"Żegnamy się z Ekstraklasą na długie lata". Mnóstwo wątpliwości wokół Lechii Gdańsk, spadek to nie wszystko

"Żegnamy się z Ekstraklasą na długie lata". Mnóstwo wątpliwości wokół Lechii, spadek to nie wszystko
Dziurek / shutterstock.com
Lechia Gdańsk zasłużenie spadła z Ekstraklasy, ale wyniki sportowe nie są jej jedynym zmartwieniem. Wokół najbliższej przyszłości klubu jest mnóstwo znaków zapytania. - Upłynie bardzo dużo czasu, zanim wrócimy do Ekstraklasy. Żegnamy się na długie lata - prognozuje wieloletni spiker “Biało-zielonych”.
W artykule zawarte są wypowiedzi uczestników niedawnego programu poświęconego dramatycznej sytuacji Lechii Gdańsk. Całość do obejrzenia TUTAJ na naszym kanale Youtube.
Dalsza część tekstu pod wideo
Lechia Gdańsk po 15 latach żegna się z Ekstraklasą. W tym czasie zespół dwukrotnie walczył o mistrzostwo kraju aż do końca sezonu, a raz zdobył brązowy medal. Do tego wszystkiego udało się mu zgarnąć Puchar Polski i Superpuchar Polski. Dziś jednak “Biało-zieloni” w fatalnym stylu spadają z ligi, ale wyniki sportowe to nie jedyny ich problem.
Nim zaczniemy się zastanawiać, co czeka Lechię w najbliższym czasie, warto na chwilę spojrzeć wstecz. To pozwoli zrozumieć, że spadek to nie tylko porażka sportowa, ale zniweczenie wieloletnich starań ludzi, którzy byli blisko zespołu. Klub w 2001 roku wystąpił z wcześniej zawiązanej fuzji z Polonią Gdańsk. Stwierdzono, że czas zacząć wszystko od początku, tylko na własny rachunek. W cztery lata udało się dotrzeć z szóstego poziomu rozgrywkowego na drugi szczebel. Po kolejnych trzech sezonach, w 2008 roku, Lechia awansowała do upragnionej Ekstraklasy.
lechia grafa
własne

Dwie ery właścicielskie

Po wejściu do elity, klub został przejęty przez Andrzeja Kuchara. Stan ten trwał do 2014 roku, kiedy Lechią zainteresował się kapitał zagraniczny. Za ster chwyciła grupa, na której czele stał niemiecki biznesmen Franz-Josef Wernze. Marcin Gałek, który jest spikerem gdańskiej drużyny od niemal 20 lat, porównuje dwie ery właścicielskie podczas pobytu w Ekstraklasie:
- Jestem akcjonariuszem mniejszościowym klubu. Za czasów Andrzej Kuchara, gdy było zwoływane Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, to mogliśmy przychodzić my i był też zarząd. Można było wtedy ich nie lubić, mówić co się uważa, a oni brali to na klatę. Wraz ze zmianą właściciela, chyba ani razu nie pojawił się na takim spotkaniu Prezes Zarządu. Byli za to uśmiechnięci prawnicy, którzy na każde pytanie odpowiadali: Nie wiem.
- Sprzedanie klubu przez Andrzej Kuchara nowym właścicielom nie zapalało we mnie lampki ostrzegawczej. To była lampka alarmowa, przeciwpożarowa. Widziałem, że coś nie gra. W momencie sprzedawania Lechii, prawa pozyskała spółka, która nie miała określonego właściciela. Dopiero później ujawnił się pan Wernze i sprawa zaczęła nabierać jakiejkolwiek przejrzystości - dodał dziennikarz “TVP Sport”, Szymon Borczuch.
O podejściu do drugiego człowieka za czasów Adama Mandziary świadczą też słowa Piotra Stokowca, który zdobył z klubem Puchar Polski i Superpuchar Polski. Sposób, w jaki się rozstali jest rozczarowujący: - Nie chcę tego wyciągać, bo tak naprawdę nie porozmawialiśmy. Odczuwałem, że nie jestem w stanie iść dalej na zgniłe kompromisy, na które nigdy się nie godziłem i nigdy nie będę się godził jako trener - tłumaczył doświadczony szkoleniowiec.

Optymizm przeplata się z pesymizmem

W Gdańsku mają gorzką pigułkę do przełknięcia. Gałek nie gryzł się w język:
- Szkoda kibiców, bo potencjał był zawsze. Te łzy dzieci na meczach w marcu i kwietniu… Powinno się je puszczać niektórym osobom, jako wieczorną karę przed snem! - powiedział spiker Lechii.
- Nie wiem, czy takie obrazki mogłyby wywołać wyrzuty sumienia u tych, o których myślisz. Myślę, że niekoniecznie przejmują się kibicami - dodał Borczuch, który swoją przygodę dziennikarską rozpoczynał jako reporter “Radia Gdańsk”, biegający lata temu z mikrofonem na meczach trzecioligowej Lechii.
To wszystko jednak historia. Jaka przyszłość klaruje się przed “Biało-zielonymi”?
Mateusz Bąk, legenda klubu i człowiek, który bronił barw (oraz bramki) klubu od najniższych klas rozgrywkowych aż po najwyższą, przytoczył zabawną, a jednocześnie smutną sytuację:
- Śmiech przez łzy, ale na stacji benzynowej ktoś zaczepił mnie i zapytał, czy będę się jeszcze przebierał i zakładam rękawice, by zrobić znów awans do Ekstraklasy. Oczywiście pół żartem, bo gdybym raz się przewrócił, to pewnie bym się połamał.
Śmieje się, choć po chwili całkiem serio mówi: - To jest tylko sport. Rok temu przechodziła to Wisła Kraków. Takie rzeczy się dzieją, to nie koniec świata. Mamy piękne miasto i stadion, dużą liczbę kibiców. Mamy potencjał! Wszystkie drzwi są otwarte do tego, by zbudować jak najszybciej zespół, który za rok awansuje do Ekstraklasy.
Optymizm byłego golkipera Lechii raczej nie udziela się Gałkowi, który na sprawę patrzy zgoła inaczej: - Upłynie bardzo dużo czasu, zanim wrócimy do Ekstraklasy. Żegnamy się na długie lata. Znajomy powiedział mi, że zniszczono wysiłek pokolenia gdańszczan. Sytuacja jest bardzo trudna. Pożegnamy tę drużynę 27 maja w Gliwicach. Wierzymy Ekstraklaso, że za nami zatęsknisz.
- Problem polega na tym, że klub nie wie, na czym stoi. Dryfuje. Są kłopoty, są długi i kłopoty, których nie ma za bardzo kto rozwiązać. Nie wiemy co będzie jutro, za tydzień itd.. Kibice chcą konkretów. Na czym stoi klub, jakie są możliwości i problemy do rozwiązania - wtóruje klubowemu spikerowi Borczuch. Podobne zdanie ma Stokowiec: - Na pewno trzeba wyciągnąć wnioski i rozliczyć to, co się działo.

Nowy inwestor nadzieją?

Od kilku tygodni spekuluje się, że klub może przejąć Michał Brański. Jest on współwłaścicielem Wirtualna Polska Holding, w latach 2019-21 był głównym akcjonariuszem Stomilu Olsztyn. Na jego temat w Olsztynie pochlebnie wypowiadali się właściwie wszyscy: od piłkarzy po pracowników klubu. Może z wyjątkiem urzędników Miasta Olsztyn, które nie bardzo kwapiło się do współpracy.
Już jakiś czas temu sam zainteresowany potwierdził na naszych łamach chęć kupna Lechii. Mówił wtedy:
- Piłka jest po drugiej stronie. To prawda, że za pośrednictwem akcjonariuszy mniejszościowych, przeszedłem już pierwsze rozmowy na ten temat. Lechia jest bardzo atrakcyjną marką, ma solidne zaplecze i infrastrukturę. Kupienie jej ma sens, niezależnie od tego czy będzie w Ekstraklasie, czy też w 1. lidze. Mam wstępną wiedzę na temat klubu i jego finansów. Jeszcze nie miałem okazji rozmawiać z właścicielem i z miastem, ale pewnie niedługo taka sytuacja się nadarzy.
W międzyczasie klub zdążył spaść z Ekstraklasy, ale zainteresowanie, zgodnie z obietnicą, nie minęło.
- Rozmowy toczą się powoli. To jest takie “kapanie” i powolny przepływ informacji w obie strony. Moja oferta nie została jednoznacznie odrzucona. Zakładam, że nie jest też na tyle zadowalająca, byśmy przeszli do dalszej negocjacji. Nie mam wyznaczonej daty, do której moje zainteresowanie jest aktualne. Może dogadamy się w czerwcu, może we wrześniu, a może w styczniu? - mówił Brański.
Jaki cel potencjalny właściciel Lechii stawia przed sobą w razie ewentualnego kupna klubu? - Planem na najbliższy rok byłoby uruchomienie drużyny rezerw, podniesienie standardu działania w akademii, chociaż jestem daleki od ferowania dzisiaj wyroków, co tam działa, a co nie. Rzecz jasna celem nadrzędnym będzie awans do Ekstraklasy - podkreślił.
Najbliższe tygodnie mogą być kluczowe dla losów “Biało-zielonych”. Poza negocjacjami dotyczącymi sprzedaży, toczą się rozmowy między Polsat Plus Areną Gdańsk, Gdańskim Ośrodkiem Sportu, a miastem, co do miejsca rozgrywania meczów w przyszłym sezonie. Nie ma także odpowiedzi na pytania dotyczące najbliższej polityki klubu i ewentualnego finansowania ze strony miasta.
Złośliwi powiedzieliby, że znaków zapytania jest zatem więcej niż Lechia zdobyła w tym sezonie ligowych punktów.

Przeczytaj również