Największe rozczarowania polskiej piłki 2023. Zawodziła nie tylko kadra. "Potem wszystko się posypało"

Największe rozczarowania polskiej piłki 2023. Zawodziła nie tylko kadra. "Potem wszystko się posypało"
Sergey Sokolov / PressFocus
2023 rok gra ostatnie nuty. Wzięliśmy pod lupę szeroko rozumiany polski futbol i wybraliśmy największe rozczarowania oraz największych przegranych ostatnich 12 miesięcy. Niektórzy zdecydowanie nie mogą być z nich zadowoleni.
W kilku przypadkach właściwie cały rok był po prostu zły. Czasami gorsze momenty przysłoniły te lepsze i mimo wszystko uznaliśmy, że ktoś na tę świąteczno-noworoczną rózgę zasłużył. Niech nie będzie ona symbolem porażki, a raczej motywacją do tego, by w kolejny rok wejść już zdecydowanie lepiej.
Dalsza część tekstu pod wideo

Reprezentacja Polski

Zdecydowanie największe rozczarowanie tego roku w naszym rodzimym futbolu. I mówimy tu o reprezentacji jako całości. Bez wytykania palcami konkretnych nazwisk. Biało-czerwoni w 2023 roku zawiedli na całej linii. Chociaż teoretycznie rywalizowali w “grupie marzeń” eliminacji mistrzostw Europy, dali się wyprzedzić Albanii i Czechom, przez co teraz o awans na przyszłoroczny turniej muszą walczyć w barażach. Skali kompromitacji dopełniły dwa mecze z Mołdawią, w których reprezentacja Polski zdobyła zawrotny jeden punkt, najpierw przegrywając w Kiszyniowie, a potem remisując w arcyważnym spotkaniu na Stadionie Narodowym.
Mijający rok był bez wątpienia jednym z najgorszych w historii naszej kadry. Bolesne porażki, afery i aferki, zmiany na stołku selekcjonerskim. Dosłownie wszystko szło nie tak. Z okazji nadchodzącego 2024 r. życzymy więc biało-czerwonym, aby wszelkie niepowodzenia poszły w niepamięć. Wygrajmy te baraże i zapoczątkujmy nowy rozdział.

PZPN (Cezary Kulesza)

Stan polskiej piłki reprezentacyjnej w 2023 roku odzwierciedlał niestety stan górującego nad nią związku. Może i Cezary Kulesza już ponad dwa lata temu zaliczył niezły start w roli prezesa PZPN, ale później wszystko runęło jak domek z kart. Ostatnie miesiące to już festiwal afer, kompromitacji, dziwnych decyzji. Można odnieść wrażenie, że wróciliśmy do wstydliwych lat za rządów Grzegorza Laty. Znów zrobiło się betonowo.
Jedna sprawa to decyzje stricte personalne. Za nie trudno mieć wielkie pretensje, choć oczywiście można mieć zastrzeżenia. Już chwilę po zatrudnieniu Fernando Santosa mieliśmy spore wątpliwości, czy jest to odpowiedni szkoleniowiec akurat dla naszej kadry. Jak się okazało - nie był. Zastąpienie go Michałem Probierzem póki co też nie zdaje egzaminu, choć na ostateczne rezultaty trzeba jeszcze poczekać.
Gorzej wygląda sytuacja na polu wizerunkowym, bo po latach walki o pozytywny obraz Polskiego Związku Piłki Nożnej, wróciliśmy do punktu wyjścia. Znów mówi się o baronach, na mecze kadry z piłkarzami latają ludzie skazani za korupcję (Mirosław Stasiak), a według “Gazety Wyborczej” na porządku dziennym są też mocno zakrapiane alkoholem imprezy, nawet tuż przed meczami czy w ich trakcie (więcej TUTAJ). Ostatnio dziennikarz Meczyki.pl Tomasz Włodarczyk pisał zaś o szokującej operacji mającej na celu transport "morza darmowej wódki" dla oficjeli podczas MŚ w Katarze (szczegóły TUTAJ).

Lech Poznań

Pamiętamy oczywiście, że Lech na początku roku świetnie radził sobie w Lidze Konferencji, wyeliminował Bodo/Glimt, Djurgardens, a potem dzielnie walczył z Fiorentiną. Za to “Kolejorzowi” należą się wielkie brawa. Problem w tym, że to właściwie jedyne znaczące pozytywy tego roku przy Bułgarskiej. Potem było już tylko gorzej. Drużyna z Wielkopolski, broniąc tytułu mistrzowskiego, zakończyła sezon za Rakowem Częstochowa i Legią Warszawa. To można jeszcze wybaczyć, choć kibice z pewnością byli rozczarowani.
Najgorsze wydarzyło się jednak kilka tygodni później, gdy Lech odpadł z eliminacji Ligi Konferencji po dwumeczu ze Spartakiem Trnawa, a więc zespołem składającym się w dużej mierze z byłych graczy polskiej Ekstraklasy, i to takich, którzy nieszczególnie się nad Wisłą wyróżniali. Ten sam Spartak w fazie grupowej rozgrywek był zresztą chłopcem do bicia. W sześciu meczach zdobył tylko punkt. Wpadka “Kolejorza” boli tym bardziej, że naprawdę dużo punktów do rankingu UEFA zdobyły dla Polski w tym sezonie Legia i Raków. Gdyby punktował też Lech, sytuacja naszej ligi, która i tak jest coraz lepsza, mogłaby być już po prostu świetna.
Podopieczni wtedy jeszcze Johna van den Broma szybko wymiksowali się z gry co trzy dni, ale nieszczególnie pomogło im to w lepszym punktowaniu na krajowym podwórku. “Kolejorz” po 19 kolejkach jest co prawda trzeci, ale odskoczyły mu już Śląsk i Jagiellonia, a Legia oraz Raków, muszące godzić grę w Ekstraklasie z pucharami, punktują bardzo podobnie.

Robert Lewandowski?

Znak zapytania przy nazwisku polskiego napastnika nie znalazł się tu przypadkowo. Sami bowiem zastanawiamy się, czy Lewandowski faktycznie powinien znaleźć się w tym gronie. Z jednej bowiem strony w pierwszej połowie roku pomógł jeszcze Barcelonie w zdobyciu mistrzostwa Hiszpanii i krajowego superpucharu. Potrafił strzelać gole nawet seriami. Z drugiej jednak, regularnie zawodził w reprezentacji, a od kilku miesięcy jest cieniem samego siebie także w klubie. Bardzo mocno spuścił z tonu.
Tylko jedna bramka w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Zaledwie osiem trafień w lidze hiszpańskiej, dopiero 42. miejsce w klasyfikacji Złotego Buta. A zostawiając na boku statystyki, po prostu bardzo kiepska gra, którą widzą kibice oraz dziennikarze,
- Jego gra jest na opłakanym poziomie. Nie daje z siebie praktycznie nic - pisał po jednym z ostatnich meczów "AS", a takich opinii jest niestety więcej i powtarzają się one po kolejnych spotkaniach.
Za pierwsze pół tego roku należałby się jakiś skromny prezent, za drugie już rózga. Oby kolejne 12 miesięcy było dla kapitana naszej reprezentacji zdecydowanie lepsze.

Dawid Kownacki

Ostatni akapit fragmentu o Lewandowskim moglibyśmy właściwie skopiować i wkleić w tym miejscu. Kownacki w poprzednim sezonie znakomicie spisywał się w barwach Fortuny Duesseldorf na zapleczu Bundesligi. Strzelił 16 goli, zaliczył 10 asyst, sporo dobrych spotkań rozgrywając jeszcze w pierwszej części 2023 roku. Regularnie mówiło i pisało się o tym, że powinien dostać powołanie do reprezentacji.
Potem wszystko się jednak posypało. Kownacki skoczył na głębszą wodę, przeniósł się do bundesligowego Werderu Brema, ale tam całkowicie przepadł. Przez pół roku Polak zagrał tylko w siedmiu spotkaniach. Nie strzelił żadnego gola, nie zanotował asysty. Na murawie spędził zaledwie 208 minut. Ostatnio zazwyczaj w ogóle nie podnosi się z ławki.
Niewiele wskazuje też na to, że sytuacja Kownackiego się poprawi. Raczej nie może on liczyć na wypożyczenie czy zmianę barw, o czym przekonywał ostatnio Clemens Fritz, dyrektor sportowy Werderu. Albo więc sportową postawą 26-latek zapracuje na większe zaufanie trenera, albo wciąż będzie miał problemy z regularną grą.

Przeczytaj również