Zapalamy znicz ku pamięci Pawła Zarzecznego. Zawsze byłeś najlepszy!

Zapalamy znicz ku pamięci Pawła Zarzecznego. Zawsze byłeś najlepszy!
youtube.com
Paweł Zarzeczny był dziennikarzem, który wzbudzał w sympatykach piłki nożnej skrajne emocje. Nigdy nie bawił się w poprawności, zawsze strzelał prawdą między oczy, eksponując przy tym wartości, których współcześnie można wyłącznie ze świecą szukać. Grzeszył erudycją, znał tysiące wspaniałych futbolowych anegdot, posiadał niezwykłą łatwość we władaniu piórem, prędko skracał dystans w kontaktach ze swoimi współpracownikami oraz interlokutorami. Dziś obchodzimy trzecią rocznicę śmierci jednego ze światłych umysłów, jak również najwybitniejszych mistrzów słowa.
Historia polskiego dziennikarstwa sportowego ma wielu znamienitych przedstawicieli i Paweł Zarzeczny bez wątpienia zalicza się do tego szacownego grona. Autor genialnych teorii, sarkazmu najwyższej próby, wielbiciel wojen toczonych na argumenty, dowcipkujący na dowolny temat, ale przede wszystkim definiujący otaczający nas świat kwestiami poważnymi. Człowiek miliona talentów, olbrzymiego poczucia własnej wartości, operujący komentarzami barwniejszymi niż półki archiwów bibliotecznych wypełnione najcudowniejszymi powieściami.
Dalsza część tekstu pod wideo
Bez udziału Pawła nie rozpoczęłoby się mnóstwo reporterskich karier. Można śmiało pokusić się o stwierdzenie, że większość z nich utknęłaby w martwym punkcie. Jednym z jego protegowanych oraz przyjaciół był chociażby Krzysztof Stanowski, inny przykład świetnego redaktora to Przemysław Rudzki, któremu lata temu Zarzeczny powierzył kredyt zaufania na łamach „Przeglądu Sportowego”. Żałuję, że sam nie doświadczyłem przyjemności spotkania z Zarzecznym, jednak nasiąkałem felietonami Pawła, chłonąc niczym gąbka następne frazy i zaczytując się lekkością kolejnych wyrażeń językowych, co pośrednio wpłynęło na moje losy.

One Man Show

Wszyscy fani ponadprzeciętnej inteligencji oraz rozległej wiedzy Zarzecznego do dziś za pośrednictwem YouTube’a odtwarzają jego autorski program „One Man Show”, którego premierowy odcinek został opublikowany 16 lutego 2015 roku i błyskawicznie stał się przedmiotem kultu. Dziennikarz przeglądał prasę i sieć internetową, po czym w swoim stylu interpretował rozmaite wydarzenia ze świata futbolu, często kwestionując artykuły, ale także przytaczając przy tym kapitalne anegdoty, w których uczestniczył.
„One Man Show” w głównej mierze dzięki Pawłowi okazał się dużym sukcesem portalu „Weszło”. Zresztą, najlepiej świadczy o tym wzrostowa tendencja popularności, liczby subskrybentów i wyświetleń. Zarzeczny fantastycznie sprawdzał się w roli gawędziarza, naczelnego szydercy, opiniotwórcy sportowego, czy też wyroczni. Jubileuszowy, pięćsetny segment serii, przeszedł do annałów, jeśli chodzi o prognozę dotyczącą własnej przyszłości wieszczonej przez „Pawkę”.
Licznik zamknął się na pięciu setkach i komuś, kto nie słuchał Zarzecznego owa przepowiednia śmierci mogła wydać się nadzwyczajnym odkryciem, przebłyskiem okropnego jutra. Czarnowidztwem jasnowidzenia albo cholera wie jeszcze czym. Natomiast Przemysław Rudzki podsumował to zupełnie inaczej: „Przy całym szacunku dla zdolności wizjonerskich Pawła, w końcu musiał trafić, bo przewidywał ją minimum raz w tygodniu”.

Canal Plus

Podczas uroczystości pogrzebowych Pawła Zarzecznego głos zabrał Krzysztof Stanowski, który z wysublimowanym poczuciem humoru rzekł: „Muszę powiedzieć o jego dokonaniach dziennikarskich. No cóż, mówiąc krótko: były duże, ale nie będę wymieniał wszystkich miejsc, w których pracowałeś, Pawełku. Bo zajęłoby to ze dwadzieścia minut, a poza tym z większości i tak cię zwolniono”. Kontrowersyjny bajarz, jakim był Paweł, swego czasu pracował w telewizji Canal Plus. Na nich również nie pozostawił suchej nitki.
Chociaż miewał na pieńku z redakcyjnymi kolegami, potrafił też aktywnie działać w ich towarzystwie jako wyrazista twarz stacji. Brakuje nam zawadiackich wywodów „Pawki”, które przeważnie wywoływały salwy śmiechu, aż odbiorca czuł, że Zarzeczny jest bardziej jego kumplem ze szkolnej ławki, aniżeli panem sprawującym funkcje na wysokim stanowisku w mediach. Zdolność do nawiązywania więzi na linii autor-czytelnik czy autor-widz to godna podziwu, obecnie wręcz niespotykana cecha charakteru osoby rozpoznawalnej.
Właśnie takiego Pawła pragniemy pamiętać. Bezkompromisowego, debatującego z nami jak równy z równym, przekazującego prekursorskie idee, łamiącego stereotypowe myślenie, błyskotliwie chwalącego głupotę za pomocą dzieła Erazma z Rotterdamu. Faceta pozbawionego kompleksów, który serwował na srebrzystej tacy zgryźliwe, kąśliwe, a nieraz absurdalne tezy.

Tego jeszcze nie grali

Zarzeczny systematycznie powtarzał, że wszystko już było, jednak jemu również zdarzyła się pomyłka w rzeczonej kwestii, ponieważ w późnych godzinach wieczornych, 11 października 2014 roku, kiedy Polska pokonała Niemców 2:0, jego filozofia została obalona. Następnego dnia na antenie TVP Info nie mógł powstrzymać łez wzruszenia, bowiem zarówno on, jak i wszyscy rodacy, zasmakowali wydarzenia epokowego. Mistrzowie świata odprawieni z kwitkiem na Stadionie Narodowym w Warszawie. Piękna chwila!
Myślę, że Paweł wcale nie ubolewał nad faktem, że jego koncepcja runęła z hukiem. Po raz pierwszy w życiu – i prawdopodobnie jedyny – radował się, że nie ma słuszności na jakimkolwiek obszarze mądrości. To był dla niego moment przełomowy, którym chwalił się wszem i wobec, co podkreślał w jednym z materiałów publicystycznych:
- Jestem bydlakiem. Kawałem chama. Grubą świnią. Cynikiem. Nic mnie nie rusza, ani mordy, ani bandytyzm, ani wasze chamstwo, bo ja was stworzyłem przecież. Ale od soboty płaczę. Naprawdę nie sądziłem, w najśmielszych marzeniach, że kompletnie nie umiejąc grać w piłkę nożną, ogramy mistrzów świata. W Warszawie, Niemców. Tu jest klucz do tych łez - mówił.
Panie Pawle, cała Polska razem z Panem wylewała łzy wiadrami. Ukłony do niebios!

Skarbnica aforyzmów

Zawsze był najlepszy. Nie sposób przywołać całej kolekcji fenomenalnych anegdot, które „One Man Show” zdążył spisać za swojego życia. Na pewno królewscy skrybowie nadal bezskutecznie silą tęgie zwoje mózgowe nad zrozumieniem wszystkich złotych myśli popularnego „Pawki”, ale my przytoczymy kilka niezapomnianych cytatów z Zarzecznego:
„To jeszcze nie czas na lizanie się po fi*tach”, „News nie jest wtedy, gdy pies pogryzie człowieka. News jest wtedy, gdy człowiek pogryzie psa”, „Dziś pogrzeb Władysława Bartoszewskiego. O zmarłych dobrze albo wcale. No to wcale”, „Jedyne, czego nauczyli mnie przez ćwierć wieku dziennikarze, to picia wódki. Wszystko inne umiałem wcześniej. Naprawdę”, „Głupia kobieta myśli: grubas, ciągle pije piwo. A mądra zastanawia się, skąd on ma na to piwo”, „Piłka nożna to przecież tylko gra przygłupich chłopców w krótkich majtkach. Dla przygłupich widzów w trochę dłuższych majtkach”, „Piłka nożna to coś, co musiał wymyślić Szatan. Jak może coś tak bardzo cię irytować i zdradzać, co zarazem najbardziej kochasz?”, „W Polsce uczą głupot typu: napastnik musi grać dobrze tyłem do bramki. Tyłem do bramki to ma grać bramkarz!”.
Przez jednych kochany, przez wielu znienawidzony, natomiast był to krasomówca, którego bajania zawsze słuchało się z olbrzymim zaciekawieniem. Człowiek posiadający umiejętność przykuwania uwagi. Operował słowem z niezwykłą lekkością oraz gracją. Często szorstki przy wyrażaniu własnych opinii, lecz za każdym razem puentował wypowiedzi w taki sposób, że trudno było się z nim nie zgodzić, albo – co jeszcze lepsze – zgodzić.
Paweł Zarzeczny to człowiek-instytucja. Choć wielu dziennikarzy wielokrotnie stara się naśladować jego „własny charakter pisma”, czynimy to przekomicznie, karykaturalnie, nieudolnie. Drugiego Zarzecznego już nie będzie, ponieważ on stanowił edycję limitowaną, jedyny tego rodzaju egzemplarz, niepodrabialny. Nie pozostaje nam nic innego, jak pochylić się dzisiaj ze wspomnieniowym zniczem nad życiorysem wspaniałego dziennikarza.
Panie Pawle, z Panem nie było co, ale bez Pana nie ma nic.
Mateusz Połuszańczyk
Redakcja meczyki.pl
Mateusz Połuszańczyk , Mateusz Połuszańczyk
25 Mar 2020 · 10:36
Źródło: własne

Przeczytaj również