W sezonie 2012/13 ustrzelił dziewięć goli na boiskach szkockiej Premiership i tym samym zapracował na transfer do APOEL-u Nikozja.
Cypr mu służył
Czy do klubu z cypryjskiej stolicy wszedł z buta? Raczej nie. Obudził się jednak w kluczowym momencie. Gdy w ostatniej kolejce sezonu 2013/14 APOEL grał bezpośredni mecz o tytuł z AEL-em Limassol, Sheridan strzelił zwycięskiego gola na wagę mistrzostwa.
Irlandczyk został wówczas bohaterem trybun, a kibice jeszcze bardziej pokochali go kilka tygodni później, gdy kapitalnie spisywał się w eliminacjach do Ligi Mistrzów. W dwumeczu z HJK Helsinki zdobył dwie bramki, potem w decydującej rywalizacji przeciwko Aalborgowi dołożył kolejne trafienie. W nagrodę mógł pokazać się już w zasadniczej części elitarnych rozgrywek. Zagrał we wszystkich sześciu meczach fazy grupowej. Pięć razy w pierwszym składzie. I to przeciwko komu! APOEL trafił wtedy do grupy śmierci z Barceloną, PSG i Ajaksem. Jak można się spodziewać - był chłopcem do bicia.
W dłuższej perspektywie Sheridan nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei. Przez dwa sezony strzelił tylko 11 goli, a APOEL nie zaproponował mu nowej umowy. Zrobiła to z kolei pobliska Omonia. Jak pokazała przyszłość, dla obu stron był to strzał w dziesiątkę. W żadnym inny klubie wychowanek Belvedere FC nie grał aż tak skutecznie. W 63 meczach zdobył 27 bramek i zaliczył osiem asyst. Regularnie trafiał nie tylko na krajowym podwórku, ale też w europejskich pucharach. Potrafił ustrzelić dublet przeciwko Broendby czy skarcić… Jagiellonię.
Mocny start w Polsce
Dobry występ przeciwko “Dumie Podlasia” utkwił zresztą w pamięci ludziom z Białegostoku. Do tego stopnia, że półtora roku później zgłosili się oni do Omonii z ofertą za Irlandczyka. Na stół powędrowało 300 tysięcy euro. Z dzisiejszej perspektywy - niewiele. Wtedy był to jednak drugi najdroższy transfer w historii Jagiellonii.
Sheridan zawitał do Polski w środku sezonu, ale zmiana słonecznego Cypru na zimną Polskę w ogóle nie dała mu się we znaki. Już w drugim występie zaliczył dwie asysty, a potem solidnie rozwiązał worek z bramkami. Od marca do początku czerwca rozegrał 14 spotkań, w których osiem razy wpisywał się na listę strzelców i dorzucił cztery decydujące podania przy golach kolegów. Znacząco pomógł drużynie w walce o mistrzostwo Polski, którego ostatecznie nie udało się zdobyć, choć marzenia były realne nie tylko do ostatniej kolejki, ale wręcz ostatnich sekund kończącego sezon spotkania z Lechem Poznań.
Potem Sheridan spuścił już wyraźnie z tonu. Nadal miał przebłyski, ale przez cały drugi sezon reprezentowania “Dumy Podlasia” strzelił mniej goli (siedem) niż kampanię wcześniej, gdy debiutował przecież dopiero w marcu. Spadek formy był zatem widoczny gołym okiem. W drugiej części rozgrywek Irlandczyk wiele spotkań spędził zresztą na trybunach, bo nieszczególnie chciał na niego stawiać Ireneusz Mamrot.

Jagiellonia była bardzo otwarta na to, by pożegnać Sheridana, który pobierał wyjątkowo wysokie wynagrodzenie. Umowę udało się rozwiązać w środku sezonu 2018/19, a niedługo później irlandzki napastnik był już piłkarzem australijskiego Wellington. Tam nie zabawił natomiast zbyt długo. Po kilku kiepskich miesiącach przeniósł się do izraelskiego Kiryat Shmona, gdzie poszło mu tylko trochę lepiej.
Przez Płock do Szkocji i… piątej ligi
Nazwisko Sheridana wciąż było w tamtym okresie dobrze kojarzone w naszym kraju, o czym przekonaliśmy się na początku 2020 roku. Po Irlandczyka zgłosiła się wtedy Wisła Płock, licząc, że nawiąże on formą do pierwszych miesięcy reprezentowania Jagiellonii. Nic jednak z tego. Chociaż mierzący 196 cm wzrostu napastnik spędził na Mazowszu półtora roku, okazał się sporego kalibru niewypałem. W 31 meczach strzelił tylko trzy gole. Jednego z nich, co ciekawe, przeciwko dobrze znanej mu ekipie z Białegostoku.
Co natomiast dzieje się z Sheridanem od momentu jego drugiego wyjazdu z Polski? Wrócił do Szkocji, z której wypłynął w świecie futbolu na szerokie wody. Początkowo grał jeszcze na najwyższym szczeblu w barwach Dundee United, ale poprzeczka szybko poszła w dół. Od grudnia 2024 roku Irlandczyk jest już piłkarzem Brechin City, obecnego piątoligowca. W trwającym sezonie rozegrał tam 11 spotkań i trzy razy trafiał do siatki.