Zawodził na starcie, krytykował go Boniek. Dziś zachwyca w Legii Warszawa. "Co za kozak"

Zawodził na starcie, krytykował go Boniek. Dziś zachwyca w Legii Warszawa. "Co za kozak"
Wojciech Dobrzynski / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiWczoraj · 19:23
Legia Warszawa zdobyła Puchar Polski, a jej bohaterem, kolejny raz w tym sezonie, został Ryoya Morishita. Japończyk, który miał w stolicy trudne początki, wyrósł na prawdziwego kozaka. Dziś trudno wyobrazić sobie bez niego zespół “Wojskowych”.
Zanim Morishita zameldował się w Warszawie, grał jedynie w japońskich klubach. Na początku 2024 roku pierwszy raz w karierze opuścił jednak ojczyznę i ruszył na podbój Starego Kontynentu. Legia wypożyczyła go z japońskiej Nagoyi Grampus na rok, ale zapewniła sobie także opcję późniejszego wykupu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Przez pierwsze miesiące mogło się wydawać, że “Wojskowi” nie skorzystają z takiej klauzuli. Morishita grał bowiem bardzo przeciętnie, by nie powiedzieć słabo. Gdy kiepsko wypadł na tle Lecha Poznań, Zbigniew Boniek pisał o nim tak:
- Przepraszam, a mogę zadać pytanie? Gdzie Legia znalazła tego Morishitę? Panowie, to jest... Trochę szybkości i koniec. Ani fizyczności, ani niczego - komentował były prezes PZPN.
Japoński pomocnik w sezonie 2023/24 zdążył rozegrać dla Legii 15 spotkań, ale w rubryce goli i asyst widniały dwa okrągłe zera. Nie sprzyjała mu gra na wahadle. Dopiero kiedy w kolejnych rozgrywkach został przesunięty wyżej, wyraźnie odżył. Kajdany puściły, a Morishita zaczął dawać jakość i jako skrzydłowy, i ofensywny środkowy pomocnik, bo Goncalo Feio, zdając sobie sprawę z uniwersalności swojego podopiecznego, wystawiał, i nadal wystawia go, na obu tych pozycjach.
Kilka dobrych miesięcy wystarczyło, by na początku 2025 roku klub z Łazienkowskiej wykupił 28-latka. Cena? Pół miliona euro. Dziś można chyba powiedzieć - promocja. Morishita, któremu długo brakowało liczb, aktualnie może chwalić się nimi na lewo i prawo. Double-double pękło już jakiś czas temu. Teraz to 13 goli i 13 asyst na przestrzeni aktualnego sezonu.
Co istotne, Morishita nie pęka w ważnych meczach, nawet na tle najbardziej wymagających rywali. O ile do jego występów w PKO BP Ekstraklasie nieco częściej można było mieć uwagi (ale to chyba casus większości piłkarzy Legii), o tyle Japończyk stał się gwiazdą spotkań pucharowych.
Liga Konferencji 2024/25 i jej kwalifikacje? 15 meczów, cztery gole, sześć asyst. Bramki zdobywane w starciach z Molde, Omonią, Lugano czy Broendby. Puchar Polski? Dublet i asysta w ćwierćfinale przeciwko Jagiellonii, gol w półfinałowym starciu z Ruchem, w końcu prawdziwy koncert na Stadionie Narodowym.
W piątkowe popołudnie to bowiem właśnie Morishita był największą gwiazdą wielkiego finału Pucharu Polski. Zaczął od kapitalnej asysty przy golu na 1:0. Adresat podania - Luquinhas - musiał tylko dostawić nogę. Dostał od kumpla prawdziwego ciasteczko. A Japończyk, zanim dograł przed bramkę, błysnął jeszcze świetnym dryblingiem.
Później Morishita, na swoje nieszczęście, był co prawda zamieszany w straconego przez Legię gola, ale… trudno w zasadzie winić go za to, że przegrał pojedynek główkowy z gościem wyższym o dwie głowy. Zasadne pozostaje tu raczej pytanie, dlaczego w ogóle mierzący 168 cm piłkarz miał odpowiadać za krycie gościa, który tych centymetrów ma 187.
Sytuacja ta ostatecznie nie odbiła się źle na dalszej dyspozycji Morishity. Wręcz przeciwnie. 28-latek, jakby podrażniony, jeszcze podkręcił obroty. Zaraz po przerwie kapitalnym strzałem wyprowadził Legię na prowadzenie, a potem do kompletu dorzucił też znakomitą asystę przy golu Ilji Szkurina. Pełen pakiet.
Po ostatnim gwizdku meczu, który “Wojskowi” wygrali ostatecznie 4:3, wybór MVP był zatem formalnością. Morishita odebrał nagrodę, a przez nas, w dziesięciostopniowej skali, została oceniony na dziewiątkę (więcej TUTAJ). To zdarza się naprawdę rzadko.
Latem japoński pomocnik może budzić spore zainteresowanie klubów z innych krajów. Pokazał się w Europie, ma dobre liczby, a od czerwca 2023 roku jest też reprezentantem Japonii. Zagrał dla niej co prawda tylko dwukrotnie, ale kto wie, może niebawem podkręci licznik. Do Kraju Kwitnącej Wiśni na pewno dotrą informację o znakomitej wręcz formie byłego gracza tamtejszych klubów.
Portal Transfermarkt wycenia dziś Morishitę na 2,5 mln euro. Byłaby to pewnie większa kwota, ale Japończyk nie jest już mimo wszystko młodzieniaszkiem, bo w kwietniu skończył 28 lat. Tak czy siak Legia może natomiast przygotować się na to, że zainteresowanie się pojawi.
Niezależnie od tego, jak potoczy się przyszłość Morishity, już dziś można powiedzieć bez cienia krępacji - to transferowy strzał w dziesiątkę klubu z Warszawy. Japończyk spłacił się z nawiązką.

Przeczytaj również