Zakulisowy bohater Manchesteru City. Guardiola nie szczędzi mu komplementów. Piękne słowa Hiszpana

Pamiętacie Scotta Carsona? Bramkarz, który kilkanaście lat temu był w Liverpoolu razem z Jerzym Dudkiem, dziś stanowi bardzo ważne ogniwo Manchesteru City. Nie na boisku rzecz jasna, lecz w szatni. Szanują go wszyscy: piłkarze, kibice i sam Pep Guardiola.
Często mówi się, że rezerwowy bramkarz to jedna z najbardziej niewdzięcznych ról w świecie futbolu. Co jednak można powiedzieć o golkiperze numer trzy? To gość, który najczęściej musi czekać na uraz nie po to, by pojawić się na murawie, ale tylko zasiąść na ławce. To brzmi jak szalenie deprymująca perspektywa, bo taki piłkarz właściwie głównie “wegetuje”.
Tak to wygląda na pierwszy rzut oka, lecz my, kibice i obserwatorzy, widzimy jedynie część. Świetnym tego przykładem jest Scott Carson z Manchesteru City. Wydawało się, że 36-latek przybył na Etihad, aby spokojnie przesiedzieć do emerytury na trybunach. Tymczasem stał się jednym z ulubieńców fanów, zbierającym regularnie komplementy od samego Pepa Guardioli. W nagrodę za codzienną pracę i klasę dostał nawet ostatnio szansę występu w Lidze Mistrzów.
Dziwaczny transfer
Gdy “Obywatele” w 2019 r. ściągnęli doświadczonego Carsona na wypożyczenie, musiało to budzić duże zdziwienie. Oczywiście, nikt nie łudził się, że weteran będzie miał do odegrania ważnej roli na boisku. W kadrze znajdowali się Ederson i Claudio Bravo, hierarchia między słupkami była zatem jasna.
Co więcej, Carson nie miał przecież na koncie spektakularnych sukcesów w karierze. Jego największe osiągnięcia stanowiły medale za zwycięstwo z Liverpoolem w Lidze Mistrzów w 2005 r. oraz Pucharze Anglii. Scott, wówczas młody bramkarz, zaliczył wtedy po zaledwie jednym meczu w tych rozgrywkach. Potem miał jeszcze okazję zagrać w finale Pucharu Turcji dla Bursasporu i… to by było na tyle.
Po wspomnianych sukcesach z “The Reds” reprezentował jeszcze, poza dwuletnim epizodem w Turcji, także m.in. Sheffield Wednesday, Charlton, Aston Villę, West Bromwich Albion, Wigan oraz Derby County. Więcej meczów na angielskich boiskach uzbierał w Championship niż w Premier League. Zaliczył też kilka meczów w reprezentacji, lecz został uznany za jednego z winnych porażki z Chorwacją, która przesądziła o sensacyjnym braku awansu “Synów Albionu” na EURO 2008. Carson popełnił wówczas błąd przy bramce Niko Kranjcara. W karierze zdarzało mu się także spaść z Championship do League One w koszulce Wigan. Jakim więc cudem taki golkiper wylądował w najmocniejszym angielskim klubie?

W błękitnej części Manchesteru szukali po prostu doświadczonej opcji awaryjnej między słupkami. Weteran był dostępny na korzystnych, niezobowiązujących warunkach ekonomicznych. W piłkę profesjonalnie grał ponad półtorej dekady, w związku z czym mógł służyć poradą czy mądrym słowem, również wyżej cenionym partnerom z zespołu. Pod tym względem okazał się zresztą niezastąpiony. W efekcie po dwóch latach wypożyczenia, gdy wygasła jego umowa z Derby, City podpisało z nim stałą umowę.
Nieoceniona rola drugoplanowa
Lata spędzone w futbolu sprawiły, że Carson stał się nieocenioną pomocą dla sztabu szkoleniowego. W pewnym sensie można nawet nazwać go jego nieoficjalnym członkiem.
- Scott wnosi nieocenioną wiedzę do naszej drużyny. To były reprezentant kraju, który zaliczył wiele ważnych meczów w trakcie swej długiej kariery - tłumaczył klubowym mediom dyrektor sportowy, Txiki Begiristain, po ogłoszeniu zakontraktowania weterana. - Wiemy, że zawsze jest gotowy do gry, gdy tego potrzebujemy. Chłopaki go uwielbiają i jego doświadczenie to ogromna pomoc dla Edersona i Zacka Steffena.
Przez ponad dwa lata Scott zaliczył zaledwie dwa występy w pierwszym zespole, ale zawsze trenuje bez wytchnienia. Dba o dobrą atmosferę w szatni i spełnia się w roli mentora, nawet w pełnej gwiazd szatni “The Citizens”. To dla niego idealna rola ze względu na etykę pracy.
- Najlepszą radą, jaką mógłbym dać młodym piłkarzom, jest trzymanie się blisko niego na tyle, na ile to możliwe - zarówno w szatni, jak i na boisku. Byłoby to lepsze, niż przebywanie ze mną - mówił o nim ostatnio Pep Guardiola. - Jeżeli będą z nim spędzać czas, to będzie to najlepsze źródło rad i informacji pomocnych dla ich kariery.
- Cenisz każdą sekundę jego treningu i każdą minutę z nim na boisku i podczas treningu. To trochę jak z młodymi aktorami. Muszą pracować z doświadczonymi kolegami na planie. Są mądrzejsi i znają tajniki zawodu - porównywał Katalończyk.
36-latek za kulisami pełni ważną funkcję, niedocenianą z perspektywy przeciętnego kibica. Oglądając mecze nie widać jego drugoplanowego wkładu. Pobyt na Etihad to więc więcej niż tylko “zarobkowa” emerytura.
Nagroda
Ciepłe słowa to nie jedyny dowód szacunku Guardioli do Carsona. Katalończyk pamięta o bramkarskim numerze trzy i, jak wspomnieliśmy wyżej, dwukrotnie dał mu szansę pojawić się na murawie. Oczywiście, to niewiele, jak na ponad dwa i pół roku, ale okazji do postawienia na weterana nie ma zbyt dużo zwłaszcza pamiętając o tym, że na swoje szanse czeka nieustannie zmiennik Edersona, Amerykanin Zack Steffen.
Niemniej, w poprzednim sezonie, już po zapewnieniu sobie przez “Obywateli” mistrzostwa, Carson zagrał w Premier League przeciwko Newcastle United. Emocjonujące spotkanie zakończyło się wygraną City 4:3, ale golkiper zdołał obronić rzut karny Joe Willocka (choć przy dobitce nie miał już szans). Najważniejsze było jednak, że dostał szansę pokazania się kibicom, a do tego zapisał się w historii ligi. Został piłkarzem, który zaliczył najdłuższą przerwę między występami w Premier League - niemal dziesięcioletnią!
- Była szansa, że zagram w poprzednim sezonie, ale Ederson walczył o Złotą Rękawicę. (...) Oczywiście jestem zachwycony. Sądziłem, że moje dni w Premier League są policzone, ale się nie poddałem i dzisiaj nadeszła moja okazja - mówił szczęśliwy weteran przed debiutem w zespole mistrzów Anglii 14 maja ub. r. - Oczywiście mnie to zaskoczyło, ale odkąd tu jestem, staram się pracować tak intensywnie, jak tylko mogę i być dostępnym w razie potrzeby. Na całe szczęście trener to dostrzegł.
Podobny gest wobec 36-latka Guardiola wykonał w ubiegłym miesiącu. City wygrało pierwszy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów z portugalskim Sportingiem aż 5:0. W związku z tym do rewanżu na własnym terenie mogło podejść bez ciśnienia na wynik. W 73. minucie, przy remisie 0:0, Guardiola wykonał ukłon w stronę doświadczonego podopiecznego, wpuszczając go z ławki za Edersona. Tym samym Anglik zagrał drugi w karierze mecz w Lidze Mistrzów, ustanawiając podobny rekord, co w Premier League.
Przy okazji Carson popisał się też świetną interwencją, ratującą zespół przed utratą czystego konta. Trybuny śpiewały, że to “angielski numer jeden”, a po meczu najwięcej mówiło się właśnie o nim. To tylko pokazuje, jak lubianą postacią stał się Carson. I to pomimo tego, że jego rola na murawie jest absolutnie marginalna.
Emerytura idealna
Wielką sympatią darzą go też koledzy z szatni. Wychowanek Leeds dał się bowiem poznać w Manchesterze nie tylko jako wzorowy profesjonalista, ale i świetny człowiek. Jego osobowość okazuje się istotna dla atmosfery.
- Ma z Edersonem najlepszą relację, jaką możecie sobie wyobrazić. Jest niczym klej. Cały czas trzymają się ze sobą. (...) Sądzę, że zostanie tam, dopóki Ederson nie będzie chciał odejść, albo coś w tym stylu - opowiadał o Carsonie w swoim podcaście bramkarz Watfordu, Ben Foster.
- Powiedziałbym, że to jeden z naszych najbardziej popularnych piłkarzy - tłumaczył po starciu ze Sportingiem Ilkay Guendogan. - To nie tylko świetny gość i wspaniała osobowość w szatni, co bardzo ważne dla atmosfery, ale również bardzo dobry piłkarz. (...) Nie chodzi tylko o to, żeby był fajnym, popularnym facetem. Bardzo pomaga Eddy’emu i Zackowi na treningach oraz podczas meczów. Jeżeli go potrzeba, to jest gotów. Bardzo się cieszę, że mógł dziś pojawić się na boisku, bo na to zasłużył.
Wszyscy pewnie sądzili, że to będzie zwyczajna piłkarska emerytura na zasadzie “przesiedzenia i zarobienia”. Tymczasem Scott Carson dalej pracuje bez wytchnienia i zbiera tego owoce - nawet jeśli to niewiele ponad 100 minut gry w ciągu dwóch i pół roku. Przy takiej rywalizacji w City trudno o więcej, gdyż pewnego poziomu golkiper już nigdy nie przeskoczy.
Może jednak powiedzieć, że ma pewien wkład w mistrzostwo Anglii, że dzielił szatnię z tak znakomitymi piłkarzami jak Kevin de Bruyne, Sergio Aguero czy Bernardo Silva, że trenował u Pepa Guardioli - a tego wielu kolegów po fachu mogłoby mu tylko pozazdrościć.
Co więcej, jeśli “The Citizens” wreszcie wygrają Ligę Mistrzów, Scott dostanie drugi medal za zwycięstwo w tych rozgrywkach, przy zaledwie dwóch występach na koncie! To brzmi jak emerytura idealna. Scott Carson stanowi żywy dowód na to, że nawet głęboki rezerwowy może odgrywać naprawdę ważną, choć nieoczywistą rolę w drużynie.