Złe wieści dla Krzysztofa Piątka. Fiorentina kupiła strzelca wyborowego. "Gra jak Adriano. Może dużo osiągnąć"

Złe wieści dla Krzysztofa Piątka. Fiorentina kupiła strzelca wyborowego. "Gra jak Adriano. Może dużo osiągnąć"
ACF Fiorentina
Po transferze Dusana Vlahovicia do Juventusu mogłoby się wydawać, że Krzysztof Piątek będzie pierwszą strzelbą Fiorentiny. Tuż po sprzedaży Serba klub z serca Toskanii ściągnął jednak zawodnika, który z pewnością przysporzy “Pio” wiele problemów. Arthur Cabral ma wszystko, aby stać się królem Florencji.
Zarząd Fiorentiny zasługuje na wielkie uznanie, jeśli chodzi o sprawność w przeprowadzeniu roszad w linii ataku. Wiadomym było, że Vlahović jest zbyt dobrym, a przede wszystkim zbyt medialnym nazwiskiem, aby nadal tkwić na Stadio Artemio Franchi. Klub doskonale przygotował się na odejście swojego filaru. Już dzień po sprzedaży “Vlaho” do Juventusu we Florencji pojawił się jego gotowy następca. Znacznie tańszy i nie jest wcale powiedziane, że słabszy. W tym sezonie tylko Robert Lewandowski strzelił w Europie więcej goli od Cabrala. Inny polski napastnik, Krzysztof Piątek, musi mieć się na baczności.
Dalsza część tekstu pod wideo

Niespodziewany bombardier

Jak w ogóle Cabral znalazł się w Europie? Jego kariera w rodzinnych stronach nie należała do najbardziej spektakularnych. W 46 spotkaniach strzelił 11 goli, reprezentując barwy ekipy Ceara Sporting Club występującej w brazylijskiej lidze stanowej. Następnie trafił do Palmeiras, renomowanej ekipy, która nieco zweryfikowała jego dotychczasowe możliwości. W barwach klubu z Sao Paulo rozegrał pięć spotkań, ani razu nie trafił do siatki, ale uśmiechnął się do niego los szczęścia. W 2019 roku FC Basel pilnie poszukiwało napastnika po tym, jak drużynę opuścił Albian Ajeti, ówczesny gwiazdor szwajcarskiej ekipy. W ostatnim dniu okienka transferowego zespół z Bazylei nie mógł przebierać na rynku w piłkarskich rarytasach, więc postawiono na szerzej nieznanego nikomu Cabrala. Przez przypadek trafiono w dziesiątkę.
Początkowo włodarze Basel nie zamierzali ryzykować przy tej transakcji. Cabrala jedynie wypożyczono z Palmeiras, zapewniając sobie opcję wykupu za 6 mln euro. Po niecałym miesiącu wiadomo było już, że Szwajcarzy z pewnością skorzystają z klauzuli. Napastnik w swoim pierwszym meczu w wyjściowym składzie strzelił gola, w kolejnym dołożył dublet. Marcel Koller, ówczesny szkoleniowiec “Czerwono-Niebieskich” już wiedział, że Ajeti to przeszłość. Na St. Jakob-Park pojawił się nowy supersnajper. Dość powiedzieć, że zawodnik wypożyczony z Palmeiras zakończył debiutancki sezon w Europie ze średnim udziałem przy zdobytej bramce co 106 minut. Basel nawet przez moment nie zastanawiało się, czy uiścić kwotę odstępnego zawartą przy okazji wypożyczenia Cabrala.
- Cabral to najlepszy piłkarz ligi szwajcarskiej. Potrafi przytrzymać piłkę, będąc tyłem do bramki, ma dobry drybling, czucie przestrzeni, a najlepiej czuje się w polu karnym rywala. Tam błyszczy najmocniej, chociaż potrafi też przymierzyć z dystansu - opisywał go na łamach portalu “Viola Nation” Oliver Zesiger, szwajcarski skaut.

Jak Zlatan i Adriano

W swoim pierwszym sezonie w Bazylei Cabral strzelił 18 goli, w drugim 20, teraz na półmetku rozgrywek może się pochwalić spektakularnym dorobkiem 27 trafień. Rozwój to słowo klucz w karierze napastnika, o którym już mówi się coraz głośniej.
- W Europie poczyniłem spore postępy, szczególnie pod względem taktycznym. Zawsze powtarzam, że cały czas chcę być jeszcze lepszym piłkarzem. Jeśli teraz jestem na takim poziomie, to za rok zamierzam być na znacznie wyższym. I tak cały czas - opowiadał napastnik w rozmowie ze szwajcarskim “Berner Zeitung”.
Nie tylko statystyki, ale także styl gry Cabrala sprawił, że nazwisko Brazylijczyka prędko trafiło do notesów przedstawicieli wielu czołowych klubów. Przed transferem do Fiorentiny 23-latka łączono z takimi klubami, jak West Ham, Tottenham czy nawet Barcelona. W listopadzie katalońska prasa poinformowała o negocjacjach “Dumy Katalonii” z Basel. Sam Deco polecił włodarzom z Camp Nou sprowadzenie tego piłkarza.
- Przejście do “Barcy”? Na razie o niczym nie wiem. Ale to byłoby fantastyczne. W końcu Barcelona to Barcelona - komentował sam zainteresowany na łamach “Globo Esporte”.
Ostatecznie nie doszło do żadnego transferu do Barcelony, ale to Katalończycy mogą w tej sytuacji żałować. Cabral to bowiem gracz, który już udowodnił, że w pojedynkę potrafi zbawić ofensywę swojej drużyny. 23-latek lubi seryjnie zdobywać bramki, co pokazał nie tylko w lidze szwajcarskiej, ale także na arenie europejskiej. W kwalifikacjach do Ligi Konferencji Europy strzelił osiem goli w sześciu spotkaniach, w fazie grupowej dołożył kolejnych pięć trafień. Do tego to znakomity zawodnik, jeśli chodzi o grę kombinacyjną. W porównaniu z Krzysztofem Piątkiem zalicza średnio dwa razy więcej podań w ostatniej tercji boiska. A kiedy już trafia do siatki, to robi to w stylu Zlatana Ibrahimovicia z czasów świetności. Pomimo solidnej masy fizycznej i dość krępej budowy ciała, nowy nabytek Fiorentiny już kilkakrotnie pokazywał, że umie zdobyć bramkę w ekwilibrystyczny sposób. Brazylijskiej duszy nie da się tak łatwo wyplenić.
Ze względu na potężne warunki fizyczne przy jednoczesnej szybkości i motoryce, Cabral często porównywany jest do Adriano, swojego rodaka, który przed laty miał podbić piłkarski świat. Brazylijczyk, mimo niewątpliwie wielkiego talentu, utonął w depresji i alkoholu, a jego wielkość zaczęła się i skończyła na grze w PES 06. Nikt nie chciałby, aby Cabral poszedł w ślady Adriano, ale porównanie tej dwójki pod względem czysto piłkarskim jest jak najbardziej uzasadnione.
- Cabral pokazał w Szwajcarii, że jest mocnym graczem, teraz będzie musiał udowodnić to we Włoszech. Jeśli nie straci głowy, może osiągnąć wielkie rzeczy. Przypomina mi Adriano z Interu, dysponuje podobną siłą i innymi cechami - komentował niedawno Zdravko Kuzmanović, były zawodnik Basel czy Fiorentiny.

Kłopoty Piątka?

- Rozmawiałem z prezesem Commisso, który bardzo dobrze mnie przyjął. Transfer do Fiorentiny to dla mnie wielkie wyzwanie, ale chcę wykorzystać swoją okazję. Jestem silnym napastnikiem, który lubi być aktywny na boisku. Moją główną zaletą jest skuteczność. Uwielbiam grać i pomagać zespołowi - tak kibicom z Florencji przedstawił się Cabral na powitalnej konferencji prasowej.
Transfer Brazylijczyka, niestety, ale może oznaczać kłopoty dla Krzysztofa Piątka. Już sam fakt, że Polak został jedynie wypożyczony z opcją wykupu, a Cabral przyszedł na zasadzie transferu definitywnego, wiele mówi o tym, w kim Fiorentina pokłada większe nadzieje. Były już piłkarz Basel z miejsca wkroczył do dziesiątki najdroższych zakupów w historii “Violi”. Przy czym, jeśli utrzyma formę ze Szwajcarii, za kilka lat powinien zwrócić się z sowitą nawiązką.
Poza zasadami transferu Cabral góruje nad Piątkiem, jeśli chodzi o elastyczność i wszechstronność. Reprezentant Polski to typowy lis pola karnego, który, nie oszukujmy się, niewiele ma do zaoferowania, jeśli chodzi o drybling czy rozgrywanie. W całej swojej karierze na Półwyspie Apenińskim zanotował liche dwie asysty. Tymczasem sprowadzono mu konkurenta, który dysponuje równie imponującym instynktem snajpera, przy znacznie szerszym wachlarzu ogólnych umiejętności.
To Piątek będzie musiał zyskać w oczach Vincenzo Italiano, aby na koniec sezonu Fiorentina wydała na niego 15 mln euro. 26-latek zanotował idealny debiut po powrocie na Półwysep Apeniński, chociaż warto pamiętać, że premierowego gola przeciwko Napoli strzelił, kiedy rywale grali w dziewiątkę i kompletnie się odkryli, szukając okazji do remisu w 1/8 finału Coppa Italia. W ostatnim spotkaniu z Cagliari już tak wesoło nie było. Piątek nie oddał żadnego celnego strzału i poza dwoma dobrymi podaniami właściwie nie uczestniczył w grze.
Oczywiście, nie jest powiedziane, że Cabral wkroczy do Serie A z drzwiami i oknami. Trudno jednak spodziewać się, aby napastnik, który w ostatnim czasie utrzymuje średnią w okolicach jednego strzelonego gola na mecz, nagle zapomniał jak się gra. Krzysztofowi Piątkowi życzymy jak najlepiej, ale nawet po odejściu Dusana Vlahovicia może mieć on problem z zostaniem gwiazdą Florencji. Konkurencja nie śpi.

Przeczytaj również