Zalewski z mocną zmianą w Lidze Mistrzów! Powinien mieć asystę, stworzył "setkę"
Nicola Zalewski wrócił do gry po kontuzji i niemal dokładnie miesięcznej pauzie. Polak wszedł na murawę w przerwie meczu Atalanty ze Slavią Praga w Lidze Mistrzów (0:0). Jak wypadł? Naprawdę bardzo pozytywnie.
Od 21 września Nicola Zalewski czekał na możliwość gry. Wówczas reprezentant Polski spędził na boisku 10 minut podczas ligowej rywalizacji z Torino. Później przez uraz i rekonwalescencję opuścił nie tylko cztery starcia ekipy z Bergamo, ale też zgrupowanie reprezentacji Polski.
Wydaje się natomiast, że Zalewski najgorsze ma już za sobą. W miniony weekend w końcu znalazł się w kadrze meczowej, a w środowy wieczór mógł pomóc drużynie na murawie. 23-latek w 46. minucie rywalizacji Atalanty ze Slavią Praga zmienił Lorenzo Bernasconiego.
Chociaż to podopieczni Ivana Juricia byli sporym faworytem, goście z Czech niespodziewanie postawili naprawdę trudne warunki. Zalewski wchodził przy stanie 0:0 i taki wynik przetrwał potem do końca rywalizacji.
Już po kilkudziesięciu sekundach na murawie Polak pierwszy raz znalazł się przy piłce w akcji ofensywnej swojej drużyny. Zabrakło mu jednak dokładności przy próbie jej przyjęcia. Chwilę później musiał natomiast skupić się na pracy bliżej swojej bramki. Slavia dwukrotnie w krótkim czasie zaatakowała bowiem prawą flanką. Najpierw Zalewski nie zapobiegł dośrodkowaniu, ale zaraz potem popisał się niezłą interwencją.
Gra obu drużyn była mocno rwana, niewiele działo się już w ostatnich tercjach boiska. Nie znaczy to, że Zalewski nie miał momentów. Bo miał. W 63. minucie ładnie ograł rywala “siatką”, po czym wywalczył rzut wolny. Niestety dla siebie i drużyny - tylko na własnej połowie.
Niedługo później w końcu komentatorzy mogli podnieść głos wypowiadając nazwisko reprezentanta Polski. Zalewski zszedł z lewego skrzydła do środka, mijając po drodze kilku rywali, ale jego strzał został zablokowany przez jednego z defensorów Slavii. Bramkarz gości nie musiał się zatem wykazać. Kwadrans przed końcem podstawowego czasu gry Polak popisał się też ładną “ruletą”, po chwili dobrze rozrzucając grę na prawą flankę.
Na najważniejszą akcję z udziałem Zalewskiego musieliśmy natomiast poczekać do 81. minuty. Reprezentant Polski kapitalnie dośrodkował wówczas z lewego skrzydła, wprost na głowę Gianluki Scamacci. Ten mógł i powinien trafić do siatki, ale głową posłał piłkę nad poprzeczką. To była kapitalna szansa. Jedna z najlepszych dla gospodarzy.
W końcówce spotkania 23-latek solidnie się rozkręcił. Wykonywał m.in. rzut rożny, po którym znów zakotłowało się w polu karnym zespołu ze stolicy Czech. W 89. minucie ponownie dryblował i szukał dośrodkowania w pole karne - tym razem jednak posyłając futbolówkę na głowę przeciwnika.
Warto rzucić jeszcze okiem, jak Zalewski wypadł w liczbach. O jedynym strzale już wspomnieliśmy. Były też dwa kontakty z piłką w polu karnym rywala i dwie próby dryblingu, spośród których jedna okazała się skuteczna. Wahadłowy Atalanty raz był ponadto faulowany. Według statystyk jako jeden z trzech piłkarzy gospodarzy stworzył przynajmniej jedną “klarowną sytuację”.
Polak zachował 75% skuteczności podań. Miał 38 kontaktów z piłką. W defensywie stoczył sześć pojedynków i wygrał trzy z nich. Miał dwa przechwyty i był pod tym względem, ex aequo z kilkoma kolegami, najlepszym zawodnikiem Atalanty, choć rozegrał przecież tylko 45 minut.
Dla samej Atalanty był to mecz bez wątpienia rozczarowujący. Zalewski zaliczył natomiast dobrą zmianę. Furory może i nie zrobił, ale zanotował kilka naprawdę bardzo fajnych zagrań. Jak na powrót po miesiącu - było solidnie. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że Polak zakończył mecz z żółtą kartką po sprzeczce obu ekip z ostatnich sekund.